Trochę historii…
Początki prac, których wynikiem było powstanie karabinu FN FAL sięgają podobno połowy lat czterdziestych ubiegłego wieku. Niemniej pierwsze FAL-e strzelające nabojem 7,62 NATO (7,62 x 51) powstały w 1953 roku. Co ciekawe; armia amerykańska testowała FAL-a przystosowanego do naboju 7 x 43 już w roku 1950. Karabin zebrał wtedy pochlebne opinie, ale Amerykanie twardo upierali się wtedy przy naboju 7,62 x 51 – przeprojektowany FAL pojawił się właśnie w 1953. I kolejna ciekawostka: podobno jako pierwsi przyjęli FAL-a do służby nie Belgowie, a Kanadyjczycy (1955r. – po modyfikacjach jako C1 i C2). Belgowie zrobili to rok później, a Brytyjczycy (jako L1A1 SLR) w 1957r. I potem już poszło: Austria, Brazylia, Turcja, Australia, Izrael, Afryka Południowa, Niemcy Zachodnie i wiele innych krajów. I trzecia ciekawa rzecz związana z historią FAL-a: otóż Niemcy byli zainteresowani zakupem licencji i produkcją FN FAL pod nazwą G1. Z jakiegoś powodu Belgowie licencji nie sprzedali i Niemcy rozpoczęli prace nad hiszpańskim karabinem CETME L, który jako G3 wkrótce został głównym rywalem FAL-a.
Obecnie FAL produkowany jest nadal w Brazylii pod nazwa LAR i w Stanach Zjednoczonych, gdzie z przeznaczeniem głównie na rynek cywilny produkuje go wiele firm, między innymi DS Arms. To tyle nudzenia i „walorów poznawczych” – teraz o zabawkach.
Dostępne repliki FN FAL
SA-58 CA to nie pierwszy FAL, jaki pojawił się na rynku. Już jakiś czas temu niemalże równocześnie FAL-e wprowadziły do oferty Star i King Arms. Obecnie King Arms produkuje FAL-a w sześciu różnych wersjach (w dwóch liniach: ze stałą kolbą i w wersji PARA z ażurową kolbą składaną na bok – po trzy repliki w każdej linii różniące się długością lufy) oraz jako L1A1 wg „brytyjskiej specyfikacji”. Ta ostatnia grzeszy jednak posiadaniem trybu ognia ciągłego. Star tymczasem ograniczył się do produkcji „brytyjskiego” L1A1, ale w trosce o zgodność z oryginałem wyłącznie z trybem ognia pojedynczego (wg mnie to zaleta tej konkretnej repliki) oraz do dwóch wersji FAL-opodobnego karabinu FNC – w oryginale zasilanego nabojem 5,56 NATO, które jednak replikami FAL-a nie są.
SA-58 Classic Army
Opis pudełka, w którym otrzymałem replikę podaruję sobie. Dość powiedzieć, że w odróżnieniu od wielu innych producentów pudła CA doskonale zabezpieczają replikę podczas transportu. Natomiast zawartość pudła poza samą repliką w porównaniu do np. chińskich tygrysów wypada bardzo skromnie – otrzymujemy jedynie magazynek (hi-cap na 500 kulek) i wycior. Chińczycy dołączają duuużo więcej.
Sam karabin
Classic Army planując produkcję repliki FAL-a postąpiło jak zwykle – w trosce o realizm zadbało o „legalność” repliki i wystarało się o licencję jednego z aktualnych producentów FAL-a – wymienionej wyżej firmy DS Arms (Illinois, Stany Zjednoczone).
Egzemplarz, który otrzymałem to wg oznaczeń CA wersja SA-58 Rifle z lufą wewnętrzną długości 435mm. Tu uwaga: słowo „rifle” wielu osobom może skojarzyć się z fuzją długości M16. Chodzi mi o (trudne słowo) „typoszereg”: karabin – karabinek – subkarabinek. Producent oryginałów (DSA) używa następującego podziału ze względu na długość lufy: standard rifle (21”) i carbine rifle (16,25 lub 18”). Zgodnie z tym (i ze zdjęciami na stronie www.dsarms.com) CA SA-58 Rifle to „carbine rifle” – a więc nie klasyczny długi FAL („standard rifle”). Póki co, nie znalazłem nigdzie informacji o replice CA w wersji najdłuższej. Ale o takich rzeczach później – wracamy do tematu.
Na pierwszy rzut oka robi bardzo solidne wrażenie. Po wzięciu do rąk ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest wyraźnie lżejsza niż wygląda – waży 3150g – nie czuję jej ciężaru w rękach.
Kolejna obserwacja – mimo swoich rozmiarów karabin dobrze leży w rękach, a stosunkowo wąskie łoże pozwala czy też lepiej: „stwarza wrażenie” wyjątkowo pewnego chwytu lewą ręką (jestem praworęczny – prawą dłonią trzymam chwyt pistoletowy). Dalej: trzymając w rękach SA-58 mam wrażenie niesamowitej solidności/sztywności korpusu. Replika nie ma najmniejszych luzów. Łoże, które np. w rodzinie M16/M4 lubi mieć wyczuwalne luzy i pozwalać się poruszać na boki w kierunku prostopadłym do osi lufy tutaj ani drgnie. Odciągam do tyłu dźwignię przeładowania (jest po lewej stronie korpusu). Dźwignia cofa się z wyraźnym oporem – to znaczy, że CA zastosowało sensowną twardą sprężynę, której opór trzeba pokonać. Równocześnie po prawej stronie otwiera się okno wyrzutnika łusek. Klik! Zaskakuje zapadka i dźwignia zostaje w tylnym położeniu – okno wyrzutnika pozostaje otwarte. Dostęp do regulacji HU bardzo wygodny. Brawo! Szukam sposobu na zwolnienie dźwigni… Jest po lewej stronie na gnieździe magazynka, tuż obok zwalniacza magazynka. Popycham w dół (znowu fajna twarda sprężyna). Brzdęk!!! Zwolniona dźwignia hałasuje metalicznie i niesamowicie głośno –pięknie!!! Okienko wyrzutnika łusek jest zamknięte.
Przestaję się bawić i zaczynam dokładnie oglądać karabin.
Wygląd/budowa/wykończenie
Korpus karabinu jest matowy, ciemnoszary. Bardzo ciemnoszary, prawie czarny. Niektóre elementy są zdecydowanie jaśniejsze (dźwignia przeładowania, widoczny przez okno wyrzutnika łusek zamek, pierścień pomiędzy korpusem a łożem, muszka, mocowanie pasa nośnego i kilka innych elementów). Co ciekawe, te jaśniejsze elementy także nie są w jednym kolorze. Wrażenie jest takie, że replika jest w kilku odcieniach szarości. Moim zdaniem to plus – wygląda ciekawiej, jakoś tak bardziej realistycznie. Nie tak jak pistolet wystrugany z mydła i jednolicie umazany pastą do butów, przy pomocy którego Woody Allen próbował w jakimś filmie uciec z więzienia.
Po lewej stronie górnej części korpusu, tuż przy kolbie unikalny numer seryjny (jak zawsze w replikach Classic Army – „mój” numer to 001321). W tym samym miejscu po prawej stronie oznaczenie „producenta”: DSA Inc. itd. Powyżej powtórzony znak DSA. Zaraz! Po co?! I już wiem. Otóż replika fabrycznie wyposażona jest w nakładkę na górną część korpusu z szyną montażową wiadomego standardu. Ponieważ ten element w oryginale jest akcesorium dodatkowym (SA58 FAL Extreme Duty Scope Mount, cena $79,85 ) posiada własne oznaczenia producenta. Rzecz bez znaczenia podczas strzelania z hi-cap’ów, ale mnie się bardzo podoba. Po lewej stronie nakładki napis „Made in USA”. Gdyby jednak ktoś koniecznie nie chciał mieć szyny montażowej – nakładkę można zdemontować odkręcając 10 (dziesięć!) śrub. Tyle, że wtedy mamy na wierzchu górną część gearboxa – pod nakładką nie ma nic! Pewnie DSA produkuje w to miejsce jakiś inny „extreme duty element”, ale czy pasowałby on do repliki CA? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Szyna wraca na miejsce.
