Trwa ładowanie

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Camp SNAFU Bravo 2016
Camp SNAFU Bravo 2016

Camp SNAFU Bravo 2016

Camp SNAFU Bravo 2016
Camp SNAFU Bravo 2016
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

Camp SNAFU Bravo – Jakość wynikająca z konsekwencji

 

 

 Camp SNAFU Bravo

 

Wstęp

 

Pamiętacie naszą relację z Camp SNAFU Alpha? Tej niewielkiej imprezy pod Warszawą... Imprezy, która mimo swego rozmiaru, przyćmiła nie jedno o wiele większe przedsięwzięcie. Imprezy, która mogła być jednorazowym sukcesem organizatorów lub... zmienić się w cykl, którego kolejne części będą datami zaznaczonymi w kalendarzach wielu graczy i drużyn. Jaka więc jest recepta na sukces, czy obyło się bez błędów i... co dalej? Odpowiedzi na te oraz szereg innych pytań znajdziecie w dalszej części tego tekstu. Zapraszam do lektury!

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

 

Pomysł na SNAFU i jego rozwój

 

Camp SNAFU Bravo

Mniej więcej w połowie września roku 2015 odbyła się pierwsza impreza z tego cyklu. Uczestnicy stawili się w liczbie około 30 osób, zaś samych trenerów (jak sama nazwa mówi „camp” miał być imprezą uczącą pewnych zachowań oraz dającą możliwość rozwinięcia podstawowych umiejętności) było około 15. Organizatorzy naprawdę dobrze przygotowali się do zadań, które postawili sami przed sobą, a także przed uczestnikami. Teren, na którym odbywała się impreza nie był wielki, ale za to ciekawy i zdecydowanie wystarczający. Gracze byli zakwaterowani w całkiem fajnym ośrodku wypoczynkowym, co tylko zwiększało morale, którym organizatorzy nie pozwalali opaść nawet na chwilę, serwując uczestnikom coraz ciekawsze wyzwania. Koniec końców z Alphy wszyscy wrócili z uczuciem spełnienia i z apetytem na więcej. Organizatorzy nie pozostali głusi na głosy pochwał oraz krytyki i tak powstał pomysł Campu SNAFU Bravo.

 

Camp SNAFU Bravo

Imprezę przeniesiono do Woli Wodyńskiej (to także okolice Warszawy), a dokładnie na teren kolejnego ośrodka, o interesującej nazwie i profilu proponowanych atrakcji: Centrum Rozrywki Militarnej. Tym razem też postawiono na większą ilość uczestniczących w imprezie osób i tak pojawiło się ponad dwukrotnie więcej osób niż na „jedynce”. Oczywiście taką ilość ludzi trzeba jakoś skoszarować. I temu wyzwaniu udało się sprostać. Umieszczono nas w budynku przypominającym barak wojskowy; sale mieściły po około 20 ludzi, z których każdy miał swoje miejsce na metalowej, piętrowej pryczy (prycze miały nawet wieszaki na broń!).  W baraku były toalety i prysznice, a osoby przygotowujące imprezę zadbały także o możliwość skorzystania z urządzeń do podgrzewania wody, herbatę dla uczestników oraz posiłki ogółem (znowu uraczono nas ciepłą „michą”).

 

Camp SNAFU Bravo

Wszystko to udało się spiąć pobierając od gracza opłatę w okolicach 100 zł (zależnie od pełnionej funkcji, o czym później). Dla pojazdów, którymi przyjechali airsoftowcy przewidziano parking, a w bezpośrednim sąsiedztwie baraku i wspomnianych samochodów stał... transporter SKOT. To tylko poprawiało i tak dobry klimat „Campu”. Klimat, o który organizator zadbał od samego początku, prowadząc swoistą ewidencję wjeżdżających i wyjeżdżających z terenu obozu pojazdów oraz „nagradzając” graczy łamiących zakaz posiadania magazynka w komorze, karnymi okrążeniami wkoło placu apelowego. Musze tu jednak dodać, że od początku stawiano na zdrowy rozsądek. Na narzucano nam zbyt dużej ilości musztry i nie karano za byle co; raczej delikatnie dawano odczuć gdzie jesteśmy i w jakim celu. No właśnie, cele drugiej części imprezy.

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo


Cele imprezy i ich realizacja

 

Camp SNAFU BravoCamp SNAFU BravoCamp SNAFU Bravo

Tym razem organizatorzy (niezawodna ekipa Miękkopowietrznych TV, Red Towers i Bear Soldiers) zdecydowali się na podział cyklów szkoleniowych. I tak można było oddzielnie szkolić się z zakresu obsługi radiostacji (szkolenia RTO), nawigacji w terenie (NAV), działań szturmowych (szkolenia szturmanów) oraz – wreszcie - z zakresu dowodzenia drużyną. Impreza rozpoczęła się apelem i przywitaniem, a po krótkiej przerwie każda z grup uczestników wraz z przydzielonymi im instruktorami, udała się do oddzielnej części obozu (lub poza jego obręb) w celu poznawania tajników wybranej profesji. Wybranej - nienarzuconej przez organizatora: wspominałem o różnych cenach biletów oraz możliwości wyboru już wcześniej. Ilość miejsc była oczywiście limitowana, jednak gracze sami mogli decydować czego będą chcieli się uczyć na Campie oraz – częściowo – ile zapłacą, bo bilety na szkolenia NAV, RTO czy dowódców były nieco droższe niż te przypisane do szkoleń szturmu.

 

Camp SNAFU BravoCamp SNAFU BravoCamp SNAFU Bravo

Wracając na teren Woli Wodyńskiej: grupy miały tak zaplanowany czas szkoleń oraz miejsce ich odbywania, by nie przeszkadzać sobie nawzajem. Szturmowcy uczyli się i przypominali sobie podstawowe zasady ataku oraz wszelkie postawy i elementy taktyki. Nawigatorzy poznawali tajniki obsługi map oraz kompasów/busol, a także inne metody odnajdywania drogi (podstawy... astronawigacji!). RTO, których kurs był chyba najbardziej skomplikowany, dowiadywali się wszystkiego o systemach radiowych, sposobach nadawania i raportowania, a do tego poznawali budowę radiostacji i rodzaje anten. Informacji było bardzo dużo, ale uczestnicy nie wydawali się niezadowoleni. Szkolenie dowódców, w którym uczestniczyłem, od początku stawiało na rozwijanie kreatywnego i nieszablonowego myślenia o działaniach podległych oddziałów. Dawano nam zadania taktyczne, kazano planować szturmy tak, by z jak najmniejszą stratą własną osiągnąć cel, a czasami stawiano nas w sytuacjach beznadziejnych (w końcu to SNAFU, prawda?) i proszono o wyjaśnienia każdego planowanego wtedy kroku. Do tego doszły ćwiczenia z przekazywania i kaskadowania informacji w obrębie drużyn. Było ciekawie.

 

Camp SNAFU BravoCamp SNAFU BravoCamp SNAFU Bravo

Żałuje, że nie mam zbyt często okazji brać udziału w tego typu szkoleniach. No, ale nie obyłoby się bez sposobu na sprawdzenie ile wiedzy udało nam się wyłowić z morza, w którym nas zanurzono. Każdy z bloków szkoleniowych kończył się testem. Testem, którym nie każdy zdał (pozdrawiam szczególnie trenerów RTO, którzy nie dali uczestnikom najmniejszych szans). „Papierowe” testy nie były jednak najważniejsze. Prawdziwym sprawdzianem naszych umiejętności miały być scenariusze przygotowane przez prowadzących imprezę. Przed ich rozpoczęciem organizator poprosił mnie, oraz mojego oponenta, Kiera, do oddzielonego od innych pomieszczenia w celu wyboru bonusów taktycznych, które wywalczyły sobie grupy poprzez zdobywanie najwyższych ocen we wspomnianych wcześniej testach. Wybór przebiegł bez incydentów i znając siły, którymi przyjdzie mi dowodzić, udałem się do miejsca zakwaterowania w celu ostatniego sprawdzenia sprzętu, a także przygotowania się do nocnych zadań.

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

 

Scenariusz – test

 

Camp SNAFU BravoCamp SNAFU Bravo

Teren, na którym miały odbywać się planowane działania, należał oczywiście do Centrum Rozrywki Militarnej i był odpowiednio przygotowany; można było tam znaleźć kilka skupisk ruin (CQB!), oraz niewielką „makietę” wioski, która była niedokończona (graczom w ogóle to nie przeszkadzało, ale organizatorzy bardzo denerwowali się tym faktem i naszym zdaniem... niepotrzebnie). Wisienkami na torcie były jednak dwa forty. Zabudowane obszary z wieżami strażniczymi i podobnymi elementami, które zapowiadały genialną zabawę. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał o całej reszcie terenu działań. Był to teren zróżnicowany, głównie zalesiony, były okopy, drogi i pola (na które zalecano nam nie wchodzić).

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

Pierwsze zadania odbywały się w nocy. Polegały one na zdobywaniu kolejnych punktów podczas działań w niewielkich grupach szturmowych oraz na realizacji szeregu zadań dodatkowych. Przyznaję zupełnie szczerzę, że jako osoba nieposiadająca noktowizora, nie jestem wielkim fanem działań w takich warunkach. Tym razem jednak było naprawdę fajnie. Oprócz konstrukcji zadań, wpływ na to miała także pogoda i przede wszystkim genialni ludzie, z którymi przyszło mi pracować (pozdrawiam wszystkich operatorów teamu „Fretka” i „Szczór”). Skradaliśmy się, atakowaliśmy, ewakuowaliśmy. Było co robić.

 

Camp SNAFU Bravo

 

Organizator nikomu nie pozwolił na nudę (tak jak zapowiadano, nawet pilnowanie punktu było ciekawe). Do tej pory pamiętam potężny atak na okupowany przez nasz fort i brawurową ucieczkę w kłębach dymu ekranów, które – obok granatów rozpryskowych i hukowych – były używane z częstością zaspokajającą pragnienia większości domorosłych piromanów. Część pirotechnicznych zabawek dostarczył nam organizator, część kupiliśmy sami (w jednym ze sklepów internetowych, ze zniżką, którą także dostarczyła organizacja).

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

Po powrocie do obozu byliśmy naprawdę zmęczeni, jednak równie mocno zadowoleni z przeżytej przygody. Niestety, nie było łatwo zasnąć w tak gęsto zaludnionej kwaterze, szczególnie ze względu na delikwentów, którzy chrapali tak donośnie, że jedyną konkurencję dla nich mógłby stanowić włączony silnik starego SKOTa. W końcu jednak udało się skorzystać z chwili relaksu, która była nam potrzebna jak nigdy, bo od samego rana dnia następnego mieliśmy brać udział w ostatnim teście – dużym scenariuszu sprawdzającym zarówno wiedzę oraz umiejętności dowódców, jak i wszystko co przekazano podległym nam operatorom.

 

Camp SNAFU BravoCamp SNAFU Bravo

Scenariusz polegał na podboju kolejnych punktów – respawnów. Strony podzielono według kryterium posiadania lub nie, hełmu. Nic nie było jednak tak proste jak to się wydaje, bo bonusy, o których wcześniej wspominałem naprawdę komplikowały i zmieniały sytuację na polu. Można było „zniszczyć” jeden z punktów przeciwnika zmuszając tym samym wszystkie jego poległe jednostki do powrotu na najbardziej oddalony od zaognionych stref obiekt. Dużą przewagę taktyczną dawały też pojazdy; był to pancerny Maluch oraz samochód terenowy mieszczący czterech (zależnie od objętości operatora i jego sprzętu) ludzi wewnątrz kabiny oraz dwóch na relingach i rurach (zależnie od odwagi operatorów). Nie były to może czołgi, wozy opancerzone (niestety SKOT dzielący parking z naszymi samochodami był tylko ozdobą) czy myśliwce, ale spełniały swoją rolę nader dobrze i wciskały się w każde miejsce pola gry siejąc postrach w szeregach OPFORu.

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

Walka o każdy jeden punkt była zaciekła, bo siły zostały podzielone naprawdę równomiernie, a nikt jakoś nie chciał się poddać. W czasie całego testu uczestnikom towarzyszyli moderatorzy, którzy nie wtrącając się w rozgrywkę czuwali nad jej przebiegiem. Muszę tutaj zauważyć, że była to chyba jedna z lepiej moderowanych gier spośród wszystkich, na których gościłem. Pilnujący nie wdawali się w dyskusje, a wszystkie konflikty (było ich naprawdę niewiele) rozwiązywali z głową i przede wszystkim bardzo szybko, co sprawiło, że te nie odbiły się w ogóle na dynamice rozgrywki. Gratuluję i życzę sobie, by inni organizujący podobne spotkania brali przykład z kadry Camp SNAFU. Scenariusz zakończył się po około czterech godzinach ciągłej walki. Zwycięzca był oczywiście tylko jeden, ale nie miało to realnego znaczenia, bo każdy schodził z pola zadowolony, głową pełną wspomnień i... wniosków dotyczących swoich działań.

 

Camp SNAFU Bravo

Camp SNAFU Bravo

W obozie czekała na nas kolejna porcja ciepłego jadła. Po krótkim odpoczynku odbyła się odprawa podsumowująca, po której organizator rozdał uczestnikom naszywki – pamiątki oraz ankiety dotyczące badania zadowolenia z udziału w drugiej edycji SNAFU. Przed samym wyjazdem gracze mieli też możliwość odsprzedania innym niepotrzebnego im sprzętu w ramach niewielkiej giełdy. Po wszystkim pozostało nam się spakować i wyruszyć w drogę powrotną do domu, a organizatorom rozpocząć planowanie kolejnej edycji.

 

Camp SNAFU BravoCamp SNAFU Bravo

 

SNAFU Bravo... i co dalej?

 

Camp SNAFU Bravo

Wszyscy, którzy znają alfabet fonetyczny NATO wiedzą, że dalej jest Charlie. Kolejna edycja imprezy oznaczona tym właśnie znakiem została już ogłoszona (odbędzie się pod koniec października) i w przeciwieństwie do poprzednich edycji, będzie w całości poświęcona rozgrywce (organizatorzy rezygnują tym razem z bloków szkoleniowych). Impreza ma odbyć się na terenie ośrodka wypoczynkowego Nadliwie i terenach przyległych (znowu w okolicy Warszawy). Koszt gry nie będzie rujnował budżetu, ale do tego już nas przyzwyczajono w wypadku tej serii imprez.

 

Camp SNAFU Bravo

Niestety, po raz kolejny nie uświadczymy na polu czołgów, pancernych wozów czy – jak zapowiadał organizator innej, BARDZO znanej imprezy – lotniskowca. Można się za to spodziewać tony zabawy, klimatu zdrowej rywalizacji oraz akcji, która nie będzie przeplatana nudą. Co ciekawe, Charlie zakłada działania w grupach 10 - 12 osobowych, a kadra mocno naciska na przestrzeganie tej zasady, więc jeśli Twoja drużyna liczy mniej osób już teraz zacznij szukać sobie uzupełnienia, bo w innym wypadku zapowiadane są przydziały „z urzędu”. Obecnie zaplanowano 150 miejsc dla graczy, więc zainteresowanym radzę pospieszyć się z decyzją o udziale.

 

Camp SNAFU Bravo

 

Mała wielka marka

 

Marka SNAFU nie jest na tą chwilę ogromnym tworem na polu organizacji imprez airsoftowych w naszym kraju. Jest tak dlatego, że jej twórcy wybrali sobie długą i – jak na razie – skuteczną drogę do budowania zaufania graczy oraz pewnego prestiżu. Nie obiecują eksplozji, nie starają się gonić za liczbami, ani też nie starają się być „naj” w każdym możliwym aspekcie. Widać jednak, że chcą by impreza rosła, a razem z nią rzesza stałych bywalców i nowych uczestników. Po pierwszych dwóch edycjach widać, że czasami warto działać z rozwagą, a nie z rozmachem. Szczerze trzymam kciuki za kolejne „odcinki” serii SNAFU, a jeśli te okażą się równie dobrze zrealizowane, już bez wątpliwości i niepewności, wróżę im sukces. W tej chwili nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać. Czekać na Charlie i... kolejne znaki alfabetu fonetycznego ze słowem „SNAFU” na froncie.



 

Przydatne linki

Camp SNAFU - Oficjalna strona organizatora wydarzenia

Camp SNAFU Alpha - Relacja z pierwszej edycji Camp SNAFU

Camp SNAFU Bravo Video - Relacja z Camp SNAFU Bravo

 

Komentarze

NAJNOWSZE

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni