Trwa ładowanie...

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Afgaraq IV

Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

Rys fabularny autorstwa jednego z organizatorów Owcy (MASH):

W Afgaraq'u wreszcie zapanowała wolność. Dawna inwazja Gorgoni mająca w tym mafijnym państewku zaprowadzić ład i porządek, wpędziła je w efekcie w chaos wojny. Dumne społeczeństwo Afgaraq'u szybko stanęło przed nowym przeciwnikiem - siłami pokojowymi NATO. Jednak pokój i demokracja nie zapanowały, za to coraz śmielej poczynały sobie prawo silniejszego i zorganizowana przestępczość. Ostatnia ofensywa wojsk Zachodnich zakończyła się niepowodzeniem imperialistów. Kontyngent Amerykański wycofał się w nieładzie, wierni mu Polacy, mimo nawiązania dobrych stosunków z okoliczną ludnością, wycofali się niewiele później.


Tak oto na nowo narodził się wolny Afgaraq. Dodajmy, nowy, demokratyczny Afgaraq. Tak jak bardzo Afgarowie starali się opierać najeźdźcom, tak lata indoktrynacji przyniosły swoje skutki. Część światłych Afgarów uwierzyła w zdobycze zachodniej cywilizacji, widząc w nich swoje szanse na zdobycie właściwego miejsca nowego państwa na międzynarodowej arenie. W Prowincji Rash-Tuff udało się powołać tymczasowy rząd Afgaraq'u, składający się z głów poszczególnych klanów.


Dzień ten był erupcją radości i szczęścia Afgarów. Tego wspaniałego dnia noc mieszała się z dniem, ciemność i ciszę rozświetlały wiwaty w postaci huku karabinowych wystrzałów, bynajmniej nie sztucznego ognia, kozy chowały się w najdalszy kąt, Ałłach z pewnością zamknął oczy, aby nie widzieć swoich wiernych wyznawców, wiele kobiet zacznie liczyć 9 miesięcy od tej daty.


A potem nastał ranek i czar prysł. Należało zasiąść do dalszej pracy, aby bohatersko położone fundamenty demokracji nie zginęły w szumie haseł. Okazało się również, że stare animozje odżyły bardzo szybko. Owce, kozy, kobiety, karabiny, ziemia, bojowa sława - gdy tylko minął kac, traktowany jako klątwa Ałłacha, stanęły kością niezgody w gardle afgarskiego społeczeństwa.

Jednak grupa afgarskich aktywistów, pochodzących głównie z emigracji, oraz część afgarskiego społeczeństwa świadoma warunków na międzynarodowej arenie, za wszelką cenę dążyły do wprowadzenia nowej jakości w Afgaraq'u. Rząd, mimo 6 krotnej zmiany całego składu, powołania 10 premierów i 27 wicepremierów, 6 krotnej zmiany siedziby spowodowanej ostrzałem artyleryjskim, kupna 3 kompletów aut rządowych oraz wydzwonieniu 1.347.478 minut komunikując się z wyspami Bali, działał na rzecz demokracji w Afgaraq'u, tworząc konstytucję.


Najwyższą władzą konstytucja uznała prezydenta, który ma być strażnikiem ładu i porządku. Jego tradycja wywodzi się z dawnego wodza plemiennego, wybieranego przez wiec wszystkich klanów. Co prawda jego władza rzadko trwała dłużej niż tydzień, ale twórcy konstytucji liczą że po latach wiele się zmieniło.


Do walki o ten tytuł stają przeróżni kandydaci. Uczciwi przedsiębiorcy, postępowi imigranci z zachodu, wodzowie klanów, generałowie poprzednich wojen, obrońcy praw kobiet, duchowni, przestępcy. Życiowi nieudacznicy i dzieci szczęścia, ludzie sukcesu i ofermy, wybitne jednostki i kreatury najniższego sortu, mężowie stanu i mężowie swoich wielu żon. I jak to w polityce - nikt nie rozróżnia jednych od drugich.


Tymczasem na granicy prowincji, w nieodległym Zadupistanie w radzieckim garnizonie, panuje nieprzyjemne dla wszystkich poruszenie. Zapomniana przez Matuszkę Rosiję jednostka, żyjąca z kontrolowania przemytu, handlu bronią i „zbędnym" wyposażeniem oraz pędzeniem bimbru, będąca przystanią dla dekowników i pragnących doczekać emerytury starych wiarusów. Tymczasem niczym salwa z katiuszy, gruchnęła wiadomość o niezapowiedzianej in... spekcji. Przestraszony kapitan, zdenerwowani sierżanci, głośni kaprale i z wolna trzeźwiejący żołnierze… sytuacja nie do pozazdroszczenia, jak przeżyją wizytę generała Mendowa? Przybywają oficerowie polityczni z samej stolicy...


A w Afgaraq'u rozgorzała na dobre kampania wyborcza. Płomienne mowy, gromadne wiece, kiełbasa (rzecz jasna nie wieprzowa) wyborcza, gorące spoty, szokujące seks afery, niedyskretne nagrania, czarne księgi, przepastne szafy prominentnych działaczy, czarne i białe teczki wypchane walutą, tańce ludowe, muzyka afgaro-disco, lodówki, pluszaki, dziadkowie w wojskach Gorgoni… A do tego afgarska specjalność - bojownicy, napady, strzelaniny, zasadzki i oczywiście Afgary… Pełno afgarów…


Czy nowy prezydent będzie w stanie uprzątnąć to wszystko, czy uda mu się przekonać do siebie społeczeństwo, czy uda mu się zaprowadzić ład i porządek, czy wprowadzi Afgaraq do elity krajów regionu, a może po raz kolejny Afgarowie zostaną oszukani przez demokrację i o ich życiu zadecyduje to co zwykle - nieodparty duch walki? Zobaczymy, co przyniesie czas demokracji…

 

Przebieg zabawy

 

To już 4 edycja Afgaraq'u i kolejne spotkanie w LARP'owo- strzelankowym klimacie, pełnym oszustw, zmarnowanych lub dobrze wydanych afgarów, intryg i kulek posyłanych w plecy. Podobnie jak i podczas poprzednich edycji organizatorzy, czyli ekipa MASH (Mazowieckie Airsoftowe Stowarzyszenie Historyczne) wraz z osobami pomagającymi, stanęli na wysokości zadania i wszystko było dopięte na ostatni guzik.

 

Rejestracja uczestników

 

Zajechaliśmy nad ranem do miejscowości Nadarzyn, żeby zostać sprawnie odprawieni na bramie przez Owcę i Vlada, którzy rozdawali książeczki z mapą terenu będące jednocześnie świadectwem wniesienie opłaty wpisowej. Zaparkowaliśmy w wyznaczonym miejscu i poszliśmy rozbić się w miejscu dla nas przeznaczonym. Od razu było widać, że wszystko jest na miejscu. Głośniki służące jako radiowęzeł zostały rozpięte na drzewach w różnych miejscach, a w czasie zabawy służyły dobrze miejscowej rozgłośni afgarskiej dodając klimatu. Toalety też były, a załatwianie swoich potrzeb, gdy o Toi-Toi uderzają kulki kończyły się pełnymi radości wyznaniami uczestników "pierwszy raz {cenzura} pod ostrzałem". Nie było kuchni polowej, ekipy od cateringu, ani innych jadłodalni, gdyż organizatorzy nie zapewnili tego. I bardzo dobrze. Każda ze stron zamieszanych w afgarski konflikt miała swoje obozowisko, gdzie suma zebranych produktów mogła służyć do wyżywienia małego kontyngentu w Iraku (grillowane też były).

 

Baza RIW

 

 

Teren był bezpieczny, odgrodzony, miejscowe władze zostały poinformowane, a cały obszar na dwa dni został wydzierżawiony od gminy. Mogliśmy się więc spokojnie bawić nie przejmując się, że ktoś nas z tego terenu wyrzuci. Oczywiście obowiązywały zakazy m.in. zakaz używania pirotechniki w czasie trwania ciszy nocnej, zakaz spożywania alkoholu (tak, tak misie-patysie, na tym Afgaraq'u była absolutna prohibicja), zakaz śmiecenia itp. Organizatorzy przebywali między nami cały czas, czasami wozem, czasami na rowerze i byli zawsze pod ręką na wypadek nieścisłości z zasadach, lub czymś w tym stylu.

 

Organizatorzy i ustalanie reguł wyborów

 

 

Teraz trzeba wspomnieć o stronach konfliktu. Oczywiście najpierw o miejscowych klanach Dul-Haras, Sof-Al-Hos oraz Lacha-Al-Smutacha. Jednym z wyróżników tych graczy były galabije oraz strój stylizujący na Afgarski. Te grupy toczyły między sobą wojnę o władzę, wielbłądy i kozy oraz afgary. Pewnym buforem dla działań w regionie miała być Liga Arabska i jej obserwatorzy, ale o działaniach powiem nieco później. Na terenie Afgaraq'u działały również prywatne ekipy firm ochroniarskich Cleaners, MERX oraz Blackwater, szpital polowy świadczący całą masę usług oraz kilku reporterów.

 

Dzikki - autor artykułu

 

Ja miałem przyjemność współdowodzenia RIW (Radzieckich Internacjonalistycznych Wojsk) wraz z komisarzem politycznym Owcajewem i dowódcą posterunków granicznych Czarnajewem. Niestety nie doświadczyliśmy obecności naszego generała Flachomendowa, ale niestety go Moskwa wezwała. Poza tym byli jeszcze brytyjscy żołnierze związani ze swoją ambasadą, obsługa hotelu, Greenpeace i nomadzi. Nad wszystkim czuwał UN, który był międzynarodowym arbitrem wszystkich działań w Afgaraq'u. Jak widać stron było mnóstwo i każdy mógł wybrać sobie taką, jaka mu najbardziej pasowała. Poza tym, przed manewrami, można było zrobić również swoją własną postać, lub też z koleżankami i kolegami zgłosić dodatkową stronę w konflikcie.

 

W trakcie wyborów snajperzy mieli pełne ręce do roboty

 

 

Teraz postaram się pokrótce opisać działania, które miały miejsce 17 maja. Uczestniczyłem w nich od godziny 10 do godziny 3 w nocy, kiedy to gorączka i całodniowe latanie zmogło mnie wreszcie. Jak już wcześniej wspominałem znajdowałem się po stronie RIW, którego głównym zadaniem było pilnowanie granic, aby żaden element kapitalistyczno-wywrotowy go nie przekroczył. Po ogólnej zbiórce, na której to orgowie zapoznali i przypomnieli wszystkim o zasadach, kiedy to rozdali naszywki identyfikujące poszczególne strony (bardzo zgrabne tak przy okazji) i wydzielili każdemu odpowiednią sumę pieniędzy na start, wszystko się rozpoczęło. Wojska internacjonalistyczne umocniły posterunki, wprowadziły warty (tutaj wspaniała robota Czarnego) i można już było blokować. Nie przepuściliśmy nikogo, kto nie miał wizy wydanej przez naszych oficerów, a i nawet ci, którzy ją mieli, byli poddawani szczególnej inwigilacji. W międzyczasie ci, którzy nie mieli akurat warty zajmowali się np. malowaniem trawy na zielono (bo może generał przyjedzie), uczeniem się piosenki czy też innymi zadaniami.

 

Hotel i kasyno

 

Do innych zadań należało między innymi odzyskanie porwanej właścicielki hotelu, której jednak nie udało nam się odzyskać chociaż mieliśmy mandat UN. Niestety RIW nie miał zamiaru płacić za kogoś, kto nie leżał w naszych strefach zainteresowania, więc pozostawiliśmy jej sprawę miejscowym. Z tego co się orientuje nie było łatwo, gdyż zainteresowanych jej odbiciem z rąk Lacha-Al-Smutacha było wielu.

