SL 9
14.06.2006
Autor:Czoper
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.
Nigdy, w żadnej z dotychczas pisanych recenzji nie robiłem tajemnicy z tego, że całą rodzinę G36 darzę szczególnym sentymentem. Dlatego naprawdę ucieszyłem się, gdy asgshop.pl zgodził się udostępnić mi do testów nowość – SL-9 firmy Star. Z zaciekawieniem i niecierpliwością czekałem na „pudło”. Gdy już przyszło ze zniecierpliwieniem zdzierałem papier i folię (przy okazji: asgshop bardzo starannie pakuje). Pudła „recenzował” nie będę – z pudła się nie strzela. Napiszę jedynie, że w odróżnieniu od innych replik Stara SL-9 dostarczany jest w jednobarwnym kartonowym opakowaniu. W odróżnieniu, bo M249 Minimi i L85 „przychodzą” w zawodowych plasticzanych walizkach. Karton SL-a w środku wyłożony jest dokładnie ciemnopopielatą gąbką odwzorowującą kształt karabinu. Pierwsze wrażenie. Z racji mojej słabości do G36 miałem w rękach kilka replik tych karabinków, TM i CA, w różnych wersjach (także z konwersjami innych producentów). Jestem wyczulony na drobiazgi i różnice. I powiem krótko: moim zdaniem w kategorii „wygląd zewnętrzny” Star przeskoczył konkurencję. Trudno dokładnie opisać dlaczego – przecież piszę o wrażeniu. Rzecz polega chyba na kolorze, połysku (czytaj: braku połysku), fakturze materiału, z którego wykonane są zewnętrzne elementy repliki oraz na twardości tworzywa. Przy okazji – jak wszystkie wersje/odmiany prawdziwego G36 także SL-9 wykonany jest w przeważającej części z tworzyw sztucznych. Identycznie jest w replice – duuużo plastiku. Ale ponieważ ostry jest podobny… Oczywiście sam SL-9 dla mnie, przyzwyczajonego do różnych wersji zwykłego G36 jest „dziwny”. Dziwne (nie znaczy złe/brzydkie – zupełnie inne) są: 1). Stała kolba o regulowanej długości (regulacja poprzez modyfikowanie grubości samej stopki specjalnymi podkładkami/dystansami – w zestawie 6 szt.) zaopatrzona w poduszkę policzkową (także z podobną regulacją – tym razem na wysokość – 4 dystanse w zestawie). Zakres regulacji długości kolby i wysokości poduszki jest na tyle duży, że nikt nie powinien mieć problemów ze znalezieniem najlepszego dla siebie ustawienia. 2). Zintegrowany z kolbą chwyt pistoletowy. Bardzo klimatyczne. Ale dla mnie niewygodne. Posługując się SL-9 przez jakiś czas drugi staw kciuka (licząc od paznokcia) miałbym błyskawicznie otarty o krawędź otworu, przez który kciuk przechodzi (jestem praworęczny). Ponadto kształt otworu wyraźnie utrudniał mi (ale nie uniemożliwiał) operowanie bezpiecznikiem/selektorem ognia. Tu uwaga dotycząca samego selektora: Star pozwolił sobie na małą ściemę. Na korpusie są tylko dwa oznaczenia (zabezpieczony i „semi’), jednak przeciągnięcie selektora dalej, do pozycji w której w G36 jest położenie „auto” pozwala strzelać ogniem ciągłym. Podkreślam – nie ma oznaczenia, a strzela. I to nie przez przypadek. Taka konstrukcja. Moim zdaniem to grzech, że Star nie pokusił się o wyeliminowanie możliwości strzelania seriami. Ale może to my klienci wymuszamy takie rozwiązanie? Kolejna różnica względem reszty rodziny (a tak naprawdę względem wersji C) to górna szyna montażowa. W G36C na szynie są standardowe mechaniczne przyrządy celownicze. Ja w moim Gutku w wersji C używam na stałe kolimatora na niskim montażu. Przyzwyczaiłem się, mechaniczne przyrządy lekko przeszkadzają. Przyrządy oczywiście można zdemontować. Dostępne są nawet specjalne „wkładki” służące do „wypełnienia” dziur powstałych po zdjęciu przyrządów. W SL-9 szyna montażowa jest inna. Nie ma przyrządów celowniczych. Nie ma miejsca po nich. Jest jednorodnie żebrowana od początku do końca – SL-9 to snajperka – wymaga optyki, więc mechaniczne po prostu by przeszkadzały. Też fajne, bo klimatyczne. Przedni chwyt (łoże) to zwykły sześciootworowy chwyt – niemalże identyczny z tym z długiej wersji G36 prod. Classic Army (CA36). Dlaczego niemalże? Za chwilę. Na koniec – lufa. Znowu inna niż w G36 – specyficzna dla SL-9. Większej średnicy zewnętrznej (ciężka lufa?), pozbawiona tłumika płomienia – prawdziwa snajperska lufa. Problemem może być zamontowanie na niej tłumika dźwięku – nie zauważyłem żadnego gwintu ani przefrezowania do QD. Obraz uzupełnia krótki 20-nabojowy magazynek, który doskonale wpisuje się w kształt broni. Magazynek jest typowy dla całej rodziny G36 – do SL-9 można podpiąć zwykłe low-capy, hi-capy oraz (zgroza!) Bety i magazynki pudełkowe. SL to przyjmie, ale to grzech. Warto zauważyć, że oryginalny magazynek (20) w odróżnieniu od low-capów nie ma w środku atrap naboi. Wnętrze Zgodnie z oczekiwaniami SL-9 zbudowany jest na gearboxie wer. 3 (jak wszystkie inne repliki G36) i konstrukcyjnie nie różni się niczym od replik prod. TM i CA. Identycznie się go rozbiera, identyczna jest konstrukcja selektora ognia (szczególnie udana rzecz w rodzinie G36), identyczna komora HU i budowa początkowego odcinka lufy zewnętrznej. Piszę początkowego, bo bez względu na wersję repliki (C, K czy pełne G36 i SL-9) ten fragment jest taki sam. W najkrótszej wersji C bezpośrednio na niego nakręca się tłumik płomienia. W wersjach dłuższych (K, pełne G36) najpierw „przychodzi” przedłużenie lufy (rurka), a dopiero na nie tłumik płomienia. W SL-9 zamiast tłumika płomienia jest atrapa „ciężkiej lufy”. I akurat ten początkowy (wspólny dla wszystkich wersji) fragment lufy zewnętrznej jest wadą. Już wyjaśniam. Otóż we wszystkich replikach G36 (TM i CA) lufy zewnętrzne lubią pękać. Jest takie zdjęcie, na którym wskazałem miejsce pękania. To miejsce, w którym atrapa rury gazowej łączy się z właściwą lufą zewnętrzną (stanowią jeden element konstrukcyjny – odlew). Z racji długości (raczej krótkości) lufy najmniej narażone są na tę usterkę wersje C (TM i CA). W dłuższych wersjach (już tylko CA, bo TM nie produkuje takich) ryzyko pęknięcia jest większe. W konwertowanych modelach TM – oczywiście też. Spodziewałem się zatem, że Star jakoś rozwiąże ten problem. Wystarczyło minimalnie przekonstruować (pogrubić) newralgiczne miejsce. Star poszedł na łatwiznę – nie poprawił – pękać może (i założę się, że będzie). Nie jest to jednak dramat. Stosunkowo niewielkim nakładem pracy można pęknięcie usztywnić. A ponieważ ten fragment lufy zewnętrznej jest akurat zupełnie niewidoczny (całkowicie schowany w chwycie/łożu) sprawa nie stanowi dramatu. Gearbox Pisałem już, że SL-9 ma gearbox wer. 3. Ale nie do końca. Zupełnie nie rozumiem dlaczego Star postanowił poprawić „trójkę” po swojemu. Różnica dotyczy wynalazku pt. „szybka wymiana sprężyny”. We wszystkich znanych mi dotychczas „trójkach” żeby wymienić sprężynę trzeba było otworzyć gearbox. Star wymyślił patent na szybką wymianę, bez konieczności otwierania gearboxa. Bardzo podobny do tego, który CA zastosowało w swoim Minimi. Tam robi się to poprzez zwolnienie specjalnej zapadki. W