II Lubuski Zlot Pojazdów Militarnych, 01.05.2004
21.07.2005
Autor: Deimos
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.
Impreza: II Lubuski Zlot Pojazdów Militarnych
Organizator imprezy: Urzad Gminy Lubrza
Organizator obozu wojskowego: Armia Wyzwolenia Rozłóg
Miejsce: Boryszyn
Termin: 01.05.2004
Liczba Maniaków: N/A
Lubuskie Zloty Pojazdów Militarnych w Boryszynie są największą tego typu imprezą w województwie lubuskim. W maju 2004 roku odbyła się już druga edycja zlotu, na którą niektórzy czekali przez cały rok pamiętając doskonale zeszłoroczną, pierwszą z serii imprezę, będącą naprawdę wspaniałym pomysłem, na spędzenie długiego, majowego weekendu. W tym roku organizator zapowiedział datę 1 maja, a więc dzień przystąpienia Polski do UE. Gdy tylko jasnym się stało, że zlot się odbędzie, Armia Wyzwolenia Rozłóg postanowiła wystąpić ze swoją inicjatywą, przedstawiając organizatorowi kilka własnych pomysłów, które miałyby urozmaicić zlot...
Jako grupa zaangażowana w organizację zlotu na miejscu imprezy musieliśmy stawić się parę dni przed sobotą 1 maja, a dokładniej w środę. Zapowiadało się wiele godzin żmudnej pracy... Już po dotarciu wypadało nam zabrać się za wyrównywanie 50 metrowej linii okopów oraz dwóch bunkrów ziemnych. Praca była ciężka, ale perspektywa tego, że miejsce obozowania przyjezdnych będzie przypominało obóz wojskowy dodawała nam sił i chęci do dalszej roboty - a do zrobienia było dużo. Do piątku uwinęliśmy się z postawieniem namiotów wojskowych (NS), wieży, oraz na wykończeniu bunkrów ziemnych (jeden z nich stał się naszą hajownią :)) i dopieszczeniu wyglądu obozu (worki z piaskiem, drut kolczasty, flagi itp.). Piątkowe popołudnie było najcięższe, gdyż wtedy zaczęli zjeżdżać się obozowicze, oraz osoby, które dysponowały pojazdami militarnymi. Ludzie, którzy chcieli prowadzić z nami obóz, zostali rozlokowani w namiotach wojskowych. Już tego wieczoru zaczęliśmy rozdzielać warty, oraz patrolować teren, próbując utrzymać porządek w obozie. Niektórzy narzekali na zbytnią dyscyplinę i napięty harmonogram wart, ale nie było innego wyjścia - obóz musiał być strzeżony całą noc. Jako zwierzchnicy obozu, musieliśmy utrzymywać na jego terenie porządek i dbać o to, by nikt podejrzany nie kręcił się w okolicy namiotów zajmowanych przez osoby stające aktualnie na wartach w czterech miejscach obozu.
W noc z piątku na sobotę nie wydarzyło się nic złego - w obozie panował porządek, a ludzie, którzy zjechali się z różnych stron Polski (i nie tylko) bawili się w swoim gronie. Następnego poranka oczom osób, które nocowały w obozie ukazał się widok pojazdów militarnych, które zagościły w tym roku na zlocie. Jeep Willys, niemieckie, Mercedesy z okresu II Wojny Światowej, mnóstwo Gazów i starych, czasem zabytkowych, motocykli, a nawet jeden gąsienicowy pojazd pancerny. Cała impreza miała zacząć się o godzinie 12:00 paradą wozów wojskowych (trasa Boryszyn - Lubrza i z powrotem). Do tej godziny w obozie nic się nie działo - niektórzy kończyli roboty polowe, niektórzy pilnowali szlabanu, a jeszcze inni siedzieli w okopach i namiotach jedząc śniadanie. Gdy parada miała się zaczynać, część osób odpowiedzialnych za porządek w obozie zapakowała się ze sprzętem do jeepów, które wyruszały do Lubrzy.
O 12:00 zaczęła się parada - dziesiątki różnych modeli motocykli przewodziły sznurowi przeróżnych jeepów i siedzących w nich żołnierzy z różnych okresów XX wieku. Byli tam drugowojenni komandosi amerykańscy, Anglicy, Holendrzy i wielu wielu innych. Mieszkańcy miejscowości znajdujących się na trasie Boryszyn - Lubrza wiwatowali na widok tak pokaźnej liczby umundurowanych osób, co było bardzo miłe - dla obu stron. Po paradzie przyszedł czas oczekiwania na inscenizację batalistyczną pt. "Zdobywanie Panzerwerka", która zapowiadana była jako bardzo huczne wydarzenie. Do godziny 17 w obozie nie działo się nic wartego wzmianki - warty, posiłki, rozmowy... Na scenie natomiast odbywały się pokazy młodzieży z różnych okolicznych szkół, dotyczące Unii Europejskiej, pokazy sztuk walki, samoobrony i szkoły detektywów. W międzyczasie zwiedzać można było MRU - Międzyrzeczki Rejon Umocniony, czyli podziemne, poniemieckie umocnienia.
Tuż przed godziną 17, w Boryszynie zaczęły zbierać się tłumy ludzi, które były żywo zainteresowane inscenizacją - a było czym. Mały oddział Armii Czerwonej zbliżył się do niemieckich umocnień otwierając ogień do wroga, strzegącego panzerwerka. Niemiecka odpowiedź była szybka. Po chwili doszło do regularnej bitwy, pełnej huków, dymu i ognia. Rosjanie nie mogący poradzić sobie z przeważającymi siłami wroga wezwali posiłki. Wtedy na miejsce wydarzenia przyjechał kolejny oddział, który szybko opuścił swój pojazd i zaczął rozstawiać ludzi dookoła panzerwerka. Wtedy Niemcy wyciągneli swojego asa z rękawa - zza bunkra wyjechało potężne działo samobieżne, które wyraźnie wystraszyło Rosjan chowających się za drzewami i pagórkami. Powolny, majestatyczny ruch pojazdu gąsienicowego wzbudzał respekt, co widać było po bezradnych wobec takiej siły ognia żołnierzach rosyjskich. Nagle na teren walki przyjechała rosyjska ciężarówka wioząca za sobą armatę, która za parę chwil miała zostać użyta. Niedługo potem niemiecka przewaga zaczęła znacząco topnieć, a Rosjanie zaczęli powoli przesuwać się w stronę panzerwerka zdobywając coraz lepsze pozycje. W końcu Niemcy nie mając innego wyboru poddali się, a Rosjanom udało się przełamać umocnienia MRU w Boryszynie. Inscenizacja zakończyła się ewakuacją jeńców z miejsca walki, potem wszyscy się rozeszli - niektórzy do domów, niektórzy do obozu, a jeszcze inni pod scenę, gdzie za parę chwil odbyć się miało kilka koncertów.
Przed gwiazdą wieczoru, którą był zespół Dżem, na scenie wystąpiły min. zespoły takie jak Enclave, Taxi Blues, 4 Grupa Biednych, które zagrzewały publiczność zebraną pod sceną i w jej okolicy. Po koncertach zespołów rockowych, na scenie został zespół Respekt, który prowadził zabawę do późnych godzin nocnych. Ludzie jednak bawili się także w obozie, co również oznaczało konieczność pilnowania tegoż. Warty w tym czasie zostały znacząco zredukowane, bo nie potrzeba było pilnować miejsc, które nie były ważnymi punktami obozu. Noc była spokojna - część obozowiczów poszła wcześnie spać, część bawiła się pod sceną, z pozostałych na szczęście nikt nie wykazywał chęci do wszczynania bójek i burd. W niedzielę trzeba było rozebrać obóz i wyruszyć w drogę powrotną do domu - po godzinie 13:00 w obozie było już praktycznie pusto.
Podsumowując uważam, że tegoroczna impreza była bardzo udana. Od członków AWR wymagała ona dużego wkładu pracy, co często kończyło się strasznym zmęczeniem, ale i tak wszyscy wspominają ją bardzo pozytywnie. Liczba zlotowych atrakcji była wystarczająca, a to co zaserwowali nam organizatorzy inscenizacji historycznej było pierwszej klasy. Ponadto ogólno panujący porządek i brak większych "wybryków" osób przyjezdnych nie pozwolił wynieść ze zlotu złych wspomnień. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na III Lubuski Zlot Pojazdów Militarnych, który (mam nadzieję) odbędzie się już w maju za rok.
Organizator imprezy: Urzad Gminy Lubrza
Organizator obozu wojskowego: Armia Wyzwolenia Rozłóg
Miejsce: Boryszyn
Termin: 01.05.2004
Liczba Maniaków: N/A
Lubuskie Zloty Pojazdów Militarnych w Boryszynie są największą tego typu imprezą w województwie lubuskim. W maju 2004 roku odbyła się już druga edycja zlotu, na którą niektórzy czekali przez cały rok pamiętając doskonale zeszłoroczną, pierwszą z serii imprezę, będącą naprawdę wspaniałym pomysłem, na spędzenie długiego, majowego weekendu. W tym roku organizator zapowiedział datę 1 maja, a więc dzień przystąpienia Polski do UE. Gdy tylko jasnym się stało, że zlot się odbędzie, Armia Wyzwolenia Rozłóg postanowiła wystąpić ze swoją inicjatywą, przedstawiając organizatorowi kilka własnych pomysłów, które miałyby urozmaicić zlot...
Jako grupa zaangażowana w organizację zlotu na miejscu imprezy musieliśmy stawić się parę dni przed sobotą 1 maja, a dokładniej w środę. Zapowiadało się wiele godzin żmudnej pracy... Już po dotarciu wypadało nam zabrać się za wyrównywanie 50 metrowej linii okopów oraz dwóch bunkrów ziemnych. Praca była ciężka, ale perspektywa tego, że miejsce obozowania przyjezdnych będzie przypominało obóz wojskowy dodawała nam sił i chęci do dalszej roboty - a do zrobienia było dużo. Do piątku uwinęliśmy się z postawieniem namiotów wojskowych (NS), wieży, oraz na wykończeniu bunkrów ziemnych (jeden z nich stał się naszą hajownią :)) i dopieszczeniu wyglądu obozu (worki z piaskiem, drut kolczasty, flagi itp.). Piątkowe popołudnie było najcięższe, gdyż wtedy zaczęli zjeżdżać się obozowicze, oraz osoby, które dysponowały pojazdami militarnymi. Ludzie, którzy chcieli prowadzić z nami obóz, zostali rozlokowani w namiotach wojskowych. Już tego wieczoru zaczęliśmy rozdzielać warty, oraz patrolować teren, próbując utrzymać porządek w obozie. Niektórzy narzekali na zbytnią dyscyplinę i napięty harmonogram wart, ale nie było innego wyjścia - obóz musiał być strzeżony całą noc. Jako zwierzchnicy obozu, musieliśmy utrzymywać na jego terenie porządek i dbać o to, by nikt podejrzany nie kręcił się w okolicy namiotów zajmowanych przez osoby stające aktualnie na wartach w czterech miejscach obozu.
W noc z piątku na sobotę nie wydarzyło się nic złego - w obozie panował porządek, a ludzie, którzy zjechali się z różnych stron Polski (i nie tylko) bawili się w swoim gronie. Następnego poranka oczom osób, które nocowały w obozie ukazał się widok pojazdów militarnych, które zagościły w tym roku na zlocie. Jeep Willys, niemieckie, Mercedesy z okresu II Wojny Światowej, mnóstwo Gazów i starych, czasem zabytkowych, motocykli, a nawet jeden gąsienicowy pojazd pancerny. Cała impreza miała zacząć się o godzinie 12:00 paradą wozów wojskowych (trasa Boryszyn - Lubrza i z powrotem). Do tej godziny w obozie nic się nie działo - niektórzy kończyli roboty polowe, niektórzy pilnowali szlabanu, a jeszcze inni siedzieli w okopach i namiotach jedząc śniadanie. Gdy parada miała się zaczynać, część osób odpowiedzialnych za porządek w obozie zapakowała się ze sprzętem do jeepów, które wyruszały do Lubrzy.
O 12:00 zaczęła się parada - dziesiątki różnych modeli motocykli przewodziły sznurowi przeróżnych jeepów i siedzących w nich żołnierzy z różnych okresów XX wieku. Byli tam drugowojenni komandosi amerykańscy, Anglicy, Holendrzy i wielu wielu innych. Mieszkańcy miejscowości znajdujących się na trasie Boryszyn - Lubrza wiwatowali na widok tak pokaźnej liczby umundurowanych osób, co było bardzo miłe - dla obu stron. Po paradzie przyszedł czas oczekiwania na inscenizację batalistyczną pt. "Zdobywanie Panzerwerka", która zapowiadana była jako bardzo huczne wydarzenie. Do godziny 17 w obozie nie działo się nic wartego wzmianki - warty, posiłki, rozmowy... Na scenie natomiast odbywały się pokazy młodzieży z różnych okolicznych szkół, dotyczące Unii Europejskiej, pokazy sztuk walki, samoobrony i szkoły detektywów. W międzyczasie zwiedzać można było MRU - Międzyrzeczki Rejon Umocniony, czyli podziemne, poniemieckie umocnienia.
Tuż przed godziną 17, w Boryszynie zaczęły zbierać się tłumy ludzi, które były żywo zainteresowane inscenizacją - a było czym. Mały oddział Armii Czerwonej zbliżył się do niemieckich umocnień otwierając ogień do wroga, strzegącego panzerwerka. Niemiecka odpowiedź była szybka. Po chwili doszło do regularnej bitwy, pełnej huków, dymu i ognia. Rosjanie nie mogący poradzić sobie z przeważającymi siłami wroga wezwali posiłki. Wtedy na miejsce wydarzenia przyjechał kolejny oddział, który szybko opuścił swój pojazd i zaczął rozstawiać ludzi dookoła panzerwerka. Wtedy Niemcy wyciągneli swojego asa z rękawa - zza bunkra wyjechało potężne działo samobieżne, które wyraźnie wystraszyło Rosjan chowających się za drzewami i pagórkami. Powolny, majestatyczny ruch pojazdu gąsienicowego wzbudzał respekt, co widać było po bezradnych wobec takiej siły ognia żołnierzach rosyjskich. Nagle na teren walki przyjechała rosyjska ciężarówka wioząca za sobą armatę, która za parę chwil miała zostać użyta. Niedługo potem niemiecka przewaga zaczęła znacząco topnieć, a Rosjanie zaczęli powoli przesuwać się w stronę panzerwerka zdobywając coraz lepsze pozycje. W końcu Niemcy nie mając innego wyboru poddali się, a Rosjanom udało się przełamać umocnienia MRU w Boryszynie. Inscenizacja zakończyła się ewakuacją jeńców z miejsca walki, potem wszyscy się rozeszli - niektórzy do domów, niektórzy do obozu, a jeszcze inni pod scenę, gdzie za parę chwil odbyć się miało kilka koncertów.
Przed gwiazdą wieczoru, którą był zespół Dżem, na scenie wystąpiły min. zespoły takie jak Enclave, Taxi Blues, 4 Grupa Biednych, które zagrzewały publiczność zebraną pod sceną i w jej okolicy. Po koncertach zespołów rockowych, na scenie został zespół Respekt, który prowadził zabawę do późnych godzin nocnych. Ludzie jednak bawili się także w obozie, co również oznaczało konieczność pilnowania tegoż. Warty w tym czasie zostały znacząco zredukowane, bo nie potrzeba było pilnować miejsc, które nie były ważnymi punktami obozu. Noc była spokojna - część obozowiczów poszła wcześnie spać, część bawiła się pod sceną, z pozostałych na szczęście nikt nie wykazywał chęci do wszczynania bójek i burd. W niedzielę trzeba było rozebrać obóz i wyruszyć w drogę powrotną do domu - po godzinie 13:00 w obozie było już praktycznie pusto.
Podsumowując uważam, że tegoroczna impreza była bardzo udana. Od członków AWR wymagała ona dużego wkładu pracy, co często kończyło się strasznym zmęczeniem, ale i tak wszyscy wspominają ją bardzo pozytywnie. Liczba zlotowych atrakcji była wystarczająca, a to co zaserwowali nam organizatorzy inscenizacji historycznej było pierwszej klasy. Ponadto ogólno panujący porządek i brak większych "wybryków" osób przyjezdnych nie pozwolił wynieść ze zlotu złych wspomnień. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na III Lubuski Zlot Pojazdów Militarnych, który (mam nadzieję) odbędzie się już w maju za rok.
1988
materiałów
3767
komentarzy
4
rzeczy w ekwipunku