Trwa ładowanie...

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Tragedia na brodach czyli o tym jak ważny jest bezpieczny teren gry

Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.


W tym przypadku zniszczeniu uległy repliki, w innym może być gorzej. Warto patrzyć pod nogi. Tekst prosimy traktować z przymrużeniem oka.

Dziękujemy S.G.S Pablo i autorowi (ARC) poniższego tekstu za nadesłanie tekstu.

Mroczny dzień dziś nastał, pochmurne niebo od wczesnego rana zwiastowało tą tragedię. Początek był przyjemny, nic nie wróżyło takiego obrotu spraw... potem wystarczyła jedna chwila, jeden nieostrożny krok... i pożegnała nas wspaniała towarzyszka, waleczna i lubiana przez wszystkich. Nie otrząsnęliśmy się jeszcze z tej tragedii, gdy w jej ślady poszedł kolejny towarzysz. Nikt by się tego po nim nie spodziewał, wyglądał na takiego silnego. Niestety, dzika przyroda pokazała swój lwi pazur. Mamy przestrogę: w obcowaniu z naturą nie ma pewników, trzeba być przygotowanym na każdy, nawet najbardziej tragiczny rozwój zdarzeń.

- Było całkiem przyjemnie, bawiliśmy się jak zwykle - opowiada Anna S., uczestniczka spotkania - trochę się spóźniłam, zaspałam, bo w nocy... zresztą nie ważne. Chciałam się trochę rozruszać, podzieliliśmy się na dwie drużyny, M. była w tej drugiej. Chyba już podczas drugiej rundy to się stało... zobaczyłam jak koledzy skupili się w jednym miejscu, mieli zaniepokojone głosy, podeszłam bliżej i wtedy ją zobaczyłam, Demon trzymał M. na kolanach, była taka połamana... - głos Anny S. łamie się i nie może dokończyć opowieści.

Mimo tragedii, próbowali dalej kontynuować zajęcia, życie jest twarde, trzeba sobie radzić. Jednak nieubłagany żywioł, siąpiący deszcz, wszechobecna wilgoć, śliskie skały i wystające korzenie drzew sięgnęły po kolejną ofiarę.
Opowiada Paweł W., świadek drugiego zdarzenia.
- Chowałem się za skałką, gdy usłyszałem hałas upadającego ciała. Wystraszyłem się nie na żarty, podbiegłem i zobaczyłem podnoszącego się Lestera, pod nim leżał połamany F., próbował go podnieść, ale nie było jak, dosłownie strzępy. Pośliznął się na pniu i poleciał w dół, widziałem krew, to straszne, szczególnie po tym, co było wcześniej z M.

Tak to zwykłe spotkanie rekreacyjne skończyło się dla dwu osób w bardzo tragiczny sposób. Czy to ich czegoś nauczyło? Czy inni mają zamiar pozostać w domach i nie podejmować więcej ryzyka? Nie. Wszyscy przyznają, że to był tragiczny dzień, nauczył ich pokory i ostrożnego stawiania kroków, ale czy to powód, by zamykać się w domu?

Uczcijmy chwilą milczenia pamięć dzisiejszych bohaterów.
Demona ulubionej M15 A4 Rifle CA
oraz
Lestera wiernego FAMASa TM.

Wspominajmy miło ich dobre chwile i trzymajmy kciuki za szybkie poskładanie do kupy ;)

Komentarze

Najnowsze

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni