Trwa ładowanie

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Anakonda, Pałczew k. Łodzi, 12-14.09.2008
Anakonda, Pałczew k. Łodzi, 12-14.09.2008

Anakonda, Pałczew k. Łodzi, 12-14.09.2008

Anakonda, Pałczew k. Łodzi, 12-14.09.2008
Anakonda, Pałczew k. Łodzi, 12-14.09.2008
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

Organizator: BAT

Sponsor główny: ASG A/S (Dania),

Drugi sponsor: IRONBROASG (Polska)

Miejsce: Pałczew (okolice Łodzi)

Rodzaj imprezy: zlot ogólnopolski

Termin:12-14.09.2008

Koszt: 0zł

Liczba maniaków: około 250

 

You don`t know Polish? Check English version

 

Kolejny zlot zorganizowany przez opisywaną już na łamach Wmasg łódzką grupę BAT, odbył się w dniach 12-14.09.2008. Informacje o zlocie pojawiły się już na 2-3 miesiące przed terminem i trzeba przyznać, że wiele osób (w tym oczywiście ja) niecierpliwie czekało na to wydarzenie. Zlot odbył się w położonej niedaleko Łodzi żwirowni w Pałczewie. Jak zwykle w przypadku imprez organizowanych przez BAT, głównym dniem imprezy była sobota, jednak uczestnicy zjeżdżali się na miejsce już w piątek, a do domów wracali nawet w niedzielę późnym wieczorem.

 

W PRZEDDZIEŃ IMPREZY

Podobnie, jak wiele innych osób przyjechałam na zlot już w piątek, a więc dzień przed główną imprezą. Na miejscu, jak zwykle powitali nas znajomi z BAT, a także inni uczestnicy. Oczywiście wszyscy byli w dobrych nastrojach i niecierpliwie oczekiwali następnego dnia. Wieczorem część osób zajęła się rozstawianiem namiotów, inni zaczęli przygotowywać ognisko. Potem wspólnie usiedliśmy przy ogniu i zaczęło się wspominanie poprzednich imprez, wymienianie informacji i wrażeń. Rozmowy i zabawa nie trwały jednak długo, gdyż większość z zebranych postanowiła położyć się wcześniej spać, aby następnego dnia być w pełni sił bojowych i nie obudzić się dopiero w porze obiadowej, a do tego z bólem głowy. 

 

Niestety noc była obrzydliwie zimna. Poranek  - niewiele lepszy, ani nie chciało się wysuwać nosa z ciepłego śpiwora, ani tym bardziej wstawać. Ale służba, nie drużba – zebraliśmy się z sobie, wskoczyliśmy w oporządzenie i stawiliśmy na odprawie.  

 

 

 

ROZGRYWKA

Scenariusz rozgrywki był skupiony wokół wydarzeń zapoczątkowanych atakiem terrorystycznym na WTC dnia 11 września 2001 roku. Dla lepszego wczucia się oddziałów w klimat rozgrywki, jeszcze przed imprezą organizator w następujący sposób nakreślił sytuację: „Jest 9 listopada 2002 roku... Operacja o kryptonimie "Anakonda" rozpoczęła się na dobre. Wojska koalicji od 7 października 2001 roku próbują przejąć kontrolę nad terenami Afganistanu. Broniące dzielnie swoich pozycji odziały Talibanu kierowanego przez Mułłę Omara (Mohammad Omar) oraz Al - Kaidy siłą utrudniały koalicji zajmowanie następnych celów. Stany Zjednoczone wysłały swoje wojska do Afganistanu (około 22 000 żołnierzy) pod pretekstem schwytania Osamy bin Ladena, który stał najprawdopodobniej za atakami na World Trade Center i Pentagon z dnia 11 września. Stany Zjednoczone stały się także mózgiem całej operacji i dowodziły siłami koalicji w skład, której wchodzili przedstawiciele aż 25 państw. Teraz podstawowym celem koalicji sprzymierzonych jest schwytanie jednych z największych terrorystów ubiegłego i teraźniejszego wieku, to znaczy Osamę bin Ladena i Mohammada Omara. Koalicja nie zaprzestaje jednak walki z pojedynczymi grupami świetnie wyszkolonych terrorystów. Niestety straty są dość duże szczególnie po stronie Amerykańskiej i Brytyjskiej.”

 

 

Jak zwykle uczestnicy stanęli na wysokości zadania. Stawiło się ponad 200 osób gotowych do odgrywania roli wojsk koalicji, ale też po stronie arabskiej. Co ciekawe, za sprawą forum łódzkiego przy WMASG, jeszcze przed imprezą wszyscy podzielili się w miarę równo i nie było potrzeby przenoszenia żadnego z oddziałów na drugą stronę konfliktu. Niestety trzeba się zgodzić, że oznaczenie "wyznawców Allaha" pozostawiło wiele do życzenia. To mówię z dużym bólem serca, jako walcząca po tej właśnie stronie – na własne oczy widziałam, że prosta prośba o oznaczenie arafatkami okazała się ponad siły niektórych. A szkoda, bo część spośród arabów zrobiła znacznie więcej i nawet przywiozła ze sobą modlitewne dywaniki.

 

W moim przypadku przydzielenie do strony konfliktu odbyło się w dość dziwny sposób. Początkowo zapisałam się do strony amerykańskiej, jednak dowódca mój nie dojechał na czas z przyczyn technicznych i wobec tego ‘przytuliłam’ się do oddziału arabskiego. Koniec końców trafiłam pod rozkazy Manfreda dowodzącego połączonymi siłami Dzikich Gęsi, Kombinatu i RMC, więc wokół siebie ujrzałam wiele znajomych twarzy. Dzięki temu bawiliśmy się świetnie, nawet jeśli podczas starć jak zwykle nie obyło się bez terminatorstwa i drobnych nieporozumień. 

 

 

Samą rozgrywkę oceniano różnie i trzeba powiedzieć, że wielu Arabów narzekało na rozkazy... Pamiętam z poprzednich edycji imprez BATu (Mangusta) swoje zaskoczenie na temat różnorodności rozkazów. Odziały, które w pierwszej godzinie broniły budynku, w kolejnej wysyłane były do odbijania strategicznej placówki, albo przygotowania zasadzki. Co więcej, kilka razy sama modyfikowałam własne scenariusze wzorując się na zasadach przyświecających twórcom scenariuszy z BATu – a więc zasadom, by rozsyłać ludzi po całym terenie i urozmaicać wydawane im polecenia. Na Anakondzie jednak było inaczej: oddziały arabskie głównie broniły, a Amerykanie przemierzali las i atakowali. Po naszej stronie widziałam więc wiele zawiedzionych twarzy, a wokół pojawiały się uwagi: "Co teraz mamy robic? Eee... kwadrat X15? No tak, a gdzieżby indziej... Co robimy?... Taaa... bronimy tego samego krzaka”. Ale, ale, chwila... Panowie... Może faktycznie nie zawsze siedzenie w jednym miejscu pod krzakiem jest pasjonujące, ale z drugiej strony cierpliwość jest cnotą, która w airsofcie po jakimś czasie procentuje. Nie możemy również zapomnieć, że terenem działań był Afganistan, a scenariusz wyraźnie mówił o tym, że to strona amerykańska posiada inicjatywę. Strona amerykańska, nazywana przecież "siłami stabilizacyjnymi", pojawiła się w Afganistanie z przyświecającym jej zaszczytnym zadaniem niesienia pokoju na świecie.

 

Każdy z oddziałów - bez względu na stronę konfliktu – został postawiony przed zadaniem przywiezienia ze sobą kukły reprezentującej terrorystę/zakładnika. Trzeba przyznać, że wyobraźnia uczestników nie miała granic. Kukły przyjęły formy rozmaite: począwszy od wypchanych ubrań, przez tekturowe "stand"-y reklamowe, po manekina, lalkę z sex-shopu, aż po pluszowego Kubusia Puchatka przebranego za Araba. Tym razem wszyscy uczestnicy spisali się więc na medal.

 

 

 

KONKURSY

Po godzinie 16, a więc mniej więcej godzinę po tym, jak gra dobiegła końca, zaczęła się druga część sobotniej imprezy. Tę część wypełniły konkursy. Pierwszy z nich odbył się jeszcze podczas strzelania, ponieważ oceniane były symbolizujące terrorystów manekiny przygotowane przez poszczególne oddziały. Drugim konkursem było skakanie ze związanymi liną nogami, trzecim przeciąganie liny, a czwartym konkurs strzelecki z repliki M15A4 Classic Army, która stanowiła główną nagrodę.

 

Konkursy były dobrym pomysłem i wszyscy byli z nich bardzo zadowoleni, a zabawa była przednia: zarówno dla tych, co wzięli udział, jak i dla stojącej wokół widowni. Do zawodów zgłosiło się wielu chętnych i dawali sobie świetnie radę, rywalizując ze sobą zaciekle.

 

Zdecydowanie jednym z najbardziej emocjonujących konkursów było przeciąganie liny. W tej kategorii liczyła się gra zespołowa. Występowały grupy 4-osobowe złożone najczęściej z osób należących do tego samego teamu. Emocje były ogromne: zawodnicy ciągnęli zaciekle walcząc o każdy centymetr. Zakopywali się przy tym nogami w piasku, czasem nawet przewracali, a na ich twarzach malował się ogromny wysiłek. W zmaganiach pomagała im widownia wołając, skandując i krzycząc mobilizujące hasła.

 

Rosiu z BAT przygotowujący linędo kolejnego pojedynku
 

Z kolei podczas skoków ze związanymi nogami mogliśmy zaobserwować różnorodność stylów. Niby prosta sprawa – nogi związane i postawione proste zadanie przedostania się do mety. Podejścia do problemu były jednak bardzo różne: od stylu klasycznej równej ‘żabki’, przez pełne wysiłku nierówne podskakiwanie, po skoko-turlanie i wywracanie. Najwięcej jednak radości podarował nam Levy, który zaprezentował jedyne w swoim rodzaju dreptanie gejszy ukończone dwoma koziołkami. Jego wysiłek został nagrodzony gromkim śmiechem, ale też został zauważony przez sędziów. Mimo, że czasu nie uzyskał najlepszego, obaj sponsorzy przeznaczyli specjalne nagrody dodatkowe dla tego zawodnika.

 

 

Konkurs strzelecki odbył się jako ostatni. Osobiście obawiałam się trochę czy zdążymy go zakończyć przed zmierzchem, jednak jak się okazało Rosio (organizator) wykazał się dobrym wyczuciem czasu i rewelacyjnie wszystko zaplanował. Z głównej nagrody – repliki M15A4 – strzelało aż kilkadziesiąt osób. Dla utrudnienia do magazynków wsypaliśmy specjalne "niewidzialne" kulki Blaster PRO invisible, które w terenie nie zdradzają pozycji strzelającego, ale również uniemożliwiają celowanie po torze lotu poprzedniej kulki. Ja osobiście ich nie lubię, ale są również wielcy ich zwolennicy.

 

Tarcza, do której strzelano, przedstawiała rozpędzonego nosorożca z naniesionymi kołami ułatwiającymi podliczenie punktów. Każdorazowo po oddaniu strzału podliczaliśmy punkty i wymienialiśmy tarczę na nową. Zużyta tarcza wędrowała do rąk własnych strzelającego, więc każdy uczestnik otrzymał dodatkową pamiątkę – nie tylko ładną, ale przede wszystkim pokazującą jego wyniki. Jako osoba stojąca w okularach ochronnych na końcu "toru strzeleckiego" muszę przy tym gorąco podziękować, że żaden ze strzelców nie pokusił się o oddanie strzału we mnie, czy stojącego koło mnie Przema. Na szczęście możliwość wygrania repliki była silniejszą pokusą ;)

 

 

 

Po zakończeniu ostatniego konkursu nastąpiło rozdanie nagród. Nagrody ufundowały firmy IRONBROASG z Polski, oraz ActionSportGames z Danii. Wypada zacząć od rodzimej... więc zacznę od tego, że sklep IRONBRO ufundował replikę Glock 18c CYMA, replikę Morsenberg 590 oraz kulki marko IRONBRO. Były to głównie nagrody w konkursie skoczków. Z kolei ActionSportgames (którą miałam przyjemność reprezentować) dostarczyła przede wszystkim 3 nagrody do konkursu strzeleckiego, a więc elektryczną replikę M15A4, Replikę CZ75 z napędem CO2 i kompletem naboi, a także karton kulek EXCEL. Oprócz tego firma ta podarowała nowe na rynku rękawiczki Tactical Assault i okulary, pasy taktyczne, a także plakaty z replikami Classic Army. Wszystkie uczestniczki konkursu strzeleckiego otrzymały koszulki Classic Army, a w ramach podziękowania za wysiłek przekazałam na ręce organizatora zlotu minę Mad Bull oraz kilka egzemplarzy najnowszego numeru angielskiego pisma Airsoft International. W sumie rozdano około 100 nagród od obu sponsorów, oraz mnóstwo plakatów.

 

OGNISKO

Rozgrywka airsoftowa, konkursy... to wszystko było już za nami, kiedy nastąpiła trzecia część sobotniej imprezy – ognisko. Z ogniskami BATu jest tak, że wiele osób, które przyjeżdżają na zloty, przede wszystkim czekają właśnie na to jedyne w swoim rodzaju wieczorne wydarzenie. Muszę przyznać, że i mi tego właśnie od chyba 5-ciu miesięcy szalenie brakowało. Tym razem na ognisku były elementy już znane i lubiane, ale i kilka nowych. Po pierwsze pojawiła się faja wodna, którą kilka dni wcześniej Levy dostał na urodziny. Po drugie pojawił się nasz gitarzysta SiDi, który jak wiem musiał nieźle nakombinować, aby się stawić na imprezie (i chwała mu za to!). Po trzecie pojawiła się niespodzianka – czyli kolejna rzecz przewidziana przez głównego sponsora imprezy.

 

Faja, jak to faja – wprawiła uczestników w przyjemny klimat i przysporzyła wielu zabawnych sytuacji i komentarzy. Więcej uwagi wypada chyba poświęcić grze na gitarze. I tu uwaga: będę słodzić! Ale myślę, że każdy, kto choć raz słyszał grę SiDiego, na pewno się ze mną zgodzi. Gitara i SiDi to piękny duet, a ich staż airsoftowy wynosi już koło 7-10 ogólnopolskich zlotów, więc jestem pewna, że nie tylko ja na ten moment czekałam. Tym razem nie dość, że więcej głosów się przyłączyło do śpiewania, to ponad wszystko wybił się głos jednego lekko na rauszu już śpiewaka – Zdzisia (BAT) z Łodzi – który nawet porwał na chwilę w swoje objęcia drewnianą towarzyszkę naszego muzyka. 

 

 

Było cudnie. Usłyszeliśmy piosenki znane i lubiane, ale też takie, które zdecydowanie kojarzą się z postacią SiDiego. Były i „Sokoły”, „Hiszpańskie dziewczyny”, ulubienica panów – „Whisky” i „Bieszczady”. Była także moja osobista faworytka, a więc piosenka o kanadyjskiej sali gimnastycznej. Aby zrozumieć mój sentyment trzeba chyba na własne uszy usłyszeć jak rosły, ponad 100-kilogramowy facet (vide: SiDi) podążając za słowami piosenki staje na wysokości postawionego przed nim ‘trudnego zadania aktorskiego’ i wciela się ‘w postać młodej niewinnej, jasnowłosej kanadyjskiej nastolatki’. Mimo, że SiDi robi to po raz kolejny przy ognisku na zlocie, za każdym razem mamy przy tym świetną zabawę.

 

Podczas ogniska pełnoletni uczestnicy mieli okazję dokonać degustacji tradycyjnego duńskiego alkoholu Gammel Dansk, który ufundowała dla uczestników firma ASG. Jak się okazało jest to niezły killer – nie dość że powitał nas mocą 38%, to zaraz potem rzucił na kolana smakiem przypominającym krople żołądkowe albo inne paskudztwo. Wszyscy zadowoleni byli z nowego doświadczenia... i z ulgą sięgali po dołączone do trunku duńskie ciasteczka. Oj byłoby bez nich krucho...

 

 

POIMPREZOWY PORANEK I... PODSUMOWANIE

Sobotni wieczór zakończył się dużo później niż poprzedni, a dla niektórych nawet nie zakończył się wcale. Kiedy wstawałam rano widziałam jeszcze błąkające się po terenie jakieś cienie, które nie wyglądały jakby się w ogóle tej nocy kładły. Obóz bardzo powoooli wracał do życia i widać było, że nikomu się do wyjazdu nie spieszy... Jedni otwierali oczy, drudzy leniwie się przeciągali, z wolna zaczynali śniadanie, albo znajdowali najprostsze tematy, aby przedłużyć chwile rozmowy. W którymś momencie trzeba jednak było wyruszyć w powrotną drogę, więc koniec końców uczestnicy wrócili do domu, a mnie czekało jeszcze zdanie relacji z imprezy... 

 

Kolejny zlot BATu trzeba ocenić jako bardzo udany. Powiedzieliśmy to chyba wielokrotnie, jednak nie można tego pominąć, że godny uznania jest wkład organizatora i ogólnopojęte działanie dla dobra ogółu.  BAT robi imprezy "dla wszystkich" i przy okazji na własny koszt. Tym razem przy współpracy ze sponsorami udało im się zorganizować coś więcej. Strzelanie, konkursy i klimat podczas ogniska... to wszystko wywołało uśmiechy na twarzach wielu ludzi. Dlatego, mimo drobnych, ale wszechobecnych nieporozumień, zlot ten należy zaliczyć do bardzo udanych.

 

Sezon powoli się kończy, za oknem coraz zimniej. Już teraz trochę mniej osób bierze udział w strzelankach, a za kilka tygodni, miesięcy zostaną tylko najwytrwalsi. Niestety trzeba będzie trochę poczekać do następnego dużego zlotu. Ale myślę, że warto przebrnąć przez zimę i trudy dnia codziennego dla kilku takich właśnie spotkań przyjacielskich, a nie tylko airsoftowych.

 

 

BAT o imprezie:http://www.batlodz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=260&Itemid=2

Galeria BAT:http://www.batlodz.pl/index.php?option=com_ponygallery&Itemid=55&func=viewcategory&catid=28

Wątek o zlocie na forum WMASG: http://wmasg.pl/forum/index.php?showtopic=50867

Wątek o konkursach na forum WMASG:http://wmasg.pl/forum/index.php?showtopic=52900&st=0  

Komentarze

NAJNOWSZE

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni