Wielu polskich airsoftowcow wie, jak ostre są restrykcje dotyczące naszego hobby w Niemczech. Bądźmy szczerzy – jest gorzej, niż w Anglii, gdzie gracze muszą się posługiwać np. przezroczystymi replikami. A jednak nie jest prawdą, jakoby Niemcy w ogóle w airsoft nie grali. Owszem, grają. W Niemczech zarówno można kupić repliki, jak i są formowane airsoftowe teamy. Co więcej, niedawno odbyła się impreza skupiająca niemieckich miłośników airsoftu. O tej właśnie imprezie – ale również o tym, że jeśli chcemy, możemy pokonać stojące przed nami przeszkody – będzie poniższy artykuł.
Kilka słów o niemieckich restrykcjach
Powiedzieć, że niemieckie prawo jest ostre – to mało. W Niemczech swobodnie sprzedawane mogą być wyłącznie repliki o mocy poniżej 0,5 J. Nabyć je ale także używać mogą jedynie osoby, które ukończyły 14 rok życia. Repliki o mocy powyżej 0,5 J traktowane są jako broń i mogą być sprzedawane tylko w sklepach posiadających pozwolenie na sprzedaż broni. Mogą być używane wyłącznie przez osoby powyżej 18 roku życia i muszą być oznaczone specjalnym znakiem zwanym ‘F w pięciokącie‘ (tłum. z j. niem.) oraz kalibrem repliki – np. w naszym wypadku 6mm. Nawet jeżeli możemy używać, musimy pamiętać o kolejnym zastrzeżeniu: wszystkie repliki airsoftowe o mocy powyżej 0,5 J dozwolone są wyłącznie w trybie ‚semi‘. Jakby tego było mało, ze względu na zagrożenie dla oczu, spotkamy się również z problemem w użyciu wskaźników laserowych i latarek taktycznych.
Stąd właśnie pogląd, że imprezy airsoftowe praktycznie w Niemczech sie nie odbywają. I trzeba przyznać, że jest w tym dużo prawdy. W przeszłości próbowano je organizować, jednak były nieliczne, zamknięte dla wybranej grupy osób i oczywiście obłożone surowymi zasadami. Dlatego ze względu na Niemieckie prawo i istniejące utrudnienia, praktycznie zaniechano ich organizacji.
Francuski raj dla niemieckich "żołnierzy"
Po przeczytaniu poprzedniej części, większość prawdopodobnie zastanawia się jak w ogóle możliwe jest organizowanie imprez airsoftowych dla miłośników z Niemiec i o jakiej imprezie będzie tu mowa. Nie będę więc trzymać dłużej w niepewności – nic się w Niemczech nie odbyło. Imprezę zaś usytuowano w miejscowości Veckrig, położonej 20 km poniżej francusko-niemieckiej granicy. Teren niegdyś będący miejscem stacjonowania żołnierzy francuskich, obecnie zaadoptowany został do celów – uwaga... paintballowych. Tylko czasami organizowane są tam strzelania airsoftowe i pewnie dlatego podczas OPDS wywieszono kartki informujące o zakazie używania broni paintballowej.
Plan terenu (kliknij aby powiększyć)
Jak widzimy na planie, miejsce rozgrywki prezentuje się on dość ciekawie. Obejmuje 12 hektarów terenów leśnych i pól. Do tego 20.000 metrów kwadratowych budynków. Tak więc dla każdego znajdzie się coś ciekawego – zarówno dla miłośników taktyki czarnej jak i zielonej. Miłym dodatkiem jest również umieszczenie w pobliżu pryszniców i toalet (dla miłośników taktyki niebieskiej i desantowania z wody ;-) ). Choć wiem doskonale, jakie u nas krążą powiedzonka o uzyskaniu naturalnego maskowania (włączając w to ‚naturalny zapach‘...) po całodziennej zabawie, myślę, że możliwość umycia się bezpośrednio po imprezie zostałaby doceniona przynajmniej przez cześć polskich graczy. Jeśli wejdziecie na stronę internetową obiektu, na pewno zauważycie, że została ona przygotowana nie tylko w języku francuskim, ale również w języku niemieckim. Może to świadczyć wyłącznie o tym, że teren, jak i organizowane na nim imprezy cieszą się ogromnym zainteresowaniem wśród osób zza północnej granicy.
Organizacja i przygotowania
Impreza, została nazwana „Operation Dragon Sword“. Odbyła się między 6 a 7 czerwca tego roku. Organizatorami był niemiecki sklep „Sniper Airguns“ współpracujący ze znaną już wam firmą ASG. Przy organizacji pomagały również dwa niemieckie teamy airsoftowe – Team Red Dragon oraz Team 10th Mnt. Div. LI. Jak dowiedziałam się teamy te są oficjalnie sponsorowane przez wspomniany sklep – między innymi otrzymują znaczne rabaty na zakup sprzętu. Nic więc dziwnego, że ochoczo i w licznym składzie zabrały się do pomocy przy imprezie.
Przygotowania do imprezy zaczęły sie na długo przed jej rozpoczęciem. Chętni rejestrowali sie na stronie ekipy Red Dragon. W tym samym miejscu, podobnie jak to robimy w Polsce, zamieszczone były informacje dotyczące planu imprezy, gry oraz uczestników. Organizator przewidywał przyjęcie około 130 do 150 osób i nie minęło się to z faktycznym stanem w dniu imprezy. W zabawie wzięło udział 144 uczestników. Jeśli porównamy to do imprez Polskich jest to niewielka liczba – gdyż u nas zdarza się, że na zwykłych strzelaniach weekendowych w dużych miastach (Warszawa, Łódź, Wrocław) spotkamy nawet 200 osób. Trzeba jednak ciągle pamiętać o tym, że airsoft w Niemczech w zasadzie jest zabroniony, a do tego niektórzy uczestnicy PODS musieli jechać nawet 500 km. Pamiętajmy również o tym, że jak na airsoft niemiecki była to impreza głośna i znacząca.
Kolejną, godną uwagi kwestią, była ilość organizatorów. Na ilość 150 uczestników przypadło około 30 osób obsługi. Ogromna ilość, jeśli porównamy do imprez polskich, że już nie wspomnę o legendarnej (acz niekoniecznie godnej naśladowania) akcji CAMO 3, gdzie na miażdżące 400 osób, obsługa imprezy zamknęła się w grupce 3 osób.
Koszt PODS był zróżnicowany – stawka za udział w całej, dwudniowej imprezie wynosiła 54 Euro. Wliczono w to 2 noclegi. Można było jednak zadeklarować udział jedynie w części sobotniej i zapłacić 15 Euro.
Przebieg rozgrywki
Uczestnicy podzieleni byli na dwie grupy i oznaczeni czerwonymi i żółtymi taśmami. Początkowy podział przewidywał zróżnicowanie mundurowe, jednak w ostatniej chwili okazało się to niemożliwe, dlatego powrócono do starego systemu opasek. Samego podziału dokonano według preferencji uczestników i wielokrotnie potem można było słyszeć, że sprawność przeprowadzanych akcji była związana z faktem, że poszczególne teamy nie po raz pierwszy ze sobą współpracowały. Zanim jednak przystąpiono do jakiejkolwiek zabawy każdy uczestnik – bez wyjątków – musiał sprawdzić moc posiadanej broni. Moc była skrupulatnie zapisywana tuż obok Nicka oraz nazwy teamu, do którego należał właściciel repliki. Przed grą każdy z uczestników musiał również podpisać regulamin. Zostało to odebrane bardzo pozytywnie. Jak możemy przeczytać w zamieszczonym na jednej ze stron raporcie z imprezy: „Kolejnym plusem były zasady, które musiały zostać podpisane przed grą. To zakończyło zwyczajowe bezsensowne dyskusje jeszcze przed grą. Zawsze powinno się robić w ten sposób...“. Myślę, że takie podejście również w warunkach polskich to by się sprawdziło. Zbyt wiele czasem ma mamy sprzecznych interpretacji zasad, związanych z niedoczytaniem regulaminu i scenariusza przez uczestników. I jeszcze tłumaczenie potem „a bo ja nie wiedziałem....“
W kwestii samych zasad, na szczególną uwagę zasługuje część poświęcona właśnie sprawdzanej mocy broni. To, co na polskich imprezach było tylko w większości przypadków na papierze i mimo zapewnień organizatorów było przestrzegane z „przymrużeniem oka“, tutaj zarówno na piśmie, jak i w praktyce wyglądało następująco:
Repliki do 330 FPS mogą być używane w budynkach
Repliki o mocy 330 – 360 FPS mogą być używane w budynkach tylko w trybie ‚semi‘
Repliki o mocy 360 – 400 FPS dozwolone w budynkach, ale minimalny dystans wynosi 10 metrów
Repliki o mocy 400 – 450 FPS nie mogą być używane w budynkach, minimalny dystans wynosi 15 metrów
Repliki o mocy 450 – 500 FPS nie mogą być używane w budynkach, minimalny dystans wynosi 30 metrów
Repliki CO2 nie mogą być używane w budynkach
Maksymalna, dopuszczalna moc repliki – 600 FPS
Niedozwolone jest używanie masek: siatkowych, szklanych, ceramicznych
Tolerancja bledu obliczeń: +/- 10 FPS
Trzeba przyznać, że są to bardzo rozbudowane zasady, ale udało się je utrzymać i podczas rozgrywki nie zarejestrowano większych sporów na ten temat. Może pomógł w tym fakt, – o czym jeszcze nie wspomniałam, – że po sprawdzeniu, nie tylko moc została zapisana na kartce, ale również replikę oznaczono kolorową taśmą informującą o ilości FPS. Dzięki temu można było jeszcze na polu walki w szybki sposób zweryfikować czy uczestnik trzyma się zasad.
W jednym z wcześniejszych fragmentów wspomnieliśmy, że niemieckie repliki dostępne są wyłącznie w trybie ‘semi’. I tu niespodzianka... Po przekroczeniu granicy niemal każda przekształca się w ‘pełnowartościową‘ broń każdego airsoftowca! Oczywiście wymaga to chwili pracy i pogrzebania w tak zwanych ’bebechach‘. Ale czego nie zrobi się dla chwili zabawy.
Z relacji uczestników wynika, że cała impreza przygotowana była z przysłowiowymi niemieckimi porządkiem i starannością. Plan realizowany był z dużą dokładnością i niemal w każdej chwili wszyscy wiedzieli, co mają robić. Rozgrywka zaplanowana była od rana do wieczora i bardzo się zdziwiłam słysząc, że nastrój bojowy uczestników został utrzymany do samego końca. Tak jest to różne od naszych polskich ambitnych planów, by grać jedną lub dwie doby, tymczasem połowa osób rezygnuje tuż po obiedzie. Cóż... Co kto lubi... My często jeździmy na imprezy dla spotkania z ludźmi, Niemcy nie mają wielu sposobności do zabawy, więc może dlatego całą energię poświęcają na grę.
Plan rozgrywki OPDS również trochę odbiegał od znanych nam polskich imprez. Czas podzielono na krótkie 2-godzinne rozgrywki, z których każda miała oddzielny scenariusz. Typowym zadaniem dla jednej ze stron było przeniesienie jakiegoś przedmiotu, odbicie pilota, czy utrzymanie punktu.
Sponsorzy
Aby opis był kompletny należy dodać kilka słów na temat sponsorów imprezy, a także nagród, – których losowanie zawsze podnosi, już i tak wysoki poziom adrenaliny uczestników zabawy. Impreza była sponsorowana wspomnianą już wcześniej duńską firmę ASG A/S – reprezentowaną na imprezie przez poznanego przez nas w Polsce (13 stycznia 2008 „WOŚP Airsoftowy“) Pawła Migałę – oraz przez organizujący imprezę sklep „Sniper Airguns“. Obie firmy ufundowały wiele cennych nagród. Głównymi nagrodami były CA M15 VN od Sniper Airgun oraz M15 A4 R.I.S. od ASG A/S. Poza tym jednak rozdano mnóstwo innych nagród: replikę broni krótkiej, kulki, lunety, pokrowce na broń itp. Ci, którzy nie mieli szczęścia w losowaniu również wyjechali z imprezy szczęśliwi, ponieważ ASG A/S każdemu z uczestników sprezentowało koszulkę Classic Army promującą M15 A4 C.Q.B. Już sama ta koszulka dla airsoftowca stanowiła wyjątkową zdobycz.
Podsumowanie
Niemiecka impreza na francuskiej ziemi była udana. W zasadzie ciężko mówić o jakichkolwiek maruderach. Raczej o tym, że każdy wrócił do domu z głową pełną wrażeń... Ale i w Polsce się to często zdarza. Ważniejsze jest chyba zupełnie coś innego. Przede wszystkim Dragon Sword jest dowodem na to, że dla airsoftu można zrobić wiele i że wystarczy tylko chęć i trochę pracy, by zrealizować marzenie wielu osób. Nie będę moralizować, ale może po przeczytaniu o PODS, warto się zastanowić nad tym, jak wiele mamy w zasięgu dłoni i jak mało (w porównaniu z miłośnikami airsoftu z Niemiec) wysiłku potrzeba, by powstała u nas impreza. Na pewno nie na 150, ale na 300...400...500 osób.
Razem z Pawłem Migałą rozmawialiśmy z organizatorami niemieckiej imprezy. Byli zadowoleni z sukcesu i nie ukrywali chęci zmierzenia się w przyszłości również z innymi polskimi graczami. Oczywiście zabawa z przedstawicielami innych nacji, to dla nas nic nowego... Można tu wspomnieć choćby o wyprawach na Litwę, czy do Szwecji (Berget), a także o naszych polskich imprezach z gośćmi z Ukrainy, Litwy (Twierdza Modlin), czy też ze Szwecji (Camo). Jednak nie mieliśmy jeszcze okazji zmierzenia się z sąsiadami zza zachodniej granicy, – choć wiem, że były już takie plany. Może, więc jest szansa niedługo coś w tym kierunku zrobić?
Linki:
Raport z imprezy (j. niemiecki): www.blowback.de
Strona ośrodka (j. francuski/j. niemiecki): www.paintball-veckring.fr
Team Red Dragon (j.niemiecki): www.team-reddragon.de
Team 10th Mnt. Div. LI (j.niemiecki): http://10thmnt.us/
Dziękuję organizatorom za udostępnienie materiałów pomocnych przy pisaniu tekstu, Pawłowi za wrażenia, oraz Kretowi za weryfikację części dotyczącej prawa niemieckiego.