Na skutek rekrutacji ekspertów poprzez rynek cywilny, Bundeswehra boryka się z brakami kadrowymi w tej dziedzinie. Rozwiązaniem tego problemu ma być ich rekrutacja wśród nie tylko obywateli niemieckich, a również państw innych będącymi członkami Unii Europejskiej. Problemem jest konkurencyjność firm prywatnych, które oferują większe wypłaty i lepsze warunki wielu ekspertom w danych dziedzinach. W wyniku tego wielu z nich kończy służbę wybierając pracę w sektorze prywatnym.
Dlatego też oferta ta nie jest skierowana do zwykłych osób chcących służyć w Bundeswehrze jako szeregowy. Na przyjęcie do armii niemieckiej liczyć mogą głównie między innymi oficerowie, operatorzy systemów teleinformatycznych, piloci, mechanicy, logistycy itd. W związku z tym wiele osób nie będących obywatelami Niemiec może się skusić i rozpocząć tam pracę. Zarobki bowiem sięgają tam nawet 5,5 tysiąca Euro miesięcznie.
Poza próbą odbudowy potencjału sił zbrojnych Niemiec, czyli de facto naszego sojusznika w NATO, co teoretycznie powinno wspomóc potencjał militarny w naszym regionie program ten może wywrzeć wiele negatywnych skutków. Zwłaszcza na państwach sąsiadujących z tym krajem takich jak Polska.
Specjaliści bowiem pracujący już w polskim wojsku, wyedukowani za państwowe pieniądze i trudni do szybkiego zastąpienia odejść mogą do wojsk niemieckich. Tych, pomimo braku dotychczas tego typu programu u granic Polski niewielu jest nadal, a z pewnością nie jest ich tylu, ilu być powinno. Stworzyć może to wiele problemów, takich jak nagły brak odpowiedniej ilości specjalistów. Wynikiem tego może być częściowy, a nawet całkowity paraliż zdolności operacyjnych naszych wojsk.
Jednak jak ten program się potoczy i jakie skutki wywrze on na nasz kraj, pokaże nam jedynie czas.