SL-9 zapadki nie ma – dużym kluczem imbusowym należy nacisnąć miejsce, w którym siedzi prowadnica sprężyny i obrócić o 90 stopni w dowolną stronę. Sprężyna wyskoczy wraz z prowadnicą. Plus tego pomysłu jest taki, że mając gearbox na wierzchu faktycznie można wymienić sprężynę w jakieś 5 sekund. Minus (niewielki) jest taki, że Star wyszedł ze standardu – nie podchodzi prowadnica sprężyny do gearboxa wer. 3. Nonsensy natomiast są dwa. Po pierwsze, żeby dostać się do tego „szybkiego” patentu i tak trzeba rozłożyć niemalże cały karabin i wyjąć gearbox (w Minimi CA wystarczy zdemontować kolbę). Drugi nonsens moim zdaniem to to, że nikt nie potrzebuje „w polu” osłabiać karabinu snajperskiego. To nie jest broń do budynku! I o ile widzę sensowność takiego podejścia w karabinach szturmowych przy zmianie charakteru rozgrywek las/CQB (mają to M-ki ICS’a – tam wymienia się błyskawicznie górną część gearboxa, tę z cylindrem i sprężyną) to w przypadku snajperki – nijak. Standard (jakość/wytrzymałość) części zastosowanych w SL-9 jest średni. Mamy stalowe zębatki (3 w gearboxie i na silniku). Ale mamy też zupełnie niepotrzebnie sprężynę zespoloną z tłokiem (jak w TM, ICS, SRC). Do tego głowica tłoka nie jest kierunkowa. Niby taka sama jest w TM. Tylko co z tego, skoro kierunkowa jest lepsza? Zupełnie niefajne są też łożyska (tuleje ślizgowe 6 mm). Wykonane z tworzywa nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Te z TM wyglądają pewniej. Uczulony na patenty (prowadnica sprężyny ) sprawdziłem głowicę cylindra. Na szczęście tutaj Star nie kombinował. Głowica jest co prawda minimalnie wyższa od stockowej głowicy G36C TM, ale różnica wynika z grubości gumowej warstwy tłumiącej od strony wnętrza cylindra. Zatem głowica cylindra jest w wer. 3 (do G36, AUG i Sig – nie do AK). I chwała Bogu! I tu niestety mały zgrzyt. Po wyjęciu głowicy z cylindra posypały mi się na kolana jakieś kawałki czarnego tworzywa wielkości połówki główki zapałki. Obejrzałem dokładnie wszystkie elementy gearboxa – żaden nie był uszkodzony, żaden nie miał ubytków. Zatem te paprochy dostały się do cylindra jeszcze w fabryce, podczas montażu tego egzemplarza. Trochę niefajnie to wróży (kłopoty z kontrolą jakości?). A może to odosobniony przypadek? Tak czy siak rzecz do wyeliminowania. Pozostałe elementy (podzespoły) gearboxa są typowe dla wer. 3 i nie wydają mi się warte opisywania. Podsumowując część dot. mechaniki – przyzwoicie, poprawnie, bez fajerwerków i rewelacji. Hop Up Komora HU zastosowana w SL-9 jest identyczna ze stosowanymi przez innych producentów. To bardzo dobrze, bo HU G36 jest na pewno jednym z lepszych (ja uważam, że najlepszym) ze stosowanych rozwiązań. Dostęp do komory uzyskujemy poprzez odciągnięcie dźwigni przeładowania (otwiera się okienko wyrzutnika łusek). Dźwignię po odciągnięciu można zablokować ustawiając jej ruchomy chwyt równolegle do osi lufy (czyli tak, jak w jego położeniu spoczynkowym) i delikatnie wciskając. Regulacji HU dokonuje się poprzez obracanie pierścienia regulacyjnego widocznego po otwarciu okienka wyrzutnika. Pierścień obraca się w płaszczyźnie prostopadłej do osi lufy. Oś lufy jest jednocześnie osią obrotu pierścienia – HU daje się bardzo precyzyjnie dozować i nie rozregulowuje się sam – dlatego uważam go za bardzo udaną konstrukcję. W dół – mniej HU. W górę – więcej. Identycznie jak u konkurencji. Podsumowanie Niezależnie od tego, że nie jestem klientem na SL’a przyznaję, że wizualnie replika bardzo mi się podoba. Wykonanie elementów zewnętrznych uważam za perfekcyjne. Wewnętrznych (elementy gearboxa) – za znacznie gorsze. Tyle tylko, że SL-9 w stocku ma 330 fps. Czy to jest moc dla karabinu snajperskiego? Zatem upgrade. Co mnie w takim razie obchodzą stockowe części? Pewnie – lepiej (taniej) byłoby, gdyby nie wszystko trzeba było wymieniać. Ale niestety marketingowcy (synowie szatana) nie próżnują – stockowe części także innych producentów nie są już takie mocne jak dawniej. Przykład? A chociażby CA. Dlaczego stockowe stalowe łożyska (tuleje) i zębatki zaczynają sprawiać kłopoty (zacięcia) już po krótkiej eksploatacji nawet na sprężynach rzędu M120? Czy aby nie po to żebyśmy kupowali „wzmocnione” części? A skoro jestem już przy CA… Otóż CA zapowiedziało niedawno (wiosna 2006) swoją wersję SL-a. Oczywiście nie miałem jej jeszcze w rękach, ale oglądałem dokładnie zdjęcia katalogowe. Zewnętrzne różnice są dwie. Wersja CA wyposażona jest w składany bipod o nóżkach stałej długości. SL-9 Stara nie ma bipodu. Druga wyraźna różnica to zastosowanie przez CA mostka (rączki transportowej) z wbudowaną optyką. Niby fajnie, tylko że ten mostek jest standardem dla zwykłej wersji G36 – czyli podstawowej broni żołnierza piechoty kilku armii. Gdzie mu tam do karabinu snajperskiego! Czyli bipod – plus dla CA. Mostek przeciwnie – plus dla Stara. Wnętrze gearboxa – myślę, że porównywalne, ale lekką przewagą CA za sprawdzony wytrzymałościowo szkielet (Star to tymczasem zagadka) i łożyska 7 mm. Spodziewam się natomiast, że w CA zastosowany będzie ten sam chwyt (łoże), który już dzisiaj stosowane jest w CA36, doposażony oczywiście w bipod. Jeśli dobrze kombinuję to tu możemy mieć niespodziankę, która moim zdaniem rozstrzygnie kwestię wyboru pomiędzy SL-9 Stara i CA. Otóż podstawowym ograniczeniem dla upgrade’u CA może okazać się prąd. Do łoża prod. CA, o którym myślę nie wchodzi żadna sensowna (large) bateria. Można oczywiście kombinować z „puszką” lub powiesić baterię na taśmie izolacyjnej. Tymczasem do stockowego łoża SL-9 Stara można zapakować large’a 8,4 V o pojemności 3000 mAh. Wiem, wiem – woltaż niby mały, ale można pokombinować z silnikiem, lub zastosować pakiet na ogniwach 2/3 lub 4/5 RC – być może zmieściłoby się nawet 12 V? Jak zwykle ściskam Was Wszystkich, Czoper Uzupełnienie Pisząc recencję pod silną presją czasu, Cappuccia i Regdorna zapomniałem o jednej - chyba dość istotnej rzeczy. Otóż powyższy opis dotyczy "gotowego" modelu SL-9 - nie dotyczy absurdalnie drogiej konwersji na SL-9 prod. Stara! Nie dalej jak dwa tygodnie temu miałem okazję "robić" CA 36K Colonela skonwertowane takim właśnie zestawem. I wrażenia mam mieszane... Oczywiście gotowy karabin wygląda super - zwłaszcza ten Pułkownika - pomalowany w DPM. Ale... Mam zastrzeżenia do spasowania elementów wchodzących w skład zestawu. Niby wszystko da się złożyć, ale jakoś tak topornie. Druga (znacznie ważniejsza) rzecz to przedni chwyt/łoże należące do konwersji. Do tego chwytu nie da się włożyć baterii "large" - pozostaje stosowanie pakietów na "cienkich" ogniwach. To tyle. Ze względu na cenę konwersji wydawało mi się to ważne. C. Do testów replikę dostarczył sklep: ASG Shop
Podyskutuj na forum: Star SL-9
Podyskutuj na forum: Star SL-9
737
materiałów
91
komentarzy
1
rzeczy w ekwipunku