I Warszawki Miedzynarodowy Zlot ASG - Góra Kalwaria, 16-17.10.2004
21.07.2005
Autor:Regdorn
Ten artykuł pochodzi ze starszej wersji portalu i jego wyświetlanie (szczególnie zdjęcia) może odbiegać od aktualnych standardów.
Impreza: I Warszawski Miedzynarodowy Zlot ASG - Góra Kalwaria
Organizator imprezy: Blade Runners Team
Miejsce: Tomice k. Góra Kalwaria
Termin: 16-17.10.2004
Liczba Maniaków: 120
Zlot odbył się w dniach 16-17.10.2004. Była to pierwsza impreza airsoftowa o charakterze ogólnopolskim, a nawet w tym wypadku międzynarodowym zorganizowana przez maniaków ze stolicy. Pierwsza, ale bardzo udana.
Na teren ośrodka szkoleniowego Policji, w Tomicach (były ośrodek wojskowy), gdzie też odbył się zlot, wjeżdża się ciągnącą się spory kawałek wąską drogą ułożoną z płyt betonowych. Jadąc nią dało się zauważyć, że poligon jest w dobrze odseparowanym miejscu od wścibskich oczu.
Jak to bywa na zlotach, spora część uczestników zjechała się już w piątek i tak też było w naszym wypadku. Dojechaliśmy późnym wieczorem jako jedni z pierwszych. Widać było, że organizacja dopiero się rozkręca. Poczekaliśmy cierpliwie, aż zostaliśmy zakwaterowani w jednym z 8-mio osobowych pokoi.
Pierwsze wrażenie znakomite. Hotel policyjny, w jakim rozlokowani byli uczestnicy zlotu był z jednej strony surowy, bez zbędnych luksusów, a z drugiej dokładnie było wszystko, czego potrzeba: ciepłe i wygodne łóżko, czysta pościel, w schludnych pomieszczeniach. Części sanitarnej nie można sobie lepiej wyobrazić. Wszystko sterylne i nowoczesne. Rozlokowani, po obejrzeniu ośrodka i zjedzeniu kolacji w specjalnie rozbitym na tą okazję namiocie, udaliśmy się na odpoczynek. Następnego dnia właściwa część zlotu.
Około godziny 7-mej obudził nas dzwonek, chyba alarmowy i... niestety huk petard rzucanych na korytarz, przez kogoś z miernym poczuciem humoru, o kulturze nie wspominając. Po dobudzeniu się część uczestników udała się na zorganizowane zwiedzanie terenu, tak, aby później się nie zgubić. Rzeczywiście teren był umiarkowanej wielkości, ale na tyle skomplikowany, że później, w trakcie rozgrywki, nie chodząc po drogach zdarzało się stracić orientację. Po śniadaniu zebraliśmy się, aby wysłuchać głównego organizatora, Tadeusza, który to wraz z Wojtim pokrótce zapoznali nas z fabuła i z zasadami wprowadzonej funkcji medyka oraz respawnów. Organizatorzy uraczyli gości jednym, całodniowym scenariuszem. Podzieleni na dwie armie Białych i Czerwonych (opaski zielone i niebieskie) uczestnicy udali się za swoimi generałami do sztabów, gdzie poznali szczegóły fabuły i zadań im powierzonych. Gdy dowódcy wydzielonych oddziałów otrzymali mapy, ustaliwszy między sobą hasło i odzew oraz strategie uderzenia, ruszyli do działania.
Siły specjalne wojsk rządowych komunistycznej Katangi ruszyły, aby rozbić grasujące w pobliżu, buntujących się przeciwko panującemu systemowi bandy Białych partyzantów. Pierwsze zadanie zdobyć lotnisko. Po zaciętych walkach lotnisko pada i kontrolę nad nim obejmują Czerwoni, zapewniając sobie tym samym drugi punkt respawnu i leczenia ran - pierwszym jest sztab. Kolejne zadania rozbić siły partyzantów w okolicy wzgórza i zniszczenie wyrzutni SAM. W międzyczasie Biali podejmują udaną próbę odbicia lotniska, jednak tylko po to, aby za chwilę ponownie utracić nad nim kontrolę, już do końca gry. Ostatecznie dzień kończy się szturmem sił Czerwonych na ostatni, jak się okazało szczęśliwie obroniony punkt oporu Białych.
W ciągu całego dnia oddziały otrzymywały różne rozkazy ze swoich sztabów, począwszy od zwykłego zwiadu, przez działania zaczepne, po eliminację konkretnego zgrupowania sił przeciwnika. Dochodziło zarówno do planowanych starć, jak i do przypadkowych spotkań wrogich oddziałów. Nie obyło się też bez pomyłek i zabawnych sytuacji. Meldunki do bazy, zmiany i modyfikacje rozkazów przekazywane oddziałom drogą radiową ze sztabu. Wszystko działało nadzwyczaj sprawnie. Pomysłowe zrealizowanie transportu lotniczego, świetnie zdająca egzamin funkcja medyka w oddziałach oraz posiłek w ciągu dnia dostarczony na pozycje ogniowe powoduje, że zlot z pewnością dostarczył wielu wrażeń.
Po kolacji wszyscy udali się do hotelu, gdzie w pokojach do późnych godzin wieczornych słychać było gwar rozbawionych uczestników zlotu...
Następnego dnia, w niedzielę wszyscy z niecierpliwością oczekiwali zapowiedzianych imprez towarzyszących: pokazów samoobrony, strzelania z broni ostrej, a także konkursów, w których główną nagrodą był karabinek elektryczny ufundowany przez znany sklep airsoftowy. Gdy i ta część dobiegła końca, około godziny 15:00 wszyscy opuścili hotel. Część uczestników rozjechała się do domów, pozostała zaś część najwytrwalszych Maniaków udała się, aby stoczyć jeszcze kilka walk przed powrotem do codzienności.
Podsumowując zlot, pomimo, że ogłoszony późno w stosunku do terminu, został zrealizowany na najwyższym poziomie. Niezwykle udana realizacja całodziennego, interesującego scenariusza, a raczej kampanii, przeprowadzonej w bardzo ciekawy sposób powodowała, że nie można było się nudzić. Profesjonalne zaplecze gastronomiczne, zakwaterowanie i organizacja, wszystko to czyni zlot niezwykle udanym, jak nie najlepszą ogólnopolską imprezą z dotychczas przeprowadzonych.
Szkoda tylko, że ogólne wrażenie pogarsza tragiczny stan, w jakim pozostawiona została szczególnie część sanitarna obiektu. Uważam, że warto w tym miejscu poruszyć kwestię kultury bycia części z nas. Było mi wstyd gdy zobaczyłem tak wątpliwą wizytówkę naszego środowiska. Drodzy Maniacy, starajmy się pozostawiać miejsca w stanie takim, w jakim je zastajemy, bo inaczej może kiedyś zabraknąć miejsc, w których będziemy mile widziani...
Organizator imprezy: Blade Runners Team
Miejsce: Tomice k. Góra Kalwaria
Termin: 16-17.10.2004
Liczba Maniaków: 120
Zlot odbył się w dniach 16-17.10.2004. Była to pierwsza impreza airsoftowa o charakterze ogólnopolskim, a nawet w tym wypadku międzynarodowym zorganizowana przez maniaków ze stolicy. Pierwsza, ale bardzo udana.
Na teren ośrodka szkoleniowego Policji, w Tomicach (były ośrodek wojskowy), gdzie też odbył się zlot, wjeżdża się ciągnącą się spory kawałek wąską drogą ułożoną z płyt betonowych. Jadąc nią dało się zauważyć, że poligon jest w dobrze odseparowanym miejscu od wścibskich oczu.
Jak to bywa na zlotach, spora część uczestników zjechała się już w piątek i tak też było w naszym wypadku. Dojechaliśmy późnym wieczorem jako jedni z pierwszych. Widać było, że organizacja dopiero się rozkręca. Poczekaliśmy cierpliwie, aż zostaliśmy zakwaterowani w jednym z 8-mio osobowych pokoi.
Pierwsze wrażenie znakomite. Hotel policyjny, w jakim rozlokowani byli uczestnicy zlotu był z jednej strony surowy, bez zbędnych luksusów, a z drugiej dokładnie było wszystko, czego potrzeba: ciepłe i wygodne łóżko, czysta pościel, w schludnych pomieszczeniach. Części sanitarnej nie można sobie lepiej wyobrazić. Wszystko sterylne i nowoczesne. Rozlokowani, po obejrzeniu ośrodka i zjedzeniu kolacji w specjalnie rozbitym na tą okazję namiocie, udaliśmy się na odpoczynek. Następnego dnia właściwa część zlotu.
Około godziny 7-mej obudził nas dzwonek, chyba alarmowy i... niestety huk petard rzucanych na korytarz, przez kogoś z miernym poczuciem humoru, o kulturze nie wspominając. Po dobudzeniu się część uczestników udała się na zorganizowane zwiedzanie terenu, tak, aby później się nie zgubić. Rzeczywiście teren był umiarkowanej wielkości, ale na tyle skomplikowany, że później, w trakcie rozgrywki, nie chodząc po drogach zdarzało się stracić orientację. Po śniadaniu zebraliśmy się, aby wysłuchać głównego organizatora, Tadeusza, który to wraz z Wojtim pokrótce zapoznali nas z fabuła i z zasadami wprowadzonej funkcji medyka oraz respawnów. Organizatorzy uraczyli gości jednym, całodniowym scenariuszem. Podzieleni na dwie armie Białych i Czerwonych (opaski zielone i niebieskie) uczestnicy udali się za swoimi generałami do sztabów, gdzie poznali szczegóły fabuły i zadań im powierzonych. Gdy dowódcy wydzielonych oddziałów otrzymali mapy, ustaliwszy między sobą hasło i odzew oraz strategie uderzenia, ruszyli do działania.
Siły specjalne wojsk rządowych komunistycznej Katangi ruszyły, aby rozbić grasujące w pobliżu, buntujących się przeciwko panującemu systemowi bandy Białych partyzantów. Pierwsze zadanie zdobyć lotnisko. Po zaciętych walkach lotnisko pada i kontrolę nad nim obejmują Czerwoni, zapewniając sobie tym samym drugi punkt respawnu i leczenia ran - pierwszym jest sztab. Kolejne zadania rozbić siły partyzantów w okolicy wzgórza i zniszczenie wyrzutni SAM. W międzyczasie Biali podejmują udaną próbę odbicia lotniska, jednak tylko po to, aby za chwilę ponownie utracić nad nim kontrolę, już do końca gry. Ostatecznie dzień kończy się szturmem sił Czerwonych na ostatni, jak się okazało szczęśliwie obroniony punkt oporu Białych.
W ciągu całego dnia oddziały otrzymywały różne rozkazy ze swoich sztabów, począwszy od zwykłego zwiadu, przez działania zaczepne, po eliminację konkretnego zgrupowania sił przeciwnika. Dochodziło zarówno do planowanych starć, jak i do przypadkowych spotkań wrogich oddziałów. Nie obyło się też bez pomyłek i zabawnych sytuacji. Meldunki do bazy, zmiany i modyfikacje rozkazów przekazywane oddziałom drogą radiową ze sztabu. Wszystko działało nadzwyczaj sprawnie. Pomysłowe zrealizowanie transportu lotniczego, świetnie zdająca egzamin funkcja medyka w oddziałach oraz posiłek w ciągu dnia dostarczony na pozycje ogniowe powoduje, że zlot z pewnością dostarczył wielu wrażeń.
Po kolacji wszyscy udali się do hotelu, gdzie w pokojach do późnych godzin wieczornych słychać było gwar rozbawionych uczestników zlotu...
Następnego dnia, w niedzielę wszyscy z niecierpliwością oczekiwali zapowiedzianych imprez towarzyszących: pokazów samoobrony, strzelania z broni ostrej, a także konkursów, w których główną nagrodą był karabinek elektryczny ufundowany przez znany sklep airsoftowy. Gdy i ta część dobiegła końca, około godziny 15:00 wszyscy opuścili hotel. Część uczestników rozjechała się do domów, pozostała zaś część najwytrwalszych Maniaków udała się, aby stoczyć jeszcze kilka walk przed powrotem do codzienności.
Podsumowując zlot, pomimo, że ogłoszony późno w stosunku do terminu, został zrealizowany na najwyższym poziomie. Niezwykle udana realizacja całodziennego, interesującego scenariusza, a raczej kampanii, przeprowadzonej w bardzo ciekawy sposób powodowała, że nie można było się nudzić. Profesjonalne zaplecze gastronomiczne, zakwaterowanie i organizacja, wszystko to czyni zlot niezwykle udanym, jak nie najlepszą ogólnopolską imprezą z dotychczas przeprowadzonych.
Szkoda tylko, że ogólne wrażenie pogarsza tragiczny stan, w jakim pozostawiona została szczególnie część sanitarna obiektu. Uważam, że warto w tym miejscu poruszyć kwestię kultury bycia części z nas. Było mi wstyd gdy zobaczyłem tak wątpliwą wizytówkę naszego środowiska. Drodzy Maniacy, starajmy się pozostawiać miejsca w stanie takim, w jakim je zastajemy, bo inaczej może kiedyś zabraknąć miejsc, w których będziemy mile widziani...
1989
materiałów
3767
komentarzy
4
rzeczy w ekwipunku