„Furia”
Szukając miejsca gdzie moglibyśmy rozegrać spotkanie w warunkach CQB, kolega z teamu trafił na stronę internetową Centrum Gier Fabularnych „Furia”. Przyzwyczajenia starych graczy trudno zmienić. A do tej pory korzystaliśmy z obiektów opuszczonych lub takich które nawet jeżeli opuszczonymi nie były, to tak wyglądały. No i najczęściej były dostępne „za free”. Ale że takich miejsc jest z każdym rokiem mniej, albo też, są już tak „ostrzelane” że znamy tam każdy kamień, po raz pierwszy postanowiliśmy skorzystać z oferty firmy komercyjnej.
Zdjęcie nr 1 – „Furia” w całej okazałości
„Furia” zlokalizowana jest nieopodal centrum Dąbrowy Górniczej, gdzie dojazd nie powinien sprawić najmniejszej trudności. Co prawda do obiektu nie prowadzą jakieś specjalne bannery czy drogowskazy (przynajmniej ja nie widziałem), ale gdy już trafimy na ulicę Zagłębia Dąbrowskiego, nie sposób nie trafić. Szara bryła budynku byłej elektrociepłowni, widoczna jest z daleka. Samochody parkujemy pod samym budynkiem, na dozorowanym terenie a więc bezpiecznie.
Obiekt
Zanim wkroczymy na teren „Furii” i przystąpimy do gry, przechodzimy kilkuminutowy instruktaż wprowadzający nas w zasady panujące w obiekcie, oraz odbywamy krótką wycieczkę, pozwalającą na wstępne zapoznanie się z miejscem gry. W tej chwili graczom udostępniono dwa poziomy budynku.
Zdjęcie 2
Zdjęcie 3 – Schematy poszczególnych poziomów gry
Jak dowiedziałem się od gospodarza obiektu, istnieje oczywiście możliwość poszerzenia pola gry o dodatkowe poziomy, jest to jednak kwestia przyszłości. No i pewnych nakładów finansowych.
Natomiast jak wyglądają już dostępne piętra? Wybór jest duży; pokoje różnej wielkości, wyposażone w sprzęt biurowy, monitory, skrzynie, meble. Niewielkie hale zastawione beczkami, paletami, oponami i innymi przeszkodami, klatki schodowe. Pomieszczenia ciemne lub oświetlone. Oświetlenie również zróżnicowane barwą czy natężeniem. Atmosferę miejsca budują również pozostałe elementy wyposażenia; napisy na ścianach, kraty, siatki maskujące itp. Dodatkowo na poszczególnych poziomach zamontowane jest nagłośnie, jeszcze jeden sposób na „podkręcenie” klimatu. Z głośników płynie muzyka stosowna do miejsca i okoliczności. Co jakiś czas muzyka jest przerywana i wtedy pracownik „Furii”, monitorujący na bieżąco przebieg rozgrywki, podaje komunikaty. Czy to dotyczące stanu gry, ilości czasu jaki pozostał do jej zakończenia czy inne. Bo oprócz wszystkich opisanych już instalacji, obiekt posiada również system monitoringu. Kamery zostały rozmieszczone w strategicznych miejscach co pozwala na stały podgląd sytuacji obsłudze. Ale również uczestnikom gry.
Zdjęcie 4 – Kto kryje się za rogiem?
zdjęcie 5 – Odważysz się wejść dalej?
Pomieszczeniem o którym wcześniej nie wspomniałem jest pokój do odpoczynku, gdzie spokojnie można zdjąć maskę i gogle, usiąść i pooglądać na monitorze wyczyny pozostałych graczy. Naprawdę wygląda to interesująco. A czasem zabawnie.
Zdjęcie 6 – uśmiechnij się, jesteś w ukrytej kamerze!
Gra
Na tę pierwszą grę na znanym nam tylko ze zdjęć terenie wybrałem się wraz z dwunastoma kolegami z GSA . To mniej więcej optymalna ilość graczy; minimum dwunastu (kwestia wysokości opłaty), maksimum dwudziestu (tylu jednorazowo może uczestniczyć w grze). Założyliśmy że urządzimy grę z użyciem pistoletów „gaziaków” i shotgun-ów, czy jak kto woli „pompek”. Okazało się to dobrym pomysłem. W wąskich korytarzach, na niewielkich dystansach, w czasie penetrowania pomieszczeń użycie karabinów szturmowych nie byłoby zbyt wygodne. Choć oczywiście jest to kwestia gustu, z relacji gospodarza obiektu wiem, że wiele grup preferuje gry z użyciem „elektryków”.
W ciągu trzech godzin udało nam się rozegrać siedem dynamicznych gier. Można oczywiście opracować własne pomysły scenariuszy, a można też wykorzysta ć propozycje przygotowane przez organizatora. Z czego też skwapliwie skorzystaliśmy. Były to gry typu „capture the flag” czy „two bases two flags” a’la Furia. Dużo się działo. Latarki rozpraszały mrok, kompozyt latał w powietrzu, a drużyny uwijały się jak w ukropie. Nie jeden raz dochodziło oczywiście do „friendly fire” czy do sytuacji gdy biegnąc do „bazy” ze zdobytym artefaktem, trafiało się za rogiem, wprost na lufę przeciwnika. Niemniej zabawa była przednia.
Zdjęcie 7 – Niby zwykły magazyn, a coś niepokoi.
Zdjęcie 8 – „Coś” czai się na końca.
Wrażenia
„Furia” - trzeba przyznać, że taka nazwa robi wrażenie. Co prawda wybierając tę nazwę pomysłodawcy nie kierowali się znaczeniem tego słowa, opisującym specyficzny stan emocjonalny, a nazwą planety na której toczyła się jedna z części filmowego „Obcego”, ale jeżeli chodzi o emocje to w nas, jako uczestnikach gry na tym obiekcie, pobyt tam wywołał zdecydowanie emocje pozytywne. Z pewnością będziemy chcieli tam wrócić. Bo możliwości rozegrania jeszcze wielu ciekawych scenariuszy z pewnością tam nie brakuje.
Zdjęcie 9 – Uczestnicy spotkania, członkowie GSA; zmęczeni ale zadowoleni.
Czy to oferta tylko dla airsoftowców z Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego? Czy warto przyjechać z odleglejszych miejsc? Myślę że warto. Obiekt jest oryginalny i dobrze przygotowany. Warto przyjechać aby spędzić kilka godzin na czystej grze. Bez zbędnych przestojów. W ciekawych warunkach. Obsługa zna realia gier ASG, jest kontaktowa i przyjazna (taki był p. Paweł, który nas przyjmował w niedzielę i który zapewniał że takie podejście do klienta to w ”Furii” standard).
Członkowie zorganizowanych grup AS korzystają oczywiście ze swojego sprzętu i oporządzenia. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę jednak że; jeżeli ktoś zapomniał okularów ochronnych, maski, kulek, repliki czy czegoś do picia to wszystko to można odpowiednio kupić lub wypożyczyć na miejscu. Natomiast absolutnie nie można korzystać z pirotechniki. Dodatkowo w pakiecie jest darmowa fotka na fejsika :)
Komplet informacji, włącznie z cennikami na stronie : http://www.furia.34fun.pl/ . Dzwońcie, piszcie, umawiajcie się i dajcie się ponieść „Furii”
Zdjęcia: 1,2,3,6,7 - Yarpen
Zdjęcia: 4,5,8,9 – ze strony www CGF „Furia”