Nie wiem ilu z Was zajmuje się hobbystycznie struganiem replik broni z drewna, ale mam dla Was złą wiadomość - trudno Wam będzie przebić to, co ostatnio pokazuje światu Taisei Komatsu.
Wymieniłem bowiem ze skądinąd powszechnie znanym w niektórych kręgach Kolegą kilka wiadomości po tym jak wrzucił w social media zdjęcia zbroi dla neo-samuraja. Wrażenie robi to tym większe, że Komatsu niedawno skończył szkołę średnią. Bynajmniej nie wynika to z jego nadzwyczajnego nieogarnięcia, ale z tego, że ma po prostu kilkanaście lat. Trudno powiedzieć dokładnie ile, bo dość powściągliwie szafuje informacjami na temat swojego życia prywatnego, ale można bezpiecznie założyć, że bliżej mu do 20 czy 15 roku życia.
Jeżeli jeszcze nie słyszeliście gdzieś informacji o Japończyku, który postanowił, że zamiast wielkich robotów albo statków kosmicznych będzie rzeźbić w drewnie modele karabinów, to spieszę z wyjaśnieniami.
Nie jestem co prawda ani wybitnym materiałoznawcą, ani też materiałoznawcą w ogóle, ale pomysł stworzenia drewnianej, szczegółowej repliki broni wydaje mi się dość egzotyczny i cokolwiek ambitny. W dodatku mówimy tu nie o jednolitej, fantazyjnie uformowanej desce, ale o replice, którą można porozkładać na poszczególne części oraz posiadającej takie detale jak wyjmowane kołki (w tym przypadku nazwa wybitnie trafna), składana kolba, demontowalny chwyt przedni czy nawet wewnętrzne elementy ruchome!
Mało? To co powiecie na to, że do takiej repliki można wpiąć palny magazynek? Oczywiście Komatsu robi też swoje magazynki - drewniane, jak żeby inaczej - do których mieszczą się prawdziwe naboje. Cóż, kompatybilność z pierwowzorem raczej nie świadczy źle o jakości wykonanej roboty.
Żeby było jeszcze ciekawiej, chłopak do tworzenia swoich zabawek opiera się na informacjach, które znajdzie w książkach, zdjęciach z Internetu i generalnie bazuje na ogólnodostępnych źródłach. Do sprawdzania proporcji wykorzystuje natomiast zwykły magazynek STANAG.
Kimkolwiek byście nie byli i czym byście się nie zajmowali, musicie przyznać, że robi to wrażenie.
Może Was dziwić, że w XXI wieku, żyjąc w jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie krajów świata, Komatsu wykorzystuje drewno. Powód jest pragmatyczny - materiał jest względnie tani, szeroko dostępny, łatwy w obróbce i do pracy z nim nie potrzeba na dobrą sprawę żadnych specjalistycznych narzędzi. Wiadomo, że drukarki 3D są fajniejsze, ale przeciętny licealista raczej nie może sobie pozwolić na taką zabawkę. A już na pewno nie o polu roboczym potrzebnym do wydrukowania repliki.
Poza tym mając kilkanaście lat, żyjąc w kraju, gdzie broń palna jest praktycznie nieosiągalna, raczej nie chcielibyście zostać posądzeni o nielegalny jej wyrób, zwłaszcza jeżeli Wasi rodzice służą w Siłach Samoobrony.
Zajęcie rodziców, to najważniejsze wytłumaczenie, dlaczego Komatsu zdecydował się na produkcję replik, a nie - dajmy na to - wielkich robotów z “chińskich bajek”. Tym niemniej, jak sam twierdzi, zawsze ciągnęło go do broni, która w Japonii jest praktycznie niedostępna. Kiedy miał 15 lat zobaczył drewniany pistolet na wodę i stwierdził, że w sumie to sam może takie coś wydłubać. I tak od tego prostego modelu Walthera P99 jakoś już poszło.
Trudno nie zauważyć, że - biorąc pod uwagę polski wkład w światowe rusznikarstwo - w pracach Komatsu znajduje się spora nadreprezentacja produktów sygnowanych logo Fabryki Broni, zwłaszcza, że to raczej nasi zachodni, południowi i poniekąd wschodni sąsiedzi są kojarzeni z konstrukcji, które podbiły świat. Tym niemniej - zarówno Beryl (również w wersji skróconej), MSBS czy VIS doczekały się swoich stolarskich odpowiedników. Główny zainteresowany mówi, że o ile zagraniczne konstrukcje są świetne, to polska broń szczególnie przypadła mu do gustu, z uwagi na jej design - klasyka AK odświeżona przez twórców kbk Beryl czy modułowość kbk GROT to jego zdaniem jest właśnie to.
Pomimo tego, że wykonuje coraz lepszą robotę z każdym wykonanym egzemplarzem, jak na razie nie myślał jeszcze o czerpaniu zysków z hobby, chociaż - jeżeli będzie mieć taką możliwość - w przyszłości chciałby sprzedawać swoje wynalazki.
Sam Komatsu pojawił się w zeszłe wakacje w Polsce na zaproszenie Fabryki Broni oraz firmy szkoleniowej SWAT Range. Poza tym, że miał możliwość porównania siły obalającej swoich zabawek z ich pierwowzorami, to zaskoczyło go, jak mili i pomocni są Polacy, a sam kraj czysty oraz bezpieczny. Przyznał, że czuł się u nas równie swobodnie, co w Japonii. Wrażenia są na tyle pozytywne, że chętnie wróci.
Jak na kogoś, kto stworzył klasę samą w sobie, trochę dziwnym może wydawać się, że Taisei nigdy nie próbował airsoftu, ale jak sam twierdzi - po prostu nie stać go jeszcze na własny sprzęt. Stworzona przez niego zbroja raczej średnio się nadaje do hasania po lesie, a zresztą i tak musiał ją rozmontować, bo nie mieściła się w mieszkaniu. Zresztą i tak planował ją wykorzystać co najwyżej do cosplayu.
Zapytany o plany na przyszłość, pozostaje enigmatyczny, skupiając się na replikach, które planuje skonstruować - Stieczkin, kolejny GROT, GM6 Lynx, BREN 2 BR, PM-63 RAK oraz SR-2M. Co prawda z planów nie wyszło zbyt wiele, bo śladami rodziców sam zaciągnął się do Sił Samoobrony, ale oświadczył, że nie porzuci swojego hobby i wróci do niego, kiedy tylko ogarnie kwestie zawodowe.
Trudno nie pozostać pod wrażeniem arcydzieł małomównego, młodego Japończyka. Jeżeli masz w tej chwili kilkanaście (albo i kilkadziesiąt) lat i czujesz, że chciałbyś zmienić coś w swoim życiu - Taisei Komatsu jest żywym przykładem na to, że nie wolno bać się próbowania zupełnie nowych rzeczy i pozornie dziwnych, niecodziennych kombinacji. Po prostu nie myśl sztampowo, nie kopiuj kogoś i cokolwiek by się nie działo - rób swoje.