Jeżeli ktoś jeszcze pamięta "Generation Kill", być może kojarzy sceny, w których marines narzekali na zacofanie technologiczne Korpusu i mozolne wdrażanie nowoczesnych narzędzi zarządzania polem walki.
Przez ostatnie 15 lat wiele się jednak zmieniło. Praktycznie całe pokolenie sił zbrojnych USA zostało "wychowane" w realiach konfliktu asymetrycznego z prymitywnie wyposażonym i słabo wyszkolonym przeciwnikiem. Dzięki temu Amerykanie bez przeszkód mogli wykorzystywać dominację w powietrzu i całą przewagę, jaką miał im do zaoferowania ich przemysł zbrojeniowy, włączając w to rozbudowaną elektronikę i rozwiązania IT.
W Korpusie cała komunikacja - włączając w to koordynowanie ataków z powietrza, ewakuację rannych i rozmowy z rodzinami przez internet - opiera się na satelitach. Przez ostatnie kilkanaście lat żaden z przeciwników nie miał technicznej możliwości zakłócenia tego rodzaju transmisji. Rzecz w tym, że Amerykanie zaczynają dostrzegać, iż liczba pretendentów do tytułu światowego lidera w ostatnim czasie wzrosła, a ci takie zdolności jak najbardziej mają i nie zawahają się ich wykorzystać.
W ostatnich dniach, sieć obiegła wieść, że generał Robert Neller - obecny dowódca USMC - zauważa to zjawisko oraz związane z tym implikacje. Podczas dyskusji w Center for Strategic and International Studies przyznał, że Korpus poszukuje i wdraża narzędzia mające zdublować nowoczesne systemy komunikacyjne i nawigacyjne w razie awarii lub przechwycenia sieci.
Oczywiście najprostszą i najskuteczniejszą metodą jest rezygnacja z technologicznych "zabawek" tam, gdzie tylko jest to możliwe. W tym wypadku marines poza obsługą systemów GPS zostaną także w większym zakresie przeszkoleni z wykorzystania tradycyjnego kompasu oraz równie tradycyjnej mapy.
Sytuacja, w której USMC na nowo "odkrywa" niezawodność tej metody może budzić uśmiech politowania pośród niektórych z nas. Pamiętajmy jednak, że na takim mil-simie korzystamy z map i kompasów dla zabawy i treningu. W sytuacji kiedy na zabawę nie mamy ochoty również korzystamy z dobrodziejstwa jakim jest nawigacja satelitarna. Kto dzisiaj podczas jazdy korzysta z mapy samochodowej? Chyba tylko takie dinozaury jak ja. Zresztą i na mil-simach każdy - kto tylko ma taką możliwość - wykorzystuje GPS do szybszego orientowania swojego położenia i wyznaczania kierunku.
Nawiasem mówiąc, nie można też przecenić wpływu na morale, jakie spowoduje odcięcie personelu od kontaktów z rodziną poprzez zablokowanie łączy internetowych. Tym niemniej, problemy piechoty to tylko wierzchołek góry lodowej. Współczesne rakiety i pociski też wykorzystują naprowadzanie GPS. Tu z kolei planuje się powrót do "starej" dobrej wiązki laserowej.
Cóż, w pewnym sensie znamiennym jest, że rzeczy, których jeszcze kilkanaście lat uznano by za błahostkę, dzisiaj urastają do rangi problemów, w których rozwiązanie zaangażowany jest sam dowódca USMC i deklaruje, że marines odetną swoim ludziom dostęp do internetu podczas szkoleń poligonowych.