Na dolnej części korpusu niewiele się dzieje. Na górze przerzutowy celownik przeziernikowy z nastawami 150 i 250 regulowany dwoma śrubami wyłącznie w poziomie. Regulacja nie jest szczególnie wygodna (jest niewygodna!), ale po ustawieniu celownik nie może się poruszyć.
Robi się to tak: trzeba poluzować śrubę regulacyjną z jednej strony i o taką samą ilość obrotów dokręcić śrubę po stronie przeciwnej. Uciążliwe?! Ale chyba nie jest to patent Classic Army. Zastrzeżenia można mieć do producenta oryginału. Poniżej, po prawej stronie korpusu nie ma zupełnie nic poza zaślepką dźwigienki bezpiecznika/selektora trybu ognia. Po lewej stronie jest selektor (w replice NIE DO PRZEŁOŻENIA na prawą stronę). Swoją drogą duży i bardzo wygodny – bez problemu obsługuje się go kciukiem (leworęczni mają problem). Położenia od góry: zabezpieczony/pojedynczy/ciągły (S/1/A). Obok selektora bliżej kolby jest jeszcze jedna sporych rozmiarów metalowa dźwignia. Do czego służy w oryginale – nie wiem. W replice nie służy do niczego, ale daje się poruszać (kolejna fajna twarda sprężyna) i genialnie metalicznie stuka (zaczynam kolekcjonować te „smaczki”).
Łoże
Wystarczy odkręcić jedną śrubę przechodzącą przez blok gazowy/podstawę muszki. Łoże składa się z dwóch części; to, co wziąłem za miejsce klejenia połówek okazało się stykiem ich krawędzi! Kolejny punkt za dokładność spasowania elementów.
Po demontażu łoża widać potężną lufę zewnętrzną i rurę gazową. Tuż przy muszce rura gazowa stabilizowana jest pierścieniem. To nie jest atrapa – pierścień się odkręca. Pod nim gumowy o-ring. Wszystko inne metal.
Muszka
Regulowana wyłącznie na wysokość poprzez wkręcanie/wykręcanie specjalnym kluczykiem. Samoodkręcenie muszki uniemożliwiają dwie płaskie sprężynki – znowu punkt dla CA.
Zawór gazowy
Jest na bloku gazowym patrząc od strony wylotu lufy. On działa!. To znaczy można nim kręcić. Wciska się dźwignię blokującą i trzymając ją wciśniętą można obrócić zawór. Zawór ma dwa położenia – „dźwignia po lewej stronie” i „dźwignia po prawej”. Ostrożnie z położeniem „dźwignia na dole” – zawór może wypaść – to jest położenie montażowe.
Gwizdek (tłumik płomienia)
Krótko – jest piękny. Z oksydowanej stali.
Mocowania pasa nośnego (przód i tył)
W ogóle nie warto byłoby o nich pisać, gdyby nie to, że są ruchome. Przednie pozwala się kręcić wokół lufy. Tylne (na kolbie) obraca się wokół własnej osi.
Plastiki
Plasticzane elementy są trzy: kolba, łoże i chwyt pistoletowy. Wytrzymałości tworzywa na oko nie sposób określić, ale z doświadczenia wynika, że tworzywo, z którego Classic Army robi kolby i łoża jest OK.! Na wygląd z kolei zależy, co się komu podoba. Tworzywo jest matowe. Lekko, ale wyraźnie porowate.
Podsumowując kwestię wyglądu i konstrukcji repliki – moim zdaniem to jedna z ładniej i staranniej zaprojektowanych i wykonanych replik, jakie miałem w rękach. Nie umiem w żaden sposób określić jej stopnia zgodności z oryginałem – to nie moja działka. Ale jako replika jest bardzo dobra.
Technika
Czas dobrać się do gearboxa. Odkręcam dwie duże śruby po obu stronach gniazda magazynka. Celowo robię to złotówką. Po wykręceniu śrub lufa wraz z górną częścią korpusu do przodu i gotowe. Gearbox w dolnej części korpusu z kolbą leży na stole – ja mam w rękach „górę” z lufą. Palcami wyciągam lufę wewnętrzną z komorą HU. Już wiadomo, dlaczego do wykręcenia śrub/rozłożenia karabinu użyłem złotówki? Chciałem sprawdzić, jak łatwo/trudno w warunkach „polowych” można próbować usunąć np. zacięcie kulek z lufie. Łatwo! Bardzo!
Teraz wykręcam śrubę (imbus) w denku chwytu pistoletowego i wyciągam gearbox. Uwaga – kolba pozostaje na swoim miejscu – nie ma najmniejszego powodu, aby próbować ją zdemontować.
Gearbox
Szkielet wer. 3 z sankami silnika takimi jak w AK (SLR) i AUG. Średnica otworów na łożyska: 7mm.
W gearboxie standardowe zębatki CA, standardowy tłok nowego typu, cylinder typ „0” (bez otworów). Prowadnica sprężyny i popychacz (inaczej: listwa odsyłacza) typowy dla szkieletów wer. 3. Zespół styków – również typowy dla wersji 3. Głowica tłoka standardowa – poliwęglanowa (żółta) i kierunkowa, ale bez łożyskowania.
Głowica cylindra standardowa – z tworzywa. Tu uwaga: CA inaczej niż większość producentów nie produkuje głowic cylindra dla gearboxa w wersji 3. Albo bardziej konkretnie – gearbox wersji 3 produkcji CA jest przystosowany do głowic cylindra dla wersji 2. Zatem kupując głowicę cylindra do dowolnej repliki CA wyposażonej w gearbox wer. 3 trzeba kupić głowicę dla wersji 2. Głowice cylindra dla wer. 3 produkcji np. Systemy, Guardera, Hurricane’e czy innych nie wejdą bez rozwiercania otworów do szkieletu wer. 3 CA.
Dysza długości 21,8mm.
Na plus mechanizmu gearboxa: prowadnica sprężyny co prawda nie ma łożyska, ale wykonana jest ze stali, a nie jak dotychczas z mosiądzu. Drugi plus to naprawdę świetna szczelność układu tłok/cylinder/dysza. To najszczelniejszy stockowy układ CA z jakim miałem do czynienia.
Są też minusy. Po pierwsze tuleje ślizgowe 7mm zamiast łożysk. W niektórych replikach CA stosuje w stocku łożyska kulkowe – nie mam pojęcia, dlaczego nie ma ich w SA-58. Podobnie z prowadnicą sprężyny – niby lepsza od dotychczasowych ze względu na zastosowany materiał, ale jednak bez łożyskowania.
Kolejny minus to kable. CA przyzwyczaiło nas do stosowania kabli o dużym przekroju w silikonowej miękkiej izolacji. W SA-58 są jednak cieniutkie sztywne druciki w „plasticzanej” twardej otulinie – zupełnie jak w TM lub wczesnych wersjach tanich chińskich replik. Podejrzewam, że powodem zastosowania takich cienkich przewodów była naprawdę niewielka ilość miejsca. Jestem jednak przekonany, że upraszczając skomplikowany i moim zdaniem zupełnie zbędny system spinek można było zastosować kable o większym przekroju.
Zamykając wątek dotyczący mechanizmu repliki – w zasadzie wszystko OK! i zgodnie ze standardem CA, ale jednak bez rewelacji. Dziwi mnie to o tyle, że do „skorupy” przyłożono się naprawdę solidnie, a wewnątrz jakby oszczędności. A są przecież repliki CA fabrycznie wyposażone w łożyska kulkowe, łożyskowaną prowadnicę sprężyny i łożyskowaną głowicę tłoka.
Testy i wnioski
Zmierzona prędkość wylotowa to 330 fps (kulka 0,2g, HU na zero). Kolejne odczyty różniły się od siebie minimalnie, co świadczy o szczelności układu cylindra i stabilności konstrukcji repliki.
Szybkostrzelność na baterii 8,4V 1500mAh (large) jest więcej niż zadowalająca. Na 9,6V 1600 mAh (large) jest już kozacka.
Na kulkach 0,2g HU reaguje w sposób wyraźny dopiero pod koniec zakresu regulacji, ale jak już zaczyna „brać” to daje się ustawić precyzyjnie. Bardzo dobry jest zasięg repliki po wyregulowaniu HU – kulka stabilnie leci i leci (ok. 50m). Na cięższych kulkach (0,25 i 0,28g) jest problem z ustawieniem HU – jakby dystanser był za mały lub zbyt miękki. Ale to akurat znana słabość replik CA.
Nie jestem zwolennikiem strzelania tarczowego z replik asg więc odpuściłem sobie test skupienia. Moim zdaniem ważne jest, że kulki wchodzą w sylwetkę z sensownej odległości (ponad 30m).
Na koniec jedna subiektywna opinia z praktycznych testów karabinka. Otóż inaczej niż np. w M16/M4 linia celowania jest w SA-58 bardzo nisko – blisko osi lufy. Wymusza to znaczne przytulenie policzka do kolby, czego ja akurat nie lubię. Gdybym zatem miał zostać użytkownikiem SA-58 natychmiast pokusiłbym się o kolimator na średniej wysokości montażu. Szczęśliwie szynę montażową SA-58 ma w standardzie.
Dużo wcześniej zahaczyłem o wątek planów produkcyjnych Classic Army związanych z SA-58. Faktycznie – tak jak napisałem powyżej – nigdzie nie znalazłem żadnych informacji o najdłuższej – jakby klasycznej wersji FAL-a. Są już natomiast dostępne informacje o dwóch innych wersjach, które lada moment pojawią się na rynku. Pierwsza z nich to taki sam jak opisany wyżej SA-58 Rifle, ale w wersji PARA z metalową ażurową kolbą składaną na bok (swoją drogą ciekawe, gdzie w tej replice będzie miejsce na baterię – w łożu miejsca jest bardzo mało). Druga wersja to bardzo kozacki SA-58 OSW (operational specialist weapon) – krótki, „orisowany”, z łamaną na bok kolbą podobną do kolby G&G SOPMOD. Oryginał ma lufę długości 13” – musi być bardzo manewrowy. Ponadto za chwilę dostępne będą pierwsze akcesoria do SA-58, m.in. długi magazynek hi-cap na 1000 kulek – odpowiednik ostrego na 30 sztuk amunicji (standardowy hi-cap na 500 kulek odpowiada ostremu na 20 sztuk) oraz składana na bok kolba typu snajperskiego o regulowanej długości i bace. Czyżby była to zapowiedź repliki SA-58 SPR z lufą 19”?
I na koniec zamiast podsumowania dwie rady związane z ewentualnym tuningiem SA-58.
Po pierwsze bateria. Otóż do kolby wejdzie każda bateria typu large o woltażu 8,4V (7 ogniw), ale to może być zbyt mało. Chcąc używać baterii 9,6V typu large trzeba się postarać o pakiet na ogniwach formatu 4/5. Idealnym rozwiązaniem jest bateria 9,6V 1600mAh 4/5 RC na ogniwach Sanyo.
A po drugie do czasu pojawienia się na rynku dedykowanych do SA-58 zestawów cylindra (np. Bore Up) odradzałbym wszelkie eksperymenty z wymianą dyszy. Bezpiecznym wyjściem jest stosowanie „cichego” zestawu głowic produkcji CA z miękką łożyskowaną głowicą tłoka. Fabryczna dysza powinna współpracować z tym zestawem zachowując szczelność.
Pozostałe elementy mechanizmu można moim zdaniem dowolnie wymieniać i konfigurować, bez ryzyka strzelenia sobie gola i w konsekwencji żmudnego szukania powodu, dla którego replika nie działa jak powinna.
Jak zwykle ściskam,
Czoper
Maj 2008
Replikę testowaliśmy dzięki uprzejmości dystrybutora Classic Army:
Źródła: