Marki Leatherman zwykle nie trzeba nikomu przedstawiać, a już na pewno nie osobom lubiącym samodzielnie majsterkować i dokonywać drobnych napraw. Elita wśród multitooli, a Tim Leatherman jest prekursorem tej formy narzędzia. Legenda. Od powstania pierwszego multitoola minęły już 33 lata, a na rynku pojawiło się wiele opcji, zarówno znanych marek, jak i rodem z Chin, zalegających na półkach w tanich hipermarketach. Wszystko jednak zaczęło się od Leathermana i to on w dalszym ciągu jest w awangardzie i wyznacza trendy.
Z kart historii
Historia znana, lecz warta przypomnienia. Podczas rodzinnej podróży po Europie w 1975 roku Tim Leatherman wyposażony w zwykły scyzoryk i zestaw prostych narzędzi wiele razy, aby móc kontynuować podróż był zmuszony dokonywać własnoręcznie różnych napraw. Potrzeba jest matką wynalazku i tak narodziła się idea połączenia w jedno narzędzie kieszonkowego scyzoryka z kombinerkami. Mimo pojawienia się wizji zaraz po powrocie do USA, fizycznie projekt udało się dopiero ruszyć po ośmiu latach. W ten sposób 5 lipca w 1983 roku powstał Leatherman Tool Group, wprowadzający na rynek pierwsze modele popularnych multitooli.
W ofercie LM znajdziemy narzędzia typu EDC (Every Day Carry) czyli do zastosowania codziennego i survivalowego, jak i z dedykowanymi specjalistycznymi narzędziami dla saperów czy strzelców (głównie broń systemu AR). Multitoole LM poza kombinerkami, zwykle posiadają ostrze (lub nawet dwa: proste i ząbkowane np. jak w przypadku modelu Wave), szydło, śrubokręty, piłę, pilnik, nożyczki i inne funkcje znane powszechnie ze scyzoryków tzw. „szwajcarów”. W całej gamie multitooli z logiem LM niemal każdy znajdzie model najbardziej odpowiedni dla siebie. To narzędzia dopracowane pod każdym względem, w dosłownie każdym calu. Leatherman jest pewny swoich produktów i dlatego daje na nie 25 lat gwarancji. Najnowszym dzieckiem w tej rodzinie jest model Tread. Multitool inny od wszystkich.
Tread – multitool, z którym pójdziesz wszędzie
Podobnie jak z pierwszymi multitoolami, tak też z powstaniem Treada wiąże się pewna historia. Obecność w klasycznych multitoolach LM ostrzy i długich narzędzi sprawia, że dla służb bezpieczeństwa na lotniskach i imprezach masowych jest to narzędzie niebezpieczne, którego posiadanie rodzi problemy. Pewnego razu przekonał się o tym Ben Rivera ówczesny inżynier Leathermana (obecnie dyrektor) podczas rodzinnej wycieczki do Disnaylandu i tak zrodziła się koncepcja stworzenia multitoola, który nie będzie wzbudzał zastrzeżeń podczas kontroli bezpieczeństwa.
Gdy pojawiła się zapowiedź Treada światu ukazał się innowacyjny gadżet, wzbudzający wiele emocji, ale w sferze sceptycznej pozostawała jego funkcjonalność. Wszelkie wątpliwości szybko się jednak rozwiewają, gdy Tread znajdzie się na nadgarstku użytkownika. Dzięki przedstawicielowi Leathermana w Polsce – Militaria.pl, mieliśmy się szansę o tym przekonać osobiście.
Estetyka i funkcjonalność
Tread występuje w dwóch wersjach kolorystycznych. Czarna pokryta powłoką DLC (Diamond Like Coating) oraz naturalna stalowa. Składa się z dziewięciu wyprofilowanych do kształtu nadgarstka ogniw, klamry i ich łączników wykonanych z bardzo wytrzymałej niskowęglowej nierdzewnej stali 17-4PH. Większość ma szerokość 1/2'', jedno jest o połowę węższe (1/4'') i widnieje na nim wytłoczone logo producenta. Wszystko jest solidnie skręcone śrubkami z dystanserem, tak by mocno dokręcone nie wpływały na swobodę ruchu ogniw.
Warto zaznaczyć, że do odkręcenia/wkręcenia śrubek nie potrzeba śrubokręta – wystarczy moneta (wg instrukcji jednocentówka, spośród polskich są to monety od 1 do 20 gr).
Pełna bransoleta ma obwód 25,5 cm – dużo jak na przeciętny nadgarstek. Większość użytkowników więc będzie prawdopodobnie chciała Treada skrócić. Regulacja polega na odkręceniu odpowiedniej ilości ogniw. Wymaga to jednak przemyślenia, bo oznacza to rezygnację z części narzędzi. Coś jednak za coś. U mnie z żalem padło na dwa imbusy i klucz do butli tlenowej.
Tread, to przede wszystkim klucze, śrubokręty i wkrętaki. W ogniwach bransoletki znajdziemy więc:
- 5 płaskich śrubokrętów 1/4, 5/16, 1/8, 3/32 i 3/16 cala,
- 4 klucze imbusowe (hex) calowe: 3/32, 1/8, 1/4, 3/16 cala
- 4 klucze imbusowe (hex) metryczne: 3, 4, 5, 6 mm
- 3 śrubokręty krzyżakowe (Philips): #1-2, #1, #2
- 3 płaskie klucze oczkowe metryczne: 6, 8, 10 mm
- 3 płaskie klucze oczkowe calowe: 3/8, 1/4, 3/16 cala
- 1 śrubokręt square #2 (w zapięciu)
- klucz do butli z tlenem.
Jeśli komuś by było mało, to zatrzask zapięcia jest również zatrzaskiem do montażu obsady bitów. Ciekawostką (nie zawartą w instrukcji) jest zaś schowanie w co drugim ogniwie (nr 4, 7, 10 i 12) gniazda pod przedłużone prowadnice bitów. Tak więc spokojnie można powiedzieć, że z Treadem można być przygotowanym na niemal każde wkręcanie i wykręcanie.
W bransoletce znajdziemy również umieszczony w zapięciu otwieracz do butelek. Zaraz obok standardowo założone jest ogniwo nr 4 ze zbijakiem do szyb z wolframową końcówką i bezpiecznym ostrzem do rozpakowywania paczek. Niestety nie działa rewelacyjnie i potrafi przecinaną powierzchnię szarpać. Ostrze może się również sprawdzić jako przecinak do pasów samochodowych.
Jak na amerykański produkt przystało - w Treadzie znalazł się także szpikulec do wyjmowania karty SIM z iPhonów/iPadów. Niby nic, a jednak osoby często podróżujące po świecie szczególnie powinny docenić tę funkcję. Warto zaznaczyć, że szpikulec może być wielofunkcyjny, choć jego wkomponowanie w bryle ogniwa niesie ze sobą pewne ograniczenia i np. uniemożliwia wykorzystanie go do resetu naszego routera. Przy innej okazji mimo wysokiej twardości stali udało nam się go wygiąć (i potem wyprostować – plus) należy więc na niego uważać i nie przeciążać na boki.
W przypadku ogniwa nr 4 i chyba całego Treada dziwi tylko jedna rzecz. Ergonomia i stopień wykorzystania powierzchni całej bransoletki jest imponujący więc zaskakujące jest niewykorzystanie wewnętrznej powierzchni tego elementu. Może w przyszłości to się zmieni? Zupełnie tak jakby ktoś o czymś zapomniał.
Wszystkie ogniwa i narzędzia mają wytłoczone po wewnętrznej stronie numery i opisy funkcji. Jeśli ktoś lubi instrukcje, to z pewnością ułatwi to z niej korzystanie - każdy element bransoletki jest tam czytelnie opisany. W sumie funkcjonalnych elementów jest 10, a po zebraniu wszystkich oferowanych funkcjonalności okazuje się, że na nadgarstku mamy aż 29 narzędzi! Ciekawostką jest, że według instrukcji ogniw jest 12 (brak numerów 3 i 5, także w numeracji na ogniwach).
Tread może posłużyć też jako bransoleta do zegarka. Przewidziany był do niego nawet dedykowany zegarek LM, oficjalnie jednak wycofano się z tego pomysłu. Na rynku zdążyły się już za to pojawić adaptery do zegarków innych firm np. ChronoLink do wybranych modeli Casio G-Shock, a nawet są modele zegarków, do których bransoleta pasuje bez ogniw adaptujących (mamy nadzieję, to także sprawdzić w niedalekiej przyszłości). To jednak wiąże się z kolejnymi funkcjonalnymi kompromisami. Rozstaw ogniwa bez łącznika to 22 mm, z łącznikiem - 25 mm.
Czy to działa – fakty, mity i wątpliwości
Jak każdy nowy wynalazek, Tread spotkał się z entuzjastycznym i sceptycznym odbiorem w środowisku. Pierwsze wątpliwości dotyczyły oczywiście jego funkcjonalności, a ta potrafi zaskoczyć. Tread przydał się przy replice (brak niestety niektórych imbusów i oczywiście czasem zasięgu), na strzelnicy, skręciłem nim rower, przydał się przy motocyklu, na jachcie, w domu i w innych sytuacjach, gdy komuś zabrakło odpowiedniego śrubokręta. Dla eksperymentu przydał się nawet przy strojeniu perkusji. Mając na ręce Treada i multitoola w ED-ku, co raz częściej okazuje się, że wygodniej i szybciej jest użyć bransolety. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nie zastąpi ona w pełni klasycznego multitoola, jednak w wielu sytuacjach jest dla niego szybszą i dużo wygodniejszą konkurencją.
Treada nosi się wygodnie, podobnie do zegarka z metalową bransoletą. Właściwie jedyna okoliczność, gdy trzeba go zdjąć, to praca na laptopie – uwiera i rysuje obudowę czyli tak samo jak w przypadku wspomnianych zegarków.
Wykorzystana stal 17-4PH cechuje się wysoką wytrzymałością statyczną i zmęczeniową, co zapewnia swobodne użycie bransoletki w różnych płaszczyznach, pod różnymi kątami, bez ryzyka jej wygięcia (wyj. cienki szpikulec). Bez problemu przykręcimy i mocno dokręcimy śrubki niezależnie od zastosowanej dźwigni. W pionie, w poziomie, z dźwignią dwuramienną. Tread po prostu działa. Tu rozwiewamy jeden z mitów - używa się go w całości, bez potrzeby wykręcania docelowego ogniwa.
Pięta achillesowa to śrubki - trzeba je mocno dokręcać, a najlepiej zastosować klej do gwintów. Po rozebraniu całej bransolety, mimo TRZYKROTNEGO sprawdzenia każdej śrubki, jedna i tak wybrała wolność. Tu jednak możemy liczyć na wsparcie panów z Militaria.pl, którzy jednorazowo doślą nową śrubkę. Przewlekle roztargnieni też nie pozostaną bez wsparcia, jednak będą musieli się liczyć z kosztem około 5 zł. Zgubiona śrubka nie podlega standardowej dla wszystkich Leathermanów 25-letniej gwarancji.
U niektórych posiadaczy o wyborze wersji stalowej zadecydowała obawa przed przytarciem powłoki DLC. Po prawie 5 miesiącach używania bransoleta oczywiście się przyciera (dla niektórych o to wręcz chodzi). Moim zdaniem przytarcie jest estetyczne, nie za mocno po wewnętrznej stronie, na zewnątrz ślady są znikome.
Taktyczny "kajdan szacunu"
Czy warto? Przez niemal pół roku używania na różne sposoby Treada ciągle zadawałem sobie to pytanie. W USA, z perspektywy mocy nabywczej pieniądza to nieco ponad 200 zł. W polskich realiach, to jednak ponad 4 razy więcej i jednocześnie połowa minimalnej płacy. Wątpliwości jednak rozwiały kolejne osoby, które go po prostu kupiły. Bo mogły, bo chciały i są z zakupu zadowolone. Odpowiedź brzmi więc - tak, ale bez wątpienia jest to multitool ekskluzywny. Sugeruje to nawet opakowanie, któremu daleko od "zwykłych" Leathermanów i bliżej do dobrych zegarków. Należy go traktować nie tylko jako narzędzie, ale też rasową męską biżuterię. Gdy w ten sposób na to spojrzeć okazuje się, że zakup Treada przestaje być ekstremalnym wydatkiem. To także idealny pomysł na prezent od przyjaciół lub rodziny i o tym też warto pamiętać.
Swoim wyglądem Tread przyciąga oko bardzo wielu osób, zarówno tych „w temacie”, jak zupełnie przypadkowych na ulicy. Bez wątpienia jest atrakcyjny i wzbudza zainteresowanie. Osobiście zaczepiono mnie dwa razy z pytaniem o funkcjonalność i wrażenia. Co ciekawe mimo nawet oglądania z bliska, mało kto od razu zauważa sprytnie wkomponowane narzędzia. Na pierwszy rzut oka więc to kawał solidnej, ciężkiej (ok. 170 g w pełnym zestawie) męskiej biżuterii, która z powodzeniem doda sznytu w terenie, na co dzień, jak i na bardziej oficjalnych występach. Gdy trzeba uratuje też sytuację, czyniąc posiadacza bohaterem chwili. Jeśli już ktoś zdecyduje się na zakup, to z pewnością będzie zadowolony, a już na pewno każdy pasjonat i gadżeciarz.
Dziękujemy firmie Militaria.pl, przedstawicielowi Leatherman w Polsce
za umożliwienie przeprowadzeniatestu