Stało się, można by rzec, mimo ogólnego podziału co do zasadności decyzji o wyborze nowego samolotu, na polskim niebie za kilka lat pojawią się F-35A produkcji Lockheed Martin.
Oficjalna uroczystość podpisania umowy miała miejsce w Dęblinie 31 stycznia 2020 i odbyła się z udziałem prezydenta RP Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka oraz ambasador Stanów Zjednoczonych Georgette Mosbacher. Obecni również byli przedstawiciele kadry dowódczej Sił Powietrznych RP, Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (USAF) oraz reprezentanci amerykańskiej spółki Lockheed Martin.
Polskie F-35A mają być wyposażone w oprogramowanie o statusie Block 4 czyli w najnowszej, jeszcze dopracowywanej wersji. Ma to zapewnić eliminację wszystkich bolączek wieku dziecięcego i zapewnić niezawodne funkcjonowanie myśliwców. Ponadto, podobnie jak norweskie F-35, polskie maszyny zostaną wyposażone (tak jak ma to miejsce w naszych F-16) w spadochron hamujący skracający drogę hamowania.
Kontrakt wysokości 4,6 mld USD (17,9 mld zł) obejmuje dostawę 32 samolotów,jeden silnik zapasowy, pakiet logistyczny i szkoleniowy. Po uwzględnieniu podatku VAT od wartości dostaw sprzętu wojskowego na terytorium RP wartość umowy wynosi, na dzień podpisania, 20,7 mld. złotych. Cena jednostkowa samolotu F-35A (wraz z silnikiem) wynosi 87,3 mln USD netto. Kontrakt nie obejmuje uzbrojenia czyli między innymi pocisków rakietowych AMRAAM i Sidewinder oraz bomb naprowadzanych i konwencjonalnych, które należy zakupić w osobnym postępowaniu.
Pierwsza partia 6 maszyn początkowo będzie bazować na terytorium USA w latach 2024-2025, gdzie piloci wraz z obsługa techniczną przejdą szkolenie – piloci do statusu instruktora – co da możliwość szkolenia dalszych pilotów już na terenie Polski. Pierwsze maszyny mają pojawić się w kraju na przełomie 2025 i 2026. Druga eskadra ma zostać skompletowana w 2030.
Gdzie będą bazować polskie F-35A jeszcze nie wiadomo. Wiadomym jest jednak, że Polska musi poczynić znaczne przygotowania w sferze infrastruktury lotniskowej, gdyż amerykańskie maszyny są znacznie "delikatniejsze" niż samoloty, które mają częściowo zastąpić czyli MiG 29 i Su 22.
Źródło: defence24.pl, wpolityce.pl, milmag.pl