Relacja z udziału kieleckich airsoftowców w XIX finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Pierwszy raz organizowaliśmy coś w ramach WOŚP. Składamy się z kilku drużyn, które teraz musiały nad rywalizację na polu walki airsoftowej, przedłożyc kooperację.
Zbieramy się o godzinie 8:30. Wszyscy punktualnie, pakujemy się do busa i autka. Łączna liczba na początku to 8 maniaków, gotowych do kwestowania. Przyjeżdzamy na miejsce, wszyscy wypakowują się. Czas przywieźć namiot oraz inne rzeczy potrzebne do zorganizowania strzelnicy. Dzięki pomocy ZHP, dostajemy na 10,5h - zwaną potocznie - "dychę". Zabieramy kanadyjki, siatkę maskującą i parę innych rzeczy. Udajemy się po stoły, tutaj podziękowania dla kolegi Tweed’a, który użyczył nam owych stołów. Zawijamy na miejsce. Czas na rozładunek. Airsoftowiec jak to airsoftowiec, odział się w szpej i zaczął się lansowac z puchą w ręku na głównym deptaku Kielc. Trudno było dostrzec o godzinie 9.30 nie - wolontariuszy. Pierwszy problem to było to, że na betonie trudno "dychę" rozstawić. Dochodzę do wniosku, że Kielczanie to tacy McGyverowie. Wykorzystaliśmy zamiast śledzi : kosz, samochód, stoły, barierki. Dało się ? Dało, bo nic nie przeszkodzi Nam w zebraniu pieniędzy dla dzieciaków.
Namiot, jeszcze bez siatki maskującej.
Rozłożeni, zainstalowani – dobija godzina 11. Sienkiewka zapełnia się ludźmi. Nie mogę powiedzieć, że przeżywaliśmy na początku oblężenie, lecz źle nie było. Ogrodziliśmy teren biało-czerwoną taśmą, było bezpiecznie. Każdy strzelający musiał założyć okulary, żeby rykoszet nie trafił go w oko. Tak samo osoba podziwiająca ‘skille’ strzelca. Ile wystrzelaliśmy bb’s? Śmiało stwierdzę, że około 4 tysięcy. Strzelano z dwóch M16-tek, które dzielnie się trzymały.
Kolega Wojtek, z jedną z eMek.
Upływały godziny, coraz więcej ludzi zaczęło nadciągać. Od godziny 13 ruszyło ‘ciężkie zbieranie’. Wyprawy w miasto, owocowały zebranymi pieniędzmi, na strzelnicy biznes się kręcił. Tak nieubłaganie czas zleciał do godziny 19, kiedy to zaczęliśmy się pakować, gdyż puszki zostały zebrane. Ale my chcemy jeszcze ! Nie w tym roku Panowie, trzeba liczyć. Na odsmucenie się, Tunak Tunak Tun wydobywany z głośników oraz istne tańce w namiocie i poza nim.
Tutaj kolega Podrzyk na tle strzelnico - namiotu.
10,5h zleciało jak z bicza strzelił. Super zabawa oraz zebrane pieniądze na szczytny cel, po bardzo męczącym dniu, koiły zmęczenie oraz dawały do myślenia. Zrobiliśmy coś z niczego oraz daliśmy nasz wkład w całe przedsięwzięcie jakim jest WOŚP. Zebraliśmy około dwóch tysięcy złotych. Jak na początek, myślę, że kwota przyzwoita. Chciałbym podziękować koledze Housenka, za udostępnienie namiotu, kanadyjek i innych rzeczy. Bez Kacpra nie udało by się zorganizować strzelnicy. Także wielkie słowa uznania kieruję dla: Duronta, Krissa, Padre, Mateusza, Podrzyka, Zapka, Marvina, Tweeda, Wiktora, Hasha, Darka, Kukura, Pedra oraz wszystkich którzy przyczynili się do tego, że mogliśmy kwestować. Za rok Kielce ustawiły sobie próg minimalny 40 tysięcy, hehe. Na koniec kilka zdjęć:
Tańcowanie udzielało się każdemu, nawet na początku.
Airsoftowa kosmetyczka – Duront :)
Kwestowanie.
Część ekipy.
Bo Padre zawsze pomoże :) eMka była za ciężka, aby utrzymał ją sam strzelający.
Tak wiemy, że dobrze tańczymy :)
Kto wie, może przyszły maniak? :)
Zwijamy interes.
Zdjęcie na wozie strażackim – bezcenne.
Bo WOŚP jest OK !!!
Relację napisał:
Krystian_CK