Relację z udziału w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 2010 Tarnów przesłał nam Duncan. Przedstawiciele tamtejszej społeczności airsoftowej od kilku lat pilnują bezpieczeństwa wolontariuszy. Oto ich relacja, choć raczej powinno się napisać "opowiadanie" albo "raport":
WOŚP 2010 Tarnów czyli: … Commando on the Front Line!
Wszystko zaczęło się sześć lat temu, gdy podczas kwesty jakiś bandzior przystawił jednemu z naszych przyjaciół nóż do brzucha i zażądał puszki.
Wówczas stwierdziliśmy, że coś trzeba z tym zrobić. Tak powstał pomysł utworzenia Służby Porządkowej dbającej zarówno o bezpieczeństwo wolontariuszy jak i prawidłowy przebieg samej kwesty.
Rok później powstał w mieście drugi Sztab Orkiestry, ( przy szkole Szczepanika, zwany odtąd Sztabem Szepanika) który przejął dyrygowanie Orkiestrą od dotychczasowego, działającego przy Pałacu Młodzieży. Odtąd chcąc - nie chcąc, zmuszone one zostały ze sobą współpracować. W tym też momencie do akcji włączyliśmy się i my.
Zbiórkę ustaliliśmy na godzinę 0800 w Sztabie. Po drodze do lokalu natknęliśmy się na jakiegoś mężczyznę z Pałacu Młodzieży z identyfikatorem tamtejszego Sztabu. Zauważyliśmy, że nasz widok raczej nie napełnił go radością.
- Przepraszam, czy wy w tym roku też zamierzacie sprawdzać wolontariuszy? – zapytał, gdy koło niego przechodziliśmy.
Zatrzymaliśmy się i potwierdziliśmy.
- Wszystkich? – dopytywał dalej sztabowiec.
No cóż, wolontariusze nie owce, i nikt ich nie znaczy, więc ponownie potwierdziliśmy.
Kolejne pytanie powaliło nas prawie na kolana:
- A kto wam pozwolił?
Bywa i tak. Pokazaliśmy więc identyfikatory z pieczątkami oraz poinformowaliśmy nadgorliwca, że informacja o nas została przekazana na odprawie Sztabów i jego przełożona, choć nie tryskała z tego powodu radością ( nie lubi nas, bo działamy przy drugim Sztabie), przyjęła do wiadomości naszą obecność.
Gość nie odpuszczał i zaczął grozić, że zadzwoni i się upewni. Z uwagi na fakt, że istnieje coś takiego jak droga służbowa pozostało nam jedynie wskazać odpowiedniego adresata telefonu i poszliśmy dalej.
No cóż, nie ma jak miłe rozpoczęcie dnia. Rozwalił nas natomiast fakt, sztabowiec w ogóle nie był zainteresowany faktem, że oprócz sprawdzania będziemy przede wszystkim pilnować jego podopiecznych przed napadem czy kradzieżą.
Odprawa zaczęła się z małym poślizgiem, bo w Sztabie panował dość duży ruch i trochę zajęło nam znalezienie pustej sali. Wesołym przerywnikiem była sytuacja, gdy podbiegła do nas jakaś roztrzepana kobieta. Przyglądnęła się nam uważnie ( wszyscy byli umundurowani ) i zapytała :
- A panowie to kto?
W Orkiestrze jako porządkowi uczestniczymy już piąty rok z kolei, więc musiała to być jakaś nowa nauczycielka, bo i my widzieliśmy ją po raz pierwszy i jak można się domyśleć – ona nas też.
- Jesteśmy Służbą Porządkową, będziemy pilnować – odparliśmy chórem.
- O rany, ja mam siedmiuset wolontariuszy na głowie i was też mam pilnować?
Po chwili udało nam się wytłumaczyć pani, że to My pilnujemy a nie nas trzeba pilnować. Uradowana pobiegła gdzieś dalej.
Sama odprawa trwała około pół godziny. Duncan po kolei wyjaśniał wszystkim poszczególne zasady służby, kompetencje oraz na co zwracać uwagę. W połowie briefingu odwiedził nas Dyrektor szkoły Szczepanika – Pan Kukułka. Przyprowadził ze sobą jedną wolontariuszkę.
Duncan zaraz podchwycił temat:
- Tak moi drodzy wygląda przykładowy, klasyczny wolontariusz – powiedział wskazując na speszoną dziewczynę. – Ma identyfikator, puszkę i serduszka. Waszym zadaniem jest pilnować, aby co najmniej dwie z tych rzeczy – identyfikator i puszka – dotrwały w całości z wolontariuszem do końca kwesty.
Dyrektor, jak co roku podziękował nam za naszą inicjatywę i zagrzał do boju.
Ustaliliśmy sobie następujące priorytety:
0900-1100 – działania prewencyjne sprawdzające przygotowanie kwestujących do akcji ( sprawdzanie puszek, identyfikatorów, szkolenia w trybie nagłym itp. )
1100 – 1300 – to czas, gdy każdy powinien już wiedzieć, na co zwracać uwagę a puszki są już pomału wypełniane, więc trzeba zacząć zwracać uwagę na bezpośrednie otoczenie kwestujących ( bramy, grupki dresów, meneli, chodzić wraz z wolontariuszami itp.)
1300-1600 – to czas, gdy puszki są już pełne. Najniebezpieczniejszy okres kwesty, zwłaszcza po 1500, gdy pomału robi się ciemno. Skupiamy się na bezpośredniej ochronie wolontariuszy, eskortujemy do Sztabu, w razie W – interweniujemy.
Wkrótce nastąpił podział rejonów i dwu osobowe patrole ruszyły na miasto.
Już na dzień dobry okazało się, że będą problemy. Większość wolontariuszy nie miała zielonego pojęcia o tym jak kwestować, a przede wszystkim jak w czasie kwesty unikać nieprzyjemnych sytuacji. Każda spotkana grupa oddawała nam puszki „ do potrzymania”, praktycznie wszyscy mówili ile już uzbierali z naciskiem na szczegółowe informacje dotyczące banknotów, praktycznie nikt nie miał dodatkowo przywiązanego identyfikatora do smyczy, pomimo wcześniejszych apeli na odprawie Opiekunów.
Ręce nam opadły.
Radia i komórki poszły w ruch i wkrótce zaczęła się mozolna nauka kwestujących, na co powinni zwracać uwagę.
- Nie dawaj nikomu puszki do ręki, nawet nam. Nie mów nikomu ile zebraliście, gdyby naciskał, to w tamtym roku było lepiej, nie chodź samotnie, jak idziesz do domu na obiad – schowaj puszkę i identyfikator, zwracaj uwagę nie tylko na siebie, ale i innych wolontariuszy. I tak w kółko.
Godzina 0923 – pierwsze zgłoszenie o zgubionym identyfikatorze. Informujemy resztę. Rejon ulicy Lwowskiej. Jest gorzej niż rok temu – wówczas pierwszy zginął dopiero po 1300.Cholera, a mówiliśmy przywiązywać je dodatkowym sznurkiem do smyczy! Szukanie praktycznie uniemożliwia silnie sypiący śnieg. I ludzie odśnieżający chodniki. Jeżeli do tej pory nikt go nie znalazł, to odnajdą go na wiosnę. Albo i nie.
W tym wszystkim najgorsze jest to, że mógł go znaleźć jakiś nieuczciwy człowiek, który zacznie zbierać na swój rachunek.
Pod warunkiem, że wygląda jak jedenastoletnia dziewczynka.
Godzina 1020 – padający śnieg zaczyna nagminnie niszczyć puszki. Przemakają od wilgoci i stają się nie do użytku. Na szybko instruujemy wszystkich, aby albo szli do Sztabów je podklejać folią, albo brali ze sklepów reklamówki jednorazówki i je zabezpieczali.
Działa.
Godzina 1215 – Spotykamy kadrowicza od porannej rozmowy. Jest bardzo miły i uprzejmy. Widocznie wykonał telefon i okazało się, że jednak mamy prawo robić to, co robimy.
Aż serce się raduje na ten widok.
Godzina 1300 – wszystkie patrole na chwilę zbierają się na Rynku przy choince. Robimy wspólną pamiątkową fotkę. Razem z nami jest kilku byłych członków Kompanii. Każdy z nich kiedyś również patrolował z nami w ten dzień ulice.
Miło przez chwilkę powspominać poprzednie lata i wiedzieć, że ludzie, choć nie mają czasu, wciąż pamiętają.
Godzina 1330 – Zgłasza się do nas chłopak z naruszoną plombą. Rozmokła od deszczu i się zerwała. Nie wie, co robić- boi się, żeby jakichś problemów nie było. Idziemy z nim do Sztabu i tam puszka zostaje ponownie zabezpieczona.
Godzina 1445 – Jeden z patroli znajduje kolejny identyfikator. Sprawa o tyle dziwna, że nikt nie zgłosił zaginięcia. Ha, to się nazywa szybkość działania! Dokument ląduje w Sztabie.
Godzina 1520 – Jedna z wolontariuszek informuje o jakimś panu, który przyszedł i podarował złoty łańcuszek. Sympatyczna sprawa.
Teraz zaczyna się najgorętszy okres. Większość wolontariuszy z pełnymi puszkami zmierza do Sztabów. Jeżeli ktoś chciałby napaść to właśnie teraz – między piętnastą a szesnastą.
Potem ulice pustoszeją.
Na szczęście do niczego takiego nie dochodzi.
Godzina 1605 – ostatni patrol. Na ulicach są tylko pełnoletni wolontariusze kwestujący w ramach osobnych, zamkniętych imprez. Wszystkie dzieciaki spokojnie dotarły do Sztabów z pieniążkami.
Jest dobrze.
Godzina 1620 – Rebriefing. Duncan podsumowuje dzień i dziękuje za służbę. Pomimo spokojnego przebiegu nie było łatwo. Każdy jest zmęczony a nogi włażą do tyłka.
Najważniejsze, że nikt nie został napadnięty.
Godzina 1640 – Szybki raport do Szefa Sztabu. Wszystko zgodnie z planem. Piąty rok z rzędu. Tak trzymać Panowie!
Rozchodzimy się. Służba Porządkowa dobiegła końca. Część jedzie do domów, część zostaje na koncerty.
Należy dodać, że razem z nami ulice przemierzała maskotka naszej Kompani - M*ISSUE, który dzielnie ( nieoficjalnie, jednak pod pełnym nadzorem Porządkowych ) zbierał pieniążki do miniaturki puszki.
Na terenie Tarnowa w Orkiestrze zagrały również grupy rekonstrukcyjne SPAT TARNÓW oraz Jagerbataillon 292 z Dąbrowy Tarnowskiej – zbierając kasę.
W tym roku obstawialiśmy Orkiestrę piąty raz. Był to też piąty z rzędu rok, gdy na terenie Tarnowa nie doszło do napadu rabunkowego na wolontariusza. Kiedyś zastanawialiśmy się nad kwestowaniem, uznaliśmy jednak, że i tak, kto ma dać na Orkiestrę, ten da, natomiast od siebie możemy ofiarować kwestującym poczucie bezpieczeństwa.
I pewność, że pieniążki, które zbierają trafią tam, gdzie trzeba.
42 Royal Marines Commando L-Coy „South”