XM 177 E2
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.
Opakowanie
Replika broni zapakowana jest w estetyczne, widoczne na zdjęciu pudełko. Wewnątrz znajduje się replika, instrukcja w języku japońskim, gwarancja sprzedawcy, katalog wyrobów TM, wycior, urządzenie do zmiany nastawy muszki, niewielkie opakowanie oleju silikonowego, ulotka producenta, dotycząca zasad bezpieczeństwa posługiwania się karabinem i opakowanie z 200 kulkami BB o wadze 0.25 grama. Karabinek włożony jest na styk w styropianową wypraskę. Podczas transportu nie przesuwa się, nie ma więc możliwości przypadkowego złamania któregoś z elementów. Urządzenie wylotowe zabezpieczone jest czerwoną nakładką, która może przydawać się także w warunkach polowych do ochrony wnętrza lufy repliki przed kurzem i piaskiem. Wykonanie
Karabin waży 1980 gramów łącznie z pustym magazynkiem, jest więc dość ciężki, zważywszy że w przeważającej części wykonano go z wytrzymałego plastiku. Mimo to w stosunku do oryginału jest lżejszy o ponad 1500 gramów. Długość z kolbą złożoną wynosi 755 mm, co dokładnie odpowiada oryginałowi, przy rozsuniętej kolbie replika ma długość 840 mm, co także dokładnie odpowiada wymiarom oryginału. Replika wykonana jest z czarnego, półmatowego plastiku, korpus broni wykonany z plastiku o nieco jaśniejszym kolorze, posiada oznaczenia producenta: logo firmy Colt, napis Colt AR15, PROPERTY OF US GOVT, CAL 5.56 MM i numer 3095882. Powyżej selektora rodzaju ognia znajduje się napis: Colt Firearms Division, Colt Industries, Hartford Conn. U.S.A. Wszystkie te napisy są wytłoczone w materiale korpusu repliki. Materiał, z którego wykonany jest korpus broni, jest nieco bardziej matowy od pozostałych elementów broni. Jedynie niewielka część elementów widocznych na zewnątrz wykonana jest z metalu, są to: klapka wyrzutnika łusek (ruchoma), sama muszka i śruba, na której osadzona jest szczerbinka. Metalowa jest, oczywiście, część urządzeń wewnętrznych. Prawdę powiedziawszy zdziwiłem się nieco, widząc że plastikowa jest dolna klamra, służąca do mocowania pasa nośnego broni. Jest to element narażony na dość duże naprężenia i obciążenia i z całą pewnością zostanie dość szybko uszkodzony. Lufa repliki odlana jest w całości z plastiku, łącznie z urządzeniem wylotowym i mechanizmem muszki. Sama muszka regulowana jest w płaszczyźnie pionowej za pomocą plastikowego urządzenia, dołączonego do repliki. Plastikowy jest również zaczep bagnetu. Przedni uchwyt mieści w sobie dolną, wysuwaną rączkę, która w stanie wysuniętym (patrz zdjęcie) przypomina nieco przedni uchwyt, montowany na karabinkach M4 z systemem szyn montażowych. Rączka ta służy do naciągania sprężyny. Górna okładzina chwytu jest zdejmowana, robi się to podobnie jak w przypadku oryginału cofając pierścień stabilizacyjny, znajdujący się w pobliżu korpusu broni. Nie zaobserwowałem tu żadnych luzów, które powodowałyby „klekotanie” broni lub samowolne wypadnięcie okładziny. Sam materiał, z którego odlano okładziny chwytu jest – moim zdaniem – nieco zbyt gładki i błyszczący, nie jest to jednak jakaś specjalna wada, w porównaniu jednak z najnowszymi modelami karabinków M15 firmy Classic Arms wizualne porównanie chwytów wypada zdecydowanie na korzyść modeli CA (są to, co prawda, karabiny o napędzie elektrycznym, a tym samym ich cena jest znacznie wyższa). Rączka transportowa, podobnie jak w oryginale, nie jest zdejmowana. W jej tylnej, górnej części mieści się szczerbinka. Podobnie jak w prawdziwej broni w replice są dwa rodzaje szczerbinki. W oryginale jedna służy do prowadzenia szybkiego ostrzału, druga do nieco celniejszego strzelania – różnią się wielkością otworu przeziernego. W replice obie szczerbinki są dokładnie takie same, nie ma znaczenia, z której się korzysta. Regulacji szczerbinki dokonuje się za pomocą śruby mieszczącej się z lewej strony rączki. Plastikowy odlew nastaw szczerbinki jest nieruchomy i nie można z niego korzystać. Sprężyna broni naciągana jest napinaczem, pomimo dużej siły sprężyny sama dźwignia napina się bardzo lekko, przy odrobinie wprawy możliwe jest napinanie jej jednym palcem lewej ręki. Rozkładana kolba ma tylko dwie nastawy – złożona i rozłożona, brak jest znanego z oryginału ustawienia pośredniego. Kolba, pomimo materiału, z którego ją wykonano, sprawia solidne wrażenie, myślę że jest dość wytrzymała, choć – oczywiście – nie tak jak oryginalna. Rękojeść broni znakomicie leży w dłoni, spust jest stosunkowo lekki. Przełącznik rodzaju ognia, oznaczony Safe, Semi i Auto, jest jednocześnie bezpiecznikiem, w położeniu Safe zablokowany jest spust. Przełączenie w oba pozostałe rodzaje pracy umożliwia strzelanie ogniem pojedynczym. Magazynek jest plastikowy, mieści 33 kulki w dwóch rzędach. Ładuje się go za pomocą lejka. Sama procedura ładowania jest prosta – odciąga się dźwignię, znajdującą się na dole magazynka, wkłada lejek w otwór podawania kulek i wsypuje się amunicję. Po wsypaniu kulek wyjmujemy lejek i magazynek wkładamy w gniazdo broni. Kulki nie wysypują się z magazynka nawet, gdy wylot skierujemy na dół. Po wystrzeleniu połowy kulek trzeba nacisnąć przycisk, umieszczony na dole magazynka, co odblokowuje drugi rząd kulek. W magazynku znajduje się także miejsce na 170 zapasowych kulek, jednak ja nie korzystam z niego – napełniony w ten sposób magazynek grzechocze. Osoby, które lubią czuć wagę repliki, mogą wypełnić to miejsce jakimś obciążeniem. Przy poprawnym korzystaniu z magazynka nie zdarzyło się jeszcze, by zostały w nim niewystrzelone kulki. W moim egzemplarzu przycisk zwalniania zaczepu magazynka działa bardzo lekko – jeśli położę broń na prawej stronie, na nierównym podłożu, przycisk może zwolnić magazynek pod naciskiem ciężaru repliki. Trzeba o tym po prostu pamiętać. Na szczęście raczej mało możliwe jest przypadkowe zwolnienie magazynka w trakcie walki – znajduje się w miejscu, którego raczej nie dotyka się ręką. Replika wyposażona jest w stały system Hop-up. Eksploatacja
Z repliki oddałem dotychczas około 1000 strzałów, część w warunkach domowych, część na strzelnicy na wolnym powietrzu. W domu strzelałem z odległości 5 i 8 metrów. Z odległości 5 metrów wszystkie kulki z magazynka weszły w cel o średnicy 6x6 cm, przy czym skupienie wynosiło 3 cm. Na odległość 8 metrów strzelałem 10 kulkami, wszystkie weszły w cel 10x10 cm, skupienie jednak było znacznie gorsze, wynosiło 8 cm. Na strzelnicy strzelałem z odległości 50 metrów, 30 metrów i 20-18 metrów do celów: człowieka i puszki po piwie. Nieruchomy człowiek trafiany był w każdej z tych odległości, przy czym na odległości 50 metrów kulka na ostatnich 10 metrów widocznie opadała. Przy celowaniu w plecy kulka trafiała w nogi, przy strzelaniu nad głowę, trafiała w plecy. Trafienie z tej odległości w puszkę nie było możliwe. Przy strzelaniu z odległości 30 metrów, trafienie w nieruchomego człowieka nie stanowiło problemu, średnio trafiałem około 8-9 razy na 10 strzałów, przy czym celowałem w środek pleców. Rozrzut mieścił kulki zazwyczaj w korpusie celu. Przy tej odległości trafienie w puszkę po piwie jest możliwe, mi trafiało się to mniej więcej 3 razy na 10 wystrzałów. Przy strzelaniu z odległości 20-18 metrów, trafienia człowieka w żądaną część ciała nie stanowi większego problemu, kulki trafiały w okrąg o średnicy około 15 centymetrów. Przy dokładnym celowaniu i braku wpływów zewnętrznych, takich jak wiatr, trafienie w puszkę możliwe byłoby w około 8/9 przypadkach na 10. Strzelanie odbywało się przy wykorzystaniu przyrządów mechanicznych i kulek 0.20 produkcji TM. Prędkość kulki na ostatnich metrach przy strzelaniu z odległości 50 metrów była już tak niewielka, że jej uniknięcie nie będzie stanowić większego problemu dla osoby, która spodziewa się ostrzału. Podsumowanie
Ogólnie, wydaje mi się, że jak na sprężynowca XM-177 nie jest zły. Oczywiście, nie ma mowy o strzelaniu snajperskim czy walce przeciwko nawet przeciętnemu elektrykowi, ale do strzelania rekreacyjnego do puszek, czy do walki przeciwko innym sprężynkom, jest jak znalazł. Przy strzelaniu na większe odległości dość wyraźnie widać tendencję do trafiania na lewo od punktu celowania. Na odległości 30 metrów przekoszenie wynosi około 20-30 centymetrów. Oczywiście, można to skompensować odkładaniem poprawki. Uwaga osób towarzyszących mi w strzelaniu, zaliczających się do raczej długorękich - karabinek jest dla nich za krótki, nawet przy rozłożonej kolbie. Musieli przyjmować dość dziwne pozycje, by móc dokładnie zmierzyć się do strzału... Dodatki
Do repliki dokupiłem pas taktyczny do M4 Classic Army (fabrycznie uszkodzony, puszczony szew przy jednym z mocowań, nie reklamowałem go, ponieważ usterkę naprawiłem w 5 minut korzystając z naparstka, mocnej czarnej nitki i igły). Mocowanie paska było problematyczne przy chwycie przednim i celowniku. Ponieważ przedni chwyt w replice jest plastikowy, trzeba bardzo uważać, żeby go nie uszkodzić, gdy wsuwa się go w metalowy zaczep paska, do którego zaczepiony jest też pasek obejmujący celownik. Męczyłem się z zamocowaniem tego paska około 30 minut, starając się nie uszkodzić ani zaczepu, ani celownika. W końcu się udało, ale zdecydowanie nie jest to łatwe... Mocowanie do kolby nie sprawiało najmniejszych problemów. Wykonanie samego paska, poza wspomnianym puszczonym szwem - idealne. Na obu metalowych zaczepach paska znajdują się dodatkowe, elastyczne opaski, mające zapobiegać wycieraniu metalu i dodatkowo zabezpieczać zaczep. Kolejnym dodatkiem do repliki była szyna montażowa do M4, również produkcji Classic Army. Wybrałem ją widząc mocowanie na motylek, które pasuje do rączki transportowej w modelu TM. Sama szyna jest wykonana bardzo starannie, w całości metalowa. Jedynym elementem brzydko wykonanym jest sam motylek, który w przeciwieństwie do szyny nie jest oksydowany, a jedynie malowany czarnym błyszczącym lakierem. Szynę przykręciłem do rączki repliki bez żadnych problemów i stabilnie, choć miałem obawy, czy plastik rączki wytrzyma... Wytrzymał, szyna jedynie nieznacznie rozepchnęła obie połówki wypraski repliki. Po zamontowaniu do szyny celownika kolimatorowego, o czym niżej, zorientowałem się, że niemożliwe będzie skalibrowanie celownika, ponieważ tkwi on zbyt wysoko na szynie. Maksymalne przekręcenie regulacji w pionie do góry nie dawało pożądanego efektu (punkt trafienia nadal leżał o wiele zbyt nisko w stosunku do punktu celowania). Zdecydowałem się podłożyć pod tylną część szyny dwa małe gumowe krążki, z rodzaju takich, jakich używa się czasami jako podstawek przeznaczonych dla ciężkich bibelotów. Po podłożeniu pod szynę można ją nadal było dokręcić dość mocno i stabilnie. Jeden z takich krążków widoczny jest na zdjęciu. Ostatnim nabytkiem do repliki był celownik kolimatorowy Red Dot (cena 45 złotych). Wiedziałem, że za tę cenę nie ma się spodziewać Bóg wie czego, ale mimo to... Zdecydowanie odradzam. Celownik doskonale mocuje się do szyny za pomocą obejmy i ściskających śrubek. Daje nieco rozmytą kropkę. Do regulacji „góra dół” nie mam zastrzeżeń, natomiast regulacja „prawo lewo” woła o pomstę do nieba. Jest tak luźna, że gdy mocniej nacisnąć palcem, pokrętło samo przekręca się o kilka obrotów. Oczywiście o "klikach" do regulacji można zapomnieć. Regulacja wyłącznie „na oko”. OK, to można jeszcze znieść... Problem w tym, że sam celownik przesuwa się z tolerancją 2-3 milimetrów w płaszczyźnie poziomej niezależnie od ustawień... Mówiąc krótko, w tej płaszczyźnie rusza się na boki. Po wielu próbach doszedłem w końcu do tego, że regulując celownik trafiałem w cel wielkości pudełka zapałek z odległości około 5 metrów, w cel wielkości trzech głów człowieka z odległości mniej więcej 25 metrów. Oba rezultaty całkowicie do powtórzenia (a chyba nawet poprawienia) przy użyciu celownika mechanicznego. Do celownika dołączona była dodatkowa bateria zasilająca.