WSTĘP
Co prawda o malowaniu było już sporo, chcę jednak wtrącić swoje "trzy grosze". Mój "Walther" uległ poważnemu wypadkowi. Nie ja to sprawiłem, więc nie będę bawił się w szczegóły. Postanowiłem poćwiczyć na nim techniki renowacji i tuningu.
Zaczynamy się zapoznawać
Jest to P99, z HFC (znany gość), więc jak wygląda, każdy wie. Wady opisane nie raz. Wyglądem przypomina nieco CP 99 (szyna montażu) lub P22.
To jest jakby połączenie P99 i P22. Aha. Muszka wymienna (światłowodowa) jest typem używanym w broni myśliwskiej (p. katalog E. Kettnera 1996/97 str.77), a blokada spustu żywcem wzięta z P22, z tym, że tam jest kluczyk.
Wybór
Nie mając nic do stracenia zacząłem z nim zabawę. Mój wybór padł na "Walthera P99 Military".
Walther P99 Military
No to malujemy.
Ładna kolorystyka. Zacząłem od kompletnego demontażu. Następnie całość trzykrotnie umyłem bieżącą wodą płynem do mycia naczyń. Szkielet odstawiłem do wyschnięcia nie wycierając niczym. Nie radzę używać gumowych rękawiczek, bo te zostawiają ślady talku, a nie o to nam chodzi.
Poprawiamy tłumik
Gdy szkielet sechł, pobawiłem się tłumikiem, który jak wszyscy wiedzą wypada po strzale i prócz bajeranckiego wyglądu nic nie daje. Aby nie wypadał, zastosowałem prosty zabieg: w tulei z gwintem wyciąłem z obu stron szczelinę w poprzek rowka i coś takiego samego zrobiłem w lufie (u góry i dołu). Leki obrót i tłumik trzyma się.
Malujemy dalej
Szkielet wysechł, więc mogłem przystąpić do malowania. Malowałem Humbrolem 89, który wydał mi się najodpowiedniejszy. Nie uważam, że jest on identyczny z tym na zdjęciu - to indywidualna ocena. Farbę pryskałem z odległości ok. 25 cm aerografem "made in USSR". Efekty są lepsze niż na zdjęciach widać.
Kolejnym etapem będzie natrysk półmatowego lakieru bezbarwnego. Ale to za jakieś 48 godzin.
Spręzynka spustu
W moim egzemplarzu sprężynka spustu po prostu była, ale nic poza tym. Jej "wąsy" były zbyt krótkie, by o coś zaczepić. Wymieniłem ją na nową, odpowiednio dociętą i dogiętą sprężynkę z "żabki" od identyfikatora. Teraz spust jest dość twardy i ładnie odbija.
Wskaźnik załadowania
Wskaźnik załadowania był uszkodzony. Coś tam odpadło, coś wyleciało i "po ptokach". Zrobiłem nowy używając elementów starego. W zasadzie długość "popychacza" dobierałem eksperymentalnie.
1. dorobiony pierścień 2. oryginalna tuleja 3. oryginalny wskaźnik 4. oryginalna sprężyna 5. "popychacz"
Rysunek jest poglądowy, dla zobrazowania zmian.
Przed malowaniem korpusu zamka postanowiłem "dorobić" przycisk zrzutu iglicy. W tym celu z karty telefonicznej, wzorując się na zdjęciach i później oglądając oryginalnego P99, wyciąłem wewnętrzny szablon zarysu przycisku. Ostrym rylcem wygrawerowałem zarys, ostrożnie pogłębiając i poszerzając linię. Wyszło całkiem nieźle, jednak trzeba uważać, gdyż tworzywo w tym miejscu jest dość cienkie.
a) szablon zewnętrzny b) szablon wewnętrzny
Szablon pozostawiłem , bo chcę "podrasować" P99 z KWC.
Metoda klejenia ABS
Klejenie ABS na "kropelekę", "Super glue", czy inne badziewie mija się z celem. Po kilku strzałach element narażony na działanie sił po prostu odpada. Kleje "Poxipol" czy "Poxilina" też nie dają pożądanych efektów. Jedynie "Distal" jest odporny na uderzenia np. tłoka, choć nie do końca i wymaga barwienia. W moim Waltherze pękł korpus zamka na wysokości wyrzutnika łusek. Podklejanie wzmacniające na niewiele się zdało. Przypadkiem odkryłem "Remover", czyli płyn do usuwania "Super glue". Ten specyfik nie rozpuszcza plastiku, czy innych tworzyw, za to doskonale rozpuszcza ABS, tworząc maź, która dość szybko wysycha (ok. 1 godz., ale lepiej poczekać). Wszelkie ubytki wystarczy zalać kroplą "rozlepiacza" i włożyć kawałek ABS-u raz po raz dodając kropelkę tego specyfiku. Klejąc elementy "na styk" dobrze jest kilkakrotnie rozchylić szczelinę pęknięcia, by rozpuszczone części zlały się ze sobą. Później polerka papierem polerskim i gotowe. Pełną wytrzymałość uzyskujemy po upływie kilku dni. Tę metodę opisałem już na forum www.wmasg.pl.
I znowu malujemy
Przyszła kolej na malowanie elementów ruchomych, tzn. języka spustowego, przycisku zrzutu magazynka, blokady spustu i oczywiście korpusu zamka. Czynności poprzedzające były takie same, jak przedtem. Całość pokryłem Humbrolem 32. Kilka natrysków i przy ostatnim zrobiłem "grafitowanie". Polega na wtarciu sproszkowanego grafitu w niedoschniętą ostatnią warstwę natrysku farby bazowej. Polerowanie daje efekt oksydy jasnej (w.g. mojego nazewnictwa). Przy okazji sprawdzę jak wychodzi grafitowanie przy czarnym podkładzie.
A tak wygląda P99 po malowaniu i reszcie zabiegów.
Elementy "oksydowane" należy pokryć werniksem, chociaż "grafitowanie" nie brudzi rąk. Szczerze mówiąc bałem się o efekt klejenia. Jedyną metodą sprawdzenia było wystrzelenie kilkudziesięciu kulek przy wolnym i szybkim przeładowaniu. Łącznie wystrzeliłem około dziesięciu magazynków (150 sztuk pocisków) bez wyraźnych śladów odnawiającego się pęknięcia.
poprawki w HOP-UP
Niektórzy twierdzą, jakoby ten P99 posiadał HU. Jest tam gumka, która mogłaby spełniać tę rolę, ale jakoś jej nie wychodzi. Postanowiłem wykonać coś, co by tę rolę spełniało. Nie mając dostępu do rurek by Castorama pozwoliłem sobie w ramach eksperymentu doprowadzić oryginalną lufkę do jako takiego stanu. Wnętrze wypolerowałem za pomocą szmatek z Viledy czy czegoś takiego (mają własności lekko ścierne), a następnie w miejscu gdzie kończy się gumka - oryginałka wypiłowałem rowek o szerokości ok. 1,5 mm, tak by weszła tam uszczelka z zaworów. Po nałożeniu uszczelki ściąłem ją na średnicę gumki i okleiłem taśmą izolacyjną dla uszczelnienia przewodu lufy. Kulka bardzo ładnie się podkręca. Należy tylko uważać na głębokość wystawania naszego HU, bo przy zbyt wystającym, kulka leci w pionie (mam 183 wzrostu, wylot lufy jest na ok. 165 cm)na balkon 2 piętra. Więc podawanie wymiarów nie ma sensu, trzeba dobrać eksperymentalnie.
PODSUMOWANIE
Tak więc z wraku udało mi się, nie od razu, zrobić w pełni sprawny pistolet. Może niektórzy zastanawiają się (pukając się w głowę) czy to warto? Tak. Warto. Wiadomo, że można P99 kupić za 100 zł, ale jeżeli nad takim wrakiem popracujemy, to po pierwsze mamy egzemplarz niepowtarzalny, po drugie, będzie tak grał, jakie mu nuty na pulpicie postawimy. Więc nie bójmy się tuningu nawet najlichszej podróby.