Trwa ładowanie

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

STALKER - Zona Nysa III, Nysa, 01-03.10.2010
STALKER - Zona Nysa III, Nysa, 01-03.10.2010

STALKER - Zona Nysa III, Nysa, 01-03.10.2010

STALKER - Zona Nysa III, Nysa, 01-03.10.2010
STALKER - Zona Nysa III, Nysa, 01-03.10.2010
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

Impreza: Stalker - Zona Nysa III
Rodzaj: LARP
Data: 01-03.10.2010
Miejsce: Nysa
Organizator: N.A.T. & nTk
Koszt: 45zł
Liczba uczestników: 150 os.
Strona imprezy:www.stalker.nysa.pl

 

Imprezie patronował WMASG.pl

Było bezwietrznie lecz postrzępione obłoki rozproszyły się nagle, a złocisty blask rozlał się po bezmiernym błękicie nieba i wziął w posiadanie ziemię aż po horyzont. Słońce lewitowało wysoko. Jego gorący oddech rozdymał warstwy powietrza. Stabilna rzeczywistość zadrżała, jakby za chwilę miała przepoczwarzyć się w surrealistyczną fantasmagorię. Lecz nic takiego się nie wydarzyło. Widzialne rzeczy były nadal takie, jakimi jawiły się do tej pory, nabrały jednak wyraźnie odczuwalnej, chociaż nieokreślonej głębi, której oko nie potrafiło uchwycić. (...) 

Cwietka spłoszona wątpliwościami odgarnia z twarzy kosmyk rudych włosów. Jej coraz szybsze oddechy nanizane na nić czasu gasną jeden po drugim w tym, czego sama nie potrafi określić i nazwać. Do zielonych oczu napływają łzy, a kąciki ust wyginają się jakby miały zaraz wybuchnąć szlochem, niemym, opustoszałym z pojęć, szczerym i bezradnym. (...) 

Już wie, że musi iść. Poprawia fałdę skórzanego płaszcza, podciąga pas, schyla się po karabin i w tym momencie nieoczekiwany podmuch wiatru wzbija tuman pyłu kilkadziesiąt metrów przed nią, trochę na lewo. Dziewczyna zamiera. Może to dobry znak? Cwietka sprawdza kierunek w podręcznym panelu nawigacyjnym zamontowanym na przedramieniu. Azymut na Kubaturę Koszerskiego, blisko samotni Zakonu Ciszy. Czy milczący braciszkowie pozwolą odpocząć kobiecie za progiem monastyru? Jeśli nie, to poratuję się przebiegłością, może nie poznają... - szelmowstwo iskrzy w spojrzeniu Cwietki. Nasuwa głębiej kaptur. Wierzchem brudnej dłoni wciera szary pył w jasne, delikatne policzki. Podnosi karabin i zdecydowanie rusza przed siebie. 

Gdyby zerknęła w górę ujrzałaby nad swoją głową kołujące w ciszy czarne ptaki. Gdyby popatrzyła na ziemię zobaczyłaby, że ptaki nie rzucają cienia. Poznałaby wówczas, że wkracza właśnie w obszar potężnych anomalii psionicznych. Ale wrota nieświadomości otworzyły się przed Cwietką niezauważalnie

 

Imprezy typu „Stalker” odbywają się cyklicznie od kilku lat. Pierwsze z nich organizowane były na Dolnym Śląsku przez ekipę "Nietykalnych", natomiast geneza "Stalkera" opolskiego sięga 2009 roku, kiedy podczas przedwcześnie zakończonej edycji imprezy w Rudzie Śląskiej, Siwy wspólnie z Koszerem wpadli na pomysł zrobienia podobnej gry na terenie nyskich fortów. Jednak dopiero podczas zlotu w Tomaszowie obydwaj mieli okazję się spotkać i porozmawiać o szczegółach. O pomoc poprosili Menela – barmana poprzednich edycji – który podzielił się z nimi swoimi pomysłami i doświadczeniem. Do opolskich organizatorów dołączył również Vergio i kilka innych osób z "Nietykalnych".

Edycja opolska została przygotowana po raz trzeci i spotkała się z dużym zainteresowaniem. Tym razem - biorąc pod uwagę opinie uczestników - organizatorzy udoskonalili mechanikę gry, wprowadzili dodatkowe urozmaicenia i zapowiedzieli nowe rekwizyty. Zorganizowane grupy osób miały możliwość przygotowania i wprowadzenia własnych frakcji, dzięki czemu rozgrywka stała się jeszcze bardziej wciągająca.


MIEJSCE I AKCJA

Cwietka marszczy brwi, wpatruje się w rozświetlone łąki ciągnące się aż po Grzęzawiska Bezsenności. Poniżej pagórka, na którym stoi walają się jeszcze druty zasieków, skorodowane i porozrywane. Kilka zdewastowanych tablic, trochę porzuconego złomu. Parę miesięcy temu była tu jeszcze granica Strefy, ale Zona nie zna granic. Nie ustępuje liniom, które na jej ciele wytycza i zbroi zasiekami człowiek zaimpregnowany wewnętrznym stężonym lękiem. Strefa odbiera jego rzeczywistości to, co jest dla niego najdroższe: wiarę w prawdziwość znanego mu dotychczas świata. Kpi beztrosko z praw natury. Jest ciemną nocą duszy, surowym koanem, którego rozum nie ma mocy rozwikłać.

 

Mapa

Akcja rozegrała się na rozległym terenie obejmującym kompleks fortyfikacji w Nysie. Sam fort wybudowany na planie gwiazdy, jest miejscem niesamowitym. Jego historia sięga XV wieku i związana jest z przebiegającymi tamtędy szlakami handlowymi, choć obecna konstrukcja jest dużo późniejsza. W tej chwili przedstawia ciekawy kompleks murów i ruin idealnie pasujących do klimatu Stalkera. Może tylko zieleni zbyt wiele, ale tę "niedoskonałość" nadrabiają duże fragmenty niezalesione, oraz ciemne i mroczne korytarze wewnątrz murów. Niewiele osób wie, że miejsce na którym rozegrała się akcja Stalkera dość duży ma związek ze światem gry. Otóż, w latach dziewięćdziesiątych powstał program badawczy "Ochrona Litosfery", który obejmował badania dotyczące poczarnobylskich zakresów promieniowania i miał na celu uzyskanie kartograficznego obrazu zasięgu występowania pierwiastków promieniotwórczych. W wyniku tych badań, przeprowadzonych przez Państwowy Instytut Geologiczny, największym obszarem skażeń na ziemiach Polskich okazał się teren województwa opolskiego (w artykule na stronie http://www.srodowiskowa.pl/index.php?m=10&id=154 P.I.G. mówi bardziej szczegółowo, o terenie rozciągającym się: „z NE na SW od okolic Olesna w dawnym woj. częstochowskim poprzez województwo opolskie po wschodnią część Kotliny Kłodzkiej”). Całość tego terenu właśnie ze względu na położenie nazwano „anomalią opolską”. Impreza zaplanowana była na weekend, jednak już od piątkowego południa na teren fortu zjeżdżali się gracze. Trwały ostatnie przygotowania, przyjmowanie przybyłych, rozlokowanie ich na terenie. Jeszcze przed wieczorem powstały istotne skupiska graczy, takie jak obóz wojskowy armii radzieckiej, oraz "gułag" – rosyjski kompleks więzienny. Wieczorem tego dnia odbyła się inauguracja imprezy, mocno skrapiana napojami wyskokowymi, co jednak w żaden sposób nie miało odbicia na dalszej części imprezy. Bez względu na ilość zabawy i śpiewu ("Bo XiE najlepszym przyjacielem jest" oraz pocałunek Vergio i Koszera zapewne przejdą do historii) rano wszyscy z zadziwiającą rześkością przystąpili do gry. A Zona zaroiła się od Mutantów, Monolitowców, Stalkerów...


CO W ZONIE PISZCZY

Ryżą Cwietkę każdy w Zonie znał i prawie każdy durzył się w niej. Stalkery, armijni i nawet paru naukowców swoje głowy potraciło dla niej. Oplatali jej postać siecią lubieżnych spojrzeń. Tylko zombiaki zdawały się obojętne na jej krasotę.

Amanci artefakty targali z odległych zakątków Zony, lecz Cwietka fantami niezainteresowana. Informacje wolała zbierać, mapy, plany i takie tam historie. Raz nawet całusa sprzedała Bezzębnemu Pietce, za plan Poświatowskich Bagnisk. Do batiuszki Teodozego zaglądała często i siedząc w jego chramie słuchała przy czaju śwątobliwych bajań - wiadomo, starzykowi dach się we łbie podziurawił i zimny wiatr zawiewał do środka różne klechdy. Bajał od rzeczy, a Cwietka słuchała i słuchała...

 

Stalker

Podczas wędrówki z Zonie mogliśmy spotkać wiele ciekawych postaci żywcem wyjętych ze świata gry i książki braci Strugackich. Większość graczy podzielona była na frakcje. Spośród nich najbardziej charakterystyczną grupą są oczywiście Stalkerzy. To właśnie oni ryzykują własnym życiem by z Zony wynieść ciekawe, nietuzinkowe, a zarazem niezwykle cenne przedmioty nazywane ogólnie artefaktami. Strefa, choć niebezpieczna, stanowi dla nich nierzadko azyl od świata, w którym nie potrafią się odnaleźć. Stalkerzy to w końcu w większości wyrzutki nieprzystosowane do życia w społeczeństwie, a wielu z nich ma mroczną przeszłość, lub jawne wręcz konflikty z prawem. Ciekawymi odmianami Stalkerów są postacie zgrupowane we frakcji "Powinność", która wynajęta przez Barmana stanowi ochronę Baru. Inną organizacją są "Handlarze z Azymutu", którzy zajmują się obiegiem wszelakiego towaru: od artefaktów aż po używki.

 

Stalker

Kolejną grupą, która w dużym stopniu wywodzi się ze świata Stalkerów, są Mutanci. Nikomu nie trzeba tłumaczyć czym charakteryzuje się ta grupa złożona z siejących strach i odrazę stworów, będących skutkiem rozsianych w Zonie anomalii. Jednak Mutantem może okazać się nie tylko człowiek, ale też dowolny gatunek zwierzęcia. W naszym świecie gry pojawiły się różne twory człekokształtne, a jednak wyposażone w przedziwne wypustki i pazury, poubierane w postrzępione łachy, wydające gardłowe odgłosy, bez opamiętania rzucające się na ludzi. Tylko wyobraźnia mogła odpowiedzieć kim były kilka lat wcześniej: zdradzały to skrawki ubrań, fragmenty pancerzy. Jeden z mutantów obdarzony imponującą burzą rudych włosów musiał być kiedyś piękną kobietą, dzisiaj charczącą półbestią, rzucającą się na zgniłe szczątki, lub pragnącą pazurami wyszarpnąć ochłap ludzkiego mięsa.

 

Mutant (świadczą o tym pazury)

Mutant

W strefie pojawia się oczywiście wojsko, a także frakcje religijne. Ta pierwsza miała za zadanie kontrolowanie strefy, wyłapywanie przemytników i przesłuchiwanie, a także zwalczanie bandytów. Stawiający opór jeńcy byli odtransportowywani do wojskowego więzienia – gułagu.

 

Jeden z żołnierzy

Ekipa "Shperacze" stworzyła ciekawą frakcję religijnych fanatyków "Monolit", dla których wszelkie wytwory Zony są święte. Sekta ta ścigała poszukiwaczy i handlarzy artefaktów, a także organizowała pościgi za łowcami mutantów. Szczególnie ciekawa akcja w wykonaniu "Monolitu" polegała na zaatakowaniu gułagu z wykorzystaniem sił mutantów. Charczące mutanty zostały ostrzelane przez "Monolit" w taki sposób, aby skierowały swój gniew na wojskowe więzienie, a sami fanatycy przypuścili atak z flanki.

 

Monolit, ekipa fanatyków religijnych

Mutant goniony przez kapłana-żołnierza

Pełni obrazu strefy dodają również tak zwani bandyci czyli słowami Soldata „pełny zestaw lokalnych mętów, zbirów i pijaków”, którzy za punkt honoru (jeśli można w ogóle mówić o honorze bandyty) wzięli sobie oszustwa, zbieranie haraczy, upłynnianie fałszywej waluty i nękanie wszystkiego co tylko stanie (bądź wpełznie) im pod nogi. Bez nich Zona nie byłaby tą samą Zoną.

Dodatkowo wśród graczy pojawiły się postacie niezależne, które znacznie wpłynęły na klimat imprezy i związane były z kilkoma wątkami kluczowymi lub dodającymi smaku. Byli to:

  • Laborant wysłany przez Instytut Badań Zony w celu prowadzenia badań i katalogowania rzeczy i zdarzeń. Przedmiotami jego badań były artefakty, flora, fauna, anomalie, ale także różnego typu opisy i informacje. Jego obecność zapewniała Stalkerom możliwość legalnego przebywania w Zonie
  • Grigorij – redaktor gazety o wdzięcznej nazwie "Popromiennik". Jego zadaniem jest zbieranie informacji, opisywanie i rozprowadzanie gazety, a przy okazji wprowadzanie ciekawego nastroju wszędobylskiego reportera, propagującego przy tym swoje antykapitalistyczne i antyzachodnie teorie.
  • Barman – a więc jedna z pierwszych postaci, która pojawia się w Strefie. Postać ta, określana jest również mianem szui, zgreda i kanalii. A jednak jest na swój sposób szanowana, bo to dzięki niemu Stalkerzy mogą upłynnić towar i zarobić. Nie byłoby Barmana bez Baru, a więc miejsca handlu wszelkimi przedmiotami: od artefaktów, przez napoje, aż po używki... papierosy bądź morfinę. Bar to również miejsce będące azylem: tu znajdziemy schronienie, chwilę spokoju, dach nad głową.
  • Towarzysz Soldat – znudzony monotonnym życiem stalker-weteran, a przy okazji poszukiwacz i marzyciel mający zawsze w zanadrzu jakieś wyjątkowe zadanie dla napotkanych śmiałków.
  • Brat Jaro – będący postacią skrywającą w sobie enigmatyczną przeszłość. Jak głoszą opowieści niegdyś był naukowcem, który po latach laboratoryjnych badań stwierdził, że jedyną drogą poznania zony jest duchowe z nią zjednoczenie drogami medytacyjnymi. Po założeniu Zakonu Ciszy oddaje się głębokim rozważaniom, bada anomalie i pomaga swoim doświadczeniem głodnym wiedzy duszyczkom.

W grze pojawiły się również rekwizyty. Trzeba przyznać, że były zachwycające. Pojawiające się przedmioty tak stapiały się ze światem gry i tak mało manifestowały swą obecność, że wymagały chwili zastanowienia nad pracą wykonaną w ich stworzenie. Oto przychodzimy do baru i widzimy zgrzewkę napojów energetycznych. Wyglądają bardzo naturalnie: srebrna puszka z napisanym słowem "stalker". Wyglądają jakby żywcem wzięte ze sklepu... dopiero po chwili rozmowy okazuje się, że napoje faktycznie były kupione w sklepie, ale pod całkiem inną nazwą. Następnie każdą puszkę skrobano papierem ściernym i malowano. A puszek są dziesiątki...

 

Rekwizyty

W Zonie pojawiają się kolejne numery gazety, artefakty, pigułki pakowane po dwie w małe pudełeczka, dziesiątki, a może setki karteczek opisujących anomalie, legitymacje, karty pancerza, fiolki z zielonym płynem symbolizującym morfinę. Było ich tak wiele, że tylko niewielu graczy miało okazję zobaczyć je wszystkie. Wiele z nich stanowi element scenariusza, część swoisty smaczek. Tak jak plecak, lub list zostawiony przez jakiegoś poszukiwacza: kilka słów, które działają na wyobraźnię. „Kim był ten człowiek” pytamy sami siebie „Co z nim się stało?”

 

GUŁAG

Z armijnymi psubratami mam rachunki do wyrównania. - Czerwony Wuk wściekle rzucił polano w ogień. - Chałupę na obrzeżach z dymem puścili, bo niby schronienie stalkerom dawałem, dziewuchę wyobracali a i piwniczkę ograbili do cna. Zombiaków i reszty tałatajstwa nie tłuką tylko się świetnie bawią patrząc jak dzieciaki giną marnie.

Ostatnia butelka "Gieroja" zaczęła szybciej krążyć. Podobnież jak krew w stalkerskich żyłach. Bohaterstwo gwałtownie rosło w ich sercach.

Wojsko... Sobaczy pomiot! - splunął Foks.

Lepiej stado zombiaków spotkać na drodze - bo wiadomo: nogi brać za pas i to szybko! A taki sołdat? Kto go wie w jakim stadium odmóżdżenia jest i co mu odbije i kiedy? - Grisza Kowal pogrążony w pijanej zadumie szuka odpowiedzi w sypiących się nad ogniem iskrach.

Zawłaszczyli nam Zonę, łotry! - Foks grozi zaciśniętą pięścią czarnemu niebu. - Na pohybel psubratom! Jak jakiegoś dorwiemy to mu ścieżkę zdrowia w polu anomalii urządzimy!

Zona... Trzebi resztki człowieczeństwa. Jak lodowata zawieja w tundrze wymiata rozum. I prostym mużykom, i profesorom, i generałom - bez pardonu i bez różnicy. Jej niepojętość uderza do głów jak miłość...

 

Gułag: przyjęcie więźniów

O tym, jak Zona trzebi resztki człowieczeństwa najlepiej można się było przekonać w Gułagu. Rosyjskie więzienie prowadzone rękami wrocławskiej ekipy nie zachęcało – ani widokiem wznoszącej się na szczycie pagórka strażnicy, ani wnętrzem samego obozu. Już nawet miny sołdatów pilnujących bramy mówiły same za siebie: nie ma wyjścia z gułagu. Albo wyjście jest, ale jedno – w kierunku kostnicy.

 

Klatka w Gułagu

Przywożeni tam jeńcy nie mieli szans na przetrwanie. Sama zwiedziona ciekawością stalkerowego świata skusiłam się by postawić reporterską stopę w Gułagu. I muszę stwierdzić... po kilku minutach zaczęłam żałować, że macka któregoś mutanta mi tej stopy wcześniej nie urwała. Panowie wojskowi (zachowując rzecz jasna smak i umiar) zafundowali mi tyle atrakcji, że zapamiętam je na długo – było i pętanie rąk i włożenie worka na głowę, okładanie gumową pałką, krzyki, wrzaski i grożenie piłą mechaniczną. Wepchnięta za druciane ogrodzenie siedziałam długo czekając na wyrok, a na ogrodzeniu powiewała reporterska kamizelka niczym symbol upadku i końca wolnej prasy.

Panowie się długo nie znęcali. Jako że tworzący Gułag żołnierze okazali się również wyznawcami wielkiego bóstwa Wódżitsu (konotacja z wódką zamierzona), przytwierdzona zostałam do pala ofiarnego i pokropiona bóstwem w płynnej postaci spływającej z rąk najwyższego Kapłana. Nawrócenie nie trwało długo a i ominęły mnie inne atrakcje Gułagu – kopanie grobu, czy ucieczka przed testującym karabin sołdatem.

 

Mutanty po ataku na Gułag rozpościerają swoje łapy nad trupem żołnierza

Ja, choć z nutką obawy i wielkim zaskoczeniem, bawiłam się świetnie. Podziwiam ekipę: Rysia, Fizjoga, Korzenia, Młodego, Kogooda i Flame’a za wyczucie, a jednocześnie dobre zastraszanie. Warto wspomnieć, że w Gułagu rok w rok panuje jedna ważna zasada. Skazańcy mogą się zgadzać na specjalne gułagowskie traktowanie, ale jest zawsze furtka awaryjna – hasło, które przerywa ciągi mąk i znęcania, a skazańca z rąk oprawców uwalnia. Oczywiście uwolniony nie wróci do gry wcześniej niż za 3 godziny (co jak na Stalkera jest czasem dość długim), ale za to może się przynajmniej chwilowo wyrwać z kaźni. To bardzo dobre rozwiązanie poznaliśmy już na kilku imprezach i sprawdza się znakomicie, bo umożliwia zachowanie dobrego smaku i wyczucie granic, które w każdym z nas są nieco inne. Dla mnie pewnie nie było bez znaczenia, że znam ekipę wrocławską. Gdyby ktoś inny wyczyniał to samo, być może skorzystałabym z hasła jak z furtki do raju...

 

ANOMALIA BAGIENNA CZYHAJĄCA NA NASZE SAMOCHODY

Strefa zostawia człowieka samego z pytaniem: co pojawi się jeśli z tej złożonej wizji, którą w trudzie od tysiącleci lepi cała ludzkość, zedrzeć całun pozorów? Jaki jest ten inny świat, który za pstrokatą kurtyną wyobrażeń skrycie wszystko otacza i wypełnia? Czy ów świat ujawniłby się człowiekowi, gdyby ten zagłębił się w czeluść poznania obcości tak daleko, aż stałby się obcy sam sobie? Jakiego człowieka ujrzałby wówczas ten już nie-człowiek? Czy odarty z mentalnych masek dostrzegłby utajone głęboko na dnie jestestwa pragnienie, które nienasycone pulsuje od zarania w głębinach podświadomości? Czy zostałoby ono wtedy spełnione? A jeśli tak, to przez kogo? Bądź przez co?

 

Zakopany samochód

Zona enigmatyczna... trzebiąca resztki człowieczeństwa, wciągająca i tajemnicza odbiła swoje piętno również na świecie rzeczywistym. Zabawa była przednia, ale były też momenty, kiedy otrząsnąć się było trzeba ze świata iluzji i stanąć przed realnym problemem. Trzeba przyznać, że ludzie spisali się na medal kiedy pośród zabawy istniejące w Zonie anomalie próbowały pochłonąć przejeżdżające rozmiękłymi drogami samochody – w tym również terenowe. Przynajmniej 5 razy mieliśmy okazję wyciągać któreś z aut zakleszczonych w paszczy grząskiej ziemi. Tym razem bardzo realnie. Ale też bardzo skutecznie. Godne podziwu były akcje ratownicze samochodów, ponieważ okazywało się nagle, że można odsunąć na bok zabawę i zorganizować bardzo skuteczną pomoc: jeśli nie od któregoś z uczestników, to wykonując telefon do mieszkającego niedaleko miłośnika jazd terenowych. Wskutek tego zakopany samochód nie stał w miejscu dłużej niż kilkanaście minut, maksymalnie pół godziny.

Inną próbą dla nas był drobny incydent jaki dosięgnął jednego z uczestników. Właścicielowi skręconej nogi bardzo szybko udzielono pierwszej pomocy, a potem odwieziono na pogotowie. Sprawa okazała się dość błaha, ale było przy tym również sporo dobrej zabawy: i na pogotowiu i potem na stacji benzynowej. Widząc nasze przebrania pielęgniarki nie zadawały nawet zbyt wielu pytań, ale za to się szeroko uśmiechały.

 

ZASŁUŻENI

Stalkera tworzy spora grupa osób i wszystkim im należą się wielkie brawa. Niesamowitym dla mnie zjawiskiem – a widziałam przecież imprez wiele – jest to, jaką skromnością cechuje się większość organizatorów. Podczas rozmowy z każdą z osób wywnioskować można wiele, a jednak zazwyczaj już na początku każdy z rozmówców odsyłał mnie do kogoś innego. "Rozmawiaj z Soldatem, przez 2 miesiące robił same rekwizyty" słyszę od Siwego. "70% imprezy to dzieło Soldata, ja w tej edycji wiele nie zrobiłem" potwierdza te słowa Koszer. Lecz potem koresponduję z Soldatem i czarno na białym widzę takie oto słowa: „polecam porozmawiać z Siwym lub Koszerem. Siwy zajmował się główną częścią organizacyjno-logistyczną. Koszer natomiast jest jakby to powiedzieć "ojcem" naszej nyskiej edycji stalkera”. Ja kręcę głową i śmiejąc się odpisuję, że Koszer tak dużo poświęcił mi czasu, ale nie przyznał mi się, że jest "tatusiem".

 

Ekipa organizatorów: Vergio i jego pani

Tak oto wygląda rozmowa z organizatorami. Ale najważniejsze jest to, że pracę organizatorów widać. Czasami trzeba wysilić intelekt, poruszyć zdolności spostrzegawcze i przeanalizować raz jeszcze, to co dostajemy niemal "na tacy". A jest tego wiele. Oczywiście organizacją zajmuje się cały zespół. Swojej ocenie – jak zwykle starając się aby była tak obiektywna, jak to tylko możliwe – pozostawiam kwestię wyróżnienia kilku osób.

Pierwszą z nich jest niejako głównodowodzący ekipą organizacyjną – Siwy. Przygotowanie imprezy to ciężki chleb, a w tym wypadku okazało się, że musiał on pogodzić tworzony świat z prywatnymi sprawami, które wyniknęły w ostatniej chwili. Trzeba przyznać, że mu się to udało: przebywał na posterunku tak długo, jak to było możliwe wczuwając się w rolę handlarza a zarazem właściciela baru; po czym zmuszony do opuszczenia imprezy przekazał obowiązki swojemu następcy.

Drugą z osób bezsprzecznie jest Soldat – postać na pierwszy rzut oka niepozorna, a jednak osoba, która przygotowała ciekawe i wymagające wiele nakładów pracy rekwizyty. Były to i dziesiątki pudełeczek z pigułkami i skrobane puszki z napojami i również fiolki z morfiną. Ogrom i kreatywność umysłu Soldata jest chyba nieograniczona, błyskotliwe pomysły połączone z dużym nakładem pracy, a efekt – rekwizyty bardzo zaskakują i wprowadzają dużo do klimatu. Soldat udostępnił mi tyle ciekawych materiałów i udzielił mi tak treściwych odpowiedzi na pytania, że oko mi zbielało. A jednocześnie to skromny dość człowiek, który z uporem dziecka odsyłał mnie do innych zasłużonych. Aż szkoda, że takich ludzi mamy w airsofcie tak mało.

Trzecią postacią, o której warto wspomnieć jest Fin - skromny kierowca pojazdu kursującego pomiędzy Zoną a miastem, jak również pomiędzy stanowiskami. Być może było to niezauważalne, ale bóg jeden wie ile kilometrów ten człowiek zrobił. To co być może łatwiej obliczyć, to ilość przynajmniej 12 spędzonych za kółkiem godzin. A mowa tu o samej sobocie.

Efektem działań tych osób - oraz innych organizatorów – była impreza stworzona i w świecie realnym i w umysłach ludzi, bardzo nastrojowa. Impreza, na której był czas i na hulankę i na "poważne airsoftowanie" i odgrywanie larpowych postaci. Niesamowita kompozycja kilku elementów. A organizatorzy... ich pracę skwitować trzeba słowami, że do tworzenia dobrych imprez właśnie takich potrzeba ludzi. Oby było ich coraz więcej w naszym gronie.


NA KONIEC

Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała jeszcze kilku słów od siebie. W tekście zostały użyte inspirowane wypowiedziami graczy fragmenty opowiadań autorstwa Koszera – „ojca Stalkera nyskiego”, który z ogromną dozą tajemniczości prowadził mnie po świecie Zony. Koszer nie tylko ma mistycznie Zoną przesiąknięty umysł, ale też świetnie motywuje. A Zona? Ona mnie również anomalią skaziła. Za pomoc dziękuję.

 

Wątek na temat imprezy na forum WMASG

Komentarze

NAJNOWSZE

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni