Trwa ładowanie

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Z plastiku na ołów - Pozwolenie na posiadanie broni w Polsce
Z plastiku na ołów - Pozwolenie na posiadanie broni w Polsce

Z plastiku na ołów - Pozwolenie na posiadanie broni w Polsce

Z plastiku na ołów - Pozwolenie na posiadanie broni w Polsce
Z plastiku na ołów - Pozwolenie na posiadanie broni w Polsce

Wszyscy tutaj albo bawimy się, albo kiedyś bawiliśmy się w airsoft i nadal w jakimś stopniu jesteśmy związani ze środowiskiem. Wielu z nas nie poprzestało na replikach broni i od ASG zaczęło swoją przygodę z wojskiem, sam znam przynajmniej dwie takie osoby. Jeszcze inne znudzone i zgorzkniałe dziady (jak ja) zniechęceni zmianami w środowisku i tym jak zmieniły się rozgrywki (bo kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów), przerzuciły się z plastikowych kulek na metalowe. Ten tekst nie ma w najmniejszym stopniu zniechęcić Was do rozgrywek ASG, ani przekonać, że broń palna jest lepsza. Ma jedynie uświadomić, że te pasje można łączyć, no bo nie oszukujmy się, bawimy/liśmy się zabawkami w kształcie broni, a w Polsce można bez większych problemów mieć prawdziwą, to w zasadzie czemu by nie jechać w sobotę na strzelankę, a w niedzielę na strzelnicę? Tylko nie pomylcie giwer.

Swojego czasu popularny meme krążący w mediach społecznościowych

 

Sprawa wygląda następująco. Żeby w Polsce posiadać broń palną, musicie być powyżej 21 roku życia (są wyjątki, ale rzadkie), być zdrowi na ciele i umyśle, być niekarani za przestępstwo umyślne przeciwko życiu i zdrowiu. To są podstawy, bez których się nie obejdzie. Godnych uwagi pozwoleń są trzy typy – na broń do celów sportowych, kolekcjonerskich i swoiste połączenie tych dwóch. Na broń do ochrony osobistej nie macie co liczyć, chyba że jesteście właścicielami siedmiokrotnie obrabowanego kantoru z grupą inwalidzką spowodowaną liczbą postrzeleń przez sprawców (albo posłem). Łowieckie w tym tekście pomijamy, bo to kompletnie inna historia.

Broń jaką można posiadać na wyżej wymienione pozwolenie sportowe jest broń powtarzalna lub samopowtarzalna (z wyjątkami) z lufami gwintowanymi do kalibru 12 milimetrów. Czyli możecie kupić kałacha w milionie odmian, AR-15 (czyli cywilne M16/M4), Glocki, Beretty, USP, rewolwery, empepiątki, P90ki, AUGi, karabiny snajperskie i tak na prawdę co dusza zapragnie. Granicą jest 12 mm kalibru, czyli odpada Barrett M82/M107. Wyjątkiem jest pełne pozwolenie kolekcjonerskie, które pozwala na zakup broni powyżej tego kalibru, ale o tym za chwilę.

Posiadając pozwolenie sportowe lub kolekcjonerskie można posiadać praktycznie dowolną broń palną w kalibrze do 12mm

Wypad na strzelnicę z własnym sprzętem czasem okazuje się wyprawą pod względem bagażu... Nas w tym wspiera wyposażenie od 5.11 Tactical

 

Żeby zdobyć i utrzymać pozwolenie na broń do celów sportowych, musicie należeć do klubu strzeleckiego, zaliczyć lekarzy, mieć patent strzelecki, licencję zawodniczą, startować w zawodach sportowych. Trwa to pół roku i kosztuje od 2500 do 3500 zł. Kupujecie broń jaką chcecie, możecie ją nosić w kaburze w stanie załadowanym i użyczać innym posiadaczom tego pozwolenia.

Żeby zdobyć pozwolenie kolekcjonerskie, musicie należeć do stowarzyszenia o charakterze kolekcjonerskim, zaliczyć lekarzy i zdać egzamin przed nieprzychylną komisją z Komendy Wojewódzkiej Policji. Trwa to 3-4 miesiące (chyba, że brakuje terminów egzaminu) i kosztuje do 2000 zł. Kupujecie broń jaką chcecie łącznie z tą powyżej kalibru 12 mm, nie możecie nosić jej załadowanej, nie możecie użyczać kolegom.

W mojej ocenie, głównie ze względu na egzamin policyjny, który jest trudny, a komisja czepialska, poza tym z Barretta w Polsce nie ma za bardzo, gdzie postrzelać poza kilkoma wyjątkami, najlepsze jest rozwiązanie hybrydowe. Mowa o pozwoleniu na broń do celów sportowych z podpiętym pod nie niejako pozwoleniem na broń sportową do celów kolekcjonerskich. Pozwala to na ominięcie egzaminu policyjnego, ale ograniczenie kalibru zostaje. Za to prawie za darmo dostajecie pozwolenie na przynajmniej dwukrotną liczbę egzemplarzy broni.

Śpieszę wyjaśnić - otóż w Polsce broń kupuje się za okazaniem tak zwanej promesy, czyli „zaświadczenia uprawniającego do zakupu broni”. Pozwolenie wydawane jest na daną liczbę egzemplarzy, którą po wyczerpaniu można rozszerzyć, ale tu już wiele zależy od opinii policjanta. Zdobywając hybrydowe pozwolenie dostajecie pulę promes na broń do celów sportowych, ale dodatkowo z reguły przynajmniej drugie tyle na kolekcję. Czyli nie musicie męczyć się z rozszerzeniem dwa razy dłużej, a szafa zapełnia się w zastraszającym tempie. Zastraszone błyskawicznie ubywającą gotówką są głównie żony i dziewczyny.

Pozwolenie na broń nie jest trudno zdobyć

Wielu strzelców na początek wybiera rodzime konstrukcje, bazujące na platformie AR15 i AK47/74. Nowy karabin lub karabinek można nabyć już w przedziale 2500 zł (AK) a 5000 zł (AR15). 

 

Po kolei aż do pozwolenia

A teraz do rzeczy: pierwszym krokiem jaki musicie wykonać jest zapisanie się do klubu sportowego i stowarzyszenia kolekcjonerskiego. Jeśli jesteście z południa, polecam KKS Arsenał, jeśli z centralnej Polski – Nadwiślańskie Towarzystwo Strzeleckie, jeśli z pomorza – Klub Strzelających Inaczej. Koszt rocznego członkostwa to raczej nie więcej niż 300 złotych. Jeśli Wasz klub nie jest jednocześnie stowarzyszeniem kolekcjonerskim, zapiszcie się korespondencyjnie za 10 zł rocznie do Braterstwa, na ich stronie (braterstwo.eu) znajdziecie też szczegółowe FAQ i wzory dokumentów, których brakuje w tym ogólnym tekście.

Po zapisaniu się do klubu, zostajecie wpisani do systemu PZSS (Polski Związek Strzelectwa Sportowego) i czeka Was 3-miesięczny okres stażu, podczas którego należy przygotować się do egzaminu na patent strzelecki, o który oparte będą oba Wasze pozwolenia na broń. Do części teoretycznej przygotuje Was aplikacja NTS Quiz (godzinka dziennie, przez 2-4 tygodnie – i nauczone). Do egzaminu praktycznego w postaci strzelania z pistoletu, karabinu i strzelby przygotuje Was klub, oczywiście za opłatą wynoszącą 50-75 zł od treningu. Potrzebnych ich będzie od 6 do 12, chyba że jesteście oporni i narwani jak ja – to więcej.

Krok po kroku do uzyskania pozwolenia na broń

Przed przystąpieniem do egzaminu, musicie odwiedzić lekarza sportowego, który zaświadczy o tym, że możecie uprawiać ten sport, albo przynajmniej udawać sportowca, żeby wszyscy dali Wam spokój i żebyście mogli sobie kolekcjonować broń. Lekarz weźmie od Was nie więcej niż 200 zł.

Podczas egzaminu praktycznego będziecie musieli umieścić 4 z 5 przestrzelin z pistoletu bocznego zapłonu .22LR w okręgu o średnicy 15 centymetrów, gdzieś na tarczy postawionej na dystansie 25 metrów. Nie liczy się celność, tylko skupienie. Strzelamy z postawy stojącej. Z karabinu podobnie, tylko że skupienie maleje do 5 cm, dystans wzrasta do 50 metrów, tarcza maleje, ale przynajmniej postawa jest leżąca a karabin można oprzeć na specjalnej podpórce.

Egzamin ze strzelby to nieco inna historia. Możecie natrafić na dwie formy egzaminu. Pierwszy z nich to strzelanie do celu stalowego w odległości 15 metrów, który należy odchylić 4 z 5 razy, aż zapali się magiczna lampka przy stoliku egzaminatora. Druga opcja to strzelanie do rzutków, czyli ceramicznych pomarańczowych talerzy wyrzuconych w powietrze, których trzeba strącić 3 z 5. Chyba nie muszę mówić, który to ten łatwiejszy.

Cena egzaminu to 400 zł, razem z lekarzem do 600. Jeśli zaliczycie teorię, ale zawalicie praktykę – nawet całą, to poprawki kosztują po 100 zł od kategorii P/K/S. NIE myślcie nawet o nie zdawaniu którejś z kategorii, bo gwarantuję, że pożałujecie, a żeby ja dorobić trzeba zdawać całość od nowa. Znam takiego jednego i kpię przy każdej okazji. Zdaliście? – To teraz już z górki, najtrudniejsze za Wami.

Aby uzyskać sportowe pozwolenie na broń trzeba wyrobić starty w wybranych kategoriach

Kolejny stopień to wniosek o licencję zawodniczą (kilkadziesiąt złotych), która uprawnia Was do startowania w zawodach sportowych. Startowanie w zawodach jest obowiązkowe do utrzymania licencji, a ta jest konieczna do utrzymania pozwolenia sportowego. Żeby utrzymać licencję musicie wystartować osiem razy. Cztery w konkurencji głównej o po dwa razy w pobocznych. Czyli na przykład 4 razy z karabinu i po dwa z pistoletu i strzelby. Da się to ogarnąć na jednych zawodach, więc bez obaw, że trzeba będzie poświęcić osiem sobót w roku. Starty będą też potrzebne przy składaniu wniosku o wydanie pozwolenia. Nie ma to żadnej podstawy w zapisach prawa, ale komendanci WPA (Wydział Postępowań Administracyjnych KWP) tak chcą i już, nie przeskoczysz. Więc przed złożeniem wniosku warto zrobić ich przynajmniej cztery, a najlepiej ze dwanaście. Zależy w jakim województwie mieszkacie. Ponoć najgorzej mają ci podlegający pod Katowice.

Jeśli należycie już, gdzie trzeba, macie patent i licencję, zrobiliście starty, to teraz czas na lekarzy – znowu. Tym razem wracacie do lekarza sportowego (takiego który jest na liście lekarzy mogących orzekać w sprawie pozwoleń) i odwiedzacie jeszcze psychologa z tej samej listy. Odpowiednich specjalistów polecą Wam w klubie. Każdy z nich ograbi Was mniej więcej z dwustuzłotówki. O wyniki nie ma obawy, chodzą legendy, że KTOŚ, KIEDYŚ tych testów nie zaliczył, ale to jak z potworem z Loch Ness. Jak macie obie ręce, nogi i widzicie lekarza - to będzie okej. Badania są ważne 3 miesiące, więc teraz trzeba się spiąć i domknąć temat.

Czas skompletować papiery: zaświadczenia z klubu i stowarzyszenia, kopia licencji, komunikaty z zawodów, świstki od lekarzy, dwa zdjęcia i trzy wnioski. Dwa o wydanie pozwoleń (sport i kolekcja), oba po 242 zł wraz z potwierdzeniami uiszczenia opłaty. Trzeci o wydanie dopuszczenia do broni – niby nie musicie, ale teraz będzie kosztować to 10 złotych i kartkę papieru z drukarki, a potem trzeba będzie zdawać osobny egzamin i znowu iść do lekarzy. Ten ostatni papier przyda się, jak na przykład przyjdzie Wam do głowy zatrudnić się na strzelnicy. Cały ten stos papieru można albo dostarczyć osobiście do lokalnego Wydziału Postępowań Administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji, albo wysłać poleconym.

Teraz kolejny miesiąc czekania. Podczas tego miesiąca czeka Was wizyta dzielnicowego. Wpadnie, napije się kawy, pogada o tym po co Wam broń, gdzie pracujecie, co chcecie kupić, gdzie będzie szafa, rozpyta sąsiadów czy nie robicie burd po nocy i pójdzie. Można nawet do niego samemu zadzwonić i zaprosić. Tylko nie zróbcie tak jak ja i nie wpisujcie osobnego adresu zameldowania i docelowego miejsca przechowywania broni w papiery, bo wtedy będą wizyty dzielnicowego pod oboma adresami, a po co na przykład rodzicom robić kłopot. Wpiszcie tylko adres, pod którym będzie stała szafa z zabawkami.

Po miesiącu oczekiwania i ani dnia mniej zadzwonią do Was z WPA, że czekają do odbioru papiery i jesteście pozwoleniem dwóch pozwoleń na posiadanie broni i jednego dopuszczenia. Dlaczego tak pewnie? Bo uznaniowość zlikwidowano już dawno i jeśli spełniacie kryteria to Policja wydać pozwolenie MUSI. Więc jedziecie do WPA odbieracie papiery, składacie wniosek o wydanie promes (17 zł/szt.). Powinno ich być nie mniej niż 10 (po 4-6 na jedno pozwolenie). Będą do odbioru po tygodniu.

Jeśli nie macie jeszcze szafy, to czas wydać 1000-1500 zł na szafę pancerną o klasie odporności S1 lub wyższej. Kupcie 2x większą niż Wam się wydaje niż będzie potrzebna – mówię z doświadczenia. Tego nie wliczam w sam koszt pozwolenia, bo do jego zdobycia nie jest potrzebna. I tyle! Koniec! Finito! Możecie jechać do sklepu i poskładać palny odpowiednik Waszej ulubionej repliki, albo kupić sobie MG-42 w semi-auto.

Dla chcącego uzyskanie pozwolenia na broń nie stanowi żadnego problemu!

Bułka z masłem! Z kim się widzimy na strzelnicy?

Komentarze

NAJNOWSZE

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni