Pistolet Tokariew TT jest ikoną wielu konfliktów zbrojnych. Jego stosunkowo niska popularność na rynku airsoftowym wynika z faktu, że jest ikoną dla ludzi faktycznie w tych konfliktach udział biorących, nie zaś - jak większość odbiorców replik ASG - oglądających je jedynie na hollywoodzkich filmach. Gdyby TTkę oceniać z tego punktu widzenia, kojarzyć się będzie jedynie z "Wrogiem u Bram", komisarzami ludowymi i czekistami strzelającymi w potylicę wrogom ludu i rewolucji. Pistolet ten pracował jednak na niezliczonych konfliktach zbrojnych w Afryce, Azji, Ameryce Południowej oraz - oczywiście - w całym aparacie bezpieczeństwa Europy Środkowo - Wschodniej, jak się obecnie nazywamy. Na ostatnich wojnach na Bałkanach TT był równie wszechobecny, jak Glock we współczesnych siłach policyjnych.
Wbrew niewielkiej jego promocji w kinematografii hollywoodzkiej, TT jest bardzo rozpowszechnionym, niezawodnym i celnym pistoletem. Jego charakterystyczny nabój (7,62 - taki, jak w "pepeszy") okazał się mieć dobre właściwości balistyczne i dużą przebijalność.
Tokariew TT jest trudno dostępnym modelem. W Polsce oferuje go od końca 2006 roku jeden tylko sklep, na zamówienie i w cenie 550 PLN. Nie wiem, czy jego dostępność się zmieniła - ja pamiętam TTkę jako wymarzoną ikonę, niedostępną w kraju (co najwyżej do sprowadzenia po chorej cenie). Dotarł do mnie dzięki niezwykłej wręcz uprzejmości Padrego, który wiedział, jak mi na nim zależy. Trudno więc, żebym recenzję jedynego znanego mi obecnie modelu tego pistoletu - produkcji japońskiej firmy Hudson (twórców gazowego M3A1 i Jericho opisywanych w Zbrojowni przez Wita i Strapa) - opisywał z punktu widzenia przydatności do tzw. "strzelanek". Osoby szukające pierwszego "gaziaka" lub "dobrego i taniego gaziaka na strzelanki" mogą już przestać czytać - to nie jest pistolet dla nich.
Pierwsze wrażenie
Pistolet jest wykonany z matowego tworzywa sztucznego, dobrze imitującego "świeżą" broń. Problem w tym, że ja świeżej nigdy nie widziałem - strzelałem jedynie z używanych (i to sporo) egzemplarzy. A te, na skutek kontaktu z nieznaną mi ilością spoconych dłoni, raczej świeciły wytartą stalą niż świeżym przydymieniem. Jednak plastikowy szkielet i zamek nawet po otarciu prześwitują lekko na srebrnawo, jak metal. To - jak na plastik - robi wrażenie. Pistolet jest oczywiście sporo lżejszy od rzeczywistego odpowiednika.
Metalowe są: spust, kurek, przyrządy celownicze, zatrzask magazynka, dźwignia blokady zamka i przód zamka. To ostatnie jest trochę bez sensu (choć nie tylko w tej replice się z tym spotkałem) - jakby specjalnie po to, żeby przystawiać do potylicy, coby "ofiara na kulki" nie wypadła z klimatu czując plastik? Można było z tego metalu zrobić przynajmniej szkielet. Ale z drugiej strony uważniejsza obserwacja dostarcza wrażenia, że ten metal nie wytrze się tak, jak oryginalny.
Oznaczenia są wytłoczone jedynie na szkielecie, nad chwytem, i głoszą:
"MFG HUDSON JASG
?? HA018218 1939"
Okładziny chwytu są wzorowane na radzieckich z lat 30 zeszłego wieku. Zwraca uwagę wytłoczenie "CCCP" wokół charakterystycznej gwiazdy. Niektórych to "kręci" - mnie swego czasu również by się podobało - jednak obecnie wolałbym zdecydowanie nowsze, bardziej stonowane okładziny ze zwykłym "kółeczkiem" pośrodku. Można je dostać na Allegro i kupiłem sobie takie. Nie zdecydowałem się jednak na ich instalacje - w okładzinach modelu mieszczą się obciążniki. Z lewej okładziny wystaje dziwna blaszka, która okazuje się być bezpiecznikiem. Obawiam się więc, że przystosowanie oryginalnych, nowszych okładzin to zbyt dużo kombinowania.
Najgorsze wrażenie robi blaszka trzymająca bolec połączony z dźwignią blokady zamka (ma swoja fachowa nazwę, ale ja jej nie znam - sprężyna trzymająca może?). Jest to zwykła, srebrna blaszka z puszki po konserwach. Owszem, można ją wyjąć - bolec wraz z dźwignią wypadnie wówczas przy byle okazji i będziemy mogli sobie porozkładać replikę ile tylko chcemy. W oryginale też tak jest, tylko, że w oryginale ta blaszko-sprężyna jest oksydowana.
Ta blaszka to horror. Nie powinien dziwić fakt, że jak tylko znalazłem oryginalny bolec z tą blaszką - sprężyną, zakupiłem go i usiłowałem wymienić. I tu kolejne niemiłe zaskoczenie - części od ostrego TT, nawet tak oczywiste nie pasują do modelu. Bolec jest przynajmniej milimetr za krótki i węższy od tego zrobionego dla modelu, więc nie wymienię tej cholernej, obrzydliwej, paskudnej blaszki.
Dźwięk przeładowania nie brzmi realistycznie - jest bardziej matowy, wyraźnie słychać plastik. Magazynek po włożeniu trzeba odpowiednio wcisnąć (nie radzę dobijać dłonią, tam jest takie metalowe kółko i można sobie rozwalić łapę...). Spróbowałem też wsunąć magazynek od broni ostrej w chwyt repliki Hudsona - nie da się. Magazynki gazowe są odrobinę węższe od oryginału. To zaskakuje, bo można by przypuszczać, że ograniczone wymiary magazynka wymuszające ograniczone wymiary zbiornika z gazem zostaną wykorzystane co do milimetra...
Magazynek repliki nie składa się ze zbiornika i obudowy imitującej magazynek, lecz zawiera w sobie już zbiornik.
Według rosyjskich użytkowników tej repliki, nie jest to (wbrew niektórym głosom) chińska wersja TTki, tylko radziecka.
Rozkładanie
Pistolet rozkłada się podobnie jak jego ostry oryginał. Wyjąć magazynek, wyjąć/ odsunąć (szlag by ją...) blaszkę, wyjąć bolec (lekko cofając zamek), ściągnąć zamek - rutyna, kto kiedykolwiek rozkładał pistolet w systemie podobnym do Colta 1911, ten bez problemu sobie poradzi.
Po rozłożeniu uwagę zwraca masywny moduł Hop Up ukryty w komorze nabojowej. Hop Up jest regulowany, choć w moim modelu chyba brakuje gumki - regulacji dokonujemy małym imbusem. Nie poświęcałem temu dużo uwagi - nie będę tym pistoletem strzelał do ludzi na scenariuszach, mam do tego inne "narzędzia". Jestem jednak przekonany, że trochę pracy zaowocuje dobrze pracującym Hop Upem.
Najgorsze wrażenie robi lufa zewnętrzna z atrapą komory nabojowej. Jest zrobiona z leciutkiego tworzywa sztucznego. Zaczęło mi chodzić wręcz po głowie dorobienie tej części ze stali.
Strzelanie
Załadowałem magazynek 7 kulkami (tyle wchodzi w oryginale, w replikę włożymy ich 10) i oddałem w letni dzień serię strzałów do odległego o około 40 metrów rozłożystego drzewa, którego cień pozwalał obserwować tor lotu kulek. Amunicję miałem przeciętną (chyba Cybergun albo coś podobnego) o wadze 0,2 g. Gaz to zwykły green gas.
I tu pistolet mnie zaskoczył. Byłem przygotowany na słabe osiągi, syfon a wręcz (o zgrozo!) uszkodzenie plastikowego mechanizmu. Zamiast tego replika siedem razy solidnie kopnęła (porównywalnie z Glockiem 19 z metalowym zamkiem i usprawnionym zaworem - oczywiście nieporównywalnie z prawdziwą TTką) i wywaliła cały magazynek w nienajgorszym skupieniu i z całkiem ładną siłą - sądząc po prędkości wylotowej kulek, było to bliżej 300 niż 200 fps. Kulki leciały klasyczną krzywą balistyczną, czyli - co potwierdziły oględziny - Hop Up nie działa (jeszcze) w moim egzemplarzu. Jego naprawa za pewne zaowocuje zasięgiem porównywalnym z dobrymi, upgrade'owanymi produktami KSC - tak przynajmniej relacjonują to inni użytkownicy tej repliki. Nawet jednak z niesprawnym Hop Upem można spokojnie wdać się w pojedynek ogniowy na standardowym dystansie do użycia broni krótkiej, czyli do 15 metrów.
Moją uwagę zwrócił niezwykle twardy spust. Jest znacznie twardszy niż w seryjnie produkowanych, ostrych egzemplarzach TT, z których miałem okazję strzelać. Ma to swoje plusy i minusy - można ćwiczyć pracę palca na języku spustowym i obserwować na niedużych przyrządach celowniczych błędy, jakie popełniamy przy strzelaniu na sucho; jednocześnie jednak tak twardy spust utrudnia oddanie celnego strzału. No i nie jest to dokładne odwzorowanie TTki, przynajmniej tych nowszych.
Nie oddałem z tej repliki więcej strzałów i po prawdzie nie zamierzam specjalnie - znam opinię znacznie bardziej doświadczonych użytkowników hudsonowskich replik na temat tej firmy. Nie będę kusić losu. Przyznam jednak, że jakość strzału mnie zaskoczyła. Według opisu jednego z rosyjskich użytkowników tej repliki, po oddaniu 100 strzałów nie było z nią problemu.
Końcowa ocena
Tokariew 7,62 TT firmy Hudson nie powinien podlegać mojej ocenie. To unikalna replika, którą chciałem mieć od początku mojej zabawy z replikami broni, czyli już niemal od 10 lat. Mam ją jako pozycję w kolekcji i element rekonstrukcji pewnych specyficznych jednostek (nie, nie Armii Czerwonej...). Nie będę w stosunku do niej obiektywny - to tak, jakby spytać kogoś z RBB: "Czy warto kupić Browninga HP Tanaki?"...
Jednak patrząc na całą sprawę chłodnym okiem, można TTkę Hudsona ocenić jako model.
Jego plusy to:
- stosunkowo ładnie odwzorowana powierzchnia
- przyzwoita jakość wykonania
- zaskakujące osiągi
- regulowany Hop Up
- sam fakt, że jest
Minusy to:
- awaryjne magazynki, które jeśli w ogóle uda się dostać, będą kosztować 200 - 300 PLN za sztukę
- plastikowa konstrukcja, która nie wzbudza szczególnego zaufania (no a lufa zewnętrzna po wyjęciu jest zwyczajnie ohydna)
- bardzo ciężka praca spustu, chyba dwukrotnie cięższa niż w ostrym odpowiedniku
- no i co? - i oczywiście ta cholerna, nieszczęsna, pieprzona blaszka przytrzymująca bolec na którym trzyma się dźwignia zwalniania zamka !!(chyba pomaluję ją chociaż na czarno)
To wszystko powyżej, plus niewielkie zaufanie, jakim ogólnie można darzyć firmę Hudson sprawia, że nie mogę polecić tego pistoletu do zabawy. Szkoda zarówno jego, jak i nerwów gracza. Ten pistolet dobrze wygląda (ale tylko z lewej strony... cholerna blaszka!) i robi wrażenie na ludziach, którzy trochę znają temat. Jednak do gry - niezależnie od jej formy, czy to będzie "liczenie fragów" czy milsim - poleciłbym coś bardziej sprawdzonego, dostępnego i tańszego.
Jeśli jednak na jakimś zlocie lub scenariuszu wolelibyśmy ubrać lniany garnitur, kapelusz typu panama i zapalić cygaro obserwując, jak nasi ludzie szkolą partyzantów w gorący dzień - to właśnie pod tym lnianym garniturem, w starej skórzanej kaburze operacyjnej (20 PLN na Allegro za oryginał) mogłaby się znaleźć TTka Hudsona.