Borne Sulinowo 2006, 18-20.08.2006
09.09.2006
Autor: Xie na zlecenie Redakcji WMASG.pl
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.
Impreza: "Borne Sulinowo 2006"
Organizator: 24th MEU
Miejsce: Borne Sulinowo
Termin: 18-20.08.2006
Liczba maniaków: ok. 200 osób ????
Długo oczekiwany zlot w Bornym Sulinowie mamy za sobą. Zlot ten zorganizowany został przy okazji corocznego Międzynarodowego Zlotu Pojazdów Wojskowych (MZPW) przygotowanego przez Stowarzyszenie Miłośników Militarnej Historii Bornego Sulinowa.
Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie MZPW, w zlocie uczestniczyło 2817 osób, w tym 35 cudzoziemców z Rosji, Holandii, Szwajcarii, Irlandii, Belgii, Holandii. Oprócz ilości przybyłych osób równie imponujące były pojazdy, które na zlocie mogliśmy podziwiać: 284 pojazdy militarne (samochody), 13 pojazdów gąsienicowych i specjalnych opancerzonych, a także 134 wojskowe motocykle. Wśród nich znalazły się między innymi: czołg T-55 AM "Merida", wyrzutnia rakiet p-lot SA-13 na podwoziu MTLB, bojowy wóz piechoty BWP-1, BRDM 2 wóz dowodzenia, Tarpan Honker 4011 – sanitarka, motocykl M-72, Star 266 sala operacyjna, GAZ 69 sztabowy, motocykl MW 750, URAL 375 D, Star 660 B 2 warsztat. Po terenie zlotu spacerowali miłośnicy militariów ubrani w mundury z różnych epok i różnych stron świata, zaś Ci, którzy jeszcze swojego munduru nie mieli, mogli się zaopatrzyć w jednym z wielu straganów oferujących ubrania, ale też ekwipunek. Zlotowi towarzyszyły występy zespołów, z których niewątpliwie największą atrakcję stanowił Perfekt.
Co się tyczy zlotu airsoftowego, zdania są podzielone, jednak niestety należy przyznać, że w kwestii organizacji przeważyły opinie negatywne. Uczestnicy zlotu wymieniali takie niedociągnięcia, jak: niewielka integracja organizatorów ze zlotowiczami, mała dbałość o uczestników, oraz położenie nacisku na własną rozrywkę. Problemy organizacyjne pojawiły się już wraz z przyjazdem pierwszych zlotowiczów. Ci, którzy bezbłędnie trafili na miejsce (a nie wszystkim się to udało bez przygód) szybko zorientowali się, że obiecana „baza militarna” w istocie była fortem MEU, do którego nie każdy z airsoftowców był wpuszczany. Z kolei obóz „zwykłych” airsoftowców został wytyczony daleko od bazy MEU. W tym drugim obozie organizatorzy (poza kilkoma wyjątkami) raczej się nie pojawiali, a niektórzy z nich również nie umieli wskazać doń drogi. Trudno powiedzieć nawet, czy organizator kontrolował ilość przybyłych osób, ponieważ zgłaszały się one w rejestracji ogólnej i tam dostawały identyfikatory MZPW.
Strzelanie będące kulminacyjnym elementem zlotu odbyło się w sobotę. O godzinie 8 rano, w obozie airsoftowym zjawił się przedstawiciel organizatorów i oświadczył, że za godzinę ruszamy na teren rozgrywki. Organizator zapomniał o powiadomieniu kilku ekip, które (z braku miejsca w obozie) stacjonowały dalej. Dotarły one jednak bez przeszkód, dzięki trzeźwości umysłu innych uczestników. Przebieg walk najlepiej opisuje poniższa relacja reportera CNN, MIke'a Sancheza...
"Dzień dobry. Tu Mike Sanchez specjalnie dla CNN Worldwide News i dla wszystkich zainteresowanych światem obywateli USA. To, co widzicie i słyszycie Państwo to świadectwo, że za moimi plecami i za tym betonowym ogrodzeniem wciąż trwają walki w Qualludży. Mimo starań żołnierzy amerykańskich nie udało się ustabilizować sytuacji na ulicach tego miasta. Utrzymano, co prawda bazę wypadową w centrum, ale znalazła się ona właściwie w środku walk. Próby odnalezienia baz rebelianckich skończyły się niestety fiaskiem. Dotarły do nas również z wiarygodnych źródeł informacje, że na terenie Qualludży znalazły się niebezpieczne chemikalia, które w rękach religijnych fanatyków pod wodzą jednego z uczniów Szejka Omara Bakri Mohammeda mogą stanowić o życiu wielu ludzi. Z tych samych źródeł dowiedzieliśmy się również, że na terenie miasta działał nieznany handlarz bronią, z pochodzenia Europejczyk. Miał on jakoby współdziałać zarówno z Rebeliantami jak i z żołnierzami amerykańskimi. Oczywiście nie możemy tego potwierdzić, ponieważ w bazie nikt nie chce z nami na ten temat rozmawiać. Szkoda, że mieliśmy drobne problemy z przedarciem się przez blokady dróg ustawione przez połączone siły MEC i Rebeliantów, bo uzyskalibyśmy interesujący materiał filmowy.
Ogólnie wraz z innymi ekipami prasowymi i telewizyjnymi jesteśmy pod wrażeniem, jak jeden przeciwnik potrafi zjednoczyć ludność muzułmańską. Jeszcze niedawno wojska Koalicji Środkowego-Wschodu próbowały stworzyć wrażenie porządku i ładu, prezentować postawę pro-zachodnią. Teraz ramie w ramie z fanatykami strzelają do każdego, kto nie wyznaje ich religii. Trzeba przyznać, że na pewno nie o taką stabilizację chodziło władzom, gdy wysyłały tutaj naszych chłopców. Poza tym widzieliśmy również ostrzelany samochód Interpolu, którego obecność stanowi dla nas kompletną zagadkę. W ramach luźnych hipotez możemy domniemywać, że chodzi tutaj o handlarza bronią, ale to nic pewnego. W każdym razie ślady po kulach i krew znacząca fotele wskazuje, że ktoś mógł ucierpieć. Niestety w tej kwestii nie jestem w stanie udzielić szczegółowych informacji ze względu na to, iż agenci Interpolu przebywają wewnątrz bazy. Jakiś czas temu mogliśmy podziwiać również eksplozję w środku miasta. Jak się później dowiedzieliśmy wysadzony w powietrze został budynek Cafe Bagdad , jednego z popularniejszych miejsc spotkań w mieście. Mamy również powody sądzić, że w rękach Rebeliantów znajduje się przynajmniej jeden jeniec: kobieta – pilot samolotu , który został zestrzelony nad strefą powietrzną Qualludży. Nasze informacje wskazują, iż fanatycy skierowali już jakieś żądania wobec wojsk amerykańskich, ale znając politykę "nie negocjujemy z terrorystami" los pilota wydaje się przesądzony. W chwili obecnej nie mamy już możliwości wejścia na teren Qualludży, która została określona oficjalnie przez dowódców bazy sił amerykańskich jako strefa wojny. O rozwoju wypadków będziemy jednak informować Państwa na bieżąco.
Specjalnie dla Państwa z Qualudźy Mike Sanchez CNN"
Zdecydowanymi plusami dla rozwoju scenariusza było obsadzenie ról kluczowych osobami zasłużonymi dla polskiego airsoftu (m.in. Kret oraz ekipa „Shannon Security”) , a także trafny dobór osób dowodzących głównymi siłami zbrojnymi – Jacy dla strony amerykańskiej, oraz Dzikkiego dla strony arabskiej. Po dość pobieżnej odprawie przeprowadzonej przez organizatora, dowódcy obu stron dołożyli wszelkich starań by zgromadzić podlegające im armie, przekazać im rozkazy i w miarę możliwości kontrolować przebieg wydarzeń. Swoistego smaku w rozgrywce dodawały akcje podejmowane przez Kfor, Interpol oraz grupę zebraną w Cafe Bagdad.
Niestety rozgrywce towarzyszyły również minusy: brak oznaczeń terenu (niebezpiecznych miejsc, budynków grożących zawaleniem), niewyobrażalna ilość cywili (w tym: samochody, dzieci na rowerach, matki z dziećmi w wózkach, ekipa z wiatrówkami), alkohol towarzyszący zabawie, oraz używanie pirotechniki mimo wcześniejszego – wielokrotnie powtarzanego – zakazu. Jak doniosło kilku uczestników, wszystko wskazuje na to, że również właściciel terenu nie został odpowiednio poinformowany o zamiarze przeprowadzenia airsoftowej rozgrywki.
Mimo takich niedogodności, wiele osób doskonale odnalazło się w scenariuszu – odgrywało wyznaczone im role, oraz wzbogacało scenariusz o dodatkowe „smaczki”. Sprzedawanie jabłek, częstowanie „amerykańskimi papierosami”, zapędzanie w pułapki, czy branie do niewoli – to tylko przykłady pomysłowości uczestników. Godna uwagi była również Cafe Bagdad, w której po dobrowolnym złożeniu broni, można było oddać się paleniu fajki wodnej.
Również atmosferę samego zlotu (oprócz atrakcji zapewnionych przez MZPW) uratowali ludzie, którzy na niego przyjechali. To oni – dzięki swojemu doświadczeniu oraz wzajemnym sympatiom – zapewnili sobie pomoc w dotarciu na teren zlotu, w rejestracji, poznawaniu nowych osób, oraz późniejszą wspólną integrację w mniejszym lub większym zakresie.
Podsumowując... Airsoftowy Zlot w Bornym Sulinowie – impreza o której głośno było na długo przed wyznaczonym terminem – to niestety również wydarzenie odznaczające się organizacyjnymi niedociągnięciami. W porównaniu do poprzedniej edycji Bornego nie widać zmian na lepsze. Szkoda, bo tak wspaniały teren prosi się o oprawę dobrego scenariusza poprowadzonego ręką kogoś, kto zabawę i bezpieczeństwo innych postawi na pierwszym miejscu. Szczególnie, że niedopuszczalna jest organizacja zlotu na terenie ogólnodostępnym, nie zabezpieczonym czy nie odgrodzonym, na którym nie ma możliwości usunięcia cywili. Na tegorocznej imprezie widzieliśmy cywili plątających się wszędzie i to w ilości przekraczającej wszelkie granice "airsoftowego zdrowego rozsądku".
Ci którzy przyjechali, sami zdecydują, czy chcą jeszcze raz udać się na "Borne". Niezmiennie jest to doskonała okazja do spotkania starych znajomych... ale by zlot można uznać było za udany, potrzeba czegoś więcej. Może powinniśmy zdać sobie sprawę, jak wiele jeszcze trzeba zrobić i zmienić: zarówno w sferze przygotowania samych manewrów jak i w stosunku do ludzi z całej Polski, których organizatorzy zaprosili... Może czas również przyjąć za nieodzowną maksymę (czy to dla zlotów komercyjnych, czy utrzymanych w nurcie charytatywnym), że organizator to ten, który bawi się dopiero wtedy, kiedy upewni się, że na twarzach przynajmniej większości osób widnieją szerokie uśmiechy...
Informacje o MZPW zaczerpnięto ze strony: http://republika.pl/zlotborne/
Więcej na temat zlotu, w tym relacje uczestników, można przeczytać na naszym forum:
http://wmasg.pl/forum/viewtopic.php?t=26588.
Zdjęcia uczestników zlotu zamieszczane są także na forum w wątku:
http://wmasg.pl/forum/viewtopic.php?t=26689.
Organizator: 24th MEU
Miejsce: Borne Sulinowo
Termin: 18-20.08.2006
Liczba maniaków: ok. 200 osób ????
Długo oczekiwany zlot w Bornym Sulinowie mamy za sobą. Zlot ten zorganizowany został przy okazji corocznego Międzynarodowego Zlotu Pojazdów Wojskowych (MZPW) przygotowanego przez Stowarzyszenie Miłośników Militarnej Historii Bornego Sulinowa.
Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie MZPW, w zlocie uczestniczyło 2817 osób, w tym 35 cudzoziemców z Rosji, Holandii, Szwajcarii, Irlandii, Belgii, Holandii. Oprócz ilości przybyłych osób równie imponujące były pojazdy, które na zlocie mogliśmy podziwiać: 284 pojazdy militarne (samochody), 13 pojazdów gąsienicowych i specjalnych opancerzonych, a także 134 wojskowe motocykle. Wśród nich znalazły się między innymi: czołg T-55 AM "Merida", wyrzutnia rakiet p-lot SA-13 na podwoziu MTLB, bojowy wóz piechoty BWP-1, BRDM 2 wóz dowodzenia, Tarpan Honker 4011 – sanitarka, motocykl M-72, Star 266 sala operacyjna, GAZ 69 sztabowy, motocykl MW 750, URAL 375 D, Star 660 B 2 warsztat. Po terenie zlotu spacerowali miłośnicy militariów ubrani w mundury z różnych epok i różnych stron świata, zaś Ci, którzy jeszcze swojego munduru nie mieli, mogli się zaopatrzyć w jednym z wielu straganów oferujących ubrania, ale też ekwipunek. Zlotowi towarzyszyły występy zespołów, z których niewątpliwie największą atrakcję stanowił Perfekt.
Co się tyczy zlotu airsoftowego, zdania są podzielone, jednak niestety należy przyznać, że w kwestii organizacji przeważyły opinie negatywne. Uczestnicy zlotu wymieniali takie niedociągnięcia, jak: niewielka integracja organizatorów ze zlotowiczami, mała dbałość o uczestników, oraz położenie nacisku na własną rozrywkę. Problemy organizacyjne pojawiły się już wraz z przyjazdem pierwszych zlotowiczów. Ci, którzy bezbłędnie trafili na miejsce (a nie wszystkim się to udało bez przygód) szybko zorientowali się, że obiecana „baza militarna” w istocie była fortem MEU, do którego nie każdy z airsoftowców był wpuszczany. Z kolei obóz „zwykłych” airsoftowców został wytyczony daleko od bazy MEU. W tym drugim obozie organizatorzy (poza kilkoma wyjątkami) raczej się nie pojawiali, a niektórzy z nich również nie umieli wskazać doń drogi. Trudno powiedzieć nawet, czy organizator kontrolował ilość przybyłych osób, ponieważ zgłaszały się one w rejestracji ogólnej i tam dostawały identyfikatory MZPW.
Strzelanie będące kulminacyjnym elementem zlotu odbyło się w sobotę. O godzinie 8 rano, w obozie airsoftowym zjawił się przedstawiciel organizatorów i oświadczył, że za godzinę ruszamy na teren rozgrywki. Organizator zapomniał o powiadomieniu kilku ekip, które (z braku miejsca w obozie) stacjonowały dalej. Dotarły one jednak bez przeszkód, dzięki trzeźwości umysłu innych uczestników. Przebieg walk najlepiej opisuje poniższa relacja reportera CNN, MIke'a Sancheza...
"Dzień dobry. Tu Mike Sanchez specjalnie dla CNN Worldwide News i dla wszystkich zainteresowanych światem obywateli USA. To, co widzicie i słyszycie Państwo to świadectwo, że za moimi plecami i za tym betonowym ogrodzeniem wciąż trwają walki w Qualludży. Mimo starań żołnierzy amerykańskich nie udało się ustabilizować sytuacji na ulicach tego miasta. Utrzymano, co prawda bazę wypadową w centrum, ale znalazła się ona właściwie w środku walk. Próby odnalezienia baz rebelianckich skończyły się niestety fiaskiem. Dotarły do nas również z wiarygodnych źródeł informacje, że na terenie Qualludży znalazły się niebezpieczne chemikalia, które w rękach religijnych fanatyków pod wodzą jednego z uczniów Szejka Omara Bakri Mohammeda mogą stanowić o życiu wielu ludzi. Z tych samych źródeł dowiedzieliśmy się również, że na terenie miasta działał nieznany handlarz bronią, z pochodzenia Europejczyk. Miał on jakoby współdziałać zarówno z Rebeliantami jak i z żołnierzami amerykańskimi. Oczywiście nie możemy tego potwierdzić, ponieważ w bazie nikt nie chce z nami na ten temat rozmawiać. Szkoda, że mieliśmy drobne problemy z przedarciem się przez blokady dróg ustawione przez połączone siły MEC i Rebeliantów, bo uzyskalibyśmy interesujący materiał filmowy.
Ogólnie wraz z innymi ekipami prasowymi i telewizyjnymi jesteśmy pod wrażeniem, jak jeden przeciwnik potrafi zjednoczyć ludność muzułmańską. Jeszcze niedawno wojska Koalicji Środkowego-Wschodu próbowały stworzyć wrażenie porządku i ładu, prezentować postawę pro-zachodnią. Teraz ramie w ramie z fanatykami strzelają do każdego, kto nie wyznaje ich religii. Trzeba przyznać, że na pewno nie o taką stabilizację chodziło władzom, gdy wysyłały tutaj naszych chłopców. Poza tym widzieliśmy również ostrzelany samochód Interpolu, którego obecność stanowi dla nas kompletną zagadkę. W ramach luźnych hipotez możemy domniemywać, że chodzi tutaj o handlarza bronią, ale to nic pewnego. W każdym razie ślady po kulach i krew znacząca fotele wskazuje, że ktoś mógł ucierpieć. Niestety w tej kwestii nie jestem w stanie udzielić szczegółowych informacji ze względu na to, iż agenci Interpolu przebywają wewnątrz bazy. Jakiś czas temu mogliśmy podziwiać również eksplozję w środku miasta. Jak się później dowiedzieliśmy wysadzony w powietrze został budynek Cafe Bagdad , jednego z popularniejszych miejsc spotkań w mieście. Mamy również powody sądzić, że w rękach Rebeliantów znajduje się przynajmniej jeden jeniec: kobieta – pilot samolotu , który został zestrzelony nad strefą powietrzną Qualludży. Nasze informacje wskazują, iż fanatycy skierowali już jakieś żądania wobec wojsk amerykańskich, ale znając politykę "nie negocjujemy z terrorystami" los pilota wydaje się przesądzony. W chwili obecnej nie mamy już możliwości wejścia na teren Qualludży, która została określona oficjalnie przez dowódców bazy sił amerykańskich jako strefa wojny. O rozwoju wypadków będziemy jednak informować Państwa na bieżąco.
Specjalnie dla Państwa z Qualudźy Mike Sanchez CNN"
Zdecydowanymi plusami dla rozwoju scenariusza było obsadzenie ról kluczowych osobami zasłużonymi dla polskiego airsoftu (m.in. Kret oraz ekipa „Shannon Security”) , a także trafny dobór osób dowodzących głównymi siłami zbrojnymi – Jacy dla strony amerykańskiej, oraz Dzikkiego dla strony arabskiej. Po dość pobieżnej odprawie przeprowadzonej przez organizatora, dowódcy obu stron dołożyli wszelkich starań by zgromadzić podlegające im armie, przekazać im rozkazy i w miarę możliwości kontrolować przebieg wydarzeń. Swoistego smaku w rozgrywce dodawały akcje podejmowane przez Kfor, Interpol oraz grupę zebraną w Cafe Bagdad.
Niestety rozgrywce towarzyszyły również minusy: brak oznaczeń terenu (niebezpiecznych miejsc, budynków grożących zawaleniem), niewyobrażalna ilość cywili (w tym: samochody, dzieci na rowerach, matki z dziećmi w wózkach, ekipa z wiatrówkami), alkohol towarzyszący zabawie, oraz używanie pirotechniki mimo wcześniejszego – wielokrotnie powtarzanego – zakazu. Jak doniosło kilku uczestników, wszystko wskazuje na to, że również właściciel terenu nie został odpowiednio poinformowany o zamiarze przeprowadzenia airsoftowej rozgrywki.
Mimo takich niedogodności, wiele osób doskonale odnalazło się w scenariuszu – odgrywało wyznaczone im role, oraz wzbogacało scenariusz o dodatkowe „smaczki”. Sprzedawanie jabłek, częstowanie „amerykańskimi papierosami”, zapędzanie w pułapki, czy branie do niewoli – to tylko przykłady pomysłowości uczestników. Godna uwagi była również Cafe Bagdad, w której po dobrowolnym złożeniu broni, można było oddać się paleniu fajki wodnej.
Również atmosferę samego zlotu (oprócz atrakcji zapewnionych przez MZPW) uratowali ludzie, którzy na niego przyjechali. To oni – dzięki swojemu doświadczeniu oraz wzajemnym sympatiom – zapewnili sobie pomoc w dotarciu na teren zlotu, w rejestracji, poznawaniu nowych osób, oraz późniejszą wspólną integrację w mniejszym lub większym zakresie.
Podsumowując... Airsoftowy Zlot w Bornym Sulinowie – impreza o której głośno było na długo przed wyznaczonym terminem – to niestety również wydarzenie odznaczające się organizacyjnymi niedociągnięciami. W porównaniu do poprzedniej edycji Bornego nie widać zmian na lepsze. Szkoda, bo tak wspaniały teren prosi się o oprawę dobrego scenariusza poprowadzonego ręką kogoś, kto zabawę i bezpieczeństwo innych postawi na pierwszym miejscu. Szczególnie, że niedopuszczalna jest organizacja zlotu na terenie ogólnodostępnym, nie zabezpieczonym czy nie odgrodzonym, na którym nie ma możliwości usunięcia cywili. Na tegorocznej imprezie widzieliśmy cywili plątających się wszędzie i to w ilości przekraczającej wszelkie granice "airsoftowego zdrowego rozsądku".
Ci którzy przyjechali, sami zdecydują, czy chcą jeszcze raz udać się na "Borne". Niezmiennie jest to doskonała okazja do spotkania starych znajomych... ale by zlot można uznać było za udany, potrzeba czegoś więcej. Może powinniśmy zdać sobie sprawę, jak wiele jeszcze trzeba zrobić i zmienić: zarówno w sferze przygotowania samych manewrów jak i w stosunku do ludzi z całej Polski, których organizatorzy zaprosili... Może czas również przyjąć za nieodzowną maksymę (czy to dla zlotów komercyjnych, czy utrzymanych w nurcie charytatywnym), że organizator to ten, który bawi się dopiero wtedy, kiedy upewni się, że na twarzach przynajmniej większości osób widnieją szerokie uśmiechy...
Informacje o MZPW zaczerpnięto ze strony: http://republika.pl/zlotborne/
Więcej na temat zlotu, w tym relacje uczestników, można przeczytać na naszym forum:
http://wmasg.pl/forum/viewtopic.php?t=26588.
Zdjęcia uczestników zlotu zamieszczane są także na forum w wątku:
http://wmasg.pl/forum/viewtopic.php?t=26689.
1987
materiałów
3767
komentarzy
4
rzeczy w ekwipunku