Inspiracją do napisania tego artykułu była pierwsza strzelanka naszej grupy realizowana po zmroku. Brzmi to w sumie banalnie - jakaś latarka, ewentualnie parę kiełbasek na ognisko po zakończeniu i starczy.
Nie miałem latareczki wcześniej oprócz chińskiej wieloledówki za 9,99 zł, a moja wiedza o latarkach zatrzymała się na etapie latarek harcerskich i płaskich baterii 3R12. Nie chciałbym kupować kota w worku, zatem zanurzyłem się w odmęty internetu aby tam szukać niezbędnej wiedzy w tym temacie.
Problem okazał się większy niż myślałem, a neologizmy nie ułatwiały zadania. Odwiedziłem też ten wątek, ale na chwilę obecną materiał się nieco zdewaluował no i próby licytowania się pogrążyły to wszystko do reszty.
Będąc bogatszym o podstawową wiedzę ze światełek.pl widzi się smutną prawdę: większość "taktycznych" czy "policyjnych" latarek wystawianych na Allegro, nie tylko nie ma nic wspólnego z policją, wojskiem i innymi służbami mundurowymi, to jeszcze opisy nie mają żadnego odzwierciedlenia w stanie faktycznym... I to wszystko z uśmiechem na ustach.
Zatem czym jest latarka? Najprościej mówiąc każda latarka musi posiadać źródło zasilania, element zamieniający energię elektryczną na świetlną oraz obudowę. Do tego może ale nie musi mieć: reflektor oraz elektronikę sterującą i to już właściwie wszystko. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.
Latarki z klasycznymi przetwornikami żarowymi - żarówkami, żarówkami z atmosferą gazów szlachetnych - ksenonowe / halogenkowe i oparte na technologi HID pominiemy i skupimy się na latarkach z diodami LED. Ich rodzajów jest tak dużo, że spokojnie starczą na poważny artykuł.
Według mojego osobistego rankingu w zasadzie zgodnego z panującymi trendami w świecie "ledówek", na totalnym końcu stoją wieloledowe latarki oparte o diody LED starego typu, 5 mm popularne "grzybki":
Od późnych lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku zmieniły się one dość mocno, jeżeli weźmiemy pod uwagę dostępny asortyment i generowaną światłość, ale wciąż nie są w stanie dać silnego i spójnego strumienia światła, a ich budowa nie pozwala na wydajne chłodzenie. Jednym słowem: tu nic się nie da zrobić. Przykładem może być np. latarka czołowa dostępna w jednym z marketów:
Krótki opis: obudowa całkowicie plastikowa, ale bez zbędnych luzów, trzy poziomy świecenia - uzyskane dzięki kolejnemu włączaniu diod (1, 3 lub 7 na raz). Klasyczny, czyli kiepski "reflektor" i "optyka", cudzysłów nie jest tu przesadą - elementy mają te nazwy, ale raczej swoich obowiązków nie spełniają... zbyt dobrze.
Światło marne, ale przynajmniej wszystko dobrze jest połączone elektrycznie i styki na koszyku z bateriami kontaktują bez problemu. Jak komuś wystarcza - to nadmiernych kłopotów z nią nie będzie. Poniżej starałem się pokazać elektronikę sterującą działaniem latarki - drivera.
Drugim przedstawicielem "wieloledówek" a'la grzybek jest 9-ledowa latarka wprost z Chin. Jest ona chińska nawet podwójnie: bo nie dość że wyprodukowana w najludniejszym kraju świata, to jeszcze została kupiona w chińskim sklepie mieszczącym się w budynku po zlikwidowanym kinie, w mieście które aktualnie zamieszkuję.
Zaskakuje nadspodziewanie dobrze wykonana obudową... i poza tym - szału nie ma. Styki w postaci sprężynek przerywają, a reflektor jest w sumie atrapą - nie jest w stanie skupić wiązki światła - zaś samo światło jest słabe.
Latarka, jako jedyna, nie posiada żadnej elektroniki - diody są połączone szeregowo-równolegle wprost na płytce drukowanej do której są przylutowane, a funkcję włącz-wyłącz spełnia zwykły mechaniczny włącznik zamontowany z tyłu latarki. Mimo tak anemicznych możliwości, nie ratuje to użytkownika od częstej wymiany baterii, bo zastosowany sposób zasilania - 3xAAA - ma realnie małą pojemność. Ciekawostką jest to że po usunięciu koszyka na baterie z pewnym bólem wchodzi tam pojedyncze ogniwo litowo-jonowe 18650.
Daje to w tym wypadku prawie "wieczną" latarkę. Zostawiłem ją sobie jako przyszłą bazę pod laser HomeMade ze względu kompatybilność z mocowaniami RIS na latarki 1-calowe. Znaczącym krokiem do przodu jest słynna "czołówka z Biedronki", komentowana szeroko na forach poświęconych latarkom. Poniżej fragment gazetki reklamowej sieci Biedronka z serwisu tugazetka.pl:
oraz zdjęcia poglądowe:
Wygląda już bardziej profesjonalne że względu na umieszczenie zasilania z tyłu zestawu i połączenia go giętkim przewodem z samą latarką - daje to lepsze rozłożenie masy - sama latarka umieszczona na czole jest lżejsza o pakiet baterii i obudowę do nich.
Widzimy też bardzo ambitne obietnice na tabliczce znamionowej nadrukowanej na wieczku pakietu z bateriami.
Między innymi:
– Wodoodporność klasy IPX-3 (Ochrona przed wystawieniem na kontakt z wodą rozproszoną pod ciśnieniem 80-100 kN/m2 o natężeniu 10 L/min w czasie 5 min. Woda dociera pod kątem odchylonym 60 stoppni od pionu.) - co niezbyt pasuje do kiepskiego uszczelnienia obudowy zawierającej driver i samą diodę.
– Moc diody 3 W - tu już robi się zupełnie śmiesznie: licząc pośpiesznie według wzoru I=P/U, a mamy deklarowaną moc P=3 W i znamy napięcie zasilania 3x1,5=4,5 V to nietrudno wyliczyć że dioda powinna pobierać przynajmniej 650mA czego za żadne skarby nie mogę zmierzyć - jak by nie kombinować prąd płynący przez diodę jest z grubsza sześćdziesięciokrotnie mniejszy i wynosi około 11 mA - wnioski nasuwają się same...
Aktualizacja: W moich pomiarach dotyczących prądu i mocy pobieranej przez diodę, wkradł się błąd. Ciągle nie pasowały mi osiągnięte wyniki pomiarów, następnego dnia w końcu wpadło mi do głowy aby sprawdzić baterie z latarki i tu zdziwienie... Moje wspaniałe Energizer'ki okazały się mocno rozładowane - ich napięcia, bez obciążenia, oscylowały w granicy 1,1 V~1,2 V.
Zmotywowało to mnie do zamiany zasilania na ogniwo Li-Ion, które miałem wcześniej przygotowane:
Po usunięciu uchwytów i części kontaktów na baterie AAA, bateria mieści się idealnie, muszę jeszcze poszukać kompletu gniazdo-wtyk, żeby ładować ją bardziej komfortowo niż "krokodylkami". Po powtórnym pomiarze już z nową baterią wyniki znacząco się zmieniły, choć i tak dalej odbiegają od deklarowanej: prąd na diodzie osiągnął 410 mA co przy napięciu 3,7 V daje nieco powyżej 1,5 W, a naciągając nawet do 4,2 V (napięcie nieobciążonej baterii li-ion) nie przekracza 1,8 W. Mamy zatem dalej ledwo, ledwo nieco ponad 50% obiecanych 3 W.
Po otwarciu klapki w tylnej części widać bardzo dobrze układ sterujący pracą latarki - widać oszczędnościowe wykonanie oraz kiepski plastik w który wkręcane są wkręty. Mimo maksymalnie delikatnego wykręcania lewe mocowanie pękło i pokrywkę zamykającą obudowę trzyma już tylko jeden wkręt, który w każdej chwili może odmówić współpracy. To właśnie powoduje, że o wodoodporności możemy sobie co najwyżej pomarzyć.
Latarka posiada tylko dwa tryby świecenia ciągły i pulsujący, ale pozwala również na sterowanie szerokością wiązki światła dzięki zoomowi zrealizowanemu poprzez ruchomą część korpusu zewnętrznego wraz z układem optycznym, którym jest wypukła soczewka skupiająca. Przestrzeń pomiędzy tubusem wewnętrznym i zewnętrzny uszczelniona jest o-ringiem, który jednocześnie poprawia płynność regulacji i utrzymuje korpus w zadanym miejscu.
Sam zoom w latarkach - nie tylko w tej - jest szeroko krytykowany w środowisku latarkoholików za pogorszenie szczelności takiej latarki, szybkie wyrabianie się mechanizmu oraz bardzo duże straty światła ze względu na niestaranne wykonanie i marnej jakości materiały nie wspominając już o zmniejszonej możliwości odprowadzania ciepła z diody, zakładając, że jest połączona termicznie z obudową. Na zdjęciu widać również, że sama dioda co prawda jest umieszczona na termoprzewodzącej podstawie - nazywanej inaczej pigułą - ale na ile jest ona skuteczna, trudno ocenić. Chociaż przy tej mocy nie ma to najmniejszego znaczenia.
Aktualizacja: Po zmianie zasilania, latarka świeci znacznie mocniej niż na zasilaniu z 3xAAA,
mimo niższego napięcia akumulatora. A co najważniejsze głowica latarki po 15 minutach
używania robi się już wyczuwalnie ciepła, czyli wraca sprawa dobrego chłodzenia diody.
Jak już pisałem, ilość światła dalej nie jest oszałamiająca, a dioda mocy jest produkcji NoName, ale i tak można zauważyć, że ta jedna dioda daje więcej światła niż 9 diod klasycznych 5 mm z latarki powyżej, zaś promień daje skupić się na tyle dobrze, żeby świecił na paręnaście metrów. Dalej wadą pozostaje zasilanie 3xAAA, słaba optyka - tłumiąca sporo światła, a deklarowana moc diody 3 W jest
wzięta z kosmosu jak już wspominałem parę akapitów wcześniej - chyba że "W" oznacza inną jednostkę niż stary, dobry Wat.
Po przebrnięciu tego nieco przydługiego wstępu możemy w końcu zaprezentować dwie latarki LED w pełni zasługujące na to miano.
Obie bazują na diodach renomowanej firmy CREE:
– XR-E - przy diodzie z "zimnym", białym światłem i prądzie 1 A na zasilaniu potrafi dać do 250 lm, osiągając moc 4 W.
– XM-L - przy diodzie z "zimnym", białym światłem i prądzie 3 A na zasilaniu potrafi dać ponad 1000 lm, osiągając moc 10 W.
Oprócz produktów firmy CREE na uwagę zasługują również diody serii SST-50 i SST-90 produkowane przez firmę Luminus. Ponieważ jednak nie posiadam żadnej latarki z diodami SST oprę się na dwóch rodzajach diod wymienionych wcześniej.
Jest to pierwsza różnica pomiędzy taniochą zalewającą markety i chińskie sklepy, i latarkami które chcę opisać, ale nie jedyna. Drugą różnicą jest zasilanie - większość sensownych konstrukcji opiera się o ogniwa 18650 wykonane w technologii Li-Ion.
Ma to swoje wady:
– możliwość uszkodzenia przy nadmiernym rozładowaniu
– potencjalne niebezpieczeństwo wybuchu ogniwa w przypadku uszkodzenia (naprawdę niewielkie)
– dedykowana, droższa ładowarka
No i zalety:
– wysoka gęstość energii zmagazynowanej w jednostce objętości
– wysoka wartość SEM z jednego ogniwa
– bardzo płaska charakterystyka rozładowania
– popularność - łatwa dostępność, a więc i malejąca cena za sztukę.
Czasami niektóre latarki mogą być zasilane albo z pojedynczego ogniwa 18650 lub z 3 baterii AAA, ale te drugie rozwiązanie traktuje się zwykle jako awaryjne i odradzane do codziennego zastosowania.
O elektronice sterującej już wspomniałem na samym początku no i również padła wzmianka raz i
drugi przy opisach kolejnych latarek klasy "B". O prawdziwe diody LED dużej mocy trzeba odpowiednio zadbać - tak wydajne źródła światła nie mogą być zasilanie wprost z baterii. Pomiędzy baterią a samą diodą LED mocy musi się znajdować układ który w zależności od stopnia komplikacji musi przede wszystkim zapewnić stały prąd dostarczany do diody pod groźbą jej przegrzania i w konsekwencji spalenia. A w dalszej kolejności może:
– pozwalać na sterowanie jasnością diody (skokowo lub płynnie)
– posiadać dodatkowe tryby pracy (strobo/SOS)
– zabezpieczać baterię zasilającą przed nadmiernym rozładowaniem (bardzo przydatne przy ogniwach
Li-Ion)
Układ pełniący tę funkcję nazywany jest fachowo driverem, przeważnie składa się z jednej lub dwóch płytek drukowanych o kształcie koła i średnicy ok. 18 mm, liczba płytek zależy od maksymalnego prądu wyjściowego jaki ma dostarczać driver, a to zależy wprost od liczby układów L7135 - stabilizujących prąd wyjściowy.
Mając już sporo informacji ogólnych możemy się skupić na latarkach, które z pewnością zasługują na to miano. Zaczniemy na początku od Skyline I - była owocem poszukiwania dobrej latarki na nocne strzelanie.
Skyline I firmy SolarForce
- sprzęt naprawdę dobry i sprawdzony. Pozytywnie oceniany przez szeroką grupę ludzi podobnie jaki inne produkty tej firmy. Solidnie wykonana konstrukcja bez kompromisów - jak na latarkę na jedno ogniwo 18650 jest naprawdę większa od przeciętnej:
Latarka jest tzw. thrower'em czyli po polsku szperaczem i do takich zadań nadaje się znakomicie. Wyposażenie jej w diodę XR-E pozwala - w połączeniu z głębokim i gładkim reflektorem (prawie 60 mm głębokości!) - na uformowanie bardzo wąskiej i dalekosiężnej wiązki światła przypominającej nieco laser. Jej zasięg dochodzi do ponad 200 metrów!
Tej latarki z pewnością nie można nazwać kieszonkową - reflektor trzeba przecież gdzieś pomieścić, a i sama waga jest całkiem spora, a mimo to świetnie leży w dłoni. Demontaż jest wygodny i prosty, gwinty są w doskonałym stanie, a o-ringi zapewniają wodoodporność w 100%. Poniżej zdjęcie latarki rozebranej na czynniki pierwsze - widać wielkość reflektora w porównaniu do reszty części:
Informacje w skrócie:
– Dioda: Cree XR-E R2 (max. 300 lm)
– Napięcie wejściowe: 2.7 V – 6.0 V
– Zasilanie: 1x18650 lub 2xCR123A
– Czas pracy na zasilaniu 1x18650: ~260 lm - 2.5 h, ~1 lm – 250 h
– Waga: 278 g (bez baterii)
– Wymiary: długość 180 mm, średnica głowicy 51 mm, średnica korpusu 25 mm
– Reflektor gładki (SMO) - prawie 60 mm głębokości!
– Optyka: szkło hartowane
– Odporność na wodę: zgodne ze standardem IPX-8 (od strony głowicy i przycisku porządne uszczelki (o-ringi jak kto woli)
Funkcje:
1. Zabezpieczenie przed nadmiernym rozładowaniem ogniwa.
2. Płynna regulacja mocy oraz strobo:
- jedno kliknięcie - latarka pracuje jako jednotrybowa (włącz/wyłącz)
- podwójne kliknięcie w ciągu 1 s - włącza się strobo,
- przytrzymanie włącznika przy włączaniu - płynna zmiany jasności w zakresie 1-100 %, po
ustaleniu odpowiedniej jasności puszczamy przycisk i świecimy :)
3. Brak zapamiętywania ostatniego trybu - latarka zawsze włącza się z pełną mocą.
Sprawdza się bardzo dobrze, mimo swojej wielkości nie utrudnia operowania repliką, a wąski promień pozwala wyłuskiwać z ciemności przeciwników bez oświetlania/demaskowania graczy w tyralierze po bokach. Niestety nie mogę nigdzie znaleźć do niej włącznika żelowego, i prawdopodobnie bez adaptacji włącznika od innej latarki chyba się nie obejdzie. Niemniej jego brak nie jest dokuczliwy i można się bez niego obejść.
