Samej imprezy raczej nie trzeba przedstawiać, chyba każdy maniak ASG słyszał o niej coś niecoś. Jako, że jest to jedna z największych imprez w kraju, bardzo klimatyczna i kultowa dla wielu graczy, nie mogło zabraknąć na niej naszej redakcyjnej ekipy. Poza obszerną relacją wideo, nie mogło zabraknąć słowa pisanego. Serdecznie zapraszam do przeczytania sprawozdania z MA2018.
Chętnych zapraszam również do zapoznania się z obszernymi sprawozdaniami z edycji z roku 2016 i 2017.
Nie będę omawiał organizacji samej imprezy, jest to dosyć obszernie opisane w ww. sprawozdaniach, skupię się raczej na różnicach względem lat poprzednich.
Pierwsza zmiana organizacyjna względem poprzednich edycji, to nowe umiejscowienie strefy OFFGAME i parkingów – strefy te zostały przesunięte o ok. 200 m od drogi głównej. Dzięki temu, kosztem niewielkiego obszaru terenu gry, który i tak w zasadzie nie był wykorzystywany, powiększył się parking przy drodze, oraz stworzono nowy parking naprzeciw strefy OFF.
Miasteczko OFFGAME w zasadzie wyglądało jak co roku: obok namiotów organizatorów, znajdowały się budki z kebabem oraz stoiska niektórych firm sponsorujących imprezę: RekrutASG, RedZone, czy Frontowiec.
Wszelkie zmiany można obejrzeć TUTAJ na interaktywnej mapie imprezy
Redakcja WMASG również miała własne stoisko, na którym można było obejrzeć kilkanaście rzadkich replik E&L oraz nowości ze stajni SpecnaArms.
Kosmetyczną, aczkolwiek dobrą zmianą, było zastąpienie prozaicznych numerów wiosek afgańskich nazwami realnych miejscowości, typu: Chinar, Ruka, Darawni czy Forubal.
Poza tym, Bazarak przeniesiony został w miejsce sprzed 2 lat, a naprzeciwko ulokowana została baza Sojuszu Północnego. Baza główna sił ISAF, tzw. Camp Dragon, pozostała w tym samym miejscu co rok temu.
Kolejna zmiana dotyczyła procedury rejestracyjnej – każdy gracz dostawał indywidualny numer legitymacji, a jego repliki przy chronowaniu otrzymywały 2 naklejki: MA2018 oraz numer (ten sam, max. 6 replik). Usunięcie z repliki naklejki z numerem, np. przez ISAF przy znalezieniu nielegalnej broni w wioskach, równało się z uszkodzeniem broni w grze, a tym samym wyłączeniu z użytku i by ją ponownie uruchomić, potrzebna była wizyta u rusznikarza.
Sama rejestracja przebiegała sprawnie, choć momentami długość kolejki potrafiła przerazić.
Następną zmianą było wprowadzenie moderatorów do każdej wioski i obozu. Odgrywali oni rolę naczelników wiosek lub imamów, przede wszystkim czuwali oni nad przestrzeganiem zasad rozgrywki, pełnili rolę sędziów przy wszelkich spornych sprawach, oraz przekazywali zadania, questy i informacje od organizatorów.
Wielu zmian doczekały się zasady mechaniki gry – m.in. zmienione zostały sposoby walki bronią białą, użycie pirotechniki czy eliminacja pojazdów. W tym roku wprowadzono też nową frakcję – radykalnych Talibów.
ROZGRYWKA
Na teren imprezy można było legalnie przyjechać wcześniej, nawet w poniedziałek 2 lipca. Skorzystała z tego część uczestników imprezy, przybyli by odpocząć od życia codziennego i pomóc co nieco w organizacji eventu.
Sam scenariusz startował we czwartek o 22:00 i zakończyć miał się w sobotę wieczorem.
Jak opisać samą rozgrywkę? No cóż, ciężko jest krótko i klarownie przedstawić ponad 2 dni życia w Afganistanie, którego nie podbił ani Napoleon, ani Brytyjczycy ani Sowieci. Radykalni Talibowie nękali posterunki sił ISAF i Sojuszu Północnego; siły ISAF poszukiwały Talibów, nękając przy tym ludność cywilną, a ludność cywilna po prostu starała się nie zginąć w tej zawierusze.
Kompania wydobywcza Weyland (choć Afgańczycy, nie wiedzieć czemu wymawiając tę nazwę, uparcie zmieniali W na G), zatrudniała ludność do poszukiwania i wydobycia minerałów, wyzyskując ich przy tym niemiłosiernie i najczęściej nie płacąc w terminie albo w ogóle, a już zwłaszcza wtedy, gdy zaginęły środki na wypłaty... Nic dziwnego więc, że dosyć regularnie rozsierdzeni Afgańczycy puszczali im tę budę (w sensie kopalnię) z dymem.
Na Bazaraku prężnie rozwijał się kapitalizm – stragany były wielkie, okazałe, reklamy aż zrywały oczy. Studio tatuażu, Szemrany barek, Dobra wszelakie, to tylko niektóre z lokalnych firm.
Artykuły spożywcze bez badań i terminów ważności, o czymś takim jak Sanepid, to nie słyszeli tam nawet najstarsi górale... Fałszywe pozwolenia na broń, oszustwa, szwindle, przekupstwo i szemrane interesy drobnych naciągaczy – nie ma to jak wschodni bazar. Nie zabrakło również Szpitala i stanowiska Rusznikarza, znanych z poprzednich edycji. Gubernator wizytował swoją prowincję, a porządku pilnowała tradycyjnie już Afgańska Policja w niebieskich koszulach.
W tym roku niestety nie było stanowiska prasy wydającej lokalną gazetkę.
Swego rodzaju wisienką na torcie, a w tym przypadku daktylem na suchym placku, był bar "Pod kozimi jajami", w którym poza tym, że faktycznie pasły sie 2 kozy, to można było zjeść śniadanie czy obiad (po 3 różne dania, smaczne i fikuśnie nazwane), napić się kawy, lemoniady czy herbaty zagryzając ją ciastkiem wykonanym według oryginalnej afgańskiej receptury.
Na całym bazarze (również w barze) funkcjonowały waluty scenariuszowe: afgani i dolary, przeliczane najczęściej po kursie 2:1.
Innymi słowy – LARP pełną gębą.
A co ze strzelaniem i typowym ASG? No cóż, nie było to tak urozmaicone jak larpowe elementy. Podczas trwania scenariusza, spotkać się można było ze swoistą stagnacją, zastojem. Typowo afgańska pogoda – słoneczny upał i momentami dosyć porywisty wiatr, dawały się mocno we znaki, zwłaszcza graczom obładowanym sprzętem.
Wioski były z zasady neutralne i jakikolwiek akt agresji czy sabotażu względem sił stabilizacyjnych, był równoznaczny z jawną wrogością, na którą siły ISAF-u i Sojuszu Północnego odpowiadały zmasowanym atakiem. Dlatego też ludność afgańska zawsze znalazła sobie jakieś nieagresywne zajęcie, typu:
- pielgrzymki do meczetu lub na Bazarak,
- handel i codzienne sprawunki,
- wysyłka i odbieranie poczty, wożonej przez niestrudzonych afgańskich kurierów;
- przejazdy lokalnym TAXI,
- odwiedziny w innych wioskach,
- uprawa pól maku (nowość scenariuszowa),
- wycieczki krajoznawcze po terenie gry (np. z kozą),
- oglądanie telewizji,
- obstawianie walk na arenie wioski Ruka,
- śluby, wesela, pogrzeby i inne wesołe tradycje;
- ogólny odpoczynek i relaksacja.
Siły ISAF nie miały jednak tak dobrze, członkowie tego stronnictwa mogli przekonać się jak wyglądają rzeczywiste misje stabilizacyjne.
Co prawda prowadzona była pomoc humanitarna, dostawy wody i programy przymusowych szczepień (ludność wabiono cukierkami i lizakami), ale nie są to raczej pasjonujące zajęcia.
Patrolowanie i konwojowanie szybko się znudziło, gdy nikt nie atakował. Radykalnych Talibów było zbyt mało, by zapewnić rozrywkę, a ludność cywilna w ciągu dnia nie bardzo kwapiła się do walk. Siły ISAF siedziały zwykle w swoich bazach i na posterunkach, nudząc się jak mopsy. W kulminacyjnych momentach nudy, patrole na skrzyżowaniach dróg oferowały przechodzącym Afgańczykom wspólną agresję na Pakistan (celem powiększenia obszarów wioski) lub prosiły o jakiekolwiek ataki samobójcze, oferując im nawet własną pirotechnikę i zapałki. Nawet niezapowiedziane przeszukania prowadzone w wioskach, nie przynosiły dużego urozmaicenia nudnej służby.
Sytuacja poprawiała się znacznie z zapadnięciem zmroku, wtedy z wiosek wymykali się uzbrojeni bojownicy i zaczynało się dziać to co tygryski... tfu, bojownicy lubią najbardziej: szturmy na posterunki sił wojskowych, pułapki, napady. O ile główna baza ISAF Camp Dragon była mocno broniona ( choć jak okazało się, to mimo wszystko do zdobycia w zbiorowym szturmie), o tyle pomniejsze posterunki nie były już tak dobrze ufortyfikowane i obsadzone, przez co często miały ciepło. Baza korporacji Weyland była sporą atrakcją, atakowano ją często i gęsto, widać Afgańczycy nie lubią być okradani i wyzyskiwani.
Scenariusz zakończył się w sobotę o godzinie 20:00, a o 21:00 rozpoczęło się zamknięcie z corocznym podsumowaniem imprezy i losowaniem nagród.
Jako że sponsorów przybywa z edycji na edycję, w tym roku do zdobycia były 24 repliki i masa innych nagród. Rozdawane (rzucane w tłum) były smycze, opaski, czapeczki i paczki kulek. Podczas trwania scenariusza, nasi redakcyjni reporterzy rozdawali graczom naszywki LCT – łącznie ok. 600 sztuk. Gracze którzy zdobyli ich największą ilość, odpowiednio 61, 48 i bodajże 41 sztuk, otrzymali w nagrodę repliki.
Ponadto, weteran misji wojskowych w Afganistanie uhonorował Daniela specjalnym medalem, za kultywowanie historii i podtrzymywanie pamięci o walczących i poległych na misji.
Tak zakończyła się kolejna edycja Misji Afganistan. Uczestnicy otrzymali zaproszenia do wypełnienia ankiet pozlotowych, gdzie można było ocenić stare i nowe rozwiązania, oraz zaproponować własne. Pozostaje czekać do kolejnej edycji; do zobaczenia za rok.
Jako że była to moja 4 edycja Misji, otrzymałem pamiątkową naszywkę weterana do kolekcji.
Dziękuje za uwagę
– Mendi