Trwa ładowanie...

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

VI zlot Tomaszowo - 26-30.05.2010
VI zlot Tomaszowo - 26-30.05.2010

VI zlot Tomaszowo - 26-30.05.2010

VI zlot Tomaszowo - 26-30.05.2010
VI zlot Tomaszowo - 26-30.05.2010
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.
Tradycyjnie pod koniec maja na podżagańskim lotnisku odbył się jeden z największych zlotów airsoftowych w Polsce. Organizatorem zlotu Tomaszowo 2010 był Team Delta, a przy organizacji pomagały ekipy zrzeszone w formacji  Jagdkommando 13. Impreza odbyła się na starym poradzieckim lotnisku w Tomaszowie, kilkanaście kilometrów od Żagania. Mimo, że sama gra odbywa się w sobotę, standardem stało się, że większa część uczestników przyjeżdża na miejsce już kilka dni wcześniej, nawet we wtorek, zakłada obóz i integruje się z maniakami z całej Polski.

Zlot w Tomaszowie ma dość nietypowy charakter jak na imprezy ogólnokrajowe – jest zlotem jedynie na zaproszenia, na który nie mają wstępu osoby bez poparcia i bez znajomych w środowisku doświadczonych graczy, dzięki temu, w odróżnieniu do imprez otwartych, prawie nie spotyka się przypadków tzw. terminatorstwa, a klimat obozu i samej imprezy jest "kameralny", mimo kilkusetosobowego składu. Po zeszłorocznej klęsce urodzaju, kiedy na zlocie pojawiło się ponad 800 osób, co spowodowało problemy logistyczne i organizacyjne, tegoroczna impreza miała ustalony dużo niższy limit uczestników, których ostatecznie było ponad 500. Co roku w dniach poprzedzających samą grę odbywa się cykl imprez towarzyszących, mających na celu integrację środowiska – zawody w siłowaniu na rękę, koncerty muzyczne oraz airsoftowy pięciobój sportowy. Legendą jest już owiany słynny Hangarbar, wydarzenia, które mają tam miejsce wieczorami, okryte są tajemnicą znaną jedynie ich uczestnikom.


Osoby przyjeżdżające od wtorku do czwartku miały możliwość rozbicia namiotów na terenie obozu, odbycia rekonesansu po terenie gry oraz integrowania się z kolegami z innych rejonów kraju. Zlotowe atrakcje zaczęły się od piątkowego południa, kiedy to rozpoczął się sportowy pięciobój. Organizatorem Airsoftowego Pięcioboju był Team Delta przy wydatnej pomocy załogi WMASG oraz członków trójmiejskiej ekipy SSi. Niestety zawody były organizowane na ostatnią chwilę, co w pewnych momentach było widoczne. Część uczestników nie poinformowana dokładnie o przebiegu zawodów wycofała się już po pierwszej konkurencji. Kolejno rozgrywane konkurencje to – bieg z repliką, zawody strzeleckie AIPSC, rzut granatem na celność, konkurencja niespodzianka, oraz precyzyjne strzelanie ze snajperskiej repliki ASG. Spośród zawodników, którzy wzięli udział we wszystkich konkurencjach, najszybsi w biegu byli ex equo Laska i Rostal.



Zawody AIPSC cieszyły się dużym zainteresowaniem, ale jednocześnie spowodowały najwięcej kontrowersji i z powodu niejasności zasad wiele osób w nich nie wystartowało. W przyszłym roku obiecujemy poprawę i dokładniejsze przygotowanie tej ciekawej konkurencji. Najlepszy zawodnikiem w tej części zawodów był Dave. Po zakończeniu strzelania dynamicznego rozpoczęły się jednocześnie dwie konkurencje – rzut granatem do "okna" z odległości kilkunastu metrów oraz konkurencja niespodzianka. Ta ostatnia miała formę bardziej zabawową i miała przetestować nie tylko możliwości fizyczne zawodników, ale także psychiczne. Należało przetransportować dużą oponę samochodową na odległość ok. 20 m i z powrotem, w masce przeciwgazowej (sic!), a następnie ułożyć kilkunastoelementowe puzzle. W tej konkurencji bezkonkurencyjny okazał się Filip, a w rzucie granatem najwięcej zyskało kilka osób, które w ogóle trafiły do okna. Ostatnia część zawodów to strzelanie z repliki M14 na odległość ok. 50 m do puszki 0,5 l. Na trzy strzały połowie zawodników udało się dwukrotnie trafić do celu, nikt nie uzyskał 3 trafień.




Natomiast piątkowego wieczoru odbyły się zawody w siłowaniu na rękę – Armwrestling, organizowane przez poznańską ekipę FST a poprowadzone przez Eliasza. W tym roku wystartowało 12 osób. Wszyscy zawodnicy pokazali klasę i hart ducha. Zawody zakończyły się zwycięstwem Niko, który wykazał się bardzo dobrym przygotowaniem technicznym, drugie miejsce zajął Miq - zwycięzca i finalista poprzednich odsłon, a na trzecim uplasował się Bartas - finalista z zeszłego roku.


Również w piątkowy wieczór odbyła się odprawa dla wszystkich uczestników, w trakcie której przedstawione zostało tło konfliktu, w ramach którego mieliśmy walczyć oraz oddzielna odprawa dowódców TFów z organizatorami oraz przydział radiooperatorów (RTO). Jeszcze w czasie tej odprawy dowódcy kompanii (składających się z trzech TFów) ustalali zasady komunikacji wewnątrzkompanijnej, współpracy w polu oraz łańcuch dowodzenia. W czasie odprawy ogólnej wręczono również nagrody za pięciobój oraz za Armwrestling. Nagrody w Olimpiadzie zlotowej ufundował największy europejski dystrybutor sprzętu airsoftowego - ActionSportGames z Danii. Natomiast w zawodach Armwrestlingu nagrody zostały przekazane przez sklep airsoftowy Capri. Zwycięzcy w siłowaniu na rękę odjechali do domu z repliką JGSDF Type 89 Tokyo Marui, granatem rozpryskowym Tornado od Airsoft Innovations i rękawiczkami M-Pact renomowanej firmy Mechanix Wear. Nagrodzeni w pięcioboju otrzymali replikę KWA Defender 4 (króka "eMka"), pistolet full metal CZ99 oraz zapas 6 butelek kulek Blaster.


W sobotę rano zorganizowano zbiórkę na placu apelowym, warto zauważyć, że w poprzednich latach uczestnicy mieli duże problemy z punktualnością i apel poranny bywał opóźniony nawet o ponad godzinę. Tym razem nastąpiła niespotykana mobilizacja i opóźnienie nie przekroczyło kwadransa, co jest znakomitym wynikiem przy tak dużej ilości osób. Nastąpiło oznaczenie stron konfliktu taśmami i wymarsz na pozycje wyjściowe.


Tegoroczne zasady prowadzenia działań znacząco się różniły od tych stosowanych dotychczas. Dowodzeniem stronami konfliktu zajęli się organizatorzy, którzy założyli sztab na terenie gry. Dowódca TFa nie musiał utrzymywać łączności ze sztabem, to zadanie leżało w rękach RTO, który był przedstawicielem organizatora, w związku z czym w razie niejasności lub sporów jednocześnie działał jako rozjemca. Osoby trafione oznaczały się jaskrawą szmatą i nadal podążały za swoim TFem. Kiedy straty pododdziału przekraczały 30% należało o tym zameldować i sztab wyznaczał punkt respawn dla całego TFa, gdzie udawały się osoby "martwe" i "żywe". Dzięki takiemu rozwiązaniu TFy od początku do końca działały w niezmienionym składzie i nie następowało tasowanie składów w czasie "odradzania się".


Niestety taka organizacja sztabów spowodowała, że organizatorzy nie ustrzegli się od takiego prowadzenia gry, że z zewnątrz wyglądało to nawet nie na moderację, a na ręczne sterowanie grą. Kolejne wysyłanie TFów do konkretnych kwadratów, bez informowania o zadaniu, czy narzucaniu jakiejś marszruty, powodowało, że było oczywiste, że w miejscu docelowym dojdzie do walki, a po drodze należy jedynie uważać na inne TFy podobnie się przemieszczające.

Praktyka pokazała również, że wydawanie rozkazów bezpośrednio do TFów spowodowało całkowity brak działania związków wielkości kompanii. Sztab dowódcom kompanii nie wydawał rozkazów dla całego pododdziału, a TFy tworzące jedną kompanię wysyłane były w skrajnie inne części mapy, więc pomysł z kompaniami nie został zrealizowany.

Gra trwająca ok. 8 h polegała na przemieszczaniu się pomiędzy kolejnymi kwadratami lub obronie poszczególnych obiektów. Brak było ogólnego scenariusza spinającego całość działań w jedną logiczną całość, a poszczególne rozkazy wyglądały jak rozkazy w grze komputerowej ("idź do kwadratu Z7"), a nie jak rozkazy dla jednostki wojskowej.


Wczesnym popołudniem pierwsze osoby zaczęły wycofywać się z gry i wracać do obozowiska. Ok. godz. 15 w grze pozostało ok. 2/3 osób rozpoczynających zabawę. Sztabowcy przemieścili pododdziały tak, aby doprowadzić do wielkiej finalnej bitwy, po zakończeni której wszyscy udali się do namiotów.

Oczywistym jest, że niezależnie od tego jaki sposób dowodzenia, rozgrywki czy respawnów zostanie wybrany będzie rzesza zwolenników jak i przeciwników takiego rozwiązania, wszystkich nie da się zadowolić. Z mojego punktu widzenia wady i zalety prezentowały się następująco:

+ respawny – taka organizacja zapewniła spójność działania TFa w pierwotnym składzie, a jednocześnie dobrze symulowała działanie wojska na linii frontu – przetrzebiona jednostka była wycofywana w celu uzupełnienia strat, a kiedy była wysyłana jako wsparcie lub zmiennik pojawiał się rzeczywiście cały TF.
+ łącznicy – był to bardzo dobry ruch, po pierwsze zapewnienie łączności przez organizatora zapewniło bezproblemową łączność ze sztabem, co nie byłoby możliwe przy zastosowaniu najpopularniejszych w naszym środowisku radyjek, po drugie RTO pełnili również rolę rozjemców, na miejscu rozwiązując spory i konflikty, po trzecie dowódcy TFów nie musieli zbędnie tracić czasu na łączność ze sztabem – meldunek przekazywali RTO, a to już on (lub ona) musiał martwić się przekazaniem go dalej, gdy dowódca mógł spokojnie zająć się dowodzeniem.
- dowodzenie – dowodzenie przez organizatora moim zdaniem nie sprawdziło się. Kiedy dowodzenie leżało po stronie uczestników (w różnych formach) był element chaosu i niedokładnego rozeznania w sytuacji w terenie, ale miało ono znamiona realności i działań w reakcji na sytuację w terenie. Kiedy organizator podjął się dowodzenia obu stron jednocześnie i znał położenie wszystkich jednostek, wyglądało to jak kierowanie zdalnie sterowanymi zabawkami, które miały trafić w swoje miejsce. Oczywiście, jeśli ktoś traktuje taki zlot jako dużą strzelankę, i chce jak najwięcej strzelać, mogło mu się to podobać, mnie takie rozwiązanie nie przypadło do gustu.
- scenariusz i tło – poza informacjami na forum, przed grą, praktycznie nie było wrażenia uczestnictwa w dużym konflikcie. Rozkazy miały znamiona gry na szachownicy, a nie dowodzenia żywymi żołnierzami. Otrzymując rozkazy dowódcy nie wiedzieli co się dzieje w okolicy, często nie mieli informacji co mogą zastać, ani co mają robić w punkcie docelowym.

Podsumowanie


W moim odczuciu tegoroczne Tomaszowo, choć nie bez potknięć i błędów, można uznać za jedną z najlepszych imprez w kalendarzu. Część towarzysko-integracyjna, mimo opóźnienia w otwarciu baru (który niestety stał na wyjątkowo niskim poziomie), była jak co roku udana i pełna spotkań z rzadko widywanymi kolegami. W części airsoftowej również plusy zdecydowanie przeważały ponad nieliznymi minusami. Słyszałem zdania różnych osób, że było za dużo chodzenia bez celu, za mało strzelania, z kolei inni prawie nie chodzili tylko bronili obiektów, jeszcze inni mieli prawie dużą coweekendową strzelankę – mało chodzenia, wystrzelone tysiące kulek. Jak wspomniałem wcześniej – niestety nie da się dogodzić wszystkim, w mojej ocenie stosunek chodzenia do strzelania był idealny i nie mam powodów do narzekań.

Niestety był to ostatni zlot na tym terenie, a należy wspomnieć, że gościliśmy tam już po raz szósty, gdyż teren został podzielony i sprzedany różnym firmom. Organizatorzy zapewniają, że znaleźli już nowy, podobny obiekt, na którym ma się odbyć przyszłoroczna impreza. Z niecierpliwością czekamy na kolejną edycję spotkania airsoftowców z całej Polski, miejmy nadzieję, że już za kilka miesięcy zaczną się pojawiać pierwsze oficjalne komunikaty na jego temat.

Komentarze

Najnowsze

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni