Konie wróciły do łask między innymi za sprawą amerykańskich oddziałów specjalnych działających w Afganistanie.
"Nagle" okazało się, że podczas długich patroli w trudnym, górzystym terenie koń spisuje się lepiej niż inne środki transportu - jest cichy, nie potrzebuje paliwa ani części zamiennych, zapewnia bardzo dobrą widoczność we wszystkich kierunkach, a poza tym potrafi funkcjonować w "trybie autonomicznym", omijając przeszkody bez ingerencji jeźdźca, który może poświęcić uwagę czemuś zupełnie innemu.
Po prostu koń wybornie wpisuje się w lukę pomiędzy patrolem pieszym, a patrolem prowadzonym z pojazdów.
Współcześnie z koni korzystali też włoscy zwiadowcy kilka lat temu podczas misji w Kosowie.
Inspirując się prawdopodobnie tymi doświadczeniami oraz - a jakże - bogatą tradycją kawaleryjską Wojska Polskiego, dowództwo 17 Brygady Zmechanizowanej postanowiło podszkolić pododdziały rozpoznawcze tej jednostki z umiejętności jazdy konnej.
Koń rzecz jasna posiada szereg wad i na wielu polach nigdy nie dorówna pojazdom mechanicznym, ale w dość wąskim zakresie zastosowań i w sytuacjach awaryjnych nie ma sobie równych. Rzecz jasna Polska to nie Afganistan, ale i w środkowoeuropejskich warunkach da się go zaadaptować do pewnych zadań, uzupełniając etatowe środki transportu.
Niemal 70 zwiadowców 17 BZ przez cztery miesiące uczestniczyło w ośmiu, czterogodzinnych spotkaniach, gdzie poza samą jazdą poznawali też teorię oraz podstawy "obsługi technicznej" tych zwierząt.
Fot.: szer. Patryk Szymaniec