The idea evolved of course and now we can choose between dozens of different vessels designed to satisfy the weirdest desires of the most pampered users. In this text you are going to get acquired with three different soultions of transporting water, I have been able to test. Our heroes are US M1961 canteen, Nalgene Multidrink bottle and Hydrapak Stash soft bottle.
Photo 1: Hydrapak Stash, Nalgene Multidrink,US M1961
Answering a question many of you would like to probably ask - there will be nothing about bladders. The main reason is the fact, that several years ag I bought such an invention from Source company and still do not really feel like switching to something else. Hence I got an advice for you - if you need a "camelbak" do not even bother with cheap discount substitutes. They are not worth neither your health nor your cash.
Why do I need anything apart from a bladder?
As it is commonly known, hydration bladder is marvelous solution. Especially in recent times, when the amount of hi-tech patents used for production makes it almost possible to fly it to the Moon. It got some limits though. It is relatively easy to damage, hard to wash face or wound, even harder to put it's content to the mug. Even sharing your water with colleague seems to be rather moderately hygenic. Refilling it back in the field appears to be tricky as well.
The outcome is easy - in your equipment you must find a place for something, what is free of such drawbacks and can be your emergency water source in case of bladded being separated from you or damaged. Moreover water is like ammo - for longer trips you should grab as much as you can put in your webbing.
M1961 canteen
It is a bit awkward for me to describe an object as popular in military branch as spine curves among IT employees. Well, these among you who are unfamiliar with this good got unique chance of being blasted by my knowledge bomb and these ones who know this canteen better than own mothers can feel like being in my shoes.
Photo 2: A practical steel mug can be purchased for US canteen. On the photo more recent model with grab folded sideways.
Plastic canteen M1961 was started to be issued US military personel during the Vietnam War. Almost instantly pushed away previous models made of steel and aluminium. It got 1QT capacity, what is c.a 0,95 liter. It's quite a lot and two canteens are enough for 12 hours trip in temperate conditions. One of the very important factors is wide selection of covers both military issue and commercial ones.
Photo 3: The canteen is available in protective colors only. Mug actually is not, but is still matt.
Sprzęt jest pancerny. Przynajmniej tak długo, jak macie zamiar do niego wlewać chłodną wodę. Przy wlewaniu ciepłej (40-50 st. C) plastik zaczyna wyraźnie mięknąć. Wlewać gorącej się nie odważyłem. Posiadam dwie manierki tego typu – jedną wyprodukowaną w 1984, drugą w 1990. Obie służą mi ponad 5 lat i poza urwanymi zaślepkami do wpięcia wężyka maski p-gaz, nie mają żadnych uszkodzeń. Zresztą brak zaślepek nie wpływa w żaden sposób na szczelność korka. Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby zawartość manierki wyciekła. Oczywiście w tanich kopiach różnie to bywa, ale nie o nich tu mowa.
This gear is panzer. At least as long as you do not intend to pour inside anything but cold water. While "feeding" it with warm one (40-50 C degrees) plastic becomes softer and softer. I was not brace enough to try my luck with boiling fluid. I got two canteens of this type - former was produced in 1984, latter in 1990
Fot. 4: Manierka użyta do zdjęć jest już wiekowa, jednak właściwa konserwacja pozwala na zachowanie jej właściwości użytkowych.
Jak za oferowane możliwości, ten szpej jest praktycznie darmowy. Kontraktowe (teoretycznie) nieużywane manierki w stanie magazynowym można kupić już za 20-30 PLN. Do tego wypadałoby dokupić pokrowiec (do wyboru klasyczna wersja w ALICE oraz plejada konstrukcji montowanych na MOLLE) oraz świetny stalowy kubek, który może pełnić też rolę menażki albo improwizowanej saperki.
Fot. 5: Manierka US jako element prostego zestawu I linii. Od lewej - torba zrzutowa, manierka, cargo (ponczo/polar +ew. awaryjny zapas jedzenia), 2 granaty dymne, "broń" boczna.
Żeby nie było – manierka ma swoje wady. Przede wszystkim jest nieprzezroczysta, co utrudnia oszacowanie ilości wody w środku, ewentualnie jej klarowności przy napełnianiu w terenie. Dalej – tworzywo średnio znosi wyższe temperatury wody. Z uwagi na prostotę konstrukcji i brak bakteriobójczych patentów trzeba ją dokładnie osuszyć po każdym wyjściu w teren, a jeżeli czerpaliśmy wodę z przygodnych źródeł – dodatkowo wypłukać. Dzięki wąskiej szyjce możecie być pewni, że jak suszenie zaczniecie w niedzielę, to do kolejnego weekendu prawie na pewno wyschnie. Z powodu szyjki - również nie da się jej wysuszyć mechanicznie, co utrudniłoby lgnięcie się w środku chorobotwórczych bakterii lub grzybów.
Fot. 6: Pokrowiec ALICE to konstrukcja przemyślana, ale przestarzała. Na zdjęciu widoczna kieszonka na tabletki do oczyszczania wody.
Co by nie mówić, gdybym miał jechać jutro na front, z pewnością zabrałbym ze sobą ten sprzęt. Idiotoodporny, pancerny, niezawodny i tani. Ucieleśnienie idei KISS, spełniające wszystkie oczekiwania – ma trzymać wodę i nie przeciekać. Nic tak nie smakuje w terenie, jak racja żywnościowa przepita lekko ciągnąca plastikiem wodą z tego naczynia. Kto nie zna tego smaku – ten nie zna życia. Manierki są fajne, ale po latach zacząłem poszukiwać jednak sprzętu bardziej rozwiniętego technologicznie, bo jak wiadomo – kto się nie rozwija, ten się cofa. I tak płynnie przechodzimy do kolejnego punktu.
Zalety:
- Niska cena;
- Wytrzymałość mechaniczna i ogólna jakość wykonania;
- Kompatybilność z wieloma pokrowcami i kieszeniami dostępnymi na rynku;
- Spora pojemność.
Wady:
- Brak zabezpieczenia przed bakteriami i pleśnią;
- Nieprzezroczystość;
- Długi czas schnięcia;
- Wąska szyjka uniemożliwiające mechaniczne oczyszczenie wnętrza;
- Niska odporność na wyższe temperatury płynów.
Nalgene Multidrink
Zainteresowałem się firmą Nalgene dzięki zachwalającym jej produkt wpisom na blogu Supera. Pisał on co prawda o modelu 1-litrowym, ale z racji tego, że poszukiwałem źródła wody na szybsze akcje w cheście, wybór padł na model Multidrink o pojemności 0,6 litra. Miało być zastępstwo dla manierki – wyszło uzupełnienie. Z produktu Nalgene jestem dość zadowolony, mimo kilku mankamentów. Ogólnie było to dobrze zainwestowane 50 PLN.
Fot. 7: Kolor butelki nie jest specjalnie kamuflujący, ale oferta producenta jest pod tym względem niezwykle bogata.
W sprzęcie tym cenię sobie przede wszystkim uniwersalność. Amerykańskie manierki są nie do zdarcia i w ogóle super, ale pod warunkiem, że ganiasz po lesie przebrany za żołnierza. Poza tym istnieją okoliczności, kiedy raczej staram się unikać nadmiernie militarnego wyglądu. Do takich sytuacji należą między innymi wycieczki z plecakami, wypady na rower, czy inne, podobne przedsięwzięcia, gdzie toporna manierka jest przerostem formy nad treścią.
Fot. 8: Butelka jest na tyle niewielka, że pasuje jako źródło wody noszone pod ręką podczas szybkich wyjść w teren.
Co to ma wspólnego z uniwersalnością? Nalgene spisuje się w każdej outdoorowej sytuacji. Poza tym leży idealnie w koszyku na bidon w moim rowerze i w kieszeni cargo o wymiarach 2x4 komórki PALS. Sprawia to, że łatwo przytroczyć ją na zewnątrz plecaka czy do chest riga podczas akcji gdzie bierze się minimum sprzętu. Pojemność 0,6 L to niby niewiele, ale w zupełności wystarcza mi na kilkugodzinne działanie w terenie od jesieni do wiosny. Zużycie wody to kwestia indywidualna, więc dla niektórych może to być za mało. Osobiście też bym wolał, żeby Nalgene miała te 150 ml więcej. To prawie cała dodatkowa szklanka, a póki co z wodą jadę często „na styk”.
Fot. 9: Wieczko od spodu. Widoczny otwór na słomkę, zakrętka i zastawka.
Fajnym patentem jest szeroki wlew. Doczyszczenie butelki nie stanowi problemu, nawet jeżeli trzymano w niej inne płyny niż woda. Przezroczysty korpus z podziałką to niby oczywista rzecz, a cieszy, bo mało gdzie je widuję (aczkolwiek trafia się w konkurencyjnych produktach Camelbaka). Pozwala to nie tyle kontrolować zużycie, co wysnuć wnioski na temat własnego zapotrzebowania na przyszłość. Poza tym ucieszy to z pewnością miłośników koktajli białkowych.
Fot. 10: Wieczko od góry. Widoczna zaklejona taśmą izolacyjną zastawka oraz dość podatna na uszkodzenia zakrętka.
Tworzywo korpusu sprawia wrażenie delikatnego, chociaż mądrzejsi ode mnie twierdzą, że jest naprawdę trudne do zniszczenia, mimo ogólnej, niskiej wagi naczynia. Upuszczone na podłogę wytrzymuje i nie pęka. Przeżyło też działanie w polu, gdzie sprzętu nie oszczędzam. Ciepła woda nie powoduje odczuwalnego "mięknięcia" tworzywa, jak było w przypadku manierki.
Fot. 11: Solidna guma z pewnością nie pozwoli na zgubienie zakrętki w terenie.
Przy okazji – producent gwarantuje, że przy wlewaniu do butelki gorących napojów nie zareagują one z plastikiem, wydzielając czynniki kancerogenne. Piszę o tym, bo pierwsze serie butelek miały z tym problem.
Fot. 12: Zakrętka od spodu. Dość delikatna konstrukcja podatna jest na uszkodzenia. Jest to najsłabszy element konstrukcji.
W Multidrinku najbardziej boli mnie skomplikowane wieczko. Wiem, że nazwa zobowiązuje, toteż z butelki można pić na trzy sposoby – przez wlew mały, wlew duży i odłączaną słomkę. Jestem prostym człowiekiem, więc korzystałem wyłącznie z opcji numer 1. Jest dla mnie najpraktyczniejsza, aczkolwiek taką słomkę można docenić przy jeździe autem. Ja swoją wyrzuciłem bo przeszkadzała w terenie.
Fot. 13: Nie odczuwałem potrzeby korzystania ze słomki. W warunkach zabaw militarnych nie jest niezbędnie konieczna.
Żeby zapewnić możliwość picia duszkiem wieczko nie jest szczelne, gdyż znajduje się w nim zastawka przypominająca tę znaną z maski p-gaz MP-4. Niestety, woda lubi przez nią wyciekać, dlatego swoją zakleiłem taśmą izolacyjną. Samo wieczko ma taki mankament, że w niektórych egzemplarzach zdarzają się nieszczelności – mam dwie butelki i niezależnie od tego, jak mocno się jednej z nich nie dokręci – cieknie. Problem występuje również w drugiej, ale o wiele mniej dotkliwie. Istnieje za to kłopot z korkiem od mniejszego wlewu. Bywa że pocieknie, kiedy się go nie dokręci do oporu. Niby zrozumiałe, ale kiedy się go regularnie dokręca – górna część zakrętki po pewnym czasie odpada i element należy wymienić. Ja tak zepsułem już dwa w ciągu półtorej roku. Części zamiennych w obrocie oczywiście brak.
Fot 14.: Korpus z podziałką. Tego rozwiązania brakuje w innych testowanych pojemnikach.
Nalgene Multidrink to bardzo fajne, uniwersalne narzędzie ze skomplikowanym (moim zdaniem), awaryjnym wieczkiem i zbyt małą pojemnością. Gdyby nie te dwa aspekty, byłoby to moje ulubione naczynie na krótkie wypady i nie szukałbym niczego innego. Butelki 1-litrowe posiadają prostsze zakrętki i taka też przydałaby się w Multidrinku. Nawet jako opcja do kupienia osobno. Biorąc pod uwagę to, jak dalece jego więksi kuzyni przewyższają technologicznie manierki – kiedyś się skuszę i kupię, jak tylko znajdę pasujący metalowy kubek i pokrowiec w znośnej cenie.
Zalety:
- Wytrzymałe i lekkie tworzywo;
- Zwiększona odporność na pleśń;
- Szeroki wlew;
- Przezroczysty korpus z podziałką;
- Możliwość wszechstronnego zastosowania.
Wady:
- Wysoka cena;
- Dość niska pojemność;
- Brak dedykowanych pokrowców;
- Fatalna, niskiej jakości zakrętka.
Hydrapak Stash
Oto owoc moich poszukiwań alternatywy dla Nalgene. Tak na spróbowanie nowych rzeczy. Zasadniczo nie czuję się pewnie z naczyniami miękkimi. Tak już mam, że gdzieś z tyłu głowy pojawia się świadomość, że jak coś mogę uszkodzić, to kiedyś uszkodzę to na pewno. A tu mamy butelkę wykonaną z identycznych materiałów jak pęcherze hydracyjne tej firmy – bardzo odporne naściskanie i rozciąganie, ale równie bardzo wrażliwe na przecięcia i przekłucia. Z drugiej strony, wynalazki pokroju Source Kangaroo używane przez ekstraklasę speców od „mokrej roboty” pokazują, że moje obawy są mało uzasadnione.
Fot. 15: Kolorystyka testowanego egzemplarza jest jak widać "taktyczna".
Podczas dochodzenia do tych optymistycznych wniosków, urodził się jeszcze jeden pomysł na zastosowanie tego wynalazku. Kiedy jesteście w kryzysowej sytuacji, forumowi eksperci od linii radzą jedno - napełnić wodą kondoma, zapakować w skarpetę i zabezpieczyć recepturką. Genialne. Tylko po co pić wodę z byle czego, skoro mamy przy sobie składaną butelkę o bajecznej pojemności 0,75 litra? Co prawda, po napełnieniu to do noszenia w kieszeni bardziej nadaje się siostrzany Soft Flask, aczkolwiek Hydrapak Stash ma tę przewagę, że nieużywanego można wygodnie skompresować. Wtedy miękkiemu korpusowi nic nie grozi, bo znajduje się w plastikowym „pancerzu” złożonym z denka i wieczka, więc nawet tacy paranoicy jak ja mogą spać spokojnie.
Fot. 16: Butelka pasuje do tej samej kieszeni co produkt Nalgene. Co prawda z większym trudem, ale też bez problemu.
W „typowym” ASG taki pomysł nie znajdzie zastosowania. Na dłuższych wypadach jest to przyjemne zabezpieczenie, kiedy z jakiegoś powodu straciliście jedno z podstawowych naczyń. Wtedy zamiast się odwadniać, wyciągacie z kieszeni Stasha, przelewacie możliwą do uratowania wodę i możecie ruszać dalej. Zżymać wciąż się możecie, ale przynajmniej nie zaschnie Wam w gardle od narzekania.
Fot. 17: Taśma pozwala na przymocowanie butelki do szlufki spodni lub plecaka. Szkoda, że nie pomyślano o przymocowaniu zakrętki do korpusu.
Pod kątem tego pomysłu sprawdziłem różne metody przenoszenia. Optymalnie wypadało trzymanie butelki w dolnej kieszeni smocka. W takiej sytuacji noszenie butelki jest właściwie nieodczuwalne. Miejsce drugie zajmuje wyjście dla turboliniowców, zakładających nawet utratę górnej połowy umundurowania – kieszeń cargo w spodniach. Złożona butelka nie przeszkadza w normalnych działaniach, ale delikatnie obija się o udo podczas biegu, zwłaszcza jeżeli trzymamy w kieszeni jakiś dodatkowy szpej. Tym niemniej – da się przyzwyczaić.
Fot. 18: W ciągu kilku sekund niepotrzebną chwilowo butelkę można skompresować do niedużego "kapsla".
Wbrew moim obawom, Stash da się lubić także jako etatowa butelka. Od ponad 2 miesięcy używam go również „w cywilu”. Do koszyka bidonu co prawda się nie mieści, ale spisuje się jako zawartość codziennego plecaka, głównie dzięki możliwości kompresji. Poza tym wytrzymuje upadek ze 150 cm, gdyż nawet twarde elementy są dość elastyczne. Zakrętka jest na tyle solidna, że nie ma ryzyka jej przekręcenia, jak zdarza się w Multidrinku. Brakuje jednak podziałki objętości. Nie jest niezbędna, gdyż butelka jest półprzezroczysta, ale to całkiem przyjemny dodatek, do którego przyzwyczaił mnie wynalazek Nalgene.
Fot. 19: Po skompresowaniu wrażliwa, miękka część jest chroniona z każdej strony przez plastikowy "pancerz".
Przyzwoicie szeroki wlew ułatwia suszenie, ale nie jest to niezbędna procedura z uwagi na patenty chroniące wnętrze przed inwazją grzybów i bakterii. Przez tydzień ograniczyłem się tylko do picia wody, zostawiania skompresowanej butelki na noc i dolewania wody kolejnego dnia. Żadnych przykrych objawów nie zauważyłem.
Fot. 20: Skompresowana butelka przenoszona w kieszeni smocka jest nieodczuwalna. Podobnie jest z kieszenią cargo w spodniach.
Butelka jest też odporna na ciepło. Zalana wodą o temperaturze 50-60 st C. nie wykazała tendencji do odkształceń ani rozklejania. Podobnie spisała się trzymana przez kilka godzin w zamrażarce. Kwalifikuje ją to do roli improwizowanego termoforu/kompresu. Miękka konstrukcja stanowi wtedy jedynie zaletę.
Fot. 21: Nawet rozgrzana lub zamrożona wytrzymuje obciążenie rzędu 85 kg. Połączenia są naprawdę solidnie zgrzane i sklejone.
Sprzęt fajny, ale ma wady. Przede wszystkim solidny korek nie jest w żaden sposób przytwierdzony do korpusu. W siostrzanym Soft Flasku przywiązanie go jakoś dało się rozwiązać fabrycznie. Co prawda da się to zrobić używając sznurka i taśmy, ale konieczność poprawiania po producencie to rzadko kiedy zaleta. Dalej, skompresowana butelka lubi się czasem odkompresować. Co prawda tak długo, jak jest zakręcona z pewnością nie odzyska całej objętości z powodu próżni w środku, jednak aby mieć całkowitą pewność, należałoby ją dodatkowo zabezpieczyć recepturką. Jest to coś, co mogłoby zostać łatwo naprawione na linii produkcyjnej poprzez lepsze wyprofilowanie zaczepów. Ostatnią wadą jest cena – obecnie wynosi ona 75 PLN.
Fot. 22: Nakrętka jest szczelna i solidna. Czasem w pośpiechu może pojawić się problem z wpasowaniem jej we właściwe "tory".
Hydrapak Stash to z pewnością solidnie wykonany sprzęt. Oczywiście na tyle, na ile solidna może być miękka butelka. W każdym razie ufam mu tak bardzo, że w plecaku wypełniona wodą ląduje często w tej samej przegrodzie co laptop i jakaś książka. Ściskanie i nadeptywanie nie robi na nim wrażenia. Znakomicie spisuje się jako awaryjny pojemnik na wodę dzięki "kompaktowości" i przyzwoitej pojemności. Spisze się także jako naczynie etatowe. Poza tym mieści się do tego samego poucha (2x4 komórki PALS), co Nalgene Multidrink – lekko na wcisk, ale wejdzie bez problemu. Szkoda tylko braku przymocowania zakrętki do korpusu. Zgubienie go w terenie to tragedia i kaplica. Nie zmienia to jednak faktu, że Stash zawsze znajdzie miejsce w mojej kieszeni jako mój ulubiony back-up.
Zalety:
- Dość szeroki wlew z solidnym korkiem;
- Możliwość skompresowania;
- Wszechstronne zastosowanie;
- Odporność na wysokie temperatury płynów;
- Zwiększona odporność na pleśnienie;
- Pomimo giętkiej budowy odporna na zgniatanie.
Wady:
- Wysoka cena;
- Brak dedykowanych pokrowców;
- Brak przytwierdzenia korka do korpusu;
- Zaczepy blokujące mogłyby być mocniejsze.
Podsumowanie
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, które rozwiązanie jest lepsze. To zależy do czego ma służyć. Są pewne podstawowe zasady, których należy przestrzegać przy wyborze ekwipunku, a reszta to upodobania użytkownika. Od biedy da się używać tych naczyń uniwersalnie, ale ja postawiłem na komplementarność i jestem ze swojej decyzji jak najbardziej zadowolony.
Na dłuższe wypady zabieram manierkę jako uzupełnienie bukłaka. W kieszeni znajduje się Stash jako awaryjne naczynie zawsze gotowe do użycia lub użyczenia komuś innemu. Do tego często przydaje się „po cywilu” w pracy czy na siłowni. Nalgene służy mi do krótkich wypadów na ASG, wyjazdów na rower i turystycznych wyjść z plecakiem, uzupełniona o Stasha jako rezerwę czającego się gdzieś pod ręką. Mnie to pasuje. Poeksperymentujcie, popytajcie, pomyślcie. W razie czego jestem do Waszej dyspozycji. No i pamiętajcie – wody w polu nigdy za dużo.
Manierka M1961 pochodzi ze sklepu Camouflage.
Butelka Nalgene Multidrink pochodzi ze sklepu Trekker Sport.
Butelka Hydrapak Stash pochodzi ze sklepu SpecShop.
Przydatne linki
Wyposażenie - Dział na forum poświęcony wyposażeniu, w tym również tematy o butelkach, manierkach itp.
Hydrapak - Oficjalna strona producenta Hydrapak.
Nalgene - Oficjalna strona producenta Nalgene.