Trwa ładowanie

Twoja przeglądarka jest przestarzała. Niektóre funkcjonalności mogą nie działać poprawnie. Zalecamy aktualizajcę lub zmianę przeglądarki na nowszą.

VII Zlot Maniaków ASG - Strict Response, Mikstat 2004, (28)29-30.05.2004

This article comes from an older version of the portal and its display (especially images) may deviate from current standards.
Impreza: VII Zlot Maniaków ASG - Strict Response, Mikstat 2004
Organizator imprezy: Grupa Wolnych Najemników - Halcon
Miejsce: Mikstat
Termin: (28)29-30.05.2004
Liczba Maniaków: 143

Kolejny zlot maniaków airsoftu, tym razem z numerem VII przeszedł do historii. Ktoś by mógł powiedzieć że była to kolejna impreza z wielu, że było i będzie takich więcej. Tą jedną coś jednak wyróżnia. Z pewnością stanowi ona wielki krok do przodu w ewolucji charakteru imprez airsoftowych...

Zlot odbył się w przepięknie położonym ośrodku wypoczynkowym powstałym z byłego ośrodka szkolenia Hitlerjugend, umiejscowionym pośród pagórkowatego sosnowego lasu. W architekturze ośrodka dało się zauważyć styl budownictwa charakterystyczny właśnie dla zachodniej części Europy.

Większość uczestników imprezy zjechała się jeszcze w przeddzień spotkania tj. w piątek 28.05. Po zakwaterowaniu w jednym z trzech parterowych budynków (niestety jeden miał wyraźnie niższy standard od pozostałych dwóch, ale cóż to jest dla maniaków :)) część odpoczywała po drodze integrując się w swoich pokojach, podczas gdy pozostała część głównie "zwierzęca" (ale nie tylko) integrowała się przy rozpalonym ognisku. Osoby przybyłe już po zmierzchu miały dodatkową atrakcję jeszcze przy wjeździe do ośrodka - worki z piaskiem, wartownicy podchodzący do zatrzymanego samochodu proszący o okazanie papierów (wydrukowane zgłoszenie na zlot) na tle kilku sylwetek z bronią majaczących w lekkiej, wieczornej mgle rozświetlonej reflektorami samochodu... z pewnością na wielu zrobiło to wrażenie.

Następnego dnia (29.05) z rana dojechali pozostali uczestnicy (m.in. przedstawiciele Trójmiasta). Wszyscy z większym lub mniejszym trudem stawili się o godzinie 10:00 na pierwszej zbiórce. Następnie wybrani dowódcy grup na ile to było możliwe stawili się na odprawie o godzinie 10:15, gdzie Hargin przypomniał w skrócie zasady zabawy oraz przedstawił wszystkim teren rozgrywki. Pomysł odprawy był bardzo dobry. Po niej dowódcy drużyn rozeszli się do podlegających im ludzi i przedstawili im to czego się przed chwilą dowiedzieli. Oznaczone zostały strony. Sojusz Północy - brązowi, Frakcja Południa - zieloni... oraz niebiescy - ONZ. Wszyscy udali się na teren rozgrywki.



Teren okazał się niestety dosyć odległy i rozległy i dopiero po chwili poszukiwań udało się generałom odnaleźć lokalizację swoich sztabów. Więcej problemów sprawiło za to odnalezienie stronom swoich punktów do obrony - niestety nikt nie poinformował o ich rozlokowaniu. To jednak nikomu nie przeszkodziło w dobrej zabawie i po kolejnej odprawie, tym razem już w sztabach polowych oddziały ruszyły w teren. Zaczęła się właściwa część zlotu.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że impreza ta miała szczególny charakter gdyż po raz pierwszy w historii zlotów w Polsce został wprowadzony system całodziennej kampanii. Tutaj wymagana już była od uczestników zdolność do współdziałania jednostek, a przede wszystkim całych grup. Trzeba było wyznaczyć oddziały pozostające na pozycjach na wypadek ataku przeciwnika, oraz te które wyruszą na rajd po jego terytorium w celu zdobywania kolejnych punktów zwycięstwa. Siedzenie na pozycjach, oczekiwanie... w oddali co jakiś czas tylko słyszalne odgłosy wielu wystrzałów - tworzyło to niesamowity klimat. Szpital po każdej ze stron, stacja radiowa, lotnisko, ujęcie wody, koszary to tylko niektóre z punktów zwycięstwa po obu stronach. Punkty te z reguły były oznaczone kwadratem lub trójkątem z taśmy biało czerwonej oraz podpisane dużą tablicą. Przez cały czas trwały zacięte walki na mniejszą lub większą skalę, wypuszczane w teren wroga były kilku osobowe oddziały zwiadowcze przemykające z założenia niezauważone. Wszystko to sprawiało, że momentami dało się naprawdę poczuć klimat wojny domowej w państwie rozbitym na dwie frakcje, w którym usilnie o zachowanie pokoju walczy ONZ. Były zarówno chwile grozy jak i triumfu.

Niewątpliwą atrakcją było wspomniane ONZ, które za wszelką cenę nie chciało dopuścić do walk i przepuszczać oddziałów do przenikania na drugą stronę granicy... co szybko sprawiło, że liczba ofiar wśród niebieskich drastycznie wzrosła. Nikogo nie odstraszyła zasada mówiąca o odwecie sił ONZ na stronę, która zabije dziesiątego żołnierza sił rozjemczych. Pierwsi z nich padli jeszcze na samym początku zabawy w trakcie ataku Sojuszu Północy. Gdy jednak patrol MP udający się aresztować snajpera Frakcji Południa, na którego wpłynęły skargi został rozstrzelany na terenie Południa, zieloni nie tylko mieli na swojej głowie siły ONZ, ale także Sojusz Północy, który na czas akcji dostał zielone światło do przekraczania granicy.

Podczas całej zabawy nie można powiedzieć, że nie obyło się bez lekkiego chaosu, wyszły pewne niedociągnięcia ze strony organizacyjnej. Irytującą dla wielu była procedura "odradzania się" według której najpierw trzeba było się udać do sztabu ONZ w celu rejestracji i następnie do swojego sztabu, aby dopiero tam rozpocząć od nowa zabawę. Brakowało także poinformowania stron o punktach do obrony na ich własnym terenie, jak i również pojawiały się głosy, że patrole ONZ przyznające punkty robiły obchód po punktach zwycięstwa zbyt rzadko. Pomimo tego wszystkiego jednak nie było chyba osoby, która by się źle bawiła.

Pod koniec imprezy, około godziny 17:00 "lekką" dezorientacją i zaskoczeniem skończył się przedstawiony przez MP oraz GWNh teatrzyk jakim uraczyli oni w swoim sztabie obie strony konfliktu. Jak się okazało ostatecznie chodziło o opuszczenie przez ONZ terenu państwa ogarniętego wojną i... pojawienie się nowej siły chcącej podbić rozbite państwo na zielonych i brązowych. W efekcie doprowadziło to do jednej wielkiej bitwy której celem było, jak się nie trudno można domyślić wybicie do nogi nowej siły. Las zagrzmiał głośnym dźwiękiem serii dziesiątek elektryków. Ostatecznie wszyscy wykończeni wrócili do ośrodka około godziny 19:00, gdzie pod wieczór rozpoczęła się kolejna część integracyjna zlotu trwająca do wczesnych godzin porannych.

Ostatniego dnia, w niedzielę wszyscy zaczęli zbierać się do wyjazdu. Zanim do tego jednak doszło niezmordowane ekipy Dzikich Gęsi i Goryli wyruszyły w teren powalczyć po raz ostatni razem, zbierając po drodze przedstawicieli innych grup jak Kruki, BFC czy Ghosts, a także innych zapaleńców "porannych" strzelań. O godzinie 12:00 wszyscy wrócili do ośrodka na spodziewany apel końcowy, który się niestety z powodu opuszczenia terenu ośrodka przez sporą już część uczestników zlotu nie odbył.

Podsumowując zlot można uznać za bardzo udany, było wiele wrażeń i wesołych sytuacji, z których z pewnością każdy zachowa wiele miłych wspomnień. Zorganizowano go w bardzo krótkim czasie w wyniku zjednoczenia sił wielu Maniaków, z inicjatywy Wita, jako alternatywę dla odwołanej imprezy w Wędrzynie. Pomimo pewnych niedociągnięć, jak ktoś powiedział stanowi on kamień milowy w charakterze imprez airsoftowych w Polsce. Miejmy nadzieję, że całodzienne kampanie staną się standardem - standardem w Zlotach Maniaków Airsoftgun zapoczątkowanym właśnie przez VII ZMASG.

Warto też spojrzeć z innej strony i zaznaczyć, że także niewiele było do tej pory imprez na których zjawiło się aż tyle osób i to osób z bardzo wielu rejonów Polski. To na takich zlotach właśnie ożywają nicki i avatary z WMASG.pl, forum i nie tylko. Jest to okazja do bliższego poznania się maniaków z różnych części naszego kraju, a o to przecież przede wszystkim chodzi.

Z niecierpliwością oczekujemy kolejnego ZMASGu, tym razem ściągającego maniaków do Janowa Lubelskiego, gdzie gospodarzami będzie PAT. Termin imprezy to 10-12 września 2004 roku. Do zobaczenia!

Komentarze

NAJNOWSZE

Loading...
  • Platinium partner

    Gold partner

  • Silver partner

  • Tactical partner