Mając drobne dłonie (jak moje) całkiem sprawnie można włączać i wyłączać latarkę kciukiem. Poniżej zdjęcia pokazujące możliwości tej latarki (galeria):
UltraFire C2 MOD XM-L U2 @2.8A 950lm dopieszczona przez Upek'a
Latarka typu EDC (Every Day Use) - do codziennego użytku, do której bazą jest popularna UltraFire C2 - to już krok typowo praktyczny, dobra latarka przydaje się niemal zawsze, a przy okazji już dawno myślałem o dobrym oświetleniu do roweru.
W obu przypadkach pożądane jest aby latarka świeciła szeroko i w miarę równomiernie, bez dużych różnić pomiędzy promieniem padającym wprost z diody (spill) a światłem odbitym od reflektora (spot) miękko przechodząc z jednej do drugiej.
Skyline'a wybrałem dzięki fachowej pomocy użytkowników forum światełka.pl. Przy zakupie następnej latarki byłem już bardziej obeznany z „tematem” co pozwoliło na samodzielny i świadomy wybór kolejnej zabawki. Moje ówczesne wymagania to zasilanie z pojedynczej baterii 18650, w miarę nieduże wymiary, najwięcej światła ile da się wykręcić z jednej diody LED no i możliwość samodzielnego wyboru trybów (choć to ostatnie - niekoniecznie).
Większość takich „latareczek”, które spełniałyby moje wymagania jest droga choćby dlatego, że za markę trzeba dopłacić. W końcu zacząłem się rozglądać za latarkami mniej renomowanych marek, ale z dobrym potencjałem do rozbudowy i pozytywnie ocenianym przez użytkowników. W taki właśnie sposób trafiłem na latarkę, którą chciałbym Wam przedstawić na koniec.
Nie jest najmniejszą latarką EDC jaką widziałem, ale nie jest też przesadnie wielka co widać na zdjęciu poniżej:
Prezentuje się dość sympatycznie, a w porównaniu do zdjęć jakie oglądałem przed nabyciem to wydaje się jeszcze mniejsza, ale nie dajcie się zwieść - potrafi całkiem sporo. Od standardowej wersji dostępnej na DealExtreme zewnętrznie różni się tylko napisem "Upek custom", w stosunku do standardowego "Cree".
Wszystkie różnice znajdują się w środku: nowa dioda, driver, drobiazgi (sprężyna kontaktowa o zmniejszonej rezystancji, lepszy włącznik o prądzie 3A) no i poprawiona termika pozwalająca na odprowadzenie sporych ilości ciepła z diody. Nie ma jednak cudów na tym świecie przy trybie 100% - ciągła praca wymaga dobrej i wydajnej baterii oraz, co chyba jeszcze istotniejsze, przepływu powietrza wokół obudowy. Co w praktyce oznacza:
– w bezruchu, temperatura dodatnia - paręnaście minut pracy, do momentu aż głowica stanie się
porządnie ciepła
– w bezruchu, temperatura -5C~-15C - bez ograniczeń - głowica jest ciepła, ale temperatura nie
wzrasta dalej
– w ruchu (np. rower) bez względu na temperaturę otoczenia - bez ograniczeń - głowica jest ciepła,
ale temperatura nie wzrasta dalej
Jest to pewna niedogodność, ale jak dla mnie akceptowalna. Czas na częściową rozbiórkę:
Poniżej widać w miarę dokładnie różnicę w reflektorach UltraFire C2 i Skyline I - w C2 reflektor jest dużo mniejszy i płytszy a jego faktura przypomina skórkę pomarańczy.
Można też zauważyć gdzie mieści się elektronika i jaką objętość zajmuje same źródło światła i sterowanie, a ile zasilanie...
Wracając do opisu: gwinty i uszczelnienia są zrobione starannie i dobrze, nie ma się w sumie do czego przyczepić, a miejsce na baterię jest tak ładnie spasowane, że nie ma mowy o jakimkolwiek stukaniu ogniwa o obudowę podczas użytkowania.
W praktycznym zastosowaniu spisuje się naprawdę dobrze i to zarówno jako poręczne źródło światła jak i latarka do roweru - dotychczas oświetlenie rowerowe bardziej miało pozwalać na zauważenie mojej skromnej osoby na drodze przez innych użytkowników tejże. A teraz... nawet stary poligon, położony na obrzeżach mojego miasta, pełen wądołów i chaszczy aż przyjemnie przejechać z takim światełkiem.
Ma też dwie małe wady, w zasadzie drobnostki, ale... inaczej byłbym mało obiektywny. Po pierwsze powłoka ochronna latarki HA II (anodowanie typu II) jest mniej odporna na ścieranie, a więc mniej trwała niż HA III. No i po drugie gumka chroniąca włącznik wystaje ponad zarys korpusu, co uniemożliwia postawienie latarki "na dupce" i pełnienie roli świeczki na stole, czy innej płaskiej powierzchni. Warto również wspomnieć o akcesoriach dostępnych dla tej latarki:
– uchwyt do roweru
– pokrowiec do latarki
Informacje w skrócie:
– wymiary: 135x25 mm (średnica głowicy 41 mm)
– reflektor: aluminiowy OP (teksturowany)
– optyka: szklana szybka
– czas działania: 55 minut w najwyższym trybie
– napięcie zasilania: 2,8-4,35 V
– materiał: aluminium pokryte czarną anodyzacją typu HA II
– wyłącznik: typu reverse click
– konstrukcja: wodoodporna uszczelniana o-ringami
– zasilanie: ogniwo Li-ion 18650 3.7 V
Funkcje/możliwości:
– wyposażona jest w diodę CREE XM-L z najwyższego dostępnego binu U2
– ma diodę o zimnej temperaturze barowej 6100-6500 K
– ma sterownik constant current dostarczający do diody prąd o natężeniu 2,8 A, co zapewnia moc 950 lm
– ma 3 tryby pracy: wysoki, średni, niski (przełączanie przy pomocy "miękkiego kliknięcia")
– zapamiętuje ostatnio używany tryb
– ostrzega o kończącej się energii - zmiana trybu na niski pulsujący
– zachowuje stałą jasność podczas pracy w najwyższym trybie aż do zadziałania zabezpieczenia
– świeci promieniem głównym łagodnie przechodzącym w szeroki promień boczny
– zapewnia duży zasięg, wystarczający w codziennej eksploatacji
– ma diodę, która została przyklejona najlepszym klejem termoprzewodzącym (Arctic Alumina), gwinty modułu posmarowano pastą termoprzewodzącą
– ma zmostkowaną sprężynkę przy włączniku (dla zmniejszenia strat mocy)
Dostępne opcje:
– zmiana trybów, możliwe konfiguracje:
a) pięć poziomów jasności: wysoki, średni, niski, stroboskop, SOS
b) trzy poziomy jasności: wysoki, niski, stroboskop
c) dwa poziomy jasności: wysoki, niski
– zmiana diody na neutralną z binu T5 (ok. 4600 K) 840 lm
Beamshoty dla UltraFire C2 z diodą XM-L 950 lm by Upek:
Dla porównania UltraFire C2 z diodą XR-E Q5 około 210 lm:
Porównanie odcieni diod na białej ścianie - neutralnej T5 i zimnej U2:
Porównanie odcieni diod w terenie - neutralnej T5 i zimnej U2:
Opis techniczny oraz zdjęcia pochodzą ze strony światełka.pl i są własnością użytkownika Upek. Zostały zamieszczone za jego wiedzą i zgodą.
Obecnie myślę o latarce opartej na kilku (3-5) diodach XM-L, zasilanych również z baterii 18650 Li-ion, np. Sky Ray King, albo jeszcze lepiej to: FandyFire 5 x Cree XM-L T6 - tylko rodzi się pytanie: "Po co?". I dlatego nie wiem czy się zdecyduję...
Autor: Alex51
Kontakt: alex51@wp.pl