 

Po lewej właścicielka hotelu

 

 

Cały czas kandydaci na przyszłych prezydentów krążyli po terenie zbierając głosy poparcie, agitując i namawiając. Zawierano sojusze, służby medyczne proponowały swoje usługi za drobną opłatą a prywatne firmy ochroniarskie wynajmowały się do różnego rodzaju zleceń tj. ochrona jednego z kandydatów, porwanie kandydata, współpraca z jednym z klanów (Blacwaters'om pracującym dla Dul-Haras RIW nigdy nie zapomni). Im bliżej było wyborów, tym atmosfera robiła się gorętsza. Dla RIW atmosfera była tak napięta, że w pewnym momencie nadszedł rozkaz z Moskwy, który nakazał zbrojną interwencję na terenie Afgaraq'u. I nie jest prawdą, jakobyśmy nabrali się na fałszywy, krążący po terenie rozkaz, nasz był oryginalny i potwierdzony z ust samego oficera politycznego Owcajewa. Oczywiście poprzedziło go zastrzelenie... ups, wypadek przy czyszczeniu broni, który śmiertelnie zranił wysłannika Ligi Arabskiej. Podobne wypadki były nagminne (ah ten sprzęt) i przytrafiły się np. ekipie reporterów aż dwa razy. Tak naprawdę, żeby omówić wszystko to, co działo się na terenie Afgaraq'u musiałbym usiąść z każdym dowodzącym osobną ekipą i spisać, co było u nich.

 

Ostrzelanie transportera RIW

 

 

Afgaraq żył własnym życiem. Było odkażanie przez szpital polowy, były poszukiwania zaginionych pocisków, oszukiwanie, tańce w hotelu, porwania itp. Oddziały RIW'u starały się również przebić przez teren Dul-Haras, ale niestety "transporter opancerzony" został ostrzelany pociskami p-panc i spłonął wraz z załogą. W podobnym sposób internacjonalistyczne wojska zostały zaatakowane przez Afgarów, ale napotkały ścianę kulek i zostały przegonione.

Wioska Dul Haras, należąca do najpotężniejszego z klanów

 

 

Jeśli chodzi o strzelanie to poza trwającym konfliktem RIW-Dul-Haras-Blackwater oraz sporadycznych ataków w terenie głównym założeniem całej imprezy był LARP. Niestety strona RIW, poza sporadycznymi akcjami i osobami, głównie zajmowała się szukaniem zaczepki oraz wymianą kompozytu. Co w pewnym sensie odzwierciedlało jej charakter, jako czającego się nad granicą i tylko czekającego na wtargnięcie na teren Afgaraku przeciwnika. Tutaj należy wspomnieć o Sztrafnym Batalionie, który wczuł się w swoje role i osoby składające się na niego wprowadziły niemały zamęt pośród wszystkich pozostałych sił planując wiele ciekawych akcji.

 

Jak już wcześniej pisałem zabawa trwała do późnych godzin nocnych. Wybory w Afgaraku nie przebiegły bezboleśnie. Najpierw doszło do zamieszek, które zmusiły do opóźnienia wyborów. Klany, które wcześniej spiskiem i bronią walczyły o wysforowanie własnych kandydatów teraz czekały na ogłoszenie zwycięzców. Ostatecznie jednego z kandydatów powieszono, inna uciekła za granicę, inny zginął, a zwycięzcą okazał się ten, który zdobył 0 głosów. Może wyjaśni się to, kiedy kandydatka powróci zza granicy.

 

El Tato i jego świta

 

 

W chwili obecnej znowu nieszczęsne ziemie ogarnął niepokój, wojska RIW stoją pod bronią i ślą protesty na Brytyjczyków (z wzajemnością), nie ma kto rządzić tak na prawdę. Co będzie? Nie wie nikt.

Posterunek RIW

 

Jest to moja druga impreza pod szyldem "Afgaraq". Mimo, iż rola jaką miałem teraz była mniej LARP'owa niż poprzednio (archeolog), to i tak byłem zadowolony. Przede wszystkim doskonała organizacja, którą czuło się na każdym kroku. Poza tym ludzie, którym chciało się odgrywać swoje role, bawić się tak długo jak się da, ciekawe opcje scenariusza, duża możliwość improwizacji itp. sprawiły, że chce się oczekiwać na kolejną część. Miejmy nadzieje, że ona nastąpi.

 

Więcej zdjęć:http://picasaweb.google.pl/iluvaatar/Afgaraq4

Komentarze

Najnowsze

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni