Impreza: PanzerFaust IV
Rodzaj: Zlot
Data: 14-15.08.2010
Miejsce: Szczecin
Organizator: J.S.P. Sfora
Koszt: 50 zł
Liczba uczestników: około 300 os.
Strona imprezy:http://www.panzerfaust.pl
W dniach 14-15 sierpnia odbył się cykliczny już ogólnopolski airsoftowy zlot PanzerFaust, będący czwartą odsłoną Angrycko - Calmlandzkiego konfliktu. Organizatorem zlotu była szczecińska grupa J.S.P. Sfora pod dowództwem Madoga, a patronat nad imprezą objął nasz portal WMASG.
Organizatorzy PanzerFaust IV, mając za przykład sprawdzony sposób organizatorów innych zlotów w Polsce na wyeliminowanie nieproszonych gości i początkujących lub zaawansowanych "terminatorów", był imprezą na zaproszenia. Zlot zorganizowany został na ciekawie ukształtowanym terenie starego poligonu na obrzeżach Szczecina z wieloma obiektami, oddającymi niepowtarzalny klimat tego miejsca.
Na szczególną uwagę zasługuje przygotowana na bardzo wysokim poziomie oprawa medialna zlotu – informacja na stronie internetowej, plakaty, filmiki w sieci, mapy i opis konfliktu zapowiadały niezłą zabawę w terenie.
Frekwencja również dopisała – 294 osoby to całkiem niezły wynik. Niestety nie przełożyło się to na rzeczywistą liczbę graczy, biorących udział w rozgrywce. Już w sobotę dało się zauważyć sporą dezercję z pola walki, co pokazało brak przygotowania uczestników zlotu do złych warunków pogodowych oraz wymagającego terenu gry.
Warto również wymienić sponsorów imprezy, którymi byli: Creazy Bee, Rangershop.pl, Vest.pl oraz Marcus Graf. Przy ich wsparciu organizatorzy zapewnili catering, agregaty, ubiór sędziów, rekwizyty wykorzystane podczas rozgrywki, pirotechnikę (w tym pokaz), itd. – czyli najogólniej wszystko, co przy organizacji takiego zlotu jest niezbędne.
Tak miło zapowiadający się był początek. Po dojściu do obozu i w trakcie imprezy czekały nas niestety pewne organizacyjne rozczarowania.
Dojechaliśmy
Przybycie na teren zlotu nie sprawiło większych problemów. Znaki kierujące na obóz i parking poprowadziły nas do konkretnych miejsc. Wyładunek przy obozie, a później jazda na parking. Niestety parking jest oddalony od obozu 10 min marszu błotnistą ścieżką , więc wszystkie niezbędne rzeczy trzeba było mieć ze sobą. Dla zapominalskich może to być uciążliwe, ale właściciel terenu tylko tam zezwolił na gromadzenie aut.
Zakwaterowanie, jak co roku, zostało podzielone na dwie sekcje. Sekcja bunkrów: dla uczestników dostępne były dwa duże Bunkry Mieszkalne, w których zmieści się spokojnie sto osób, oraz sekcja namiotowa: czyli najstarsza forma zakwaterowania ludzi na takich imprezach. Duże pole namiotowe pozwoliło na rozstawienie reszty uczestników. Niestety nie udało się J.S.P. Sforze załatwić dużych namiotów. Uprzedzili jednak o tym fakcie dwa tygodnie przed imprezą, więc nikt nie został zaskoczony bez dachu nad głową. Na polu namiotowym trochę brakowało osoby nadzorującej rozstawianie namiotów – tutaj jest miejsce na poprawę. Niemniej jednak obóz oznaczony taśmą wyznaczył limity dla fantazji uczestników.
Imprezy towarzyszące
Zlotowe atrakcje zaczęły się od piątkowego południa. Wśród tych zapewnionych przez organizatora, a mających na celu integrację środowiska airsoftowego, można wymienić:
1) PanzerLeague by Crazy Bee czyli zawody strzeleckie na zasadach IPSC
Wyniki w tej konkurencji:
Ex aequo na 1 miejscu znaleźli się Radzio i Duc z czasem 1,50 s., którzy za wygraną otrzymali kupon na zakupy w sklepie o wartości 150 zł. Warto tutaj dodać, że Duc zasłużył na dodatkowe uznanie, ponieważ biegł ostatni, praktycznie w całkowitej ciemności.
Miejsce 3 – Ziku z czasem 2,17 s. + za wygraną kupon na zakupy w sklepie o wartości 50 zł.
Miejsce 4 – Ajwen i Orzech z czasem ex aequo 2,19 s.
Miejsce 6 – Shaw z czasem 2,37 s.
Miejsce 7 – Szpak z czasem 2,52 s.
Miejsce 8 – Pipes z czasem 3,14 s.
Miejsce 9 – Sniper z czasem 3,18 s. (jako jedyny uczestnik biegał ze sprężynową repliką - brawo!)
Miejsce 10 – Ruczoj z czasem 3,19 s.
2) Zawody HeavyShit
HeavyShit czyli mutacja rugby, gdzie piłką jest opona. Rozgrywka co roku ciesząca się dużym zaangażowanie uczestników, wraz z częścią wiernych kibiców dopingujących zmagania drużyn Calmlandi i Angryku. Emocje na boisku, które udzielają się wszystkim uczestnikom, były sprawiedliwie studzone przez dwóch arbitrów czuwających nad całością gry. Po regulaminowym czasie gry był remis 3:3. O zwycięstwie zdecydować musiały "rzuty karne", polegające na jak najdalszym rzucie "Shitem". w tym roku zwyciężył Angryk. Nagrodami w konkursie były ufundowane przez firmę Vest.pl zapalniczki pogodoodporne dla Angryku oraz środek z DEET’em przeciwko insektom dla Calmlandii. Gracze po uściśnięciu sobie dłoni rozeszli się odpocząć.
3) NapoleonFaust
"Rekonstrukcja Bitwy Pod Wasergluu - słynnej bitwy ubiegłych wieków pomiędzy, jak zwykle zwaśnionymi narodami Angryku i Calmlandi”. W bitwie wzięło udział ok. 30 osób i gromada gapiów. Mimo, iż w zeszłym roku, uczestników było trochę więcej (zapewne przez bardziej sprzyjającą pogodę), NapoleonFaust jest swoistą "rozgrywką" airsoftową, jakiej nie uświadczycie na innych zlotach. Odrobina talentu aktorskiego i garść kulek wystarcza do malowniczych i radosnych batalii. Gracze w szeregach znanych z wojen napoleońskich, stają naprzeciwko siebie w odległości około stu metrów, po czym pod dowództwem oficerów, maszerują, strzelają i ładują. Owa odrobina gry aktorskiej przejawia się w udawanym "ładowaniu" broni oraz w oskarowych scenach śmierci, ku uciesze oglądającej starcie publiczności. Strzelanie na singlu do stojących lub klęczących postaci okazuje się nie być śmiercionośne, nawet z 40 metrów, bowiem cykli ładowania jest przynajmniej kilka, nim któraś z drużyn, zostaje wybita do nogi. Musicie to po prostu zobaczyć sami.
Ponadto Grupa rekonstrukcyjna: GRH 549. Volksgrenadier – Division zaprezentowała wyposażenie niemieckie z okresu II Wojny Światowej. Na swoim stanowisku prezentowany był moździerz, repliki, a cała grupa ubrana była w historyczne umundurowanie.
Również w piątkowy wieczór odbyła się krótka odprawa dla wszystkich dowódców.
Główna gra
W sobotę cały dzień przeznaczony był na realizację scenariusza. O 8.00 zorganizowano apel poranny dla wszystkich uczestników zlotu, który trwał prawie 2 godziny i miał na celu omówienie szczegółów rozgrywek. Około 10 przyszło nam wyruszyć na pole walki, a godzinę później rozpoczęliśmy grę. Pogoda nie dopisała, bo przez całą sobotę lało niemiłosiernie, ale tym bardziej zatwardziałym i wytrwałym uczestnikom to w żaden sposób nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – można się było dopatrzyć w tym pozytywnych stron.
Warto wspomnieć, że historia konfliktu co roku inaczej się rozwija, a zakończenie każdej wpływa realnie na następną część.
Nie będę opisywał przebiegu rozgrywek, bo na stronie organizatora można znaleźć szczegółowy jej opis. Pokrótce opiszę tylko swoje spostrzeżenia dotyczące jego realizacji scenariusza i organizacji dalszej części zlotu.
Ogólnie rzecz ujmując teoretyczne założenia organizacji zlotu były rewelacyjne. Niestety organizatorom nie udało się ich do końca zastosować w praktyce.
Podczas rozgrywek trudne zadanie miał przede wszystkim sztab, który musiał wszystko, jak to sztab, ogarnąć. Niestety, sztab Angrycki, w którym wizytowałem, został stworzony dzień wcześniej, gdyż głównodowodzący po tej stronie raczył się nie stawić. Wszystko trzeba było organizować na bieżąco. Strona Calmlandzka nie miała takich problemów. Sędziowie, którzy pilnowali poprawnego przeprowadzenia scenariusza, sami w przebieg gry celowo nie ingerowali, co pozostawiało rozwój sytuacji graczom. Początkowa dezorientacja przy pospiesznie skleconym sztabie Angrycki, powodowała niepotrzebne spięcia, jednak po przejęciu kontroli gra się rozpoczęła na dobre.
Wartym odnotowania elementem systemu rozgrywki, który został wprowadzony w zeszłym roku na PanzerFauście III, jest system sędziowski. Sędzia z radiem, poza funkcją łącznościową, miał szereg innych funkcji. Do dyspozycji graczy zostały dane zasłony dymne, moździerze i granaty, miny naciskowe, flary czerwone i niebieskie. Cała ta pirotechnika, ze względów bezpieczeństwa była pod nadzorem sędziów, którzy na życzenie graczy zamieniali się w "miotaczy". I tak drużyna z moździerzem, która chce wystrzelić swe ładunki wzywa sędziego, wskazuje cel i... sędzia biegnie w wybrane miejsce i rzuca we wrogów granatami. Szczegółowe możliwości możecie przeczytać w mechanice PanzerFausta na stronie organizatora. Taka mechanika daje duże możliwości do wykorzystania tak przez sztab, jak i przez graczy. System respawnów, który przez wielu graczy jest oceniany jako bardzo dobry i przejrzysty, polega na kontroli "boxów" zrobionych z plandek, w których mogą schować się zabici i poczekać na czas respawnu. Respawn musi jednak być kontrolowany przez daną stronę, by zabici mogli z niego wyjść "ożywieni". Powoduje to zaognienie starć przy tych miejscach, których kontrola staje się kluczem do zwycięstwa.
Tło fabularne, rodem bardziej z gier LARP’owych (czego przejawem mogą być chociażby uczestniczące w grze Goliaty – mutanty w klimacie Wolfensteina), chyba najbardziej cieszyło tych, którzy stronę fabularną śledzili jeszcze przed zlotem – a te informacje można znaleźć w regularnie ukazujących się gazetkach z tłem konfliktu. Niestety pogoda, która już dwie godziny po rozpoczęciu gry, nie pozostawiła na nikim suchej nitki, spowodowała trochę zamieszania w kwestii fabularnej, bowiem dokumenty z informacjami, lub kody dostępu rozpłynęły się w strugach deszczu.
Sporej części uczestników warunki pogodowe nie odpowiadały też do tego stopnia, że wczesnym popołudniem pierwsze osoby zaczęły wycofywać się z gry i wracać do obozowiska. Ok. godz. 15 w grze pozostało ok. 1/3 uczestników rozpoczynających zabawę. A szkoda, bo wtedy dopiero zaczęła się prawdziwa walka. Rozgrywka skończyła się o 18 i tu był czas na przyjemniejsze chwile. Jakie? Napomknę o tym za chwilę.
Warto napisać o bardzo dobrym pomyśle organizatorów – wykorzystaniu podczas rozgrywek systemu łączności radiowej między ekipami z pomocą sędziów operatorów. Jednak ukształtowanie terenu i brak zasięgu momentami wprowadzało trochę zamętu, czego sami padliśmy ofiarą.
Poważnym uchybieniem jednak ze strony organizatora był brak zapewnienia dostatecznego zabezpieczenia medycznego. Trudno w to uwierzyć, ale na terenie obozu w chwili nagłej potrzeby, nie znalazł się wystarczająco szybko nikt, kto miałby fachowe pojęcie o podstawach ratownictwa, a wezwana karetka pojawiła się dopiero za 40 min. Według organizatora ratownik był, ale w polu...
Integracja
Bar u Bolca, cieszący się co roku swoją atmosferą, tak w piątek jak i w sobotę miał swoich bywalców bawiących się do późna. W barze dostępne były napitki bezalkoholowe i jedzenie z grilla, a wszystko obsługiwane przez dwie piękne hostessy z Crazy Bee.
No właśnie – integracja... Tu uwagi nie mogę sobie odpuścić, bowiem jest to w przypadku organizacji takich imprez rzecz bardzo istotna! Zaznaczam od razu, że jest to uwaga raczej skierowana do uczestników zlotu! Zwykle na takich imprezach w obozie tętni życie, ludzie nawiązują znajomości, starzy wyjadacze wymieniają się doświadczeniami i wrażeniami z imprez w których uczestniczyli... Hm... tu właściwie dopatrzyłem się, że może jakieś 25% uczestników integrowało się, bawiąc się przy tym świetnie w barze. Co niektórzy nawet prezentowali swoje umiejętności (i walory) wyginając śmiało ciało. Zabawa była doprawdy przednia. Niech żałuje ten, kto postanowił pozostać w namiocie lub integrować się we własnym gronie.
Słowem podsumowania
PanzerFaust to zlot, w którym widać było, że duża ilość graczy była ze Szczecina i okolic, jednak goście nawet z odległych zakątków Polski przybywają by spędzić czas wśród znajomych (najdalsza ekipa była z Lublina). Podsumowując, Panzerfaust to impreza o niepowtarzalnym i wciągającym klimacie, która łączy otoczkę i klimat LARP’ów z manewrami militarnymi. Jest to na pewno jedna z ciekawszych imprez w Polsce, która ma jeszcze duży potencjał by rozwinąć skrzyła. Wszyscy ci, którzy cenią sobie otoczkę konfliktu, lubią wykonywać zadania, które mają późniejsze konsekwencje w rozgrywce, znajdą tutaj coś dla siebie. Ekipa WMASG, będzie dopingować w przyszłym edycjom.