Niniejszy artykuł jest opisem i porównaniem praktycznym kilku rodzajów paliwek stałych, do kuchenek turystycznych na takowe paliwo. Test miał na celu przybliżenie tematu oraz wybranie optymalnego paliwka – przede wszystkim wydajnego energetycznie, bezpiecznego, łatwego w przenoszeniu, relatywnie taniego i najlepiej mało śmierdzącego.
Udział w kilkugodzinnych strzelankach i scenariuszach ASG zwykle nie wymusza przygotowania sobie ciepłego posiłku lub napoju. Jednak podczas długiego bytowania w terenie, przychodzi czas, że trzeba coś zjeść. Zazwyczaj nie przywiązujemy szczególnej wagi do temperatury spożywanych posiłków. Temperatura i skład posiłku wpływają znacząco na smak potraw i uczucie sytości (szybkość opróżniania żołądka). Potrawy są bardziej atrakcyjne smakowo, gdy są gorące i bogate w tłuszcz. To właśnie obróbka termiczna wydobywa z dania cały jego aromat i pobudza żołądek do wydzielania soków trawiennych. Największe atrakcje smakowe zapewni temperatura pokojowa posiłku. Temperatura ciepłych potraw najkorzystniejsza dla naszego żołądka i układu trawiennego to przedział 65-70°C, a dla zup 75°C (daje uczucie sytości). Z kolei spożywając potrawy o niskiej temperaturze, zmuszamy organizm do wysiłku, a mianowicie do ogrzania tego, co zjedliśmy. Poza tym po kilkunastu godzinach na mrozie, to z manierki już raczej nic nie pokapie, a kanapką lub batonem można gwoździe wbijać…
Rozpalenie ogniska jest w sumie najprostszym rozwiązaniem, nie ma to jak ognisko obozowe. Lecz bardzo często palenie otwartego ognia jest zakazane (np. w lesie), niepożądane z punktu widzenia zasad scenariusza, działań skrytych itp.; niekorzystne z powodu czasu potrzebnego na przygotowanie miejsca i zgromadzenie opału lub nawet niemożliwe, ze względu na brak opału lub jego wilgotność.
Co prawda racje MRE z ogrzewaczami chemicznymi rozwiązują częściowo ten problem, aczkolwiek ile można jeść papkę z woreczka? Ani to smaczne, ani dobre, ani tanie. Na długim patrolu, nie ma to jak podgrzana puszka tuszonki, kawał chleba i kubek herbaty lub kawy, a dla znawców i koneserów tematu – zupka chińska z Radomia. Podczas zimowych rozgrywek, zdarzają się też kombinatorzy, posiadający termoforki pochowane w strategicznych rejonach munduru i oni to właśnie zawsze chętni są do podharcerzenia wody gotującej się na herbatkę lub kawę (ci z elektrycznymi skarpetkami sępią już raczej nie na wodę, ale na kawę lub herbatkę).
Dlatego maniacy biorący udział w kilkunasto-, kilkudziesięciogodzinnych lub kilkudniowych scenariuszach, szybko nauczyli się doceniać przenośne kuchenki - rozwiązania stosowane z powodzeniem od wielu lat przez wojsko, myśliwych, wędkarzy i turystów. Kuchenki turystyczne pozwalają przygotować ciepły posiłek lub kubek wrzątku w kilka lub kilkanaście minut, np. podczas przerwy marszowej, czy podczas wyczekiwania w zastawionej zasadzce.
Rodzaje kuchenek
Zasadniczo i dosyć umownie, kuchenki przenośne można podzielić na 3 główne typy, w zależności od użytego typu paliwa:
- na paliwo ciekłe, czyli oparte na ropie i pochodnych (nafta, benzyna, spirytus, denaturat itp.) lub na inne płyny i żele łatwopalne; są to zarówno proste metalowe pojemniki z zakrętką i łapkami pod naczynie, jak i rozbudowane kombajny;
- na paliwo stałe, czyli najczęściej skrystalizowane pochodne ropy lub inne substancje palne; różnych kształtów i rozmiarów, robione z blachy;
- na paliwo gazowe, czyli propan, butan i ich mieszanki, pakowane w nabojach, kartuszach lub butlach.
Można by się przyczepić, że w kuchence czy też kocherze (bo taka nazwa też funkcjonuje) spirytusowej, palą się opary a nie sama ciecz; lub też, że gaz w butli jest w postaci skroplonej, ciekłej. Dlatego podział jest umowny, a rozgraniczenie nieraz trudne ze względu na rozwiązania hybrydowe.
Nas zasadniczo interesują rozwiązanie jak najmniejsze, lekkie i łatwe w transporcie. Darowałem sobie kuchenki na paliwo płynne – łatwo się ubrudzić łatwopalnym płynem, paliwo trzeba nosić w dodatkowym pojemniku, no i zwykle śmierdzi i kuchenka i płyn, zarówno przy paleniu jak i po.
Palniki i kuchenki gazowe są bardzo dobrym rozwiązaniem na kemping czy biwak, ale dwupalnikowe konstrukcje są sporych rozmiarów. Pewnym kompromisem są pojedyncze palniki zasilane z naboju lub kartusza. Używam takiego i dołączyłem go do testu – w ramach porównania.
Dla przeciętnego siewcy kompozytu, optymalnym rozwiązaniem wydaje się być kuchenka na paliwo stałe. Sama kuchenka jest najczęściej ciut większa od paczki papierosów, a paliwko, zwykle w formie tabletek można łatwo przenosić wewnątrz kuchenki. Potrzebny jest jeszcze kubeczek i zapałki, a wszystko mieści się w przeciętnej ładownicy cargo.
UWAGA
Na każdym paliwku są ostrzeżenia, że szkodliwe dla zdrowia jest spożycie substancji, a także zaprószenie oczu i kontakt ze śluzówkami. Są to substancje łatwopalne, więc należy zachować ostrożność i trzymać je z daleka od dzieci. Samej substancji oraz opakowania nie należy wyrzucać w lesie ani do zbiorników wodnych.
TEST
W teście wzięły udział 4 paliwa stałe, zwane również kostkami lub tabletkami, ze względu na ich kształt. Są to:
Za platformę testową posłużyła kuchenka Esbit, którą kupiłem na demobilu kilka lat temu i służy dzielnie do tej pory. Dodatkowo przetestujemy paliwko w żelu oraz małą butlę gazową z palnikiem.
paliwka
Co chciałem sprawdzić?
To, które paliwko jest najbardziej wydajne, najszybciej zagotuje wodę, a przy tym jest najmniej kłopotliwe i brudzące kuchenkę oraz kubek w jak najmniejszym stopniu, oraz które wychodzi najlepiej w rozrachunku ekonomicznym. Pod uwagę brałem jak duży płomień generuje dana tabletka, oraz ile ognia wyłazi z kuchenki i pali co popadnie, stwarzając zagrożenie.
Od razu uprzedzam pytanie – nie użyłem typowych kostek rozpałkowych i paliw do kominka czy grilla. Z doświadczenia wiem, że są one mało wydajne i bardzo, ale to bardzo brudzą zarówno kuchenkę jak i naczynie.
Jak prowadziłem test? Zwyczajnie - celem było zagotowanie 300ml wody na herbatkę. Kuchenkę i kubek, jak wystygły, czyściłem przed każdym użyciem.
Temp. wody i otoczenia to 13 stopni na plusie. Temp. wody, która przy zagotowaniu powinna wynosić ok. 90 stopni, poza widocznym bulgotaniem, by było bardziej profesjonalnie, temp. mierzyłem termometrem rtęciowym, wykręconym cichcem z pieca C.O. Test przeprowadziłem w moim domu, gdzie akurat trwa remont kapitalny, a ciepła herbatka jest równie dobra jak na wielogodzinnym patrolu w lesie.
Pokrótce opisałem każde tabletki oraz sam proces gotowania na nich. Wyniki zostały zebrane również w formie tabelki.
1. Paliwko w tabletkach ESBIT
Na pierwszy ogień – w przenośni i dosłownie – poszło paliwko firmy Esbit, dedykowane do ichnich blaszanych kuchenek.
Tabletki występują w dwóch wielkościach:
- small, po 4 g,
- large, po 14 g.
Stosowałem obydwa, kupuje je już kilka lat u chłopaków ze Speshopu, ale osobiście preferuję paliwko w tabletkach 4 g – jakoś mniejsze tabletki lepiej mi się sprawdzają.
Tabletki 4 g zapakowane w tekturowym kartoniku, nie są oddzielone od siebie dodatkową izolacją. Nie parują, nie utleniają się, nie zmniejszają masy. Lubią się za to kruszyć, dlatego pasuje pudełko wrzucić dodatkowo w woreczek. Pudełko elegancko mieści się wewnątrz kuchenki, którą można zamknąć, idzie nawet wcisnąć tam kilka zapałek szturmowych, dzięki czemu przenoszenie pełnego zestawu jest łatwe, proste i zajmuje niewiele miejsca. Ponadto nie udało mi się ich przemoczyć, choć próbowałem. Nie wchłaniają wody, a wilgotne rozpalają się szybko i płoną. Identycznie ma się sprawa z tabelkami 14 g – pakowane są identycznie, w pudełko ma te same wymiary.
Same tabletki według opisu producenta nie dymią, nie wydzielają zapachu i mają być bardzo efektywne. W sumie zgadzam się z tym. Zapach jakiś tam mają, ale jest nikły, raczej przyjemny i ciężko go z czymś porównać. Do podpalania tabletek najlepiej sprawdzała mi się najlepiej gazowa zapalniczka żarowa (zasilana greengazem :D) , choć zwykłą zapalniczką też można rozpalić. Trzeba opalać tabletkę ok. 4 - 5 sekund by przejęła płomień.
Tabletka pali się równym, ładnym, błękitnym płomieniem. Przy paleniu 1 tabletki, płomień nie wyłazi poza kuchenkę, natomiast gdy da się półtorej lub dwie, to płomień sięga góry kubka. Dlatego optymalnie jest palić po 1 kostce i gdy jest już na wypaleniu, dorzucić i podsunąć drugą. Odpalenie następuje po wzmiankowanych 4 sekundach, więc dokładanie jest bezpieczne.
Podgrzanie 300 ml wody do temp. wrzenia zajęło 11 minut i wymagało zużycia 3 kostek 4 g (lub 1 kostki 14g, choć płomień z niej wyłazi z małej kuchenki). Wychodzi na to, że opakowaniem 20 tabletek 4g, za 12 - 15 zł, można zagrzać 6 - 7 kubków wody.
Po wypaleniu, w kuchence pozostał twardy osad przypominający wosk, dosyć łatwy do usunięcia scyzorykiem. Kubek nie został ubrudzony. Kostki 14g dają większy płomień, niepotrzebnie opalają kubek i lepiej sprawdzają się w większych kuchenkach, przeznaczonych pod garnki.
2. Paliwko w batoniku, Trioxane made in USA
Jako drugie w teście, do kuchenki powędrowało paliwko produkowane dla wojska USA, jest forma stała substancji o nazwie Trixane C3H6O3. Ja nabywam je od Friedlander_PL, który prowadzi SklepWojskowy.pl
W pudełku, kosztującym 3zł, znajdują się 3 hermetycznie zapakowane batoniki. Każdy batonik waży 35 gramów, a po rozpakowaniu, dzięki nacięciom można połamać go na 3 fragmenty. Paliwo jest w kolorze fioletowym, jest kruche i dosyć sypkie, a zapach… cóż, „pachnie butaprenem”. Podczas gotowania zapach zanika.
Producent deklaruje czas palenia „batonika” na 8 do 10 minut. W dużych kuchenkach może się to sprawdzić, ale w małym Esbicie, podpalenie całego batonika daje wysoki na 30 cm płomień… Dlatego połamałem baton na 3 części, nalałem świeżej wody do kubka i przystąpiłem do gotowania. Podpalanie kostki jest bardzo łatwe i szybkie, ostka zajmuje się ogniem natychmiastowo, efekt jest taki jak przy podpalaniu spirytusu czy denaturatu. Można sobie oparzyć paluchy lub osmalić rękawice.
1/3 kostki pali się ładnie, równym płomieniem, w obrębie kuchenki. Przy dopalaniu się kawałka, należy podsunąć kolejny, przy czym trzeba to zrobić nożem lub patyczkiem, bo nagle zajmuje się ogniem. Po wypaleniu, w kuchence pozostaje „mokry” z wyglądu i szklisty osad. Łatwo wykrusza się go ostrzem noża.
Zagotowanie 300 ml wody zajęło 8 minut, a zużyć trzeba było 1 batonik, połamany na 3 fragmenty. Siłą rzeczy karton zawierający 3 batony, wystarczy na zagotowanie 3 kubków wody.
Warto dodać, że z otwartych opakowań kostki wyparowują – ulatnia się substancja palna i po kilku dniach dosłownie topnieją i znikają.
Z tego co się orientuję, armia USA nadal korzysta z tego paliwka, przy czym opakowanie się nieco różni, a tabletki są mniejsze.
3. Paliwko w kostkach Fire Dragon
W zasadzie nowość na rynku, jeszcze mało dostępna. Reklamowane jako nowoczesne, czyste, i przyjazne środowisku. Opakowanie zawiera 6 pojemniczków czy tez kostek z paliwkiem, każda waży 27 gramów. Same kostki, z grubsza w kształcie prostopadłościanu, mają konsystencję kleju lub twardego żelu.
Zapakowane są naprawdę pancernie, co niby cieszy, ale w gruncie rzeczy jest uciążliwe – trzeba ostrego noża by otworzyć pojemniczek. Ponadto, wyjęta kostka jest mokra i bardzo śliska – jak mydełko pod prysznicem – lubi uciec gdziekolwiek, byle nie do kuchenki, a ponadto, na prawdę ostro „wali butaprenem” (czyżby Trioxane?). Podczas gotowania zapach jest mniej wyczuwalny, ale jednak jest.
Podpalanie jest natychmiastowe, jak przy spirytusie i amerykańskich kostkach. Użycie całej kostki nie było może najlepszym pomysłem, niemniej jednak było bardzo widowiskowe:
Wspominałem by nie testować tego w domu? Całe szczęście, że test odbywał się na podłodze w kotłowni. Płomyki wesoło dochodziły do 40 cm, a chwilę później paliwko wyruszyło na zwiedzanie habitatu.
Ponowny test wykonałem na połówce kostki – przekroiłem ją razem z opakowaniem, co znacznie ułatwiło aplikację w kuchence. Połówka paliła się równie wesoło, a jeszcze weselej sprawdzało się temp. wody:
Dokładanie drugiej połówki było jak przenoszenie pełnego pampersa – ostrożnie i delikatnie, żeby nie wywalić. Kostka ślizga się na nożu, a palcami nie bardzo jest jak, bo zajmuje się od razu płomieniem i parzy.
Zagotowanie wody zajęło 8 minut, a wystarczyła do tego 1 kostka, czyli opakowanie wystarcza na 6 kubków wody (lub puszek z papu). Esbit zniósł to dzielnie, ale dostało się również podłodze i było trochę skrobania.
Otwarte kostki również wyparowują.
4. Piguły z WZGPP
Wojskowy zestaw do gotowania i podgrzewania posiłków (WZGPP) znajduje się w części współczesnych racji żywnościowych, m.in. w SRG, używanej w polskiej Armii.
W skład zestawu wchodzą:
<ul><li>2 blistry po 6 tabletek,</li><li>kuchenka blaszana z serii „ złóż to sam”,</li><li>3 zapałki sztormowe,</li><li>blaszka, również z serii „ złóż to sam”, służąca do chwytania puszki (moja się gdzieś zapodziała),</li><li>woreczek.</li></ul>
Mnie w zasadzie interesowały same kostki, produkowane przez firmę AIDPOL. W zestawie WZGPP jest ich 12, pakowane są jak typowe tabletki, a każda waży 6,5 gramów. Według instrukcji, paliwko zawiera substancję chemiczną o nazwie methanamina (synonim: hexamethylenotetramina – heh, wyśmienity nick dla ewentualnej lub kolejnej dziewuchy w teamie ), określa się je również jako paliwo heksaminowe lub „suche paliwo”.
Kostki, czy też tabletki lub pigułki, jak kto woli, są łatwe do wyłuskania z opakowania. Są suche i w zasadzie bezwonne. Podpalenie, podobnie jak w przypadku kostek Esbit, trwa od 4 – 5 sekund. Palą się ładnie, równo i nie myślą o wędrówce poza kuchenkę, po laboratorium testowym. Nie dymią też i nie czuć ich. Do zagotowania kubka wody, wystarczyło półtorej pigułki, czyli 10 g, a zajęło to 9 min. Niedopaloną pigułkę można zagasić mocnym dmuchnięciem, a następnie po szybkim wystudzeniu, można schować z powrotem do pakowania. Osad na kuchence jest minimalny.
5. Żel Fire Dragon
Po paliwach stałych, przyszedł czas na paliwo w żelu – również nowość na rynku. Butelka zawiera 250 ml łatwopalnego żelu opartego na ethanolu, opracowanego ponoć wraz z naukowcami z Cardiff University (to nie czasem ci panowie, którzy sprawdzali czy kaczki faktycznie lubią wodę?).
Według zapewnień producenta ma być w 100% naturalny, nietoksyczny i niekapiący, palny we wszelkich warunkach pogodowych, a ponadto:
Cóż, same plusy. Bezwonny? A gdzie tam, prosto z butelki wali butaprenem aż miło (lub aż oczy pieką, jak kto woli). Mam mocne podejrzenie, że tabletki tej firmy, to ten właśnie żel, tylko zagęszczony. A nauczony doświadczeniem z wesołym ogniem, dałem niewielką ilość żelu do kuchenki.
Faktycznie, niewielka ilość pali się ładnie, równo i w obrębie kuchenki. Dawka ok. 7 gramów wypaliła się po 4 minutach i tu pojawiło się pewne ALE. Trzeba od nowa nalać żelu i podpalić. Producent ostrzega przed dodawaniem żelu do otwartego ognia – logicznie i słusznie, bo benzyny też się do ognia raczej nie dolewa. Niemniej jednak zdejmowanie kubka, aplikacja żelu i ponowne podpalenie – i tak 3 razy co najmniej, nie jest raczej wygodne, ba, jest nawet upierdliwe, zwłaszcza że woda i kubek coraz cieplejsze są.
Zagotować wodę udało się po 12 minutach ( 2x zestawianie kubka, uzupełnianie żelu, ponowne podpalanie) wymagało to zużycia 30 g substancji ( 3 kupki żelu) – zważyłem butelkę żelu przed i po gotowaniu. W kuchence w ramach osadu został epicki glut.
6. Palnik i kuchenka gazowa
Zasadniczo, palnik gazowy jako taki nie bierze udziału w teście, stanowi raczej porównanie. Na rynku dostępne są kuchenki lub palniki, na kartusze przebijane, ale ich wadą jest wielkość i gabaryty – przebitego kartusza nie można odłączać przed opróżnieniem. O wiele lepszym rozwiązaniem są palniki typu Spider (pająk), do których jest dokręcana butla z zaworkiem. Od 2 lat używam z powodzeniem palnika gazowego produkcji chińskiej, do którego dokręcane są kartusze gazowe.
Sam palniczek jest odkręcany od butli i składany, przez co spakowany zajmuje niewiele miejsca i razem z opakowaniem (pomarańczowe pudełko) mieści się wewnątrz kubeczka 400 ml. Palnik posiada zawór odcinający i regulujący przepływ gazu, tak że możemy sobie regulować wielkość płomienia. Bardzo przydatny jest wbudowany iskrownik do zapalania – nie potrzeba zapalniczki czy zapałek.
Przy zakupie, warto zwrócić uwagę, by łapki były ruchome i składane – co pozwoli go wygodnie spakować, a po rozłożeniu – oprzeć naczynia. Na moim egzemplarzu palnika, po rozłożeniu, zakręceniu na butli i ustawieniu łapek, można spokojnie postawić zarówno kubek jak i 3 litrowe, pełne garnki. Bardzo dobre są palniki firmy Mil-Tec z serii Spider na 4 łapki, są ciut większe niż ww. ale funkcjonalnie są identyczne. Używają ich pozostali członkowie mojej ekipy.
Zagotowanie testowego kubka wody, przy średnim płomieniu, zajęło 4 minuty. Oczywiście czas ten można jeszcze skrócić, odkręcając bardziej zawór, ale wtedy niepotrzebnie opala się kubek bo płomień jest zwyczajnie za duży.
Rozwiązanie tego typu w pewnych aspektach jest lepsze od kuchenki na paliwko stałe. Jest wydajniejsze, szybsze, w mniejszym stopniu jest wrażliwe na deszcz czy wiatr. Zdarzało nam się nawet, na tego typu kuchenkach, suszyć skarpetki i buty. Pewną wadą są jednak gabaryty, bo blachę esbita można wcisnąć gdziekolwiek, a na butlę 230g ( a są większe) potrzebne jest cargo lub plecak. Dla wielu wadą jest również cena, gdyż kucheneczkę esbit z wkładem tabletek, można kupić za 20-30zł, natomiast koszt przedstawionego kompletu, to w zależności od samego panika: 60 - 100zł (butle kosztują 19 - 24zł). Wziąć pod uwagę należy jednak, że butla mieszanki propanu i butanu 230 g wystarcza na kilka godzin gotowania, czyli w praktyce na posiłki przez ok. 20 regularnych strzelań, co w przybliżeniu daje rok czasu użytkowania. Zużytych kartuszy nie napełnia się ponownie.
Podsumowanie i wnioski
Po ugotowaniu 10 kubków wody i wypiciu ponad litra herbatki, czas zabrać się za podsumowanie testu. Zasadniczo wszelkie uwagi zostały zawarte przy poszczególnych kostkach, ale by to bardziej wyklarować i porównać, poniżej zbiorę wyniki w tabelkę. Dodatkowo pokusiłem się o zestawienie ekonomiczno – finansowe luksusu, jakim bezspornie jest posiadanie 300 ml wrzątku pośrodku odludzia.
Dodać muszę, że wszystkie czasy gotowań są lekko zawyżone z prostej przyczyny – normalnie gotuję wodę w kubku z przykrywką, przez co gotowania jest szybsze, a wrzenie słychać i kubek zaczyna drgać. Do testu jednak nie użyłem pokrywki, by móc nadzorować temperaturę wody. Różnica w gotowaniu z pokrywka lub bez, to średnio minuta, max. dwie.
<table border="1" cellpadding="7" cellspacing="0" style="width: 549px; height: 325px; margin-left: auto; margin-right: auto;"><colgroup><col width="89" /><col width="52" /><col width="62" /><col width="71" /><col width="52" /><col width="71" /><col width="71" /><col width="117" /></colgroup><tbody><tr valign="top"><td width="89">
Nazwa
</td><td width="52">Czas gotowania
300 ml wody
</td><td width="62">Ilość zużytych do gotowania
</td><td width="71">Zapach w opakowaniu i podczas gotowania
</td><td width="52">Paruje/ topnieje
</td><td width="71">Bezpieczne
</td><td width="71">Osad w kuchence
</td><td width="117">Koszt zagotowania 300ml wody
</td></tr><tr valign="top"><td width="89">Esbit kostki
</td><td width="52">11 min
</td><td width="62">3 x 4 g
</td><td width="71">brak / brak
</td><td width="52">Nie
</td><td width="71">Tak
</td><td width="71">Tak, spory
</td><td width="117">2,25 zł ( op 20 x 4g. = 15 zł)
</td></tr><tr valign="top"><td width="89">Trioxane kostka
</td><td width="52">8 min
</td><td width="62">1 x 35 g
</td><td width="71">czuć / brak
</td><td width="52">Tak
</td><td width="71">średnio
</td><td width="71">Tak, mały
</td><td width="117">1 zł ( op. 3 kostki= 3 zł)
</td></tr><tr valign="top"><td width="89">Fire Dragon kostka
</td><td width="52">9 min
</td><td width="62">1 x 27 g
</td><td width="71">czuć / czuć
</td><td width="52">Tak
</td><td width="71">Nie bardzo
</td><td width="71">Tak - makabra
</td><td width="117">2,5 zł (op. 6 x 27g = 15 zł)
</td></tr><tr valign="top"><td width="89">WZGPP tabletka
</td><td width="52">9 min
</td><td width="62">1,5 x 6,5 g
</td><td width="71">brak / brak
</td><td width="52">Nie
</td><td width="71">Tak
</td><td width="71">Tak, minimalny
</td><td width="117">1,60 zł ( op. 12 x g)
</td></tr><tr valign="top"><td width="89">Fire Dragon żel
</td><td width="52">12 min
</td><td width="62">30 g
</td><td width="71">czuć / brak
</td><td width="52">nie
</td><td width="71">średnio
</td><td width="71">Tak, glut
</td><td width="117">1,80 zł (butelka 250ml = 15 zł) lub 1 zł (butelka 1 L = 30 zł)
</td></tr><tr valign="top"><td width="89">Palnik + Propan
</td><td width="52">4 min
</td><td width="62">7 g
</td><td width="71">Jak to z gazem
</td><td width="52">nie
</td><td width="71">Tak
</td><td width="71">Brak / nalot
</td><td width="117">0,60 zł (butla 230g za 19,90 zł)
</td></tr></tbody></table>
Gwoli wyjaśnień do tabeli
- w kategorii bezpieczny, chodziło mi o to czy płomień utrzymuje się w obrysie i wysokości kuchenki oraz jak duże jest prawdopodobieństwo poparzenia;
- koszt zagotowania został przeliczony według wzoru:
koszt= cena opakowania / ( ilość paliwka w opak. / paliwko potrzebne na kubek wody)
W nawiasie podałem orientacyjny koszt danego opakowania, nie brałem za to pod uwagę ceny kuchenki czy palnika. Ponadto ceny mogą się zmienić, w wypadku zakupienia większych opakowań paliwa, np. butelka 1L żelu FireDragon kosztuje 30zł, a koszt spada do 1zł.
- zestawy WZGPP zasadniczo nie występują w sprzedaży detalicznej, można je głównie uzyskać od kolegów z WP, za przysłowiowe pifko – wtedy koszta są minimalne, lub na aukcjach za średnio 10 – 15 zł za zestaw, do wzoru przyjąłem 13zł.
Wnioski
Ugasić i ponownie użyć można zasadniczo jedynie tabletki z WZGPP, oraz Esbit ( tylko w początkowym stadium palenia), a pozostałe rozpływają się i dogaszenie lub zapakowanie jest problematyczne.
Bez opakowania, nie parują i nie deformują się tylko paliwa WZGPP i Esbit – choć lubią się kruszyć.
Najmniej nalotu czy tez osadu, pozostawiają tabletki WZGPP oraz amerykańskie Trioxane.
Czas gotowania jest wielkością, no cóż, umowną. Raczej daje ogólne pojęcie niż precyzyjnie określa kaloryczność paliwa. W teście chodziło mi o zmierzenie, ile czasu potrzeba na zagotowanie wody na danym paliwie, z zachowaniem bezpieczeństwa (czyli żeby płomień nie wychodzi poza kuchenkę) oraz by nie marnować paliwa. Test był robiony w temp. 13+, normalne jest, że w niższych temperaturach zużycie paliwa będzie ciut wyższe, a czas gotowania dłuższy.
Ocenę, które paliwko jest najlepsze lub najbardziej optymalne, pozostawiam każdemu użytkownikowi. Wiele bowiem zależy od prywatnych oczekiwań, preferencji oraz dostępności paliw.
Ja osobiście używałem i będę używał zarówno kucheneczki Esbita (z paliwem Esbit lub WZGPP) jak i butli gazowej z palnikiem. Natomiast żel Fire Dragon, w sumie zgodnie z przeznaczeniem, posłuży do rozpalania pieca C.O. Na co dzień nie piję kawy czy herbaty, jednak w terenie – na strzelance, na rybach czy na wypadzie biwakowym – zwłaszcza podczas chłodów i mrozów, ciepła herbatka to jest to co tygryski lubią najbardziej, a nic też nie smakuje bardziej, niż podgrzana puszka z tuszonką, czy ciepła micha grochówki. Znajomy maniak ASG uwielbia flaczki w rosole, zawsze ma gdzieś ze sobą puchę lub słoik, a kuchenek turystycznych używa od wielu lat. Nie da się zapomnieć jego dwuznacznych uwag typu: „wyrżniemy przeciwników i pojemy ciepłych flaczków!”.
Dziękuję za uwagę
Mendi
Paliw firmy FireDragon dostarczył SPECSHOP.PL