Ze wszystkich elementów dodatkowych jakie montujemy zazwyczaj na naszych replikach do najdelikatniejszych należy pewnie wszelakiego rodzaju optyka w tym i kolimatory. Warto więc wiedzieć jak takowy naprawić gdy „stanie się mu krzywda”. Poniższy tekst przybliży nieco budowę kolimatora typu ACOG, może jednak okazać się przydatny przy naprawie innej optyki tego rodzaju.
Moja „przygoda” z kolimatorem zaczęła się 4 lata temu (w 2007r.), gdy to zamówiłem wymarzoną replikę ACOG’a firmy Walther. Po otworzeniu pudełka moim oczom ukazał się czarny korpus celownika, który w ciągu niespełna dwóch minut został zamontowany na posiadanej przeze mnie M4. Włączenie, wyłączenie, super! Działa! Zmiana jasności i… nie działa! W skrócie powiem, że reklamacja urządzenia się nie powiodła (uszkodzenie włącznika nie podlega gwarancji). Polecam jednak w przypadku takiej i jakiejkolwiek innej awarii próbować do skutku. Jeśli jednak się nie powiedzie lub minął okres gwarancyjny na nasz celownik, zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią tekstu.
Fot. Mój ACOG po licznych naprawach i modyfikacjach.
Co może się zepsuć?
W kolimatorze jest parę elementów, które mogą ulec uszkodzeniu przy użytkowaniu lub podczas naprawy. Są to:
Włącznik (chyba jedna z najbardziej newralgicznych części kolimatora).
Dioda.
Szybki ochronne.
Szybka refleksyjna.
Okablowanie.
Ja osobiście przeszedłem przez naprawę wszystkich wymienionych, czego skutkiem jest to, że w moim celowniku z oryginału pozostało niewiele. Starałem się wykorzystać zdobyte doświadczenie by opisać jak najlepiej proces naprawy każdej z tych usterek.
Podstawy – czyli co nam będzie potrzebne.
Jak się okazuje kolimator nie jest wcale wykonany w kosmicznych technologiach i do jego naprawy będzie nam potrzebna naprawdę minimalna ilość podstawowych narzędzi. Przystępując do pracy powinniśmy sobie zapewnić czystą przestrzeń roboczą na której będziemy przechowywać wszystkie elementy, a niektóre są dość małe, czyli mówiąc najprościej - stół - czy to w pokoju czy w warsztacie. Na nim powinny się znaleźć (opisany komplet potrzebny do kompleksowej naprawy) :
Kombinerki (najlepiej niewielkie).
Szczypce do cięcia kabli.
Lutownica (każda jedna da radę byle umieć jej używać).
Cyna i kalafonia.
Klucz imbusowy nr 3 (zależnie od tego jakimi śrubami poskręcany jest nasz kolimator).
Śrubokręt płaski.
Wiertarka z tarczą ścierną.
Gumka recepturka.
Dremel lub pilniki.
Jak widać nie ma w tym żadnej ekstrawagancji. Oprócz tego zależnie od przeprowadzanych napraw mogą nam być potrzebne:
Kabelki o fi ~1mm.
Dioda super jasna 3mm.
Potencjometr 0-20 kOm.
Pleksiglas o grubości ~2 mm.
Kolanko PCV.
Koszulki termokurczliwe.
Soczewka dwuwklęsła.
To tyle tytułem wstępu, czas zabrać się do roboty.
Demontaż
Nieważne, czy znamy już przyczynę awarii czy nie, by się jej pozbyć należy celownik w jakimś tam stopniu rozmontować. Każdy kolimator jest w pewien sposób poskręcany do kupy. Ja pokażę demontaż na przykładzie posiadanego ACOG’a.
Zależnie od awarii rozkręcamy kolimator w różnym stopniu. Jeśli nie musimy czegoś demontować to lepiej tego unikać, nigdy nie wiadomo jak się to skończy.
Wymagane kroki demontażu w zależności od awarii:
Awaria włącznika – kroki 1, 2, 3.
Awaria diody – krok 1.
Uszkodzenie szybki/szybek ochronnych – krok 2.
Uszkodzenie szybki refleksyjnej – kroki 1, 2, 3.
Uszkodzenie okablowania – kroki 1, 2, 3, 4.
