Od CETME Modelo A do HK G3
Historia powstania jednego z najsłynniejszych karabinów na świecie jest ciekawsza niż większości by się mogło wydawać. Korzeni ikony Bundeswehry w istocie należy szukać nie w Niemczech, a w Hiszpanii, w założonym w Madrycie przez Niemca (Wernera Heynen), ale za hiszpańskie pieniądze Ośrodku Badań Technicznych Sprzętu Specjalnego - CETME. Ośrodek powstał w 1949 roku, gdzie szybko zatrudnienie znalazła duża grupa niemieckich emigrantów po II Wojnie Światowej, byłych pracowników zakładów Mauser-Werke. Dzięki ich doświadczeniu i przywiezionej dokumentacji prototypów karabinów szturmowych opracowanych pod koniec wojny w 1956 roku, do seryjnej produkcji wszedł model CETME Modelo A. Produkcję nowego karabinu, wzorowanego na sprawdzonej konstrukcji StG45(M) pomogli uruchomić pracownicy zakładów Heckler und Koch. Tego samego roku armia niemiecka zakupiła pierwszą, testową partię 400 sztuk nowej broni. Próby przeszły pomyślnie. Przy współpracy z HK poprawiona została ergonomia. Zmodyfikowany został kształt kolby, chwyt transportowy, łoże wykonane zostało z perforowanej blachy, wydłużono lufę, a jej koniec przystosowano do granatów nasadkowych – tak powstał Modelo 58. Wersja przystosowana do standardowego naboju NATO 7,62x51 otrzymała nazwę Modelo B. Rok później, w 1959 roku Bundeswehra zakupiła zmodernizowany w standardzie NATO karabin jako G3 (Gewehr 3). Pierwotnie G3 posiadało kolbę i okładziny drewniane. Wersja G3A3, której replikę od LCT mamy przyjemność tu opisywać, ma już kolbę i okładziny z tworzywa sztucznego. G3A4 i G3KA4 były wersją ze składaną kolbą, podobną do tej znanej z MP5.
Na przestrzeni lat G3 w różnych wersjach został zakupiony w 50 krajach, a 15 krajów posiada licencję produkcyjną. Zakłady Heckler & Koch wstrzymały produkcję w 2001 roku. Karabin wyróżnia się wysoką celnością i stosunkowo niewielkim odrzutem, spowodowanym wysoką masą broni. Mimo wejścia do służby HK G36 i pierwszego zachwytu, często niedoceniane przez żołnierzy Bundeswehry G3 zaczęło wracać do łask. Obecnie, zmodernizowane pod kątem ergonomii dalej jest używane przez jednostki specjalne, w tym niemieckie KSK.
Konstrukcja G3 posłużyła jako baza dla później zaprojektowanego, bardzo cenionego za niezawodność, popularnego w formacjach specjalnych pistoletu maszynowego MP5, a także wielu innych karabinów, w tym maszynowych i wciąż budzącego wiele emocji karabinu wyborowego PSG-1.
Replika
Po wzięciu do ręki LC-3 sprawia wrażenie bardzo solidnej, ciężkiej repliki. Praktycznie na pierwszy rzut oka niewiele wskazuje na to by to była zabawka. Replikę trzyma się pewnie, nic nie trzeszczy, nie ma luzów – spasowanie idealne. Nie chcemy nadużywać określenia monolit, ale to kolejna replika od LCT, gdzie to właśnie określenie ciśnie się na usta. Ma się wrażenie jednego kawałka stali i nic w tym dziwnego. Replika została bowiem wykonana z tłoczonej, giętej tafli stali. Powierzchnia wykończona została bardzo ładną oksydą.
Replika posiada indywidualne oznaczenia producenta od spodu korpusu na wysokości komory nabojowej. Oznaczenie zostało wygrawerowane. Dla purystów łyżką dziegciu będzie z pewnością brak oznaczeń obecnych na palnym odpowiedniku. Brak też jest oznaczeń nastaw na celowniku bębnowym.
Przyrządy celownicze mechaniczne są regulowane. Celownik jest bębnowy z przeziernikami, o nastawach (w oryginale) na 200, 300 i 400 m, oraz szczerbinką o nastawie 100 m.
Selektor ognia pracuje płynnie i precyzyjnie. Ku naszemu zaskoczeniu, mimo zabezpieczenia, odpowiednio manipulując spustem można doprowadzić do strzału repliki. Trzeba się postarać, ale jednak jest to możliwe.
Lufa zewnętrzna, wykonana jest również ze stali. Jest ciężka i przymocowana sztywno trzema śrubami do korpusu. Nie ma mowy o żadnych luzach. Replika, choć ciężka jest znakomicie wyważona.
Zwalniacz magazynka, tak jak w oryginale jest podwójny, choć ten z prawej strony wydaje się być dla posiadacza nadnaturalnie długich palców u dłoni.
Dźwignia przeładowania chodzi tak jak byśmy tego oczekiwali, z wyczuwalnym oporem sprężyny. Jej zwolnienie wydaje bardzo przyjemny, metaliczny dźwięk. Przesunięta do tyłu odsuwa imitację zamka i odsłania dostęp do regulacji HU.
Prezentowana tu wersja posiada okładziny, kolbę i chwyt pistoletowy w kolorze oliwkowym, które wykonane są z tworzywa sztucznego. W dotyku sprawiają wrażenie bliskie tym z palnego odpowiednika. Części odlane zostały na bardzo wysokim poziomie, nie ma mowy o żadnych nadlewkach. Jako ciekawostkę warto zaznaczyć, że elementy te można wymienić na dowolne przeznaczone do palnej wersji. Oczywiście poza chwytem pistoletowym ze względu na umieszczony w nim silnik. Producent stanął na wysokości zadania. Wymiana samej kolby może jednak nastręczyć nieco problemów, gdy w trakcie produkcji zostanie zbyt mocno dokręcona jedna ze śrub, jak w naszym przypadku.
Bateria schowana jest w obszernej komorze wewnątrz kolby, do której dostajemy się po zdjęciu stopki kolby. Replika standardowo przychodzi ze stykiem mini Tamiya.
Magazynek typu mid-cap jest dedykowany do repliki. Wykonany z blachy stalowej, podobnie jak reszta repliki. Trzeba się przyzwyczaić do jego wymiany, ale po chwili praktyki zaskakuje pewnie.
Po lewej magazynek LCT, po prawej do wersji palnej
Co wewnątrz
Rozkładanie repliki jest bardzo łatwe. Wybijamy dwa tylne piny, żeby zsunąć kolbę, potem jeden pin w okolicach gniazda magazynka żeby zsunąć front. Dzięki temu mamy dostęp do lufy wewnętrznej i komory hop-up. Czynności te są na tyle łatwe, że z powodzeniem można w ten sposób "skrócić" replikę do transportu.
Komora hop-up jest plastikowa, przypomina rozwiązania znane z konstrukcji ProWina. Pokrętło regulacji jest precyzyjne i działa skokowo (wyczuwalne jest klikanie), co zapobiega samoczynnemu rozregulowywaniu ustawienia nacisku na gumkę. Niestety brak jest oznaczeń kierunku regulacji. Producent zastosował tradycyjny okrągły, gumowy dystanser. Gumka jest standardowa dla większości replik. Ma nieco mały element podkręcający. Wystarczy na początek, ale sugerowalibyśmy wymianę jej w pierwszej kolejności.
Lufa wewnętrza o długości 515mm również jest standardowa, wykonana z mosiądzu. Brak jest sfazowania od strony wylotowej.
Żeby dostać się do gerboxa musimy wybić jeszcze trigger pin, a także ściągnąć zawleczkę zabezpieczającą z drugiego pina przed jego wysunięciem.
Jest to standardowy metalowy gearbox od LCT z wyjściem na system blow back (które w tym przypadku nie jest używane). Czyżby przygotowanie pod wersję EBB? Skręcony 2 śrubami philipsa i 6 imbusowymi. Wszystkie lekko potraktowane klejem do gwintów.
Cylinder typu 0, wewnątrz gładki, z zewnątrz o prążkowanej fakturze. Schodzi się szczelnie z metalową uszczelniona głowicą cylindra. Tłok wykonany z tworzywa sztucznego o 15 stalowych zębach i metalowej tradycyjnej płaskiej głowicy tłoka. Całość z cylindrem i dyszą daje bardzo dobrą szczelność.
W środku, skąpane w dość dużej ilości smaru zębatki oznakowane są logiem LCT. Zębatka tłokowa dodatkowo posiada metalowy opóźniacz listwy popychacza, co ma się przełożyć na zmniejszenie zużycia listwy oraz lepsze podawanie kulek przy dużej szybkostrzelności.
Silnik zastosowany w replice to „High Torque Motor” typu długiego od LCT. Robi dobre wrażenie, magnesy stawiają wyczuwalny opór.
Strzelanie
Strzelanie z repliki jest bardzo przyjemne, choć wymaga nieco sprawniejszego użytkownika, ze względu na masę repliki. Długa lufa, zastosowany cylinder i ogólne spasowanie sprawia, że dźwięk wystrzału jest cichy i stłumiony. Otrzymana replika jest dobrze zosiowana, strzały na 25 m były powtarzalne. Skupienie ognia ciągłego zamykało się w obszarze nie większym niż 18 cm. Nie ulega jednak wątpliwości, że myśląc o rozgrywce w Polsce w otwartym terenie niezbędny będzie wcześniejszy tuning zwiększający prędkość wylotową repliki, która w wersji fabrycznej plasuje się na 320 fps.
Podsumowanie
Na replikę G3 w wydaniu stalowym fani czekali wiele lat. Do tej pory na rynku dostępna była replika od legendarnego Tokyo Marui, ale z kompozytowym korpusem. Szybko pojawiła się opcja od Classic Army z korpusem wykonanym ze ZnAl, a także od 2007 roku na ryku obecna jest propozycja z plastikowym korpusem od Jing Gong. Potem długo, długo nic. Aż do teraz, gdy LCT Airsoft ogłosiło światu swoją wersję wykonaną w pełni ze stali.
G3 od LCT jest w pełni tego słowa znaczenia repliką. Stopień odwzorowania jest na bardzo wysokim poziomie, wyważenie, zwymiarowanie, a już możliwość założenia części zewnętrznych od palnej wersji z pewnością zaostrzy apetyt niejednemu fanowi G3. Dla pasjonatów ważnym szczegółem może być możliwość założenia na replikę również oryginalnego bagnetu Bundeswehry, czego z oczywistych względów nie polecamy. Brak jest niestety oznaczeń, ale nie można mieć wszystkiego.
Replika od pierwszego momentu robi doskonałe wrażenie. Nic nie trzeszczy, nie skrzypi. Wewnętrznie również jest na wysokim poziomie, choć jak na polskie realia wymagać będzie tuningu, 320 fps w stocku wydaje się być mało, choć dzięki spasowaniu i dobremu zosiowaniu skupienie ma więcej niż zadowalające. Szczególnie, że przy jej wadze i gabarytach należy do niej podejść raczej jak do broni wyborowej, jaką też rolę bojowy odpowiednik w dalszym ciągu potrafi pełnić w czynnej służbie. Nie to jednak jest najważniejsze w tym przypadku...
LCT po raz kolejny stanęło na wysokości zadania i dostarcza graczom replikę świetnie odwzorowującą oryginał, dającą pole do popisu fanom real steel. Wolicie wersję klasyczną, czy też współcześnie zmodernizowaną, używaną przez komandosów KSK? Dzięki pasującym akcesoriom dedykowanym bojowemu odpowiednikowi możliwości jest naprawdę wiele, by stworzyć swoje wymarzone G3 do gry i na ścianę.