Trwa ładowanie...

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Afgaraq III, 26-27.05.2007
Afgaraq III, 26-27.05.2007

Afgaraq III, 26-27.05.2007

Afgaraq III, 26-27.05.2007
Afgaraq III, 26-27.05.2007
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

Impreza: Afgaraq III
Rodzaj: LARP z elementami airsoftu
Data: 26-27.05.2007
Miejsce: Wola Rasztowska k. Warszawy
Organizator: Capri ASG & MASH
Sponsorzy: Capri ASG
Koszt: 40 zł (przedpłata) lub 60 zł (w dniu imprezy)
Liczba maniaków: około 270


Już po raz trzeci zorganizowano Afgaraq, imprezę zdobywająca coraz więcej rozgłosu i skupiającą coraz więcej uczestników. Jak pamiętamy z ostatniej recenzji jest to impreza airsoftowa z elementami fabularnymi, tocząca się w wyimaginowanym państwie Afgaraq. Typowe dla tego miejsca są wszelkie możliwe konflikty – szczególnie zbrojne – skupione wokół zderzeń religijno-kulturowych. W tym niewielkim państewku, wzorowanym na państwie muzułmańskim, spotykamy istny galimatias narodów: z jednej strony ludności miejscowej, z drugiej obce kontyngenty przez siebie nazywane "wybawcami kraju", przez tubylców – "najeźdźcami".


Jak pisze sam organizator: "Zrujnowany długotrwałym konfliktem Afgaraq coraz mniej przypomina krainę szczęśliwości, którą był, nim wkroczyły do niego siły Gorgońskie. Jak pamiętamy zamieniły one ten nikomu nie wadzący arabski kraik, siedlisko terrorystów, narkotykowych karteli oraz nielegalnej produkcji filmów porno, w ogarnięty brutalną wojną obszar spalonej ziemi, po której już spłynęło więcej krwi, niż deszczu przez całe stulecie." Tym razem w Afgaraqu mamy do czynienia z trzema rdzennymi klanami i oczywiście całym mnóstwem konfliktogennych wątków między nimi. Wspomniane klany to "Musiech-bijas", "Czil-al-alt" oraz "Dul-Haras".


[Powiększ][Powiększ]


Klan "Musiech-bijaś", skupia dumnych wojowników, którzy za punkt honoru przyjęli wygonienie najeźdźcy poza granice kraju. Ich nieodłącznym rekwizytem jest wszelkiego rodzaju broń, a z daleka poznać ich można po czarnej jak skrzydło kruka galabiji. Klan "Czil-al-alt", to klan zdecydowanie kontrastujący z "Musiech-bijas"-ami. Członkowie tego klanu czas spędzają na upajaniu się oparami sziszy, tudzież modłami w pilnowanej przez nich świątyni (przy czym fajka zdecydowanie bierze górę nad religijnością). Gdy jednak przepiękne wizje się rozpłyną, rządni kolejnych wrażeń Czil-al.-al."-ci chwytają za broń. Członkowie tego klanu okrywają swe ciała galabijami w kolorze piasków pustyni. Klan "Dul-Haras" – o dziwo i w Afgaraqu wyłonił się klan myślicieli. Reprezentanci tego klanu dopuszczają rozumowe dochodzenie do prawdy i rozstrzyganie sporów. Łatwo ich zidentyfikować, gdyż kolor ich galabiji do złudzenia przypomina soczystą barwę oliwki.


[Powiększ]


Grupa, w której ja się znalazłam na długo wcześniej opracowała strategię. Odegraliśmy bogatych cywilnych reemigrantów, którzy powrócili do kraju w celu rozpoczęcia nowych inwestycji. Mieliśmy wiele pomysłów i trzeba było przyznać, że tylko część z nich zdążyliśmy wykorzystać Jednym z projektów była "Bagram Cafe" – pomysł znany już z innych imprez. Za symboliczną opłatą 1 Afgara (może raczej jednego tryliarda Afgarów – czy diabli wiedzą jak czytać tę ilość zer na banknocie...) kafejka oferowała napoje, oraz przekąski – krakersy, orzeszki, potrawy z grila. Innym wykorzystanym pomysłem była agencja turystyczna "Hurys tour", która wystąpiła w Afgaraqu z dwoma propozycjami wycieczkowymi. Pierwsza z wycieczek, nosząca nazwę "Przedsmak raju" skierowana była do wszystkich zmęczonych życiem i przytłoczonych wątpliwościami wyznawców Ałłacha. Jak głosiła ulotka, podczas trwania wycieczki wyznawcy mogą przekonać się co czeka ich po śmierci, a więc będą podziwiali ciała pięknych kobiet, zaznają niebiańskich rozkoszy i będą mogli zasmakować wszystkiego tego, co obiecuje im religia jako nagrodę za bogobojne życie. Agencja gwarantowała, że po powrocie każdy uczestnik nabierze pewności, że warto wytrwać w wierze, jeśli takie cudowne rzeczy czekają w raju. Z kolei drugą propozycją była wycieczka do miejsc świętych, po zakończeniu której "Hurys tour" wystawiał zaświadczenie o dopełnieniu pielgrzymki obowiązkowej dla wyznawców.


[Powiększ]


W Afgaraqu po raz pierwszy otwarto Bank Guildenstern & Rosenkrantz prowadzony przez poważnego bankiera i jego piękną, ale równie wyrachowaną małżonkę. Oboje z ogromnym profesjonalizmem przyjmowali klientów – proponowali im pożyczki, lub wyceniali i kupowali przyniesione przez klientów przedmioty. Przyznam, że wielkie wrażenie na mnie zrobiła scena, w której ukradkiem pokazałam bankierowi duży i piękny szklany "diament", a on z poważną miną wziął go do ręki i nie pytając o autentyczność (co innym LARP-owiczom się zdarzało) zaczął oglądać go ze wszystkich stron, przez lupę i pod światło, a potem wycenił na całkiem okrągłą sumkę... Profesjonalizm starego larpowca!


[Powiększ]


Na terenie gry pojawiła się także pokaźna grupa wojsk amerykańskich, jak również inne znakomite postacie: kapryśna aktorka Angelica Cassel, inżynier ochrzczony imieniem "Bob Budowniczy" (bez względu na to jakie miało być jego pierwotne imię sceniczne), pilot Pirx, amerykański turysta będący jednocześnie agentem CIA, Garwolińska Ekipa Filmowa, a także wielu dziennikarzy z Samanthą Coldwell na czele. Po kraju błąkali się pastuszkowie – mili i beztroscy hodowcy owiec i kóz, którzy tylko na pozór byli bezbronni. W rzeczywistości pod przykrywką skór okrywających ciała przemycali niebezpieczne choroby. Zaraza rozprzestrzeniała się makabrycznie – ku zgrozie mieszkańców krainy, ale też ku uciesze Szpitala Polowego...


[Powiększ][Powiększ]


Trudno to wszystko było ogarnąć, a już na pewno nie sposób wszystkiego opisać. Warto jednak wspomnieć kilka słów o organizacji i warunkach zapewnionych uczestnikom. Jak wspomniano, dla niektórych impreza rozpoczęła się już w piątkowy wieczór. Organizatorzy zapowiedzieli, że można się stawić również w przeddzień imprezy i w związku z zamykaniem ośrodka na noc, wyznaczyli możliwe godziny rejestracji. Jak to zwykle bywa impreza wigilijna była niezapomniana. Można się dziwić, że następnego dnia wszyscy – nawet Ci, którzy położyli się po godzinie 3 rano – obudzili się na czas i bez większych problemów. Rejestracja odbyła się w godzinach 9:00-11:00, natomiast o godzinie 12 zaczęła się oficjalna odprawa. Później wszyscy przeszli do swoich obozów i zaczęła się gra. Tren Afgaraqu stanowił wynajęty przez organizatorów ogrodzony ośrodek, na którym mieliśmy do czynienia głównie z lasem poprzedzielanym kilkoma ścieżkami, polankami, a także nielicznymi ruinami niedużych budynków. Warunki były w zasadzie polowe – nocleg w namiotach tudzież opcja dla leniwych – w samochodzie. Organizator zapewnił uczestnikom trochę luksusu, w postaci przenośnych toalet i trzeba przyznać, że akurat to na imprezach typu "bieganie po krzakach" mogłoby stać się standardem.


Każdy uczestnik otrzymał garstkę lokalnych pieniędzy, a członkowie klanu dostali również proste galabije: piaskowe, zielone lub czarne. Cywile, Anglicy oraz członkowie innych kontyngentów zapewniali sobie stroje we własnym zakresie. Uczestnicy od razu zauważyli, że dewaluacja Afgarów znacznie postąpiła, co objawiło się dużo większą ilością zer na banknocie. Sam zaś nominał tym razem ozdobił wizerunek wielbłąda.


Podobnie jak na opisywanym wcześniej przez Redakcję litewskim zlocie (patrz recenzja First Response) i tym razem zwyciężyła pogoda... tyle tylko, że w tym wypadku było za ciepło. Pogoda iście arabska: skwar lejący się z nieba sprawił, że wielu uczestników już po kilku godzinach imprezy oddało się jedynej rozsądnej aktywności, a więc leżeniu pod "palmami". Prekursorem w tym był pewien Szejk z Dubaju, który w myśl odgrywanej przez siebie roli przycupnął pod rozłożystym drzewem i rozmyślał nad wyborem jednej z kolejnych żon (W efekcie swoich starań udało mu się poślubić bodaj córkę wodza Dul-Harasów, ale i inne kobiety próbował omamić lektura sprośnej książki arabskiego pochodzenia)... Również inni – przyjezdni czy miejscowi, pokojowo nastawieni czy tez urodzeni wojownicy – począwszy od sobotniego popołudnia powoli opadali z sił i schodzili w cień. Radzili sobie jak mogli. Co więcej: świetnie sobie radzili. Najlepszym tego dowodem było pojawienie się lodów w Dul-Haras-kim obozie, które zapewne przywiózł z odległego miasta jeden z przemierzających świat na wielbłądzie Beduinów...


W trakcie Afgaraqu odbyły się konkursy z nagrodami ufundowanymi przez współorganizatora imprezy – Grupa MASH ufundowała piękne "Złote Palmy", natomiast sklep Capri ASG ufundował hektolitry kulek. Wśród zwycięzców znalazły się następujące grupy:


Złota Palma - a więc artystyczne cudo; nowoczesna rzeźba wykonana z pomalowanej na złoto szczotki do czyszczenia sanitariatów – została przyznana tym, którzy najbardziej przyczynili się do stworzenia i podtrzymania niepowtarzalnego klimatu. Brano tu pod uwagę pomysłowość, kreację postaci, wczucie się w rolę i grę aktorską. Zwycięzcami tej kategorii zostali ogłoszeni: Szpital Polowy, Klan Dul Haras, BlackWater.


Nagorda im Sierżanta Bilko – w postaci kulek - dla największego malwersanta wojennego otrzymali: Klan Dul Haras (10 kg kulek), Szpital Polowy (5 kg kulek), Kontyngent Polski (5kg kulek). Nagordy dla zwycięzców scenariusza – za najwięcej wykonanych zadań scenariuszowych: Dul Haras (3kg kulek), Musiech Bijas (2 kg kulek).


Tak samo, jak trudno jest wszystko opisać, tak samo trudno jest podsumować całą imprezę, a w szczególności rozległy i wielowątkowy scenariusz. Oczywiście dużą zasługą jest praca organizatorów, której skutkiem były nieprzespane noce jak i nie zawsze pozytywny stosunek do uczestników (faktem jest, że uczestnicy nie zawsze byli wyrozumiali). Trzeba jednak pamiętać, że Afgaraq tworzą również Ci, którzy na zlot przyjechali. To ich pomysły i ciekawe lub nietypowe postacie ubarwiły imprezę. Dość stwierdzić, że niektóre osoby swoimi rolami oczarowały również i organizatorów. Sądzę, że starczy spojrzeć na zdjęcia i pewnie wszystkim nasuwa się pytanie: "Czemu to trwało tak krótko?" albo też "Dlaczego mnie tam nie było?". Pocieszmy się, że może organizatorzy ulegną woli "tłumu" i następna edycja odbędzie się jeszcze w tym roku, jeszcze w czasie ciepłych dni. Może warto już teraz zacząć przygotowywać opis postaci i niezbędne rekwizyty?


[Powiększ]


Więcej o imprezie:http://www.warrior.pl/forum/viewtopic.php?t=8093http://www.warrior.pl/forum/viewtopic.php?t=8450


Zdjęcia:http://www.warrior.pl/forum/viewtopic.php?t=8580


Wrażenia:http://www.warrior.pl/forum/viewtopic.php?t=8576

Komentarze

Najnowsze

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni