Trwa ładowanie...

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Powstanie '44
Powstanie '44

Powstanie '44

Powstanie '44
Powstanie '44
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

 

 

POWSTANIE '44

 

 

Wstęp

 

Airsoftowe gry historyczne, w których stylizacja stanowi pomost łączący ASG z rekonstrukcją, zyskują coraz więcej zwolenników. Poziom spotykanej na grach ASH stylizacji również sukcesywnie rośnie - budując niezapomniany klimat i realia rozgrywki, których nie są w stanie zaoferować zwykłe gry airsoftowe.  

Do tradycji weszło już rocznicowe odtwarzanie słynnych bitew Frontu Wschodniego, Normandii czy walk we Włoszech. Bardzo rzadko jednak organizowane są gry, w których jedną z "walczących" stron są ludzie w polskich mundurach czy partyzanci z Orłem na czapkach. Z jednej strony wynika to z pewnej niechęci strzelania do polskiego munduru, z drugiej strony - osoby odtwarzające polskie jednostki często ponosi adrenalina. Mimo tych obaw gry takie stają się, choć bardzo powoli, stałym elementem rozgrywek ASH. 

W tym szczególnym roku - 70 rocznicy Powstania Warszawskiego, animatorzy gier historycznych z Województwa Pomorskiego, w osobie Gora i wspierających go członków ekipy SSI Inc.,Orłosia z ekipą Apokalipsa i innych - postanowili uczcić ten wielki zryw narodowy zorganizowaniem gry szczególnej. Gry w realiach Powstania Warszawskiego. I jakkolwiek była to zabawa, airsoftowa bitwa, bez sztucznego zadęcia - dało się jednak odczuć inną niż zwykle w ASH, specyficzną atmosferę. A i emocje były znacznie większe.

Gra Powstanie '44 odbyła się w dniach 15-16 sierpnia 2014 r., na terenie obiektu Starej Papierni w miejscowości Łapino.

 

Lokalizacja i warunki gry

 

Tym, którzy śledzili poprzednie relacje z pomorskich gier ASH - obiekt Starej Papierni jest już doskonale znany. Także tym razem, po raz trzeci, ale najprawdopodobniej ostatni, impreza odbyła się na tym terenie. Położona wśród pięknej przyrody Papiernia przywitała nas dobrą pogodą.

 

 

przyroda.jpgprzyroda1.jpgprzyroda2.jpg

teren3.jpg

teren7.jpg
 

W związku z remontem i przywracaniem infrastruktury do funkcji czynnej - Papiernia w Łapinie może już więcej nie ugościć airsoftowych graczy, choć oczywiście mamy nadzieję, że będzie inaczej. Tym bardziej cieszy fakt, że mogliśmy tam uczestniczyć w grze nietuzinkowej, tematycznie wszystkim bliskiej, za co szczególnie dziękujemy organizatorom.

 

 

teren1.jpg

teren4.jpg 

Ponownie mogliśmy gościć Przyjaciół z całego kraju - po raz kolejny nie zawiedli i uzupełnili nasze szeregi.

 

 

 

namioty.jpg

 

Na grze pojawiło się również sporo ciekawych replik broni strzeleckiej oraz wyrzutni, w sporej liczbie będących customami wykonanymi przez graczy.

 

 

ciekaweREPLIKI.jpg

ciekaweREPLIKI1.jpg

ciekaweREPLIKI2.jpg

MG.jpg 

 

Tym razem obok niemieckich panzerrur mogliśmy podziwiać w akcji także Piata.

 

 

piat1.jpg

piat2.jpg

 

Oczywiście charakter gry wymusił rezygnację z obszarów leśnych i ograniczenie jej terenu do samego obiektu: budynków, zaułków i placów. Jednak przygotowanie obiektu: przeszkód, barykad oraz wystroju pomieszczeń i fasad budynków, w tym także tabliczek z nazwami ulic - było po prostu mistrzowskie.

 

 

tabliczka1.jpgtabliczka.jpg

plakaty.jpg

plakaty1.jpgnapis.jpg

 

 

Różne elementy teatru działań uzupełniały klimat gry. Na terenie znalazł się nawet powstańczy cmentarz i oczywiście szpital.

 

 

cmentarz.jpg

szpital.jpg


 

Organizatorzy przygotowali wręcz ogromne (jak na potrzeby jednej gry) ilości środków pirotechnicznych, uzupełnione przez produkcję własną uczestników gry... Wykorzystano 350 granatów, 45 rakiet do pancerzownic, 22 świece dymne oraz 13 różnego rodzaju "salw artyleryjskich".

 

 

piro2.jpgpiro3.jpg

piropiro.jpg

piro4.jpg

 

 

Preludium

 

Gra Powstanie'44 była tematycznie wielowątkowa. Całość imprezy objęła 3 osobne wydarzenia w ciągu dwóch dni. W przeddzień głównej gry odbyła się Ścieżka Dydaktyczna o tematyce Powstania Warszawskiego, organizowana dla okolicznych mieszkańców.

Natomiast wstęp do głównej gry stanowił Scenariusz Nocny o charakterze LARPowym. Charakter nocnych zmagań powstańców z niemieckim garnizonem wspaniale oddają wspomnienia jednego z ich uczestników:

 

Noc. Gwiazdy trochę rozjaśniają niebo, ale wokół, poza zasięgiem blasku ogniska, ciemno. Siedzimy wokół ognia i czekamy na Komendanta. Jak zwykle przed akcją czas dłuży się niemiłosiernie. Niektórzy rozmawiają przyciszonymi głosami, ktoś nuci piosenkę ..."o mój rozmarynie..." . Kilku żołnierzy ukradkiem popija siwuchę od chłopa z pobliskiej wsi. Czekamy za długo, napięcie jest duże dlatego niektórzy nie mogli się powstrzymać.
Czekamy na Komendanta. Wiemy, że tym razem akcja będzie na pewno. Nie znamy szczegółów. W pobliżu jest fabryka, więc chyba o nią chodzi.

 

 n1.jpg

 


Jest Komendant! Wszyscy wstają i tłoczą się wokół niego. Na krótką, ostrą komendę reagujemy, niechętnie ustawiając się w pofalowany dwuszereg. Wiadomo, partyzanci, do wojskowego drylu nam daleko.
Komendant przekazuje nam zadanie:
Idziemy na pobliską fabrykę. Produkcji tam nie ma już od roku, ale Niemcy urządzili tam sobie skład zaopatrzenia. Nasz pluton robił tam już kilka razy wyprawy po amunicję i żywność. Nie zawsze z sukcesem. Wykorzystując duże pomieszczenia Niemcy zamienili je na koszary dla jednostek tyłowych i zapasowych Wehrmachtu.

 

 n3.jpg


Tym razem ma być łatwiej. Niemców jest niedużo, większość załogi poszła za Wisłę, na spotkanie Sowietów. Za to niedaleko stacjonuje spory oddział SS i zaalarmowany, może przybyć z odsiecz. Tylko że ci SSmani to Ukraińcy, czy jacyś własowcy i jest nadzieja, że po zmroku będą już kompletnie pijani. 

 

 n2.jpg

 

Inny problem jest taki, że tym razem nasz oddział jest niejednolity. Więcej niż połowa to nie miejscowi, nie znająb terenu. Są żołnierze AK, NSZ i BCh. Struktura dowodzenie jest niejasna i w związku z tym dyscyplina luźna.,
Rozkaz: Wejść na teren fabryki, skrycie ją spenetrować i zabrać, co się da z zaopatrzenia. Unikać otwartej walki, strzelaniny, żadnych granatów. Napotkane partole zdejmować po cichu. Zdobyte zaopatrzenie dostarczyć do obozu w lesie. To jest priorytet: zdobyć zaopatrzenie.
Komendant nie idzie z nami. Dowodzenie należy do dwóch oficerów oddziału. Jestem jednym z nich.
Krótkie przygotowania, ostatni kęs chleba i łyk wody, sprawdzenie broni i amunicji (jest jej niedużo) i wymarsz.
Wchodzimy gęsiego w ciemność.
Ja i drugi oficer idziemy na przedzie. Z tyłu dobiega nas gwar rozmów. – To „partyzancka dyscyplina” i siwucha, ale chyba było jej niedużo, bo po kilku napomnieniach zapada cisza i słychać tylko szuranie butów w wysokiej trawie i krople wody kapiące z gałęzi. Dochodzimy do skraju lasu. Przed nami łąka, rów i nasyp linii kolejowej, za nią mur fabryki. Widać świecące latarnie wokół zabudowań.
Proponuję, że poprowadzę oddział do znanego mi miejsca, gdzie teren przy murze jest wyższy, a za murem jest kozioł oporowy bocznicy kolejowej, na który można zejść z muru. Jacyś „mądrale” próbują wtrącić swoje trzy grosze, ale po paru ostrych słowach dyscyplina jest przywrócona i rozkazy wydane.
Idziemy do muru, znajduję przejście i wspinam się pierwszy, żeby pokazać jak przejść ponad drutem kolczastym. Przechodzę na kozioł i zeskakuję na ziemię. W tej chwili słychać hałas od zabudowań i widać światła latarek. W naszym kierunku idą Niemcy.

 

 

 

n6.jpg

 

Przypadam do ziemi. Za murem milkną rozmowy. Zostaję na wrogim terenie sam, oddzielony od kolegów murem i drutem kolczastym. Serce bije jak dzwon. Widzieli mnie, czy nie? Chyba nie. Czuje się, jakbym był w tropikalnej dżungli, sam wobec stada drapieżników. Z prawej strony mur, z lewej opadający w dół stok porośnięty trawą i krzakami, przed sobą trawa, krzaki i cienie. Pomału, chowając się w trawie i zaroślach przesuwam się wzdłuż muru. Z tyłu słyszę przytłumione dźwięki i szepty. - Koledzy zaczęli przeprawę przez mur. Niemcy nas widzą, słychać komendy ich dowódców, stukot podkutych butów o beton dziedzińców fabryki. Zaczyna się strzelanina. Zaskoczenie diabli wzięli. 

 

 

n4.jpg 

Niemcy strzelają z daleka. Nasi chłopcy odpowiadają ponad murem. Widzę jakiś ruch w zaroślach pod murem przed sobą. Strzelam kilka razy. Przeładowuję karabin spokojnymi ruchami, żeby szczęk zamka nie zdradził mojej pozycji.
Za mną ruch coraz większy. Przecięto druty nad murem i teraz przeprawa idzie szybciej. Na lewo ode mnie koledzy biegną w dół stoku w stronę fabryki. Wygląda na to, że Niemcy się wycofują. Idę wzdłuż muru. Po drodze natykam się na rannego Niemca. Nie mogę mu pomóc, a jeńców nie bierzemy.
Nic tu po mnie, Niemców nie ma, oddział jest już w fabryce. Mam nadzieję, że ktoś tam dowodzi. Wracam do miejsca przeprawy. Po drugiej stronie jest tylko kilka osób.
Akcja się rozwija pozytywnie. Pojawiają się pierwsze zdobycze. 

 

 

n7.jpg

 

Koledzy podbiegają do muru i przerzucają przez niego skrzynie z zaopatrzeniem. Trzeba to jakoś ogarnąć. Poza tym, trzeba zabezpieczyć się przed atakiem Niemców na zewnątrz muru. Znam to z poprzednich akcji. Przechodzę na zewnętrzną stronę. Są tam dwie skrzynie. Idę wzdłuż muru i znajduję trzecią. Po chwili ktoś woła zza muru i podaje mi jeszcze jedną. Zza muru słyszę okrzyki: „dobra jest… idziemy na Niemców… jeszcze paru ubijemy”. Chyba nie wszystko jest dobrze. Znów dochodzi do głosu partyzancka demokracja. Dowodzenie diabli wzięli. Mam w tym swój udział, jako oficer, ale przede wszystkim mści się brak podziału kompetencji. Dochodzę do przełazu i decyduję: skrzynie trzeba zabezpieczyć jak najszybciej. Bierzemy je i w cztery osoby i idziemy na skraj lasu. Stąd do obozu jest niedaleko. Decyduję: ja, Sławek i Sanitariuszka idziemy z czterema skrzyniami do obozu.
Droga jest krótka, ale my robimy spore kółko, żeby uniknąć niemieckich patroli. Zostawiamy w obozie skrzynie i wracamy najkrótsza droga do muru fabryki. Z tej strony jest spokój. Odgłosy walki słychać z drugiej strony zabudowań. 

 

 

n8.jpg

 

n5.jpg

 

Naradzamy się we trójkę. Sanitariuszka mówi, że nie przejdzie przez mur. Wobec tego zarządzam marsz wzdłuż muru do bramy fabryki. Może uda nam się przez nią przeniknąć, albo przynajmniej urządzić dywersję, która odciąży naszych ludzi w fabryce.
Skradamy się wzdłuż muru. Idę na szpicy dziesięć metrów przed sanitariuszką. Co chwila wystawiam głowę nad mur i lustruję teren fabryki. W pewnym momencie na rogu budynku widzę coś w rodzaju barykady z desek. Jakbym był Niemcem, to bym siedział tam i miał w zasięgu ognia całe przejście między murem i budynkiem. Nie myśląc wiele wystawiam karabin nad mur, celuję w cień za deskami i strzelam. Natychmiast słyszę stamtąd : „”Mein Gott. Rzeczywiście, mój Boże, tam był Niemiec i ja go zastrzeliłem!!
Idę śmiejąc się do siebie z niesamowitego farta.

 

 

n9.jpg

 


Dochodzimy do bramy. Przyczajamy się. Za mną Sanitariuszka i Sławek. Doskakuję do słupa bramy i słyszę terkot automatu. Jak nic Sturmgewehr. Czuję, jak kule szarpią mi lewy bok. Krzyczę: „dostałem” i opieram się o słup. Zalega cisza. Widzę Sanitariuszkę, jak skulona leży na torach. Chyba nie dostała. Sławka nie widzę, ale znając go wiem, że zakamuflował się doskonale.
Mija kilka długich chwil. Cicho wołam Sanitariuszkę, ale nie słyszę odzewu. Później przypomniałem sobie, jak mówiła, że cierpi na kurzą ślepotę i w ciemności prawie nic nie widzi.
Siedzę oparty o słup. Staram się opatrzyć zraniony bok, ale też nie chcę zwracać na siebie uwagi . Mimo to po kilku minutach, skradając się, podchodzi do mnie Niemiec z pistoletem w ręku, bierze mnie pod ramię i trochę prowadząc, trochę ciągnąc prowadzi mnie na ich pozycje. Nie widzi skulonej Sanitariuszki. Po drodze krzyczę: „ Sławek strzelaj!” Ale nic się nie dzieje. Niemiec zostawia mnie chyba w ich punkcie opatrunkowym. Jest tam już jeden ciężko ranny Niemiec, a po chwili jest ich więcej i kilku naszych. Wspólna dola rannych zbliża nas do siebie. Niemcy to w większości gówniarze z ostatniego poboru. Rozmawiamy cicho. Okazuje się, że jeden z rannych to ten, który krzyknął „Mein Gott”, po moim strzale. Niemcy albo nie mają już sanitariuszy, albo zajęci są na linii. Żaden się nie pojawił i nie opatrzył nas. W miarę utraty krwi i sił głosy słabną i milkną.
Robi się ciemno, ciemno i zimno, coraz zimniej. Dla mnie to chyba już naprawdę koniec akcji. Może było warto dla tych czterech skrzyń. Nawet nie wiem, co w nich było. Może granaty, a może tylko papierosy.

 

 

 Poranek

 

Przed rozpoczęciem głównej gry imprezy Powstanie '44, rano 16 sierpnia, jej uczestnicy zbierają się na głównej odprawie prowadzonej przez organizatora. Rzadki widok na grach historycznych: ramię przy ramieniu stoją gracze w mundurach powstańczych i niemieckich, a obok nich LWP - Berlingowcy

 

 

razem.jpg

razem2.jpgrazem3.jpg

opaska.jpg

 

 

Warto wspomnieć, że, dla bezpieczeństwa graczy, czuwał ratownik medyczny. Na szczęście podczas imprezy nie wydarzył się żaden niefortunny wypadek. 

 

 

ratownik.jpg

 

 

Po przypomnieniu zasad bezpieczeństwa, mechaniki i scenariusza gry - wyruszamy na teren obiektu. Amunicja jest limitowana, aby zachować realizm walk. Oczywiście powstańcy mają jej znacznie mniej. Ranny musi leżeć 15 minut. W tym czasie może zostać opatrzony przez medyka i wrócić do walki, albo przez medyka strony przeciwnej i trafić do niewoli. Po odsiedzeniu okresu niewoli trafia na resp

 

 naODPRAWE.jpg

 

Przed obsadzeniem stanowisk każda ze stron uczestniczy jeszcze w osobnej odprawie. Podczas gdy organizator przekazuje ostatnie wytyczne i jeszcze raz przypomina o zasadach bezpiecznego posługiwania się piro...

 

 

odprawa1.jpg

odprawa4.jpg

 

...część Niemców pręży się w dwuszeregu, wyraźnie zniecierpliwiona...

 

 

odprawa2.jpg

 

...inni zaś czekają skromnie i spokojnie, aż szef skończy.

 

 

odprawa3.jpg

 

 

Rozkazy wydane, ruszamy na pozycje, obsadzamy posterunki, a strzelcy MGiet zajmują kluczowe punkty ogniowe - ryglujące główne skrzyżowania i kierunki potencjalnego ataku. Póki co, panuje spokój. Patrole przemieszczają się leniwie.

 

 

wymarsz.jpg

MG1.jpg

MG3.jpgpatrol.jpg

 

 

 

Początek

 

Niemiecki garnizon Warszawy tkwi na pozycjach. Wszędzie słychać plotki, że coś się święci - nikt jednak nie wie co się dzieje, choć napięcie rośnie. Z różnych miejsc dochodzą sporadyczne odgłosy strzałów. Nasilają się aresztowania i przeszukiwanie podejrzanych wyrostków bądź mężczyzn kręcących się po ulicach.

 

 

barykada2a.jpg

Panzeschreck.jpg

niemiec1.jpgbarykada1a.jpg

 

Niemcy, z początku niczego nieświadomi, po rozpoczęciu walki ściągają wszystkie dostępne siły: są tu jednostki piechoty, SS, a nawet szturmowe oddziały LuftWaffe.

 

 

luftwaffe2.jpg 

W końcu, po okresie obustronnej niepewności co do rozwoju sytuacji, dwa potężne wybuchy oznajmiają miastu, że właśnie nadeszła...

 

 

GODZINA W

 

 

AKowcy ruszają do ataku, szwaby obrywają i od razu tracą rannych oraz zabitych, ale mimo zaskoczenia - nie cofają się. Niemieckie punkty umocnione i przechodzące z rąk do rąk barykady są niemymi świadkami coraz bardziej zaciętych zmagań. Hitlerowcy zaczynają się odgryzać. W ruch idą granaty.

 

 

powstancy1.jpg

powstancy2.jpggranat.jpg

granat3.jpg

 

Skacze poziom adrenaliny, wybuchy i gryzący dym powoli przesłaniają widok.

 

 

dym1.jpggranatWybuch.jpgdym2.jpg

 

 

A tak wygląda początek bitwy widziany oczami powstańczego dowódcy, w jego powojennych wspomnieniach:


"Marian" dowódca drużyny '"Zośka"
Londyn, 1957.

Za kilka minut godzina "W".
Ostatnia odprawa. Młodzi, dziewczyny, starcy. Takich co to wąchali proch - niewielu. Treningi prowadzone po szopach i piwnicach nie za wiele tu pomogą jeśli nie obezwładnimy hitlerowców w pierwszej chwili zaskoczenia. Najważniejsze jednak, że jest zapał!

Zatem ruszamy! Nadeszła upragniona godzina"W". Plan jest prosty przedostać się przez budynki i sutereny dotrzeć do ulicy Woronicza. Tam odczekać moment obezwładnić patrole i ruszyć przez betonowy płot w kierunku parku.

Ulica Woronicza, chwila po godzinie "W":
Serce bije mocno, ubezpiecza mnie strzelec "Acid" ze swoim szmajserem zdobytym kilka miesięcy temu w akcji na żandarmach. Na szczęście patrol nie zdaje sobie sprawy, że idzie prosto w nasze łapy. Może się uda zrobić ich bez strzału?

 

 powstancy.jpg

mur.jpg

 

Nieświadomi tego co zaczęło się dziać w Warszawie, szkopy wpadają w nasze ręce. Są wręcz zaskoczeni takim obrotem spraw. Jeden podooficer nawet stanowczo protestuje nazywając nasze zachowanie niehonorowym i żądając natychmiastowego uwolnienia - budzi to gromki śmiech oddziału.
Pierwsze zdobycze: pistolety maszynowe i mauser, i dodtakowa amunicja - na pewno się przydadzą w oddziale.
Chłopaki wprost szaleją ze szczęscia, po tylu długich latach w końcu nie taki Niemiec straszny!
Udało nam się zlikwidować dwa patrole i pozyskac 3 jeńców - piękny sukces i podniesienie morale.

 

 

naRespa.jpg

 

-Jeńców do komendy - krzyczę i nakazuję skakać przez ulicę i płot.

Przedzieramy się do parku i dalej już czołgamy się w stronę przeciwnika, aby zaatakować punkt kontrolny przy skrzyżowaniu ulic gdzie Niemcy mają ustawione MG. 

 

 

MGstanowisko.jpg 

Pierwsza grupa już ostrzeliwuje plac i ukrytych Niemców. Pozwala to reszcie oddziału podczołgać się prawie pod same nosy nieświadomych niczego szwabów. Rzucamy "tłuczki" w ich stronę, pierwsze ofiary po niemieckiej stronie. Nie pozostają dłużni.
Psiakrew! Seria rozrywa "Acida" w chwili gdy miał już fryca na muszce. Tamten był jednak szybszy.
Tracę kolejnych dwóch ludzi. Pomimo sporych strat zadanych Niemcom, Nasz impet natarcia słabnie. Jest ich więcej i ciągle dochodzą nowi, zaalarmowani strzelaniną. Brak amunicji daje się we znaki. Nie damy rady zniszczyć tego punktu.

 

 

barykada2.jpg

 


Wypiera nas sprowadzona na prędce z lotniska jednostka Luftwaffe - wtedy tak myśleliśmy nie wiedząc że mieliśmy do czynienia z elementami zaprawionego w bojach LW Felddivision. Ich Abtailung musiał być akurat w tamtym momencie na jakimś urlaubie w Warshau, psia ich mać...

 

 

luftwaffe.jpg 

Walka nasila się wraz z upływem dnia. Szturm za szturm, granat za granat.

 

 

barykada.jpgbarykada1.jpg

dymATAK.jpg

kontratak3.jpg

 

 

Budynki czy nawet pojedyncze pomieszczenia wielokrotnie przechodzą z rąk do rąk. Niemcy bezlitośnie wykonują rozkazy, starając się wyprzeć powstańców z kolejnych domów.

 

 

pomieszczenia2.jpgpomieszczenia3.jpgpomieszczenia4.jpgpomieszczenia6.jpg

pomieszczenia.jpg

 

 

Czasami z bliska trzeba użyć broni bocznej. Często ze sporym sukcesem.

 

 

parabelka.jpg

Vis2.jpg

 

Walczące strony są nieustępliwe, nie ma litości. Niemieccy żołnierze widzą konflikt inaczej, uczestnicząc w nim z "drugiej strony barykady". Jednak osobiste zmagania, potyczki, przebijanie się by zachować życie - wyglądają bardzo podobnie. a ich opisy świadczą jak było ciężko...

Po wysadzeniu szpitala powstańczego sprawdzałem korytarz biegnący w stronę pieca.

 

 

Panzerfaust.jpgpomieszczenia7.jpg

pomieszczenia5.jpg 

Po chwili okazało się że wszyscy Niemcy zostali wybici i na terenie szpitala zostaliśmy tylko ja i Iwan. Postanowiliśmy przebijać się w stronę pieca. Udało nam się przebić aż do wyjścia na tylne podwórko za piecem, a po drodze zlikwidowaliśmy paru powstańców. Historiana wzięliśmy do niewoli. Załatwili nas dopiero przy wyjściu. Mnie wzięli do niewoli. Żaba zaprowadził mnie do ruin szpitala i tam rozstrzelał jako folksdojcza.

 

 

powstancy4.jpg

 

Wkrótce na scenie pojawia się "nowy gracz". Przez rzekę przeprawia się kompania Berlingowców, chcąc wesprzeć powstańców.

 

 berlingowcy.jpgberlingowcy1.jpgberlingowcy2.jpgponton.jpgberlingowcySZUKANIE.jpg

 

 

Jenak ich przeprawa okupiona jest powstańczą krwią - ludzi broniących Niemcom dostępu do przeprawy. Wspomnienia powstańca opisują ten epizod walk ze szczegółami: 


Z pamiętnika „parasolarza”


Rozkaz jest jasny – zająć możliwie największy teren i postarać się utrzymać na pozycjach do czasu lądowania „berlingowców”. W jednej z hal magazynowych zakładamy nasz szpital polowy. Tu są też nasze główne umocnienia. 

 

 szpital2.jpg

 

Jeden z naszych patroli przyprowadza pierwszych jeńców niemieckich. Niestety, coś nie wypala i zanim udało się nam dokładnie rozpoznać rozlokowanie Niemców, już zaczynają się uporczywe walki. Duch jest w nas wielki, a chęć walki – bezprzykładna. Co z tego, jeżeli z każdą kulą trzeba się liczyć? Co z tego, jeżeli nie mamy karabinów maszynowych do wsparcia naszego ataku? Co chwilę podrywamy się i biegniemy, od jednej zasłony do drugiej. Zasłona dymna? Mamy tylko jedną świecę dymną, przyda się bardziej, gdy podejdziemy bliżej głównych niemieckich umocnień. 

 

 dym5.jpg

 

Granaty kończą się zbyt szybko. Cholera, Niemcy obeszli nas z boku, nasza grupa szturmowa w każdej chwili może zostać odcięta. Trzeba się okopać na naszym dotychczas zajętym terenie i zająć się tym atakiem z flanki. Szkopy obchodzą nas za opuszczonym magazynem. Coraz częściej słychać okrzyki „Jestem ranny!”, „Sanitariusz!”. Pomimo tego, że do walki weszły resztki dwóch batalionów: „Zośki” i „Parasola”, nie udało się nam wytworzyć choćby lokalnej przewagi, na co liczyliśmy. Kolejne punkty oporu przechodzą wielokrotnie z rąk do rąk. Widząc, co się dzieje nawet nasi ranni wracają możliwie najszybciej na linię walk. Podrywamy się do kolejnego szturmu, który wykańczają niemieckie karabiny maszynowe. MG to skuteczne cholerstwo. 

 

 

MG4.jpg

ranny.jpg

 

Większość naszej niewielkiej grupy szturmowej zostaje ranna. Już tylko jeden z naszych może aktywnie uczestniczyć w walce. Psiakrew, Niemcy teraz przejdą po nas bez trudu. Krzyczymy, wzywamy wsparcie i sanitariuszy – bez skutku. Myśli mroczne – tyle godzin walki i wszystko na marne, ranni albo wkrótce poumierają, albo – co jeszcze gorsze – trafią do niemieckiej niewoli. Dziwimy się też: nasza improwizowana grupka szturmowa to mniej niż jedna czwarta naszych sił, gdzie reszta, gdzie niemal cała „Zośka”? Dlaczego Niemcy nic nie robią? Wreszcie pojawiają się pierwsi powstańcy idący nam z pomocą. Okazało się, iż KG zarządziła realizację obejścia szkopskich pozycji sąsiednią ulicą. Z jednej strony szkoda, że nie udało się szwabów zepchnąć zdecydowanie w tył, z drugiej – ta akcja odciągnęła ich od naszego kierunku natarcia.

Znów walczymy. My staramy się przepchnąć do przodu dwiema równoległymi ulicami, Fryce próbują wbić się klinem między nas - ruinami budynków, przez gruzowiska.

 

 

gruzy1.jpg

gruzy2.jpg

 


Jesteśmy cali mokrzy, zmęczeni, zakurzeni. Zza prowizorycznych osłon trudno jest wyglądać; co chwila biją w nie kule wroga, dookoła wybuchają granaty. Nie ma szans, abyśmy przebili się do części przemysłowej (jak to zakładał plan), problemem zaczyna być utrzymanie miejsc przewidzianych do lądowania „Berlingowców”. Główny punkt oporu Niemców od strony rzeki chwilami wygląda jak okręt liniowy admirała Nelsona pod Trafalgar: pióropusze dymu od wystrzałów z panzerschreck’ów, co chwila wychyla się ktoś, aby oddać strzał, a sama reduta jest dla nas w dalszym ciągu niedostępna, jakby odgrodzona rzeką.

 

 barykada1b.jpg

 


Nagle wzmaga się ostrzał od strony rzeki. Rusza lądowanie „Berlingowców”. Z mojej pozycji mogę na to patrzeć. Jest na co.

 

 P1.jpg

 

Kompania LWP przeprawia się pod ogniem.

 

 P4.jpg

 

Woda aż gotuje się od uderzających w jej powierzchnię pocisków. Wokół snuje się dym z przelatujących rakiet, wystrzeliwanych z pancerzownic.

 

 P2.jpgP3.jpgP5.jpg

 

Dym gęstnieje. AKowcy wciąż tkwią w centrum terenu, uwiązani walkami wokół punktu przeprawy Berlingowców. To daje Niemcom czas na wycofanie się i przegrupowanie. Szturmani doładowują magazynki, oczekując kolejnego ataku Polaków. 

 

 powrotDYM.jpgdoladowanie.jpgtamSA.jpg

 

Południe dawno już minęło, a nasilenie walk nie maleje ani trochę. Zażarte potyczki zużywają zapasy amunicji i granatów. Przerzuceni przez rzekę Berlingowcy dokonują udanego obejścia niemieckich linii i atakują rejon silosów, posuwając się wzdłuż linii brzegowej. Wkrótce wypierają przeciwnika z zajmowanych przez niego stanowisk. 

 

 

silosy.jpg

 

Atak wywołuje kontratak, umocnienia znowu przechodzą z rąk do rąk. Wokół walczących rozrywają się granaty, a w powietrzu eksplodują szrapnele.

 

 

wybuch.jpg

powstancy3.jpg

wybuchPOWIETRZE1.jpg

MG5.jpgwybuchPOWIETRZE2.jpg

granat1.jpgwybuchPOWIETRZE3.jpggranat2.jpgrace.jpg

 

Obie strony biorą jeńców.

 

 

jeniec1.jpgjeniec2.jpg

 

Czasem nawet jedno MG to za mało...

 

 MG2.jpg

 

Mijają godziny. Niemcy próbują umocnić swoje pozycje, ustawiają dodatkowe, prowizoryczne barykady, blokujące główne kierunki natarcia AKowców.

 

 

barykadaProwizoryczna1.jpgbarykadaProwizoryczna.jpg

 

Zza tych szańców wyprowadzają kolejne kontrataki, ale bezskutecznie próbują zdławić powstańcze oddziały.

 

 kontratak.jpgkontratak2.jpg

 

Wkrótce jednostki niemieckie zmuszone zostają do wycofania się w rejon silosów i ostatniego przegrupowania. Powstańcy zdobywają główny punkt niemieckiego oporu i zatykają na nim biało czerwoną flagę. Niemcy nie zamierzają oddać pola, mimo, że gra ma się już ku końcowi. Rozpoczynają silny kontratak, rzucając do przodu wszystkie swoje siły. Strzelają Panzerschrecki.

 

 

ostatniaBitwa.jpgostatniaBitwa3.jpgostatniaBitwa5.jpgPanzeschreck3.jpgPanzeschreck2.jpg

 

Straty są duże. W dymie i wśród wybuchów rakiet powstańcy utrzymują się na swej ostatniej reducie. Siły garnizonu miejskiego wciąż odrzucane są od barykady i muszą wycofywać się pod gęstym ogniem.

 

 

ostatniaBitwa1.jpgostatniaBitwa2.jpgPanzeschreck1.jpg

 

Jednak okupant nie ustępuje, a powstańcom zaczyna brakować amunicji. W decydującym momencie jednostki niemieckie otrzymują wsparcie: dodatkowe granaty. Powstańcy bronią się do ostatniego naboju. I dopiero brak amunicji zmusza ich do kapitulacji. Opuszczają barykadę i, maszerując karnie pod biało czerwoną flagą - poddają się stronie niemieckiej.

 

 Poddanie.jpg

 

 

Podsumowanie organizatora

 

 org2.jpg

 

Całość imprezy objęła, w ciągu dwóch dni, 3 osobne wydarzenia. We wszystkich trzech akcjach uczestniczyli airsoftowcy. W Ścieżce Dydaktycznej  o tematyce Powstania Warszawskiego, organizowanej dla okolicznych mieszkańców pod egidą Muzeum II Wojny Światowej, gracze współpracowali z rekonstruktorami - obstawili posterunek niemiecki przy bramie oraz zrealizowali scenkę potyczki AKowców z patrolem SS. Pełnili również rolę statystów. 

Nocny scenariusz przebiegł pod znakiem dwóch czynników: pięknej scenerii nocnej Papierni oraz realizacji zadań o charakterze LARPowym. W nocnych zmaganiach często górę brała adrenalina, ale i tak stanowiły one bardzo dobry wstęp do głównej, dziennej gry imprezy.

Scenariusz dzienny okazał się splotem wielu zaskakujących i ciekawych sytuacji, a dzięki punktualności i karności uczestników udało się bez problemów organizacyjnych przeprowadzić kolejne rozdziały gry. 

W sobotnim rozdziale pierwszym rozgrywki, czyli 'Godzinie 'W', który w dużym stopniu miał charakter LARPu - AKowcom udało się wziąć do niewoli kilku niespodziewających się tego Niemców (sądzących, że nadal trwa "pokój"). Kolejne walki, wraz z desantem Berlingowców, przebiegały dynamicznie, a około  godziny 14:00, czyli podczas kontrofensywy niemieckiej - zażartość walk sięgnęła zenitu. Tygodnie i miesiące bezustannej propagandy medialnej w temacie Powstania Warszawskiego nacechowały zmagania imprezy nieco personalnym tłem. Trzeba było uspokajać co bardziej zapalczywych.

Scenariusz był dość intensywny, mimo iż w końcówce pogoda pogorszyła się i zabrakło stosownego 'finiszu'. Jednak Żaba pięknie poprowadził obronę ostatniej barykady i po wykończeniu ostatniej kulki / granatu przeprowadził wzorową kapitulację ostatniego oddziału powstańczego.

Tym razem zrezygnowaliśmy z pojazdów na rzecz scenografii. Na czoło wysuwa się, zorganizowana wyłącznie niemal sumptem ekipy Apokalipsa, przeprawa przez 'Wisłę' oraz "ostrzał armaty". Instalacja cmentarzyka powstańczego jest dziełem Kolby, natomiast szpital powstańczy to zasługa Żaby.

Poza tym podczas gry użyto:
- 22 różnego rodzaju świece i granaty dymne, żel płonący i wytwornicę dymu
- 13 różnego rozmiaru i gatunku 'salwy artyleryjskie'
- 270 granatów udzielonych przez organizatora
- 40 granatów trzonkowych autorstwa Orłosia
- 40 granatów trzonkowych patentu i produkcji 19DIV, oddanych w dobrowolnym darze uczestnikom
- 45 rakiet do pancerzownic
- dwa źródła muzyki

I chociaż pogoda dopisała w kratkę, to wszystko wynagrodził poziom stylizacji uczestników.

Podziękowaniom nie byłoby końca, grunt że wszystko pomogli nam spinać w całość Paweł Jaworski i Mateusz 'Josif' Jasik (Apokalipsa), a moja dziarska drużyna SSInc zasuwała jak z motorkiem dając niezbędne moce przerobowe. Bez tego i bez aktywnego uczestnictwa graczy - z kraju zjechało się wszystkich razem 63 uczestników - nic by nie wyszło z najlepszych nawet starań.

Dlatego jest mi niezmiernie miło że jako kierownik zamieszania mogę tych podziękowań udzielać - dla mnie samego pomoc w organizacji wydarzenia była zarówno przyjemnością, jak i przywilejem.

 

Gor

 

 

W sprawozdaniu wykorzystano podsumowanie organizatora oraz teksty "wspomnień", których autorami są uczestnicy gry: Cortez, Kowalsky RA, Kolba i  McGregor. 

Autorem zdjęć zamieszczonych w tekście jest Łukasz Jazownik.

Autorem zdjęć przeprawy "Berlingowców" jest Wiesiek Romanowski. 

 

 

Komentarze

Najnowsze

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni