O ile zorganizowanie sprzętu na kilkugodzinne spotkanie to nie kłopot, o tyle należyte ogarnięcie się na nieco dłuższy pobyt w lesie to dla niektórych graczy wyższa szkoła jazdy. Poniżej pokażę Tobie, co można zabrać ze sobą, żeby poradzić sobie niemal w każdej sytuacji.
Nie napiszę tutaj nic o konfiguracji sprzętu. Nie będę też powtarzać wyświechtanych frazesów o tym, że do lasu tylko pasoszelki, a kamizelki i chest rigi to wyłącznie do MOUT/CQB, bo inaczej polegniesz z kretesem. Guzik prawda. Każdy ma swoje upodobania, zwyczaje i dziwactwa. Skupię się na tym nie JAK, a CO i DLACZEGO poukładać w swoim szpeju.
Zaznaczam również, że nie pozjadałem wszystkich rozumów. Jeżeli zabierasz czegoś więcej/czegoś mniej i dajesz radę - to super. Cały cykl służy bardziej wymianie doświadczeń pomiędzy wyjadaczami, z której skorzystają też żółtodzioby, które nie do końca wiedzą z której strony ugryźć temat. Wiadomo - każdy kiedyś zaczynał.
Zresztą kompletowanie swojego wyposażenia to proces ciągły - co jakiś czas wymyśla się nowe ustawienia, coś przestaje odpowiadać potrzebom, coś innego zaczyna i tak się to kręci.
Wszystko ma swoje priorytety, niestety...
Nie da się zapakować wszystkiego, co może się przydać. Znaczy da się, ale będziesz kląć na każdy gram poupychany w kieszeniach. Wybierając, jakie rzeczy zabierzesz na wycieczkę o lasu, proponuję przestrzegać zasady, na którą trafiłem kiedyś w internecie, ale niestety nie jestem w stanie podać autora - "bez jedzenia przeżyjesz 3 tygodnie, bez wody 3 dni, ale bez amunicji nie przeżyjesz nawet 3 minut". Myślę, że dość jasno pokazuje ona, że bezwzględny priorytet ma amunicja, następnie woda, potem jedzenie, a na końcu cała reszta szpargałów. O ile się zmieszczą.
Fot, 1: Całkiem przyzwoitą bazę pod oporządzenie da się kupić za dość niewielkie pieniądze. Więcej TUTAJ. Przy okazji bardzo dobrze widoczna wada plate carrierów i "staroszkolnych" chest-rigów - bardzo ograniczony dostęp do kieszeni na klatce.
Zresztą wesołych powiedzonek związanych z oporządzeniem jest jeszcze kilka, jak na przykład "co dziur nie robi, ani ich nie łata - leci do plecaka". Ale to tak na marginesie, bo nie do końca się z tą maksymą zgadzam.
To jak jest z tym oporządzeniem?!
Oporządzenie dzielę na 3 rodzaje - fajne, ujdzie i do bani. Między bajki można powkładać mity o tym, że jeden rodzaj sprzętu domyślnie lepiej spisuje się w warunkach takich, a drugi w innych. Każdy ma swoje wady i zalety, ale i tak przy wyborze należy kierować się głównie zdrowym rozsądkiem. Do lasu wolałbyś pójść w dusicielkach (w końcu to pasoszelki), czy może jednak wybrałbyś jakiegoś przyzwoitego chesta? No właśnie.
Fot. 2: Rozsądne minimum na 24h - amunicja, woda, jedzenie (danie główne z racji SR z podgrzewaczem, batony) i podstawowa apteczka. Zmieści się też kompas, notes i mapa. Dla pełni komfortu do zestawu należałoby dołożyć jeszcze pas, kieszeń na plecy lub niewielki plecak.
Sprzęt musi być po pierwsze wygodny, bo w końcu spędzisz w nim trochę czasu, często bez możliwości ściągnięcia równie często, co na sobotniej "strzelance". Po drugie, powinieneś w nim zmieścić pewne, określone przedmioty. Po trzecie, w pierwszej kolejności musisz mieć zapewniony szybki dostęp do magazynków i repliki bocznej. Reszta to kwestia indywidualnej anatomii, potrzeb, zadania i roli. Po kilku marszach i lekturze dedykowanych działów forum sam zrozumiesz w czym rzecz.
Fot. 3: Ten sam sprzęt po kilku budżetowych modyfikacjach, mających zwiększyć funkcjonalność (doszycie MOLLE/PALS, przerobienie klap, dorobienie gum w ładownicach, malowanie, wymiana drabinek do regulacji na klamry). Nawet bez pasa pomieści wiele z tego, co potrzebne.
Co do pojemności oporządzenia - jak zwykle są różne szkoły. Jedna mówi, że "24-godzinny patrol trwa od chwili wyjścia z bazy do momentu, kiedy zarządzony jest powrót" i trzeba być gotowym na wszystko. Inna, że w oporządzeniu powinno posiadać się autonomiczność działania przez 24 godziny, a plecak to tylko do obozowania. Jestem zdania, że nawet jeżeli masz pasoszelki z buttpackiem - lepiej zabrać ze sobą ten plecak. Bywa, że trzeba coś fabularnego ze sobą przenieść. Czasami z jakiegoś powodu należy zabrać więcej akcesoriów.
Lepiej mieć ze sobą pewną rezerwę miejsca, niż rozłożyć bezradnie ręce, kiedy sytuacja wymaga działania albo w tychże rękach taszczyć coś, co można było przenieść w plecaku. Niekoniecznie musisz brać 80-litrowego potwora. 20-30 litrów wystarczy na wygodne przetrzymanie tego jednego dnia w lesie nawet w dość chłodne dni. Chyba że planujesz spanie. Ale o tym może kiedy indziej.
Oczywiście w plecaku ląduję rzeczy, które nie są Tobie niezbędne do działania. Może zdarzyć się tak, że plecak zostanie w bazie, a Ty na dłużej utkniesz gdzieś tylko z tym, co masz na sobie. Trochę kaplica, jeżeli cała woda była trzymana w przytroczonym do plecaka camelbaku.
Lista rzeczy do spakowania
Biorąc pod uwagę, że wiele już masz w mundurze (zapraszam do poprzednich części poradnika), w Twoim oporządzeniu nie znajdzie się znowu aż tak wiele gratów. Posegregowałem je priorytetowo (od góry do dołu). Do podkreślonych powinieneś mieć szybki dostęp. Do pozostałych - jedynie w miarę możliwości.
Replika główna.Niekoniecznie trzymana w oporządzeniu, ale jest to podstawowe narzędzie "pracy" w terenie. Przez większość czasu ciąży, zawadza i ogólnie jest tak mało przydatna jak tylko możliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że przez całą grę powinna znajdować się w zasięgu rąk. Niezależnie od tego czy masz przerwę na obiad, śpisz, czy dłubiesz w nosie, a wartę ma kto inny. Im frywolniej traktujesz swoją zabawkę, tym większe prawdopodobieństwo, że to właśnie Ty odpadniesz z dalszych działań w jednym z tych nielicznych momentów, kiedy faktycznie staje się ona niezbędna.
Fot. 4: Bardzo prosty, wręcz prymitywny zestaw pierwszej linii z samodziałowym comfort padem. Czasami wracam do tego wyposażenia. Do większych obciążeń lepiej zaopatrzyć się w grubo wyściełany pas w standardzie MOLLE/PALS z szelkami.
Magazynki. Zastanawiając się, ile ich zabrać weź pod uwagę, że na mil-simach podlegasz dość restrykcyjnym limitom amunicji. Zapomnij więc o hi-capach (chyba że jesteś kaemistą, ale to temat na inną rozmowę). Jeżeli będziesz mógł załadować do magazynka dwukrotność pojemności palnego odpowiednika, to już jest dużo. Sam mam ich póki co 8 i uważam, że jest to liczba bardzo "na styk". Wystarczy na 2, może 3 intensywne wymiany.
Znam ludzi, którzy noszą przy sobie 12, a nawet 16 magazynków. Przy czym taka uwaga - nie trzeba mieć szybkiego dostępu do wszystkich. Do 6 wystarczy. Jeżeli tyle Tobie nie pomoże, to Twoje problemy są trochę zbyt poważne, aby rozwiązać je kolejnymi sześcioma. Jeżeli używasz chest-riga lub kamizelki, to dodatkowe magazynki można przenosić nie tylko na pasie, ale też w ładownicach przymocowanych do plecaka.
Apteczka. Ustalmy dwie rzeczy. Po pierwsze - noś w apteczce tylko to, czego potrafisz użyć. Po drugie - to nie jest zestaw na wojnę, a na spędzenie weekendu w lesie. Z pewnością powinny znaleźć się w niej środki opatrunkowe (bandaże, kompresy, plastry, agrafki), odkażające (waciki z alkoholem, woda utleniona), rękawiczki nitrylowe/lateksowe, folia NRC, akcesoria do RKO i nożyczki. Ja dodatkowo noszę strzykawkę do usuwania kleszczy, środki przeciwbólowe i węgiel w kapsułkach. To wystarczy na całe zło, które może Cię spotkać (no, chyba że trafisz na bardzo "trigger-happy" myśliwego).
Jeżeli nie jesteś specem w temacie PP, albo nie masz takiego w ekipie to odpuściłbym sobie wszelkie rurki nosowo-gardłowe, wenflony i tym podobne bojowe akcesoria. Jest to droga impreza, a poza tym większość ludzi nie wie, jak właściwie ich używać, Łącznie z niżej podpisanym. Apteczka może też wylądować w umundurowaniu, np. w kieszeni cargo spodni.
Woda (manierka + camel). Nie wiem dlaczego, ale czasami nawet doświadczonym graczom zdarza się zabrać za mało wody. O tym dlaczego warto mieć ze sobą co najmniej dwa pojemniki z wodą, pisałem w jednym z poprzednich tekstów. Co do ilości - 2 litry to absolutne minimum. 4 powinny wystarczyć Tobie ze spokojem na całą dobę, chyba że przyjdzie Ci działać w saharyjskim upale (czasami jednak słupek rtęci przekracza te 30-35 stopni). Instrukcja co do picia wygląda następująco: 2-3 małe łyki, co kilkanaście, kilkadziesiąt minut. Łapczywe picie spowoduje, że woda po prostu przepłynie przez Twoje ciało niczym wodospad. Cóż, przynajmniej będzie mniej do noszenia.
Fot. 5: Torba zrzutowa, ocieplacz (można go wymienić na kurtkę przeciwdeszczową i ogrzewacze chemiczne), posiłek na ciepło, 2x granat dymny i replika boczna z magazynkiem. Klasyczny zestaw "ucieczkowy".
Jedzenie. Zapas łatwego w konsumpcji, raczej nierozpuszczalnego, trudnego do zepsucia się pożywienia. Bardzo pożądane są wszystkie dające kopa batony (lub kurz z cukrem - czyli chałwa), turbo-mleko, kabanosy (nic nie poprawia morale w terenie jak wgryzienie się w kawał sutego mięsiwa), cukierki z witaminami i suchary. Może się przydać też kawa i herbata. Taki zapas powinien wystarczyć Tobie na dobę przebywania w lesie.
Jeżeli bardzo chcesz, to możesz zaopatrzyć się w kontraktową rację MRE (jedna obliczona na 12 godzin) i odpowiednio ją rozparcelować, ale osobiście mam pewne opory przed spożyciem czegoś, co jest bardziej plastikowe niż opakowanie. O wiele bardziej przekonuje mnie rodzima SR lub SRG, chociaż MRE jest jednak nieco bardziej praktyczna.
Z ilością jedzenia nie ma co przesadzać. To nie piknik. Po kilku wyjściach w teren nauczysz się, ile prowiantu tak naprawdę potrzebujesz.
Replika boczna. Niektórzy jej nie noszą. Uważam to za błąd. W przypadku jakiejkolwiek awarii repliki głównej masz przerąbane. Nawet nie chodzi tu o desperacką możliwość wyczerpania całej amunicji, ale chociażby o tak przyziemną rzecz jak zacięcie się kulki w lufie, padnięta bateria czy dowolna awaria mechaniczna. Co prawda z samą "klamką" świata nie zawojujesz, ale zawsze lepiej móc zrobić cokolwiek niż być równie użytecznym, co fortepian na polowaniu. Na marginesie, niektórzy organizatorzy życzą sobie, aby gracze postrzeleni w ramię mogli operować przez pewien czas tylko replikami krótkimi. Coś, co przyzwoicie pluje kulkami da się nabyć już za mniej niż 100 PLN.
Fot. 6: Szelki w układzie H umożliwiają wygodniejsze noszenie plecaka i zamontowanie bukłaka niż układ X. Podobnie wygląda to z kamizelkami taktycznymi oraz większością pasoszelek.
Granaty. Przydają się raczej rzadko. Nawet bardzo rzadko. Tym niemniej - warto je mieć, niż żałować, że się ich nie zabrało. Optymalnie jest mieć co najmniej dwa. Chyba że organizator życzy sobie, aby zostawić je w domu (bo susza i trochę smutno byłoby spalić las).
Granaty dymne. O ile na "strzelankach" używane są często tylko dla efektu i klimatu, to tutaj faktycznie przydają się jako środek do zamaskowania odwrotu. Również zdrowym optimum są tutaj dwie sztuki, chyba że planujesz spędzić całą grę w odwrocie i defensywie, ale to znaczyłoby, że chyba niezbyt trafnie dobrałeś sobie hobby.
Fot. 7: Magazynki, manierka z kubkiem, apteczka, granaty, radio, marszowy zapas kalorii, nóż, latarka, "staza", kuchenka z racji z zapasem paliwa, przyprawy, kawa, herbata, zapalniczka. W optymalnej konfiguracji 2 z 7 magazynków najlepiej byłoby przenieść na pas, a dwa dodatkowe - do ładownicy na plecaku.
Latarka. Przydatny drobiazg, jeżeli nie posiadasz już latarki zamocowanej na replice długiej. Przydaje się przy przeczesywaniu pomieszczeń, zaskakiwaniu przeciwnika tuż przed otwarciem "ognia", sygnalizowaniu tego i owego kolegom, którzy nie posiadają radia. Poza tym już z daleka zdradza Twoją obecność i raczej należy unikać jej stosowania w sytuacjach wymagających zachowania skrytości. Jeżeli nie posiadasz latarki czołowej w kieszeni munduru (wspomniana w poprzedniej części), to warto wyposażyć tę w czerwony filtr używany do pracy z mapą i czynności obozowych.
Staza "milsimowa". Prawdziwa staza to najmniej potrzebny element wyposażenia na mil-simie. Chyba że jesteś takim pechowcem, który wdepnie w leżącą gdzieś od 80 lat minę. Generalnie polecam tylko, jeżeli chcesz poczuć się bardzo "true". Zakładanie prawdziwej stazy dla zabawy może skończyć się bardzo, bardzo źle - z amputacją kończyny włącznie. Na mil-simy gracze zabierają raczej troki albo tanie opaski uciskowe, jeżeli organizator wymaga jakiejś imitacji opatrywania "ran".
Fot. 8: Połączenie chest riga i pasa pozwala trzymać pod ręką to, co najważniejsze. Poza upałami taki zestaw nosi się dość komfortowo.
Nóż. Idealny do zrobienia szałasu, naostrzenia kijka na kiełbachę, przygotowania maskowania, ogniska i tym podobnych prac terenowych. Z tego tytułu powinien być możliwie uniwersalny. Odpuść sobie maczety, wielkie "survivalowe" kosy, noże "bojowe" i tym podobne wynalazki. Średniej wielkości nóż ze stałą głownią wystarczy w zupełności. Jeżeli bardzo chcesz mieć coś większego (np. siekiera), bo planujesz bytować w terenie przez tydzień, to najlepiej troczyć to do plecaka. W marketach budowlanych można kupić bardzo praktyczne, rozsuwane piły kieszonkowe.
Radio. Podstawowe narzędzie do komunikacji na odległość. Niektórzy gracze uważają, że można się obyć bez niego. I mają rację. Utrzymywanie całej grupy w zasięgu wzroku, posługiwanie się sygnałami ręcznymi i tym podobne metody umożliwiają obycie się bez komunikacji radiowej. Nie zmienia to jednak faktu, że posiadanie radia i wiedzy jak z niego korzystać upraszcza wiele spraw, jak chociażby kontakt z innymi własnymi siłami, czy organizację oddziału w nocy.
Fot. 9: Niewielki plecak patrolowy oprze się na ładownicach przenosząc ciężar na biodra. Z kolei camelbak można przytroczyć do szelek w układzie H.
Ocieplacz/kurtka przeciwdeszczowa/ponczo: Sens zabierania którejkolwiek z tych rzeczy należy uzależnić od prognozy pogody. Przez większość roku noce są chłodne. Nawet w maju czy sierpniu bywa, że temperatura spada do zaledwie kilku stopni powyżej zera. Teoretycznie zarówno ocieplacz, jak i kurtka przeciwdeszczowa lub ponczo powinny znaleźć się w plecaku, ale przynajmniej jedno z nich lubię mieć na podorędziu. Kilka razy zmarzłem na kość i przemokłem do suchej nitki, co wystarczy mi na resztę życia. Jeżeli nie spodziewasz się długotrwałych opadów deszczu lub oberwania chmury (zwłaszcza w połączeniu z niską temperaturą) z którym nie poradzi sobie zaimpregnowany smock lub softshell, to artykuły przeciwdeszczowe lepiej zostawić w domu. Poza tym w ponczo chodzi się fatalnie (szeleści, nie przepuszcza powietrza, utrudnia dostęp do wyposażenia), za to nieźle radzi sobie jako prowizoryczny śpiwór/koc podczas cieplejszej części roku.
Podsumowanie
I to już wszystko. Jak widać, wielkiej filozofii w tym nie ma. Oczywiście można debatować nad kilkoma detalami, typu gdzie przenosić kompas i mapę, które powinny być pod ręką, a dostęp do nich utrudnia oporządzenie, ale to kwestie trzeciorzędne, które każdy dopracuje sobie sam zdobywając doświadczenie. To nie matematyka i nie na wszystkie pytania trafia się jedna, konkretna odpowiedź. Zresztą podawanie wszystkiego na tacy nie było moją intencją. Nic lepiej nie uczy niż praktyka. Raz spakujesz za dużo, raz za mało i w końcu opanujesz co, jak i z czym.
Pamiętaj, żeby pakować minimum rzeczy i nie przenosić wszystkiego, co niezbędne w plecaku, który zostawisz w bazie, a będzie dobrze.
Przydatne linki
Część I tekstu - odzież i akcesoria ochronne
Część II tekstu - zawartość umundurowania
Dział na forum poświęcony oporządzeniu
Dział na forum poświęcony symulacjom militarnym