Wstęp
"Kolejna eMka" - tak zapewne skwitują nowy produkt malkontenci. Repliki z rodziny Armalite cieszą się bowiem w airsofcie niesłabnącąpopularnością. Osoba planująca zakup repliki M4A1 stoi przed nie lada dylematem. Do wyboru ma produkty producentów takich jak: Classic Army, G&G, G&P, ICS, VFC, King Arms, Deep Fire, Boyi, JG. Teraz także GFC – chińska produkcja dla sklepu Gunfire.pl
Testowane M4 jest o tyle ciekawe, że obiecuje części wysokiej jakości i wysoką prędkość wylotową, za cenę niższą niż producenci z Tajwanu i Hongkongu.
Co w pudełku?
Wraz z karabinem otrzymujemy magazynek Hi-Cap (300 kulek), baterię 9.6 V 1100 mAh, wolnoładowarka, wycior, klucz do regulacji muszki, klucz do nakręcania magazynka, instrukcję oraz potwierdzenie przeprowadzonego przeglądu repliki, wraz z pomiarem prędkości wylotowej.
Wyprzedzając trochę fakty zdradzę, że bateria jest dobrej jakości – porównywalna z ogniwami KAN i bez problemu napędza karabin. Dzięki temu oszczędzamy na starcie jakieś 70-100 zł w porównaniu do producentów, którzy baterii nie dołączają. Ładowarka natomiast to chyba jakiś żart, gdyż wg specyfikacji na obudowie jest to zwykły prostownik dający prąd o napięciu 8.4V. Teoretycznie nie byłaby w stanie naładować baterii o nominalnym napięciu 7.2V, a co dopiero 9.6V. W praktyce jej nie sprawdzałem, gdyż używam markowej ładowarki mikroprocesorowej, która ładuje pakiety prądem 1.45V na ogniwo.
Hi-Cap można nakręcać standardowo, pokrętłem na spodzie magazynka, jak i za pomocą dołączonego klucza (lub imbusa). Podczas rozgrywki klucz jest raczej bezużyteczny, natomiast okazał się zbawieniem dla palców, gdy w celach testu sprawdzałem, ile magazynków można wystrzelić na dobrze naładowanej baterii.
Załączona kartka z pomiarem prędkości stwierdza 425 fps, mój chronograf wykazał 423 czyli różnica w granicach błędu pomiaru.
Wygląd zewnętrzny
Ogólna jakość wykonania M4 GFC można określić w skali szkolnej 4+. Plasuje się pod tym względem wyżej od znanych mi replik chińskich, minimalnie niżej od CA czy G&P.
Replika jest sztywna, nie posiada luzów między lufą, a korpusem. Luzy na kolbie i przednim chwycie są minimalne.
Korpus jest wykonany precyzyjnie, bez nadlewów, a lakierowanie jest estetyczne. Prezentowany na zdjęciach egzemplarz był użytkowany na 2 strzelankach, jak widać najbardziej ucierpiała farba na magazynku (od noszenia w ładownicy)
i na prowadnicy kolby (piasek?).
Największe zastrzeżenia budzi plastik, z którego wykonany jest przedni chwyt. W przeciwieństwie do kolby, która jest matowa i twarda, przedni chwyt mocniej odbija światło i jest bardziej miękki, niż np. w CA.
Spasowanie chwytu pistoletowego do korpusu jest lepsze niż w CA (nie widać szpar).
Stopka chwytu dobrze dopasowana, nie posiada radiatora dla silnika (tak jak w Marui lub SRC).
Przyrządy celownicze są oczywiście regulowane, ustawienie ich tak, aby replika trafiała w punkt na 20 metrach nie stanowi problemu. Zastanawiające jest jedynie, że szczerbinkę należało dość mocno przesunąć w lewo.
Replika nie posiada oryginalnych oznaczeń: z lewej strony korpusu widnieje logo orła z napisem „Commando” i numerem seryjnym. Selektor ognia ma standardowe tłoczenia „safe-semi-auto”.
Na lufie znajdziemy napis „C MP 6MM NATO 1/7”. Kaliber się zgadza, natomiast skok gwintu nie, gdyż oczywiście lufa nie jest gwintowana.
Osobiście brak oryginalnych oznaczeń zbytnio mi nie przeszkadza, zwłaszcza że ostatnio producenci prześcigają się w wypisywaniu na M-kach różnych farmazonów (zombie killer, stay back 100 meters).
Korpus posiada imitację 2 pinów montażowych z oryginału.
Po odciągnięciu rączki przeładowania otwiera się klapka wyrzutnika łusek, nie ma natomiast blaszki imitującej zamek wewnątrz body.
Standardowy magazynek pewnie siedzi w gnieździe, wchodzi trochę zbyt ciasno. Magzynki S-Arms, MAG, TM pasują idealnie.
Konstrukcja
Replika GFC przypomina swoją budową wewnętrzną G&P.Korpus dwuczęściowy, lufa zewnętrzna jednoczęściowa. Korpus dolny i górny jest są połączone z przodu pinem, z tyłu kołnierzem (tak jak G&P lub nowe CA).Piny posiadają śrubki imbusowe o dużej średnicy.
Elementem, który wyróżnia tą replikę jest seryjnie montowany układ MOSFET. Dzięki niemu po naciśnięciu spustu prąd o wysokim natężeniu nie płynie przez styki wewnątrz gearboxa, tylko przez tranzystor. Dzięki temu styki nie są obciążone jak w zwykłym AEGu zwłaszcza gdy używamy twardszych sprężyn, wymagających większego natężenia prądu. W teorii przekłada się to na większą żywotność styków (które np. w tuningowanych CA palą się często), a mniejszy opór układu zwiększa szybkostrzelność i obniża zużycie baterii. MOSFET ma niewielkie rozmiary i znajduje się w przednim chwycie. Minimalnie utrudnia rozebranie repliki, gdyż do gearboxa biegną 2 dodatkowe cienkie kable.
Pierwszym krokiem przy rozbieraniu repliki jest rozłączenie kabli w chwycie, tak aby po wykręceniu przedniego pinu można było rozsunąć dolną i górną połowę korpusu. Wtyczki zabezpieczone są koszulkami termokurczliwymi, które należy rozciąć, a po złożeniu repliki wypada na ich miejsce założyć nowe. Jest to oczywiście utrudnienie dla ludzi przyzwyczajonych do replik Armalite z baterią w kolbie.
Dalej postępujemy standardowo – czyli odkręcamy stopkę chwytu pistoletowego, wyciągamy silnik, wyjmujemy silnik i odkręcamy chwyt. Zdejmujemy kolbę, odkręcamy zaślepkę kolby i wykręcamy śrubę, która mocuje ją z tyłu gearboxa. Pozostaje tylko odkręcić zwalniacz magazynka i wybić pin w znajdujący się powyżej spustu. Warto zauważyć, że aby odkręcić tylni pin potrzebne są 2 klucze imbusowe – jednym z jednej strony trzymamy, z drugiej odkręcamy.
Na silniku marki Golden Eagle (tej samej co bateria) znajdziemy napis „Super High Power”. Brzmi śmiesznie, ale w tym wypadku właśnie tak jest. Silnik ma bardzo dużą moc. Sprężynę M130 bez wysiłku naciąga na baterii dołączonej do zestawu. Ogień pojedynczy ma bardzo małe opóźnienie, a w trybie automatycznym szybkostrzelność wynosi 15 kulek/sekundę. Po wystrzeleniu całego hicapa ogniem ciągłym nie jest nawet ciepły. Co więcej, magnesy są na tyle silne, że można na chwycie pistoletowym „zawiesić” cały komplet śrubokrętów, sztućców i innych narzędzi. Podobny efekt widziałem tylko w Systema Magnum. Chiński silnik jest więc na pewno mocniejszy niż Marui EG1000 czy CA.
Jednoczęściowy, metalowy hopup jest kompatybilny z CA/G&P. Gumka reklamowana jako „montowana na ciepło” nie różni się od zwykłej gumki CA i tak samo łatwo się ją demontuje. Robi natomiast wrażenie niedokładnie wykonanej i osobiście radzę ją wymienić na czarną silikonową Systemy.
Co w Gearboxie?
Egzemplarz prezentowany na zdjęciach wystrzelił 10 000 kulek, głównie ogniem ciągłym. Gearbox zniósł to bezproblemowo.
Z zewnątrz widzimy łożyska kulkowe 7mm, chromowany cylinder i mosiężną prowadnicę sprężyny. Szkielet skręcony jest na 5 śrubek Philipsa oraz 4 „gwiazdki”. Trochę uciążliwe, zupełnie nie rozumiem dlaczego nie zastosowano 9 identycznych śrubek Philipsa, jak w CA. Płytka selektora ognia, w przeciwieństwie do wielu chińskich gearboxów rozłącza obwód, gdy ustawimy selektor w trybie zabezpieczonym.
Szkielet od zewnątrz pomalowany został na czarno, wewnątrz jest szary. Robi dobre wrażenie – wykonany został dokładnie, a do tego ma grube ścianki i jest ciężki, co rokuje wysoką wytrzymałość.
W środku znajdziemy kilka niestandardowych części. Zastosowano popychacz oraz opóźniacz nowego typu. Podczas testów nie występowały przypadki strzelania dwoma kulkami. Być może nowa konstrukcja okaże się trwalsza niż standard Marui. W moim M15 CA już dwukrotnie wymieniałem popychacz, a także musiałem zamontować opóźniacz.
Zębatki są masywne i robią wrażenie wytrzymałych. Zębatka silnikowa posiada wewnętrzne łożysko i 8 zapadek przeciwpowrotnych.
Zębatka tłokowa ma zwężone, ale grubsze zęby niż Marui (po prawej).
Tłok wykonany jest z tworzywa, jednak wszystkie jego zęby są metalowe – podobnie jak tłok Deepfire. Oczywiście jest on wytrzymalszy od standardowych tłoków – po 10 000 na sprężynie M130 kulek nie ma na nim śladów zużycia. Podobne tłoki montowane są w mocnych upgrejdach (np. przez ASGshop). Jeżeli tłok GFC jest równie wytrzymały jak Deepfire, to replika przez długi czas będzie działać bezawaryjnie – u mnie DF wytrzymuje M150.
Sprężyna jest twarda i dość krótka. Dzięki temu Gearbox składa się bez wysiłku. Ponadto, moim zdaniem krótkie sprężyny przekładają się na małe opóźnienie w ogniu pojedynczym.
Kable są wystarczająco grube.Styki – czyściuteńkie, bez śladu nagaru. Wygląda na to, że MOSFET rzeczywiście robi różnicę.
Osiągi
Po tych wszystkich zachwytach czas na łyżkę dziegciu: kultura pracy gearboxa jest niska. Powód – zębatki trą o siebie z powodu źle dobranych podkładek. Do testów otrzymałem 2 egzemplarze – pierwszy z nich nie przeszedł przeglądy zerowego, drugi tak. Żeby było śmieszniej, w tym pierwszym dźwięk był lepszy, niż w drugim. Wbrew pozorom, podkładki nie wpływają tylko na dźwięk wydawany przez replikę. Jeżeli zębatki mają większe opory ruchu, ulegają szybszemu zużyciu. Zwiększa się również zużycie prądu.
Postanowiłem przetestować obydwie repliki na tej samej baterii. Ta, która strzelała ciszej, na standardowej 9.6V1100 Golden Eagle wystrzeliła 10 hicapów – ok. 3000 kulek. Dobry rezultat, jak dla stockowego Marui. Jak dla karabinu, który ma prędkość wylotową 425 fps, jest to rezultat rewelacyjny.Natomiast drugi egzemplarz M4, ten wyraźnie głośniejszy – po 5 hicapach (ok. 1500 kulek) odmówił posługi. Ta sama bateria, tak samo ładowana, różnica 50%. Następnie ten właśnie egzemplarz rozłożyłem i samodzielne dobrałem podkładki marki Prometheus. Wynik – podczas strzału prawie nie słychać zębatek, wystrzelone 12 hicapów (ok. 3600 kulek). Powiem szczerze, że gdyby dawniej ktoś powiedział mi że przy 420 fps może wystrzelić na małej baterii 3600 kulek, nie uwierzyłbym. W przypadku replik Boyi zdarzają się przecież egzemplarze, które mają problem z wystrzeleniem 2-3 hicapów. Kiedyś uważałem, że do tuningowanych AEGów nadają się tylko duże ogniwa typu SC o pojemności minimum 1800 mAh. Teraz widzę, że połączenie MOSFET + łożyska kulkowe + mocny silnik może zdziałać cuda.
Jak wspominałem szybkostrzelność wynosi 15 kulek/sekundę, czyli w sam raz tyle, ile ma prawdziwe M4. Po naciśnięciu spustu strzał następuje bardzo szybko, niemal jak w stockowych replikach CA. Różnica jest natomiast w zasięgu lepszym o pi*oko = 10 metrów nad replikami z 330 fps. Lufa zamontowana w replice wydaje się precyzyjniejsza niż produkty Boyi lub CA, porównywalna z G&P. Skupienie strzałów jest zadowalające, a zasięg skuteczny można szacować na 60 metrów. Gumka hopup spełnia swoje zadanie: kulki są podkręcane równomiernie, przez co strzały są powtarzalne. W przeciwieństwie do M4 Boyi, wymiana lufy i gumki nie jest konieczna, jednak preclufa i gumka Systemy przyczynią się do jeszcze lepszej celności. Magazynek dobrze podaje kulki, pełne nakręcenie starcza na około 200 strzałów.
Podsumowanie
M4A1 GFC kosztuje obecnie 769 zł. Na M4A1 G&P tuningowane do 420 fps należy wydać aktualnie ok. 1250 zł (łącznie z baterią).
G&P przewyższa GFC wykonaniem zewnętrznym, GFC ma MOSFET i niskie zużycie prądu. W starych G&P pękały płytki popychacza i przepalały się styki, użytkownicy narzekali również na komory hopup. GFC jest nowe na rynku, a więc niesprawdzone – jednak testowany egzemplarz wystrzelił 13600 kulek bez żadnych awarii.
+ 420 fps
+ Wzmocnione części gearboxa
+ Stosunkowo niska cena
+ Dobry zasięg i celność
- Wymaga poprawienia podkładek w gearboxie
- Średnia jakość wykonania zewnętrznego
- Brak oryginalnych oznaczeń
Replikę do testów dostarczył sklep: