Impreza: Basra V
Rodzaj: Zlot ogólnopolski
Termin: 17-18.07.2010
Miejsce: Ociesęki (woj. Świętokrzyskie)
Organizator: Adams, Marcu, ARC, Igor, Macios, Hulki, Fijas, Grzesiek, Kewlar
Koszt: 60 zł / 50 zł (Panie)
Liczba uczestników: ok. 480
Sponsorzy: Capri ASG, ASG, camo-militaria, virtec, Marcus-graf, Arpol, Special Ops, Navcom, Taktyczni, Defcon
Strona imprezy:http://www.basra.fora.pl

Nie ma, nie ma wody na pustyni, a wielbłądy nie chcą dalej iść 
Czołgać się już dłużej nie mam siły, o, jak bardzo, bardzo chce się pić
Nasza karawana w piach się wciska, tonie w niej jak stutonowa łódź
Nasz kapelmistrz patrzy na nas z bliska, brudne włosy stoją mu jak drut
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask
Spił się już dokładnie tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas.
Wielbłądy, pustynia, turbany, galabije.... dzihad... klimaty arabskie są dobrze znane, wykorzystywane w wielu formach i w 
różnej oprawie. Od ładnych kilku lat przerabiamy je na strzelankach, spotkaniach, zlotach, a jednak do dzisiaj amatorów nie 
brakuje. Kiedy w maju ARC zapowiedział kolejną edycję Basry, społeczność odpowiedziała z entuzjazmem, z tym większym 
entuzjamem, że impreza ma już wypracowaną markę, kilkuletnią historię, ale też ograniczoną ilość wejściówek. Efektem tego był 
zlot, który się odbył w dniach 17 i 18 lipca w miejscowości Ocięski, w województwie świętokrzyskim.

W tej edycji wystąpiły trzy strony konfliktu: Popis, Iran oraz Gwardia Basry. Już podczas zapowiedzi każda ze stron została 
przedstawiona krótkim opisem oraz nakreślono postawione przed nią zadania. Na długo przed zlotem ruszyła również kolejna część 
forum www.basra.fora.pl poświęcona edycji 2010. Zarysowano scenariusz, powoli wprowadzano klimat, przedstawiono sponsorów, 
z których każdy miał osobny temat na forum, w którym mógł zaprezentować swoją działalność, oraz przedstawić zakres pomocy 
udzielonej organizatorom, lub opisać przekazane nagrody.
PRZYJAZD
Standardowo na teren gry można było przyjechać w piątkowy wieczór i jak zwykle była to bardzo dogodna opcja. Jak wiemy 
rozgrywka to jedno a integracja, to już inna sprawa. Po dotraciu na miejsce oczom przyjezdnych ukazał się piękny napis 
wyrastający na wzgórzu niczym amerykański pierwowzór. Ten jednak zamiast „HOLLYWOOD“, głosił „BASRA“. Miejsca nie sposób było 
pomylić, ani zgubić drogi.



Rejestracja na Basrze to chwila już niemal kultowa. Przy wjeździe na zlot auta są zatrzymywane i przeszukiwane w „iście arabskim stylu“ – jak to określił Adams. Kontrola dotyka pojazdy, ale i samych uczestników, a gwardziści skrupulatnie szukają dowodów próby przemytu broni i konserw z mięsem. Czasami sami tychże dowodów dostarczają – w tym roku pod niektóre auta podkładali „bomby“ będące jawnym świadectwem rzekomo złych intencji właściciela samochodu i chęci przeprowadzenia zamachu.
Na szczęście gwardziści byli jednak przekupni. Po otrzymaniu bakszyszu w postaci czekoladowych batoników, puszczali auto dalej 
i... zajmowali się skrupulatnie drugim. Kolekcja batoników rosła.
Po rejestracji, która przebiegała nadzwyczaj sprawnie – acz z arabskim poczuciem czasu, które jak wiemy jest dość płynne i 
„zgodne z wolą Allaha“ - uczestnicy kierowani byli na pole namiotowe zawierające również parking dla samochodów. W tym roku 
miejsce to było oddalone od terenu rozgrywki, co miało plusy i minusy. Z jednej strony wszyscy zgrupowani byli w jednym 
miejscu i oddaleni od miejsc walk (co istotne jest również dla dobra samochodów), z drugiej jednak miejsce to odsunięte było 
znacznie od miasta. Ale jednak świetne dla celów integracyjnych.
KLIMAT I REKWIZYTY
Jak co roku organizator Basry postarał się o ciekawy klimat tworzony po części przez „scenografię“, fabułę, ale też ciekawe 
rekwizyty. Standardowo na zlocie uczestnicy dostają czerwone chusty, mogące jednocześnie służyć za death-szmaty. Chusty, jak w ubiegłym roku, były trójkątne i zawierały napis „BASRA“ oraz symbol zlotu – skorpiona. W skład „pakietu uczestnika“ wchodziła również 
maska p/gazowa (do wyboru spośród 3 wzorów), łuczek-naszywka „BASRA V“, egzemplarz gazety „Special Ops“, niemal PRL-owska 
kartka żywnościowa, oraz identyfikator z nickiem uczestnika.
Na terenie gry mieliśmy do czynienia z całym zestawem plakatów, ulotek, gadżetów i innych umilających grę rekwizytów. Warto tu wspomnieć choćby o "Świętej Księdze Airsoftu“, kartach kredytowych, plakatach wyborczych, czy malowidłach wiszących w kasynie.


Dodatkowo - jeszcze przed zlotem - organizator zaproponował wszystkim chętnym zakup ciekawych, pamiątkowych zapalniczek. Nie był to druzgoczący wydatek, bo zapalniczka kosztowała raptem 17zł, a wyglądała całkiem okazale. Przypominając do złudzenia kształt wypromowany na świecie przez zippo, zapalniczka zlotowa posiadała grawerowany napis „Basra V“ oraz... nick uczestnika. Ilość tych gadżetów była ograniczona do 99 sztuk, ale o dziwo nie znalazło się tylu chętnych. Prawdopodobnie już na zlocie część uczestników pluła sobie w brody, że nie dokonała zakupu.

Na polu walki, tudzież w arabskim miasteczku, mogliśmy znaleźć ciekawe urozmaicenia: murowane budynki (element krajobrazu), 
drewniane chaty, oznaczenia i drogowskazy . Nieliczni mieli możliwość skorzystania ze zrobionego specjalnie na imprezę 
bankomatu. Tenże miał za zadanie wypłacać obowiązującą walutę w znacznej, acz nie wiadomej z góry ilości. Miała być ona 
nagrodą dla zuchwalca, który odważyłby się pod czujnym okiem Gwardii dokonać z niego wypłaty. Niestety mało kto mógł zobaczyć 
jak owa maszyna działa, ponieważ dziwnym trafem bankomat został zdekompletowany przez bliżej niezidentyfikowanych uczestników 
zlotu. Sytuacja do dzisiaj nie została wyjaśniona.
Niestety trzeba wspomnieć, że rekwizyty nie miały łatwego żywota na tej edycji Basry. W ślad za bankomatem poszedł rozrusznik 
Żuka, oraz sputnik, który miał tak dużo śrubek, że ktoś postanowił go rozwalić zamiast rozkręcić.

Opis wandalizmu rekwizytów można by zamknąć wzniosłym, moralizatorskim monologiem, ale że wiele już o tym fakcie było na 
forach i wiele mądrych słów padło, posłużę się tylko słowami Dextera z jednego z forów: “Gorące słońce widać odbiło się 
negatywnie na kilku uczestnikach. Efektem tego było zdewastowanie rekwizytów. Nie chce mi się tego komentować.” A na koniec 
może jeszcze przepowiednia, która padła tym razem z klawiatury Midera: „Idiotom, którzy bezinteresownie zniszczyli pracę 
organizatorów przypominam o karmie. Wróci to do Was wcześniej czy później.“ Więcej chyba pisać w tym temacie nie trzeba.
ROZGRYWKA, KTÓRĄ WYGRAŁ... UPAŁ
Pustynia wciąga nas od głowy do pięt
Wypala oczy, suszy ciało i krew
I tylko tra, tra, tra, zgrzyta w zębach piach
Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy
Rozgrywka przebiegła pod znakiem żaru z nieba. Oczywiście – były i strony konfliktu i postawione przed dowódcami zadania, a 
jednak największymi przeciwnikami okazały się słońce i stopnie Celsjusza (czy jak by woleli Anglosasi – Farenheita). Wielu 
zapytanych graczy zupełnie rozkazów nie pamięta, pamięta za to skwar. A szkoda, bo rozkazy były pieczołowicie przygotowane i 
wielowątkowe. Zapytany o nie Adams dokładnie opisał główne zadania scenariusza: „ Stałym elementem rozgrywki była walka o 
źródła wody pitnej którymi były przepompownie umieszczone na "pustyni Gomora". Przepompowni było trzy. Ich konstrukcja 
opierała się o mechanizm obrotowy. Gracz miał za zadanie kręcić korbą a umieszczony licznik rowerowy zliczał obroty. Na koniec 
scenariusza mieliśmy policzyć kto ile wody uzbierał i według proporcji podzielić siły Gwardii Basry pomiędzy Iranem a POPISEM 
na zasadzie: jeśli np. IRAN uzbierał 75% wydobytej wody tyleż sił Gwardii zostało wcielone w jego szeregi w niedzielnej 
ostatniej misji.”
Oprócz walk o źródła wody, mieliśmy do czynienia z licznymi misjami, z których część była połączona. Poszczególni gracze mogli również otrzymać specjalne zadania w kasynie – do wyboru do koloru... szpiegowanie, płatne morderstwa, grabieże. Tłem do całości były zaś wybory prezydenckie, w których kandydowali dwaj przywódcy: Hassan (Warek) i Marisha (Marysia). Tutaj larpowcy mieli pole do popisu.


Świetne pomysły, duża swoboda, wydawałoby się raj dla wyobraźni graczy... a jednak wszystko zepsuł ukrop lejący się z nieba. 
Adams to również skomentował: „ Niestety głównym rozgrywającym tegorocznego zlotu był... upał. Odebrał on skutecznie chęci 
wielu uczestnikom. Perspektywa przebycia przemarszu 500-700 m w niemiłosiernym upale spowodowała, że nie było tak zaciętej i 
zażartej walki o bazy polowe i przepompownie na jaką liczyliśmy. Spora część uczestników zaległa w głównych bazach. Nie dziwię 
im się, każdy krok powodował dosłowne zalanie się potem i nerwowym rozglądaniem się za kroplą wody.“
Kiedy zrobiło się nieco chłodniej, w sobotę po południu odbyły się konkursy, o dość ciekawej tematyce. Między innymi miały 
wyłonić uczestnika, który zrobi najwięcej pompek, ale też takiego, który ma najwięcej fps-ów w płucach. Wieczorem zaprzestano 
działań zbrojnych (podobno strzelania nocnego całkiem nie było) i oddano się kolejnej części integracji. Jeśli się jedzie na 
zlot również po to, aby spotkać znajomych, wybór ten nie wydaje się zaskakujący. Na szczęście większości z nas rozmowa poprzez 
forum nigdy nie zastąpi kontaktu w cztery oczy.
JAK MINĘŁA IMPREZA?
Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat? 
Jak wspomniałam, Basra 2010 była już piątą edycją. Zgodnie z opinią wielu uczestników, była nienajlepszą Basrą. Co ciekawe, 
również organizator się kaja. Jak napisał ARC: „Jest nam trochę wstyd. Mi na pewno. Czuję, że opuściliśmy się trochę, 
ale ciągłe szukanie nowych pomysłów i sprostanie rosnącym wymaganiom jest zwyczajnie dołujące, bo pamiętam, że za rok będę 
musiał wymyślić coś lepszego...“.
Opinie o zlocie pokrywają się z krytyką kilku basryjskich weteranów, którzy najczęściej stwierdzali, że ta edycja była 
najmniej udaną z tych, na których byli. Ale może nie było tak źle i może było to kwestią bezlitosnej pogody. Na forum imprezy 
wyczytamy znacznie bardziej optymistyczne głosy - przede wszystkim kwieciste podziękowania, ale też słowa opiewające pracę 
organizatora...
„Basra stała się częścią mojego życiorysu i jest nieuchronna jak pełnia księżyca. Przeklętym niechaj będzie dzień w którym nie 
będę mógł się stawić w pełnej gotowości. Upał nas nie powstrzymał, mimo, że chwilami było ciężko” /Demo
„Muszę powiedzieć, że legendy okazały się prawdziwe. Niech wam Allah wynagrodzi w złocie, ropie oraz dziewicach obojga płci 
(co kto woli)“ /Kwaśny
Kiedy się czyta takie sentencje, a jednocześnie ma się przed oczami szczere i samokrytyczne słowa organizatora, na pewno ma 
się nadzieję na to, że zlot z taką tradycją przebrnie przez moment upadku i ataku wandali. Basra się odbywa cyklicznie w porze 
wