Nóż to niby tylko nóż - może być składany, albo nie. Duży albo mały. Jest też jeszcze bagnet. O tym, jak niesłuszne jest to stwierdzenie, mógł przekonać się każdy, kto 28 maja 2016 przekroczył drzwi Centrum Kultury Studenckiej MROWISKO w Gliwicach.
Jako czwarta z cyklu, impreza ma już wyrobioną markę. Z jednej strony jest luźniejsza i mniej tłoczna, niż zlot forum Knives.pl w październiku, z drugiej strony Knifeshow to wydarzenie bardzo specjalistyczne, gdzie można kupić rzeczy, o których osoba niesiedząca głęboko w temacie może nie mieć zielonego pojęcia, że w ogóle istnieją i ktokolwiek może mieć chęć ich posiadania.
Zaraz po przekroczeniu progu i uiszczeniu symbolicznej opłaty za wstęp można było zanurzyć się po samą szyję w morzu różnorodności świata noży oraz innych ostrych przedmiotów, nie wspominając już o ostrzałkach, sprzęcie dedykowanym do EDC i innych akcesoriach. Ogólnie zarówno zapalony "nożownik", jak i człowiek zupełnie nieobeznany z tematem mógł zniknąć pomiędzy stanowiskami na długie godziny.
W tegorocznej wystawie wzięło udział 34 wystawców. Liczba odwiedzających pomimo długiego weekendu wyniosła ok. 400 osób. Liczba zarówno duża, jak i nieduża. Porównując ją ze zlotami sprzed kilku lat, to... cóż, nie ma w ogóle porównania. Z drugiej strony udało się uniknąć tłoku.
Poza wytwórcami noży, toporków i siekier wszelkiej maści - w żargonie środowiska zwanymi "knifemakerami" - na wystawie znaleźli się też producenci bardzo wymyślnych narzędzi ostrzących, gołych głowni, materiałów na rękojeści, bransoletek z paracordu oraz wielu innych rzeczy owianych dla laików czarną magią.
Nie zabrakło też sklepów. Swoją ofertę noży i akcesoriów zaprezentowały m.in Elitebar, Juchcik, Knife Supply, Specshop, Kolba, Birkashop, Goset i Kazak.
Dobrze jest wiedzieć, że rodzimy rynek rozwija się bardzo intensywnie, co widać zarówno po ilości imprez, jak i wzrastającej z roku na rok liczbie wystawców oraz odwiedzających. Od pewnego czasu na polskich zlotach pojawiają się też wystawcy i goście z zagranicy.
Trzymamy kciuki, aby rodzimy rynek rozwijał się równie intensywnie, jak do tej pory. Kto wie, może za kilka lat zamiast "knajfmejkerskich" manufaktur doczekamy się polskich producentów noży z mocami równym gigantom branży?