Trwa ładowanie...

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

Combat Alert 2009, Chrcynno, 30.05.2009

Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.

Miejsce: Chrcynno (okolice Warszawy)
Rodzaj imprezy:
zlot/strzelanka
Termin:
12-14.09.2008
Koszt:
230 zł
Liczba maniaków:
170

 

 

Combat Alert - okrzyknięty nieoficjalnie największym konkurentem zlotu w Tomaszowie. Dla wielu maniaków uznawany był za jedno z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu. Dodatkowo atmosfera była umiejętnie podsycana przez organizatorów, którzy rzucali na stronie głównej oraz forach internetowych smakowite kąski z informacjami cóż to ma tam nie być. Mnogość sponsorów na głównej stronie gwarantowała wspaniałe nagrody w losowaniu. Zapowiadało się naprawdę niesamowicie.

 

Każda osoba, która zdecydowała się wykupić uczestnictwo otrzymywała tzw "pakiet uczestnika" w skład którego wchodziło między innymi:


- wstęp na teren bazy rakietowej w Chrcynnie,

- wyżywienie: dwudaniowy obiad i kolacja serwowane przez firmę cateringowa,

- odgrywanie scenariuszy przy ścisłej współpracy sprzętu wojskowego:

    - czołg T-55,
    - transporter pływający PTS,
    - Hummer H1,
    - kołowy transporter opancerzony BRDM2,
    - taktyczny zestaw rakietowy 9K52,
    - 2 haubice 122 mm,
    - samochody terenowe,

- kultowy gadżet niespodzianka US Army,

- konkursy z cennymi nagrodami,

- wstęp na uroczysta premierę filmu i zdjęć itd.

 

Więc warto było czekać.

 

30 maja 2009, godzina 07:30 - 12:00

 

 

Punkt rejestracji (a w zasadzie dwa) każda osoba zarejestrowana otrzymywała pakiet uczestnika - dodatkowo kopertę z zalaminowaną mapą oraz rozkazy na poszczególne części mającego się odbyć scenariusza.

 

To co widać to smycz jednego ze sponsorów imprezy, żółta kamizelka jest odpowiednikiem powszechnie już stosowanej czerwonej szmaty. Trafiony gracz miał za zadanie ją założyć i czekać na medyka.

 

Organizatorzy uruchomili też drugi punkt rejestracji - jednakże nie cieszył się on powodzeniem z powodu tego iż nie był obsługiwany przez kobietę...

 

Jako osoba z aparatem otrzymałem pomarańczową kamizelkę z ładnie wysprejowanym napisem PRESS na plecach. Zatem tak uzbrojony postanowiłem przejść się po terenie (wg planu impreza miała się zacząć za kilka godzin wiec czasu było aż za dużo).

Zachmurzone niebo groziło opadami - w oczach każdej osoby można było zobaczyć nadzieję - że to tylko chmury, a nie coś więcej. Dookoła widać było powoli nadciągających ludzi, organizowanie posterunków na bramie wjazdowej i ogólnie przyjęte przygotowania do rozpoczęcia się imprezy.




Nieopodal przykucnął sobie T-55, który poza Hummerem był główną gwiazdą konkursu "chce mieć z tym zdjęcie".

 

T-55 - w tej chwili nie oblegany przez nikogo


Jak napisałem - do oficjalnej godziny rozpoczęcia imprezy było trochę czasu. Udałem się na zwiedzanie przyszłego terenu walk - dzięki otrzymanym od organizatora mapom wiedziałem co się będzie działo (otrzymałem dokładnie kopertę z informacjami, jaką otrzymywała każda ze stron) - miało się to przydać w dalszej części, gdzie były zapowiadane pokazy pirotechniczne, wybuchy i samochody, które będą rozjeżdżane przez czołg.

Ku mojemu zaskoczeniu - teren okazał się niewielki - odległości pomiędzy punktami gdzie coś się będzie działo była na tyle niewielka, że pozwalało to na uniknięcie zbytecznego błądzenia i dezorientacji w terenie. Dużym, a nawet bardzo dużym plusem było jasne i widoczne oznakowanie miejsc.

 


Przy okazji znalazłem ekspozycję stałą - haubice oraz transporter kołowy. Mogłem też pozwiedzać umocnienia.

 


Od organizatorów dowiedziałem się, że przygotowane na potrzeby imprezy umocnienia obronne były wykonane zgodnie z zasadami sztuki wojennej i posiadały realną wartość bojową. Wszystkie były tworzone pod okiem osób zawodowo zajmujących się tego typu pracami. Dodatkowo klimatu dodawały porozrzucane łuski.



 

Nie tylko ja wpadłem na pomysł by się przejść po terenie


Całkowite obejście terenu zajęło mi około 30 minut. Pozostało około 2 godzin do zaplanowanego startu. Do tego czasu T-55 i Hummer były głównymi punktami rozrywkowymi - każdy, kto mógł robił sobie zdjęcia na, pod, obok itd.

 

 

Ekipa prężąca się przed każdym obiektywem

 

Nie zawsze napis PRESS był witany ciepło i serdecznie
        (Rękawica i topór?! Na strzelance?)


W końcu (!) wszyscy zostali wezwani na apel. Przedstawiono ogólne zasady panujące na terenie rozgrywki, przedstawiono zasady używania "kamizelek trafień" i przeprowadzono odezwę do zasad fair play panujących w ASG.

 
 

Obie strony walczace w CA 2009

 

Marcin, siła napędowa imprezy - był wszędzie.Także jako „Game Master” - ostateczny sędzia sporów podczas rozgrywki



Po apelu - dowódcy stron udali się na narady wojenne. Można było skorzystać z pomocy "zewnętrznego konsultanta" - który podsuwał pomysły i sugerował strategie.

 

Odprawa poprowadzona na masce Hummera - nie zawsze jest okazja na takie coś

 

Innym musiała wystarczyć standardowa Trawa Mk.1



Kiedy dowództwo ustalało plany strategiczne reszta cierpliwie czekała na sygnał do rozpoczęcia się akcji. Czas ten spędzano w rożny sposób.

 


Przyglądając się odprawie dowódcy...

 

Oporządzeniu kolegów...

 

Ew. pozując do zdjęć

 

Około godziny 10:40 amfibia zaczęła rozwozić uczestników

 


(czas podróży ok 10 min) na punkt startowy pierwszego scenariusza...

 


...i rozwoziła...
...i rozwoziła...

 

 
Oby nie tylko spadł deszcz...
 


I rozwoziła przez półtorej godziny – na miejsce startu można było dojść piechotą w mniej niż 10 minut.

 


Osoby które zostały dostarczone na miejsce  - zaczęły się rozlokowywać, wykonywać płytkie wypady w celu rozpoznania terenu. Genialna w swojej prostocie opcja zaznaczenia na mapie dla każdego uczestnika przebiegu każdej części scenariusza spowodowała, iż w krótkim czasie znane stały się wytyczne dla obydwu walczących stron.

 

 


Teren był porośnięty przez gęsty las liściasty - widoczność często była na kilka do kilkunastu metrów. Dodatkowo małe wzniesienia i rowy w lesie powodowały że walka miała się odbywać na odległościach skrajnie kontaktowych.

 

 




W międzyczasie PTS dowoził kolejne grupy.

 


Które już w strugach deszczu zaczęły się rozlokowywać dookoła swojej bazy.


 


W końcu po 12:00 seria eksplozji dała sygnał że scenariusz numer 1 został rozpoczęty.

 

 

Grupy ruszyły w teren

 

 Samotne wilki też...

 

 

Wspomnieć należy o pojazdach. Każda ze stron miała możliwość skorzystania z pojazdów terenowych - bądź w celach rozpoznania lub wysadzenia szybkiego desantu. Minusem było niezbyt jasne określenie mechaniki wykorzystania pojazdów w takiej imprezie. Nie każdy wiedział w co trzeba strzelać by pojazd został uznany za wyeliminowany.

 

 

Gęstość lasu oraz deszcz spowodował, iż komunikacja radiowa była praktycznie niemożliwa - zasięg PMR sięgał około 100 m. GSM też nie do końca mógł się sprawdzać - po pierwsze z powodu wilgoci i deszczu, a po drugie z faktu, że zasięg był zależny od sieci. Nie każdy miał zasięg. Walki były bardzo szybkie - niestety z powodu terenu często występował friendly fire.

 

 

Około godziny 14 był wydawany obiad, w skład którego wchodziła zupa i kotlet z ziemniakami. Druga strona w tym czasie została poinformowana że właśnie następuje strategiczne przemieszczenie się przeciwnika - zatem muszą czekać cierpliwie w padającym deszczu na kolejny punkt rozgrywki.

 

 

W związku z przerwą w grze - zwiedziłem anonsowane przez organizatorów stanowisko naprawy i ładowania baterii. Szybkość i wysoki poziom udzielonych rad przyjemnie mnie zaskoczył. Przygotowanie terenu, wysokie lady z listwami gniazdek oraz możliwość dokupienia części do repliki robiło wrażenie.

 


Podczas wydawania posiłków okazało się, że „profesjonalna firma cateringowa” nie jest do końca tak profesjonalna, gdyż dla prawie 30 osób ze 170 nie wystarczyło pełnych porcji obiadowych. Musieli się oni zadowolić dodatkowym kotletem oraz porcją bigosu, który miał być na kolacje. Trzymam organizatorów za słowo - że następnym razem taki błąd się nie powtórzy.

 

Tymczasem około 16:15 grupy zostały poinformowane o wznowieniu działań. Tym razem do akcji miał wkroczyć czołg. Do tego momentu stanowił obok BRDM tylko ekspozycję stałą, która nie przemieszczała się po terenie. Informacja o tym że zostanie użyta przez organizatora profesjonalna pirotechnika połączona z wiadomościami o płonących samochodach powodowała, że pomimo spadku nastrojów spowodowanych deszczem ludzie z chęcią ruszyli do gry.

 

Założenie było następujące - czołg wjeżdża na pole gdzie jest "ostrzelany" z haubicy 122 mm. Niszczony jest pojazd typu samochód, a następnie czołg wylatuje w powietrze. Wszystko jako element scenariusza. Połączenie prawa Murphego z brakiem komunikacji spowodowało, że zamiast ciągłości gry - scenariusz przerodził się w czkawkę, której kulminującym momentem było wejście na teren osób bez należytej ochrony i przerwanie rozgrywki. Po wznowieniu wśród obsługi padła informacja, że „jedzie” - znaczy zaraz się zacznie. OK... ci co mnie znają wiedzą, że staram się nie omijać żadnego "kabum", a wręcz przeciwnie - jestem zamiłowanym zwolennikiem.

Poniżej - sekwencja ostrzelania i zniszczenia T-55 (żaden z uczestników gry nie został dopuszczony na odległość mniejsza niż 50 m od pojazdu):

 

T-55 wyłania się z lasu,

 

jest "ostrzeliwany",

 

 

"dostaje",

 

 

„jest zniszczony”,

 

 

"pali się"...


Ostatnia eksplozja zerwała magistrale do ostatniego wybuchu (chyba największego). Po wyłączeniu silnika czołgu do ładunku podszedł pan który poprawił druciki i ładunek został odpalony.

 


I moi drodzy to tyle. Część osób nie wiedziała nawet, że coś takiego nastąpi, spóźniła się lub po prostu nie dobiegła kiedy scenariusz toczył się dalej.

 

 

Walki na czołgowisku - czołg odjechał - a pozostała za to otwarta przestrzeń, urozmaicone zasłony, zza których można było prowadzić ogień i parking... przez który przechodziła oś ataku.

Po godzinie 17 nastąpiła następna przerwa na przygotowanie się ostatniego przed kolacją i nocnym strzelaniem zwrotu taktycznego. Celem była tajemnicza beczka mająca kluczowe znaczenie dla jednej ze stron. Kolejna przerwa dała możliwość do wzajemnych pogadanek, doładowania się, a także „małego co nieco” - dla ciała - w postaci batonika, a także repliki - gdyż w sali, gdzie była rejestracja na podłodze znajdowało się około 10-15 tysięcy BB.

 

Można było się posilić...

uciąć szybką drzemkę...


podzielić wrażeniami... 

 

 

lub zapalić


Około 18:00 zaczął się ostatni zwrot - beczka pojechała na miejsce - wszyscy zaczęli się przygotowywać do obrony lub ataku. Dawało znać powoli ogólne rozluźnienie atmosfery oraz dyscypliny. Powracały dobre nastroje - rozpogodzone niebo także nie pozwalało na myślenie o tym że się było całkowicie przemoczonym.

Ostatni zwrot taktyczny, który wg większości osób był jednym z najlepszych scenariuszy w całej imprezie przerodził się w strzelankę typu „my vs oni”. Dodatkowo strona atakująca miała do dyspozycji pojazdy terenowe oraz amfibie. Niestety - pojazdy były otoczone magicznym polem siłowym, które nie pozwalało przeniknąć żadnym BB, kiedy były ostrzeliwane. Mimo wielu dogodnych sytuacji nikt w takich pojazdach nie był trafiony. Dawano upust w licznych komentarzach na temat niesamowitej wytrzymałości ludzi na ostrzał oraz ból.

 

 

Kierowca nie miał ŻADNEJ ochrony


Dodatkowym problemem były cywilne samochody, które przejeżdżały dokładnie przez środek rozgrywki.

 

 

 

Beczka nie została zdobyta. Około godziny 19:00 zakończył się ten zwrot i można było udać się na kolacje oraz losowanie nagród.

 

Znany już co poniektórym bigos oraz pączek


Po rozlosowaniu nagród - zostały ogłoszone przygotowania do scenariusza numer 2 - nocnego.

 


Na który zdecydowało się około polowy uczestników...


 

Niektórym się nie poszczęściło w losowaniu

 

...a innym w walce...


Podsumowując Combat Alert 2009 okazał się impreza medialnie udaną. To trzeba przyznać, iż poziom nagłośnienia w mediach (10 osób było z rożnych mediów oraz telewizji) i mnogość partnerów z branży miała zagwarantować doskonałą rozrywkę. Organizatorzy dopełnili wszelkich starań, aby osiągnąć zamierzony skutek. Jednakże imprezy przechodzą do historii dzięki ludziom, którzy się tam znaleźli, a nie wykorzystaniu ekspozycji i mnogości sprzętu.

 

Z jednej strony widać było organizację i planowanie. Z drugiej wychodziły potknięcia i "choroby wieku dziecięcego". Niektóre z nich nie powinny mieć miejsca na imprezach o tym charakterze.

 

Dla osób, które wcześniej uczestniczyły w dużych imprezach, gdzie liczba graczy po każdej ze stron liczy się w dziesiątkach, bądź setkach, była to po prostu strzelanka z wykorzystaniem pojazdów mechanicznych. Były głosy, iż imprezy "non profit" bywały dużo lepsze. Dodatkowo duże ilości przerw pomiędzy scenariuszami spowodowały, że "czystej gry" tak naprawdę było bardzo niewiele.

 

Natomiast dla tych, dla których 10 osób na strzelaniu to jest "masa luda", była to niesamowita okazja uczestniczenia w imprezie na dużą skalę, wymiany doświadczeń oraz spotkania podobnych sobie maniaków z innych regionów Polski.

 

Na zloty jeździ się by spotkać dawno nie widzianych znajomych i oprócz tego postrzelać. Odnowić przyjaźnie, wylansować się szpejem. To były manewry. Od imprez komercyjnych oczekuje się wiele – w końcu za coś się płaci. W przypadku Combat Alert oczekiwania i obietnice były duże - a po całości pozostał niestety duży niedosyt. "Chleba i igrzysk" – chleb był, choć trochę czerstwy. A igrzyska? Cóż... nie od razu Kraków zbudowano. Miejmy nadzieję, że Combat Alert 2010 okaże się lepszy, bo w tym roku zdecydowanie wygrało Tomaszowo praktycznie pod każdym względem.

 

P.S. Pragnę wyjaśnić iż umieszczony w informacjach "kultowy gadżet niespodzianka US Army" - to był lightstick.

 

Subiektywnie


PLUSY

+ teren,
+ rozkazy dla każdego uczestnika,
+ lokalizacja (centrum kraju),
+ prostota scenariusza,
+ atmosfera

MINUSY

- stosunek cena do jakość,
- incydenty z cywilami,
- problemy z zaopatrzeniem w jedzenie,
- pokaz pirotechniki,
- niezbyt jasne użycie pojazdów,
- "ścisła współpraca" z pojazdami (chyba tylko z 4x4),
- brak zapowiadanej wyrzutni rakiet

 

Dodatkowe zdjęcia w galerii autora (Picasa Web)  

Strona imprezy

Wątek na forum WMASG poświęcony imprezie

Materiał TVP z cyklu "Oblicza armii" z udziałem Combat Alert 2009

Komentarze

Najnowsze

Trwa ładowanie...
  • Platynowy partner

    Złoty Partner

  • Srebrni partnerzy

  • Partnerzy taktyczni