Zgodnie z zapowiedziami replika karabinka MCX Virtus trafiła do sklepów w grudniu ubiegłego roku. Mamy to szczęście, że testowy egzemplarz otrzymaliśmy jako jedni z pierwszych i możemy podzielić się naszymi spostrzeżeniami.
Aktualny model jest pierwszym Virtusem, ale nie pierwszą repliką karabinka MXC. Wcześniej dostępna była licencjonowana wersja produkowana przez VFC dla Cyberguna. Obecnie Sig nie udziela już licencji - producentem prezentowanego egzemplarza jest Sig Air - oddział Sig Sauera zajmujący się pneumatykami. Tak to wygląda od strony formalnej. W praktyce nowe MCX Virtus nadal powstają w fabryce VFC. Na zdjęciu oba modele - MCX Cyberguna (w głębi) i nowy MCX Virtus na pierwszym planie.
Najważniejsze różnice widoczne gołym okiem to długość całkowita oraz długość i rodzaj łoża. MCX Cyberguna ma długość (kolba złożona/rozłożona) 580/675mm, a Virtus 640/740mm. Łoże Cyberguna wykonano w systemie KeyMod, w Virtusie jest nieco dłuższe M-LOK. Inna długość całkowita przekłada się też oczywiście na długość lufy wewnętrznej - w Cybergunie lufa ma 230mm, a w Virtusie 295mm.
W oryginale linia Virtus wyróżnia się jeszcze dwuoporowym spustem Matchlite Duo, kutą lufą o zwiększonym profilu oraz kształtem rygli. Dostępne są wersje 5.56 i 300 Blk.
MCX i MCX Virtus tylko na pierwszy i to bardzo pobieżny rzut oka przypominają karabinki systemu AR-15. W rzeczywistości jest to broń zaprojektowana zupełnie od nowa. Główną różnicą nie jest oczywiście system tłokowy, który po HK416 stosowany jest coraz częściej przez wielu producentów. Najważniejsza rzecz to zastąpienie mechanizmu powrotnego, który w AR-ach znajduje się w kolbie/prowadnicy (buffer tube) układem 2 sprężyn pracujących na żerdziach prowadzących umieszczonych w komorze zamkowej nad suwadłem. Dzięki temu możliwe stało się stosowanie kolb składanych na bok. W oczywisty sposób można było także skrócić długość całkowitą broni.
Na stronie internetowej Sig Sauera nie znajdziemy modelu wizualnie identycznego z repliką MCX Virtus. Są karabinki o takiej samej długości łoża i lufy, ale ze składaną na lewą stronę kolbą PCB o stałej długości. Wizualnie replice najbliżej do modelu Pistol (na zdjęciu poniżej). W sklepach z bronią można już spotkać Virtusy z teleskopową kolbą w typie PDW zastosowaną w replice. To dowód na modułowość konstrukcji - można stosować różne kolby, łoża i lufy. Palny MCX Virtus Pistol przystosowany jest do naboju 5.56 NATO i 300 Blk.
Sig ProForce MCX Virtus
W zestawie:
- replika;
- magazynek mid-cap na 130 kulek;
- dodatkowa sprężyna główna (M110);
- obszerna wielojęzyczna instrukcja (brak wersji polskiej).
Podstawowe dane techniczne:
- długość całkowita (kolba złożona/rozłożona): 650/740mm;
- długość lufy wewnętrznej: 295mm;
- masa: 3000g;
- prędkość wylotowa (wg danych producenta): 390-420fps;
- gearbox: standardowy szkielet w wersji 2 z możliwością szybkiej wymiany sprężyny;
- instalacja elektryczna wyposażona w mosfet.
Wygląd i budowa zewnętrzna
Tutaj zaskoczenia nie będzie - Virtus wygląda bardzo dobrze i naprawdę bardzo wiarygodnie. Oczywiście nie mieliśmy możliwości zestawienia go i porównania z palnym egzemplarzem i powyższe stwierdzenie jest jedynie subiektywną opinią. Zewnętrznie nieco przypomina AR-y, ale żadna część nie jest kompatybilna z niczym. Dokładność wykonania i spasowanie elementów są doskonałe. Replika jest sztywna, komora zamkowa idealnie przylega do komory spustowej, nie ma najmniejszych luzów... No prawie... Aluminiowe łoże mimo mocowania na szynach prowadzących i dodatkowo 2 śrubami wyczuwalnie, słyszalnie i irytująco chwieje się i klekocze. To jedyny zgrzyt przy pierwszym kontakcie z repliką. Łoże ma po 5 slotów M-LOK po bokach i u dołu. Górą poprowadzona jest szyna Picatinny, która idealnie styka się z szyną biegnącą górą komory zamkowej. Spasowanie jest tak doskonałe, że naprawdę trudno zauważyć miejsce styku, które z resztą znajduje się nieco bardziej z przodu niż w większości AR-ów. Wypada dokładnie między drugim a trzecim bocznym slotem M-LOK.
Z tej perspektywy także go nie widać. Widać natomiast, że w komplecie z repliką nie ma przyrządów celowniczych.
Duże okienko tuż przed końcem łoża daje dostęp do regulatora gazowego. W replice nie służy on oczywiście zupełnie do niczego, ale można sobie nim pokręcić. Regulator nie ma żadnych konkretnych nastaw - nie zaklikuje się w żadnym położeniu, można nim obracać do woli. W opisywanym niedawno Arcturusie GR16A5 regulator ma 2 wyraźne nastawy - producent postarał się bardziej. Szczęśliwie w MCX konstrukcja zaworu jest taka, że nie da się go w ten sposób wykręcić i zgubić. Poniżej zdemontowany blok gazowy z regulatorem. Kołki to atrapy - blok mocuje się na lufie 2 śrubami dociskowymi (imbusowymi). Widoczna atrapa gwintu regulatora.
Tłumik płomienia ma 3 zęby, a montowany jest tradycyjnie na gwincie 14mm CCW (lewoskrętnym). Nie jest jednak zabezpieczony w żaden sposób, więc albo trzeba go naprawdę mocno dokręcić albo użyć kleju do gwintów. Niżej przykład zastosowania tłumika dźwięku w miejsce tłumika płomienia.
Po lewej stronie korpusu karabinka umieszczone są standardowe manipulatory - trójpozycyjny bezpiecznik/selektor oraz przycisk zatrzasku magazynka oraz przycisk zwalniacza zamka (bolt catch). Wszystkie oznaczenia wykonane są bardzo starannie i głęboko. Jedynie numer seryjny naniesiony jest inną techniką. Zaintrygowała nas "blaszka" z napisem "Virtus". Sprawdziliśmy - w replice nie pełni najmniejszej roli.
W tylnej części komory spustowej widoczne gniazdo QD do montażu pasa nośnego. Kolejne umieszczone są na łożu i kolbie. Ten sam układ gniazd QD powtórzony jest po prawej stronie repliki. Po prawej stronie korpusu znajdziemy tradycyjnie okno wyrzutnika zamykane klapką, deflektor, dosyłacz, przycisk zatrzasku magazynka oraz powielony bezpiecznik. Warto zauważyć, że bezpiecznik pracuje płynnie i miękko, wyraźnie klikając w nastawach.
Chwyt pistoletowy jest podobny do tego stosowanego w karabinkach HK416, ale w Sigu - tu znów subiektywna opinia - leży w dłoni nieco lepiej.
Obsługa
Podłączanie akumulatora
Miejsce na akumulator przewidziano wewnątrz łoża. Niestety potrzebny jest do tego klucz imbusowy, bo łoże zabezpieczone jest 2 śrubami.
Podczas prób używaliśmy dwudzielnego akumulatora LiPo 11.1V 1200mAh , który bez problemu mieścił się w łożu. Prawdopodobnie zmieściłby się także akumulator o znacznie większej pojemności, ale musiałaby to być wersja trójdzielna. O ile samo wsadzenie akumulatora nie przysporzyło nam trudności o tyle pewnym wyzwaniem okazało się ponowne założenie łoża. Krótkie sztywne przewody, płytka z bezpiecznikiem oraz mimo wszystko duża mini Tamiya co rusz wchodziły w okienka w łożu.
Na koniec otrzymaliśmy takie malownicze coś:
Niestety ze względu na otwory w łożu lepiej nie będzie. Akumulator, przewody, bezpiecznik i wtyczki po prostu wyją. Nawet owinięcie wszystkiego taśmą niewiele pomoże.
Regulacja HopUp
Dostęp do regulacji uzyskujemy po odciągnięciu wyposażonego w 2 ramiona napinacza. Atrapa suwadła zatrzymuje się na czas regulacji w tylnym położeniu, a wraz z nią także napinacz. Sama regulacja jest precyzyjna i wygodna dzięki komorze z pierścieniem, chociaż w opisywanym egzemplarzu HopUp kręcił kulki 0.25g nieco za bardzo jak na osiąganą prędkość wylotową. Po zakończonej regulacji wciśnięcie bolt catch-a powoduje zaskakująco dynamiczny powrót suwadła z napinaczem. Jest to zasługa zastosowania w miejsce tradycyjnej pojedynczej układu 2 sprężyn zbliżonego wyglądem do zespołu sprężyn powrotnych wersji palnej.
Dbałość o szczegóły typu oznaczenia kalibru na niewidocznej przecież części nieco zaskakuje. Tym bardziej, że w ażurowym łożu zrezygnowano z trapy tłoka.
Zmiana długości kolby i wymiana sprężyny
Zastosowana w replice kolba w stylu PDW jest jedyną kolbą systemu MCX, która nie jest składana na bok a jedynie teleskopowa. Przycisk pozwalający na zmianę ustawienia umieszczone w górnej części obsady. Poza skrajnymi położeniami możliwe jest jeszcze tylko jedno ustawienie pośrednie.
Pod przyciskiem widoczne kolejne mocowanie pasa nośnego - tym razem w formie stalowego ucha. Nieco lepiej widać to na zdjęciu poniżej, na którym widoczny jest także sprężynujący trzpień (po lewej), którego rolą jest częściowe wysunięcie kolby po wciśnięciu przycisku. Inaczej niż w znakomitej większości replik tutaj to po prostu działa - sprężynka trzpienia jest na tyle silna, że wysuwa kolbę do mniej więcej 1/3 długości.
A skoro już o długościach... Nawet całkowicie wysunięta kolba jest na tyle krótka, że wymusza przyjęcie bardzo zwartej postawy. Niezależnie od tego, czy lubicie trzymać broń tuż przy gnieździe magazynka, czy też modnym chwytem a la Costa daleko z przodu - druga ręka i tak będzie mocno zgięta w łokciu, a Wy będziecie mniejszym celem. Odległość od końca kolby do chwytu pistoletowego w przypadku opisywanego Virtusa wynosi 23cm. Dla porównania ten sam wymiar w przypadku repliki HK416D10RS z maksymalnie wydłużoną kolbą typu CTR wynosi 30cm. Różnica niby niewielka, ale spróbujcie skrócić sobie coś o 7 centymetrów.
Na zdjęciu powyżej zielona strzałka wskazuje śrubę mocującą kolbę do umieszczonej na korpusie karabinka szyny Piactinny. Po jej wykręceniu można zsunąć kolbę i uzyskać dostęp do prowadnicy sprężyny.
Mechanizm
Replikę napędza standardowy gearbox w wersji 2. Rozbieranie repliki w celu wyjęcia mechanizmu przebiega jak w większości AR-ów: wybijamy przedni pin korpusu i zsuwamy komorę zamkową ze spustowej. Wcześniej niestety koniecznie należy zdjąć łoże i rozłączyć płaskie konektory instalacji elektrycznej - inaczej łatwo można uszkodzić przewody. Dalej trzeba zdjąć chwyt pistoletowy, zatrzask magazynka, bolt catch (wbijana oś) i wybić pozostałe 2 piny. Krótko mówiąc - w typowy sposób.
Wewnątrz prawie nic nie zaskakuje. Mamy do czynienia ze standardowymi częściami VFC: spiekanymi kołami zębatymi, tłokiem o 7 stalowych zębach z aluminiową płaską głowicą i z uszczelnioną dyszą.
Nietypowa jest tylko prowadnica sprężyny, w której rolę łożyska pełni obrotowa tuleja. Jest to monolityczny element będący jednocześnie częścią szyny, na której montowana jest kolba.
Za sterowanie odpowiada hybrydowa kostka stykowa z mechanicznymi stykami i zintegrowanym mosfetem.
I wszystko byłoby OK! gdyby nie to: cieniutki nieizolowany drucik sygnałowy (sterujący).
To oczywiście działa. I pewnie nawet podziała długo, ale nie budzi zaufania. Można to rozwiązać na kilka bardziej eleganckich sposobów.
Strzelanie, pomiar prędkości wylotowej i test tarczowy
Pod względem ergonomii to replika nie zaskakuje - w tym zakresie jest AR-podobna. Rozmieszczenie i działanie manipulatorów jest dokładnie takie, do jakiego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Pewnym problemem pozostaje krótka kolba. Do tego na pewno też przyzwyczaić się można, ale ja na przykład nie wiem, czy bym chciał. Od strony mechanicznej w zasadzie ciężko się do czegoś przyczepić, ale gearbox pracuje jakiś tak chrapliwie. Nie żeby coś było nie tak. Ale nie jest smoooooth. Problemem okazał się magazynek, a dokładniej pewna trudność w zapinaniu go. Ze względu na sposób poprowadzenia przewodów w otrzymanym egzemplarzu magazynek nie wchodził wystarczająco głęboko w gniazdo i trzeba go było solidnie uderzyć od spodu żeby się zapiął. Na dłuższą metę nie do przyjęcia, bo już po kilku próbach widać odkształcenie izolacji. Nieco inne ułożenie przewodów załatwiło sprawę.
Pomiar prędkości wylotowej
Kulki OpenBlaster 0.2g, temperatura około 20 stopni Celsjusza, HopUp wyzerowany.
Prędkość wylotowa:
1. 412,0
2. 410,3
3. 412,2
4. 412,0
5. 408,9
6. 411,5
7. 411,8
8. 407,8
9. 407,0
10. 409,0
Średnia 410,3 fps. Średnia wyższa o 10 fps od prędkości wylotowej deklarowanej przez producenta.
Rozstęp: 5,2 fps - super.
Wyniki pomiaru na drugiej sprężynie dołączonej do repliki.
1. 370,0
2. 372,1
3. 372,2
4. 376,0
5. 373,4
6. 371,2
7. 370,0
8. 372,5
9. 372,0
10. 372,4
Test tarczowy
Hop-Up wyregulowany, kulki G&G 0.25 g, odległość od celu 25m.
Ogień pojedyczny
Ogień ciągły
Podsumowanie
Na Virtusa czekaliśmy z niecierpliwością od dnia premiery. Czy spodziewaliśmy się dokładnie takiej repliki jaką właśnie mamy w rękach? Od strony wizualnej stanowczo tak! Liczyliśmy na to, że VFC jak zwykle stanie na wysokości zadania. I faktycznie. Naszym zdaniem wizualnie nowemu MCX niewiele można zarzucić. A użytkowo? Otóż już po chwili okazało się, że front się chwieje a powłoka lakiernicza jest bardzo podatna na zarysowania. Szczególnie widać to na łożu i sąsiadujących z nim fragmentach korpusu i lufy. Pierwsze rysy pojawiły się natychmiast po podłączeniu akumulatora, a nie robiliśmy tego jakoś szczególnie niedelikatnie. Naszym zdaniem lekko "na minus" jest też rozwiązanie miejsca na akumulator. Marketingowym kiksem z kolei wydaje się brak przyrządów celowniczych w zestawie. Oczywiście nie jest to pierwsza replika sprzedawana bez przyrządów, ale ta akurat wyceniona jest na 400,- dolarów.
Czy rynek przyjmie Virtusa? Z pewnością. Po części dlatego, że palny pierwowzór jest mocno promowany (szczególnie w Stanach) i za chwilę świat pewnie zwariuje na punkcie Sig-ów, tak jak kiedyś zwariował na punkcie HK416. I żadne wady czy też niedoróbki nie będą miły znaczenia.
Więcej zdjęć w załączonych galeriach.
Zdjęcie Sig MCX Virtus Pistol ze strony sigsauer.com
Artykuł powstał dzięki firmie SIG SAUER
Na kolejnej stronie technikalia