Jeśli nie znamy przyczyny awarii, zaczynamy rozkręcanie w kolejności przedstawionej poniżej i w między czasie próbujemy się domyślić przyczyny awarii.
Odkręcenie tylnego modułu.
Polega to po prostu na odkręceniu 4 śrub, którymi jest przykręcony tylny moduł celownika. Nie musimy się bać o utratę szczelności, próżni czy czegoś tam jeszcze – kolimatory nie są zamykane w tak zaawansowanych technologiach.
Fot. Odkręcanie tylnego modułu.
Fot. Tylny moduł odkręcony.
Naszym oczom ukazuje się wewnętrzny tubus poprzez który odbywa się regulacja w pionie i poziomie i w którym to znajduje się moduł oświetlający.
Fot. Tak to mniej więcej wygląda wewnątrz.
Wykręcenie pierścienia trzymającego szybki ochronne.
Fot. Pierścień trzymający szybki ochronne.
Chodzi właśnie o widoczny na powyższym zdjęciu pierścień, znajdujący się u przedniego wylotu celownika. Warto sporządzić sobie klucz do jego wykręcania, ponieważ za pierwszym razem gwint prawdopodobnie nie będzie chciał ustąpić. Klucz można wykonać z metalowych blaszek dociążających listy In-Post’u lub czegokolwiek innego. Chodzi o wycięcie/ułamanie blaszki na odpowiednią szerokość i jej przeszlifowanie, by pasowała do dwóch przeciwległych wcięć na pierścieniu. Można oczywiście użyć śrubokręta płaskiego, jeśli jednak przy próbie odkręcenia pierścienia za pomocą takowego zarysujecie zewnętrzną szybkę ochronną, nie mówcie, że nie ostrzegałem. Nie popadajcie jednak w rozpacz, w dalszej części opisane jest wykonanie tej szybki od podstaw. Po wykręceniu pierścienia wypadnie duże szkiełko ochronne a za nim mała metalowa obudowa z kolejnym, tym razem mniejszym szkiełkiem.
Wyciąganie tubusu regulacyjnego.
Oprócz wykonanych już czynności, do wyciągnięcia tubusu regulacyjnego z obudowy należy jeszcze maksymalnie wykręcić pokrętła regulacyjne z wieżyczek (można je później całkowicie wykręcić po usunięciu nałożonych na ich końce blokad – nie są one niezbędne) oraz usunąć blaszki sprężynujące znajdujące się w lewym dolnym rogu pod tubusem (patrząc od tyłu). Za pierwszym razem wyciągając ten tubus możemy mieć z tym problemy. Może on być wklejony do obudowy za pośrednictwem cienkiego pierścienia. Pierścień ten nie jest niezbędny do prawidłowego działania urządzenia, a przynajmniej ja nie zauważyłem żadnych problemów związanych z jego nieobecnością. Przy wyciąganiu tubusu należy uważać by nie spadł na ziemię – jeśli jednak spadnie i szybka refleksyjna ulegnie zniszczeniu, da się to naprawić.
Fot. Tubus regulacyjny.
Odkręcenie montażu RIS.
W tym wypadku nie ma się nad czym rozwodzić. Najzwyczajniej w świecie odkręcamy dwie śruby, którymi montaż RIS jest przykręcony do korpusu celownika. Tylny z dwóch otworów na śruby jest przedłużony do wewnątrz obudowy. Przez to przedłużenie ciągną się do wewnątrz, z pojemnika baterii, kable zasilające.
Fot. Spód obudowy po odkręceniu montażu RIS.
Fot. Kolimator w pełni rozkręcony (niektóre oryginalne elementy nieobecne ze względu na to że uznałem je za zbędne).
Naprawa i modyfikacje
Tak więc, rozkręciliśmy już kolimator. Przystępujemy do naprawy lub ciekawych modyfikacji!
Naprawa włącznika.
Wymiana diody.
Zmiana znaku celowniczego.
Powiększenie znaku celowniczego.
Wymiana szybek ochronnych.
Wymiana szybki refleksyjnej.
Wymiana okablowania.
Naprawawłącznika:
To, że prędzej czy później w naszym kolimatorze współpracy odmówi włącznik, będący zarazem regulatorem jasności, jest prawie że pewne. Jest on wykonany z plastiku, co jednak nie jest niczym złym. Pomyłką konstrukcyjną było natomiast połączenie go z pokrętłem za pomocą plastikowego pręcika, który jest przedłużeniem wtłoczonej w pokrętło zatyczki. Właśnie ten pręcik ulega uszkodzeniu uniemożliwiając pełne operowanie pokrętłem.
Fot. Stary włącznik/regulator jasności po przejściach.
Wyjęcie wadliwego włącznika:
W celu wyjęcia wadliwego elementu należy rozkręcić prawie kompletnie celownik (opisane wcześniej kroki 1, 2, 3). Jak wspomniałem włącznik jest połączony z pokrętłem na stałe przez wytłoczoną z plastiku zatyczkę. W tym momencie muszę zaznaczyć, że opisywane czynności wykonywałem 4 lata temu więc mogę wszystkiego nie pamiętać dokładnie. Tak więc, z tego co pamiętam zatyczkę należy najzwyczajniej rozorać wiertłem lub nożykiem modelarskim (można spróbować wcześniej wiercić w samym środku wiertłem o fi 3mm - 4mm, może da się uniknąć destrukcji całej zatyczki). Metoda mało finezyjna, wiem. Po usunięciu całego plastiku z pokrętła, powinno się ono odłączyć od obudowy bez większych oporów. Sam włącznik jest wklejony w korpus od wewnątrz, w celu wymiany należy więc delikatnie usuwać klej, aż włącznik będzie można wyjąć.
Zaopatrzenie się w nowy włącznik:
Gdy już wyjmiemy włącznik, biegniemy do sklepu z elektroniką i pokazując szczątki starego pytamy, czy nie mają czegoś podobnego. Pewnie nie będą mieli, więc prosimy z uśmiechem o „potencjometr liniowy 0-20 kOm”. Powinno to nas kosztować 2-3zł i wyglądać mniej więcej tak jak na poniższym zdjęciu (ale lepiej by wystająca płytka ze stykami była na samym dole).
Fot. Potencjometr liniowy 0-20 kOm.
Dostosowanie i modyfikacja potencjometru:
Wracamy do domu i zabieramy się za pracę nad potencjometrem. Należy najpierw sprawdzić działanie zakupionego elementu. Jeden przewód lutujemy ze środkowym stykiem. Drugi przykładamy do jednego ze styków zewnętrznych (liczę przy tym, że każdy zapamiętał jak wcześniej biegły w środku celownika przewody, jest ich tylko 3). Powinno to działać na zasadzie, że zależnie od tego, który ze styków zewnętrznych wybierzemy, w różną stronę będzie się odbywać regulacja (dla jednego styku „zakręcony” potencjometr będzie dawał rezystancję 0 Om, a dla drugiego 20 kOm). Należy więc zdecydować którego styku użyjemy, a zbędny wraz z fragmentem płytki stykowej, usunąć używając noża i pilnika lub Dremla.
Warto się również zastanowić czy chcemy wyłączać podświetlenie celownika wyciągając baterie czy wolimy robić używając pokrętła. Oczywiste jest, że wybieramy opcję nr 2, więc zapamiętujemy w jakim położeniu pokrętła, dioda świeci najmocniej, a w którym najsłabiej. Odłączamy wcześniej przylutowany przewód, a następnie delikatnie odginamy elementy trzymające blaszaną pokrywę mechanizmu potencjometru, by móc go rozłożyć na części. Powinny ukazać się nam trzy elementy - płytka z czarnym materiałem generującym opór, pokrętło poruszające „nóżkami” ślizgającymi się po tej płytce oraz sama blaszka, trzymająca wszystko w całości. Materiał oporo-generujący ścieramy pilnikiem lub Dremlem po stronie gdzie wspomniane „nóżki” dotykały go generując największy opór (dioda najsłabiej świeciła). Należy ścierać tak by zostawić delikatny stok, by „nóżki” mogły swobodnie się poruszać w obie strony. Jak już się z tym uporamy, składamy do kupy potencjometr i sprawdzamy jego działanie. Prawidłowo powinno to działać w następujący sposób – dioda nie świeci, przekręcamy i zaczyna świecić, a wraz ze stopniowym przekręcaniem świeci coraz mocniej.
Teraz należy na przewody wejściowy i wyjściowy nałożyć koszulkę termokurczliwą (trochę większą niż już pomniejszona płytka ze stykami) i dociąć ją by zupełnie zakrywała styki z obu stron (zapobiegnie to przebiciu w efekcie którego dioda świeci cały czas pełną mocą). Teraz lutujemy przewody do styków, i zgrzewamy koszulkę termokurczliwą. Należy następnie sprawdzić czy nasz potencjometr mieści się w otwór po włączniku wcześniej wykręcając umieszczoną za na nim nakrętkę. Jeśli się nie mieści, otwór powiększamy stopniowo półokrągłym pilnikiem lub Dremlem, sprawdzając co pewien czas czy nasz regulator już się nie mieści. Im ciaśniejsze dopasowanie tym lepiej. Jeśli nasz otwór okaże się za duży, można zastosować dystanser, który można wykonać z kolanka PCV, takiego jak na poniższym zdjęciu.
Fot. Kolanko PCV.
Fot. Dystanser wycięty z węższej części kolanka PCV.
Gdy już uporamy się z umieszczeniem potencjometru w otworze obudowy, może się okazać, że odstaje on sporo wewnątrz. W takim wypadku należy wyszlifować w ściance obudowy wgłębienie pod płytkę ze stykami (bo to ona prawdopodobnie będzie odstawać). Należy przy tym uważać, by nie przebić się na wylot przez obudowę.
Fot. Zamontowany potencjometr.
Naszym następnym zadaniem będzie połączenie potencjometru z pokrętłem. Potencjometr możemy dokręcić dołączoną do niego nakrętką by trzymał się sztywno w obudowie, przy czym nie należy przesadzać, nie chcemy przecież połamać płytki stykowej. Co do samego pokrętła - niezbędne może okazać się powiększenie otworu w nim. Dalszy montaż zależy od inwencji twórczej. Ja zrobiłem to w dość prosty sposób, a mianowicie wykonałem z blaszki element, który wchodzi między skrzydełka pokrętła potencjometru i na wcisk jest umiejscowiony w pokrętle głównym. Następnie zalepiłem przestrzeń w pokrętle Poxiliną, a po wyschnięciu zeszlifowałem do właściwego poziomu wiertarką wyposażoną w tarczę ścierną (nie należy robić tego przed całkowitym zaschnięciem Poxiliny ponieważ może dojść do przemieszczenia elementów klejonych i w następstwie luzów na pokrętle i tym podobnych nieprzyjemnych sytuacji).
Wszystko poszło tak prosto? Nie sądzę ale jeśli działa to szczerze gratuluję. Dla załagodzenia ewentualnej rozpaczy wspomnę, że ja „zużyłem” podczas prac 3 potencjometry.
Wymiana diody:
Podczas męczarni z wymianą włącznika, z pewnością nie raz oderwiemy przypadkiem kabelki od modułu świecącego. Ciągłe ich lutowanie, a w zasadzie temperatura przy której się to odbywa, może okazać się dla diody zabójcza i w pewnym momencie, może ona najzwyczajniej przestać się włączać. Szkoda byłoby wyrzucać celownik z tak błahego powodu. Przystępujemy więc do naprawy.
Usunięcie przepalonej diody:
Usunięcie diody będzie wymagało od nas użycia perswazji. Jest ona bowiem na stałe zamontowana w module generującym znak celowniczy. Moduł ten wygląda, mniej więcej, jak na poniższym zdjęciu.
Fot. Moduł oświetlenia.
By dobrać się do diody należy użyć nożyka modelarskiego - może być i nożyk do tapet ale trzeba być dokładnym - odcinamy nim po plasterku obudowę od tyłu. Zatrzymujemy się gdy dotrzemy do znajdującej się wewnątrz diody. Jest ona umieszczona w okrągłym tunelu i po usunięciu wszystkiego za nią można ją najzwyczajniej wysunąć.
Fot. Przepalona dioda.
Zaopatrzenie w nową diodę:
Teraz możemy się udać do sklepu elektronicznego. Dioda której szukamy ma mieć fi=3 mm, kolor możemy dobrać w zależności od upodobań ale co kluczowe, ma należeć do typu diod super jasnych (zwykła nie zapewni nam wystarczającej ilości światła). Diody super jasne są zazwyczaj przeźroczyste. Różnicę między świeceniem zwykłej i super jasnej diody przedstawiają poniższe zdjęcia.
Fot. Dioda zwykła.
Fot. Dioda super jasna.
Montaż nowej diody:
Żadnej filozofii tu nie uświadczymy. Diodę lutujemy do przewodów wcześniej nakładając na nie koszulkę termokurczliwą (jeśli tego nie zrobimy będzie ona świecić oprócz w przód, również w stronę oka), a następnie wciskamy do modułu oświetlenia (jeśli ma luzy zabezpieczamy bardzo małą ilością kleju by móc później w razie czego ją usunąć). Przy lutowaniu może się okazać, że przydałaby się nam trzecia ręka. Ktoś zajmujący się elektryką z pewnością posiada specjalne chwytaki trzymające przedmioty lutowane. Zwykły majsterkowicz może posłużyć się kombinerkami i gumką recepturką.
Fot. Prowizoryczna "trzecia ręka".
Zmiana znaku celowniczego:
Przy okazji wymiany diody lub i bez jej wymiany, jest możliwa zmiana znaku celowniczego naszego kolimatora na dowolny, jeśli tylko jesteśmy w stanie go wykonać.
Gdzie to jest i co to jest?
Znak celowniczy jest generowany w module oświetlenia. Umieszczona tam dioda świeci na cienką przezroczystą folię, zadrukowaną (?) na czarno. Miejsca nie zadrukowane tworzą nasz znak celowniczy. Wygląda to tak jak na poniższym zdjęciu.
Fot. Znak celowniczy w module oświetlenia.
Sposób montażu w oryginale:
Folia ta jest przyklejona w zagłębieniu w obudowie modułu. Klej znajduje się tylko na brzegach i dość łatwo go usunąć.
Wykonanie nowego znaku:
Wykonania takiej folii jest pewnie możliwe z użyciem metody fototrawienia. Jako folię bazową można by wykorzystać dysk magnetyczny z dyskietki komputerowej (pamięta ktoś jeszcze taki wynalazek?) złożony w dwie warstwy. Jeśli ktoś zechce, może uzupełnić swój celownik o oryginalny znak celowniczy.
Powiększenie znaku celowniczego:
Ponadto, istnieje możliwość powiększenia wyświetlanego znaku celowniczego bez ingerencji w moduł oświetlenia.
Potrzebne materiały:
Jedyny nowy element potrzebny do tego zabiegu to niewielka soczewka rozpraszająca. Ja swoją wykręciłem, z tego co pamiętam, z bazarowego laserka.
Fot. Soczewka dwuwklęsła z laserka.
Dopasowanie i montaż:
Pozyskaną soczewkę należy dopasować do wcięcia, w którym jest zamontowany moduł oświetlenia, przez wyszlifowanie na jej krawędziach, za pomocą pilnika, zagłębień by można ją było wsunąć ale by nie wypadła samoczynnie. Za soczewkę wsuwamy moduł oświetlenia, regulujemy ostrość i zabezpieczamy czy to taśmą czy to odrobiną kleju - byle się dało wymontować w razie „w”.
Wymiana szybek ochronnych:
Może się zdarzyć, że podczas naprawy oryginalne szybki ochronne ulegną uszkodzeniu/rozbiciu/zaginą. Będziemy więc potrzebowali nowych. Wykonanie ich nie jest specjalnie trudne.
Potrzebne materiały:
Do tego zadania wystarczy nam kawałek plexiglasu o grubości ~2mm (nie można przesadzić z grubością bo nie dokręcimy pierścienia) oraz wiertarka z tarczą ścierną. Można oczywiście użyć innych narzędzi ale tarcza wydaje się najbardziej uniwersalna i dość łatwo się nią operuje.
Wykonanie:
Jak można się domyślić, należy na plexiglasie odrysować kształt pierścienia i/lub obudowy mniejszej szybki. Następnie ucinamy plastik zachowując odstępy od krawędzi przyszłego cięcia, a gdy już to zrobimy, szlifujemy go po linii. Po skończonym szlifowaniu możemy jeszcze wygładzić krawędzie papierem ściernym. Nowe szybki przykładamy do miejsca docelowego i w razie potrzeby doszlifowujemy by weszły gładko i by można je było wyjąć bez ich niszczenia.
Fot. Wiertarka z tarczą ścierną - jedno z najbardziej uniwersalnych narzędzi.
Montaż:
Nic skomplikowanego. Po prostu wkręcamy nowe szybki na miejsca starych.
Wymiana szybki refleksyjnej:
Nieszczęścia chodzą po ludziach tym bardziej jeśli prace prowadzi się na kolanie. Jeśli szybka refleksyjna w twoim kolimatorze uległa zniszczeniu – i na to jest rada.
Zaopatrzenie w nową szybkę:
W tym momencie należy poszukać na allegro lub na jakiś lokalnych straganach chińskiego taniego „kolimatora” w kształcie walca. Takowe coś raczej do celowania się nie nadaje ale posiada w swym wnętrzu istotną dla nas szybkę refleksyjną. Nie jest to może ona równa, w jakości do oryginalnej ale dużej różnicy zauważyć nie powinniśmy.
Montaż nowej szybki:
W celu zamontowania nowej szybki musimy wcześniej usunąć z tubusu resztki starej. Przymierzając naszą nową szybkę do otworu w którym będzie wklejona zauważymy, że jest minimalnie mniejsza. Warto więc wcisnąć między nią, a tubus jakiegoś cienkiego o-ring’a albo coś, co ustawi ją w miarę równo. Ostatnim krokiem jest zalanie szczeliny klejem uważając by nie przedostał się on do wnętrza tubusu.
Wymiana okablowania:
Przy ciągłym lutowaniu elementów włącznika i modułu świecącego poddajemy przewody biegnące w naszym celowniku działaniu wysokiej temperatury, wyginamy je przycinamy i w pewnym momencie może okazać się, że owe kabelki zaczynają się rozpadać, stopiona izolacja już nie izoluje i występują przebicia albo najzwyczajniej w świecie, przewody skróciliśmy tak, że nie jest możliwe prawidłowe połączenie obwodów. Wymiana okablowania jest chyba jednym z najtrudniejszych zabiegów jeśli chodzi o naprawę kolimatora. Nie jest to może operacja skomplikowana ale wymagać będzie od nas opanowania i dokładności.
Co nam będzie potrzebne:
Przede wszystkim będziemy potrzebowali kabelków o fi=1 mm lub mniej. Z komory baterii, co chyba oczywiste, wychodzić będą takie dwa (+ i -) i muszą one przejść przez dwa dość wąskie otwory. Do połączenia kabelków ze stykami będziemy potrzebowali lutownicy, cyny i kalafonii. Będzie nam również potrzebny cienki śrubokręt, którym wypchniemy na zewnątrz płytki stykowe wraz z resztkami starych przewodów.
Fot. Użyte przeze mnie przewody o fi 1 mm. Wchodzą na styk.
Pozbycie się starych przewodów:
W celu pozbycia się starych przewodów, należy użyć wspomnianego śrubokręta, którym należy wypchać płytki stykowe z komory baterii. W tym celu wsadzamy go do tunelu w korpusie celownika od przodu. Na końcu tego tunelu znajduje się niewielki otwór którym wychodzą przylutowane do płytek stykowych kable.
Fot. Tunel w korpusie celownika.
Montaż nowych przewodów.
Stare kabelki odłączamy od płytek stykowych i zastępujemy nowymi lutując je dość dokładnie. Nie używamy w tym momencie koszulek termokurczliwych bo nie zmieścimy styków w komorze baterii. Należy usuwać izolację z przewodów na jak najmniejszej długości, która pozwoli jednak na pewne połączenie. Gdy to skończymy, kable przekładamy przez otwór w komorze baterii, a następnie wprowadzamy je do wnętrza obudowy w czym pomóc może tylny otwór na śrubę montażu RIS i zlutowanie na czas przekładania końców przewodów razem. Mając kabelki już wewnątrz obudowy, lutujemy je do włącznika i diody tak jak było w oryginale.
Podsumowanie
Mamy więc nasz naprawiony kolimator, działający, będący dowodem naszej wytrwałości i naszych umiejętności. Możemy się nim cieszyć, mając zarazem pewność, że będziemy potrafili go naprawić jeszcze nie raz jeśli zajdzie taka potrzeba.
W tym artykule przekazałem całą swą wiedzę i doświadczenie zebrane podczas napraw mojego kolimatora. Mam nadzieję, że przedstawione rozwiązania i informacje uchronią nie jeden celownik od utylizacji i zainspirują czytelnika do nie łatwej, acz satysfakcjonującej w efekcie naprawy.
Artykuł został napisany i nadesłany przez PaFcia za co mu dziękujemy i zachęcamy innych Użytkowników do nadsyłania swoich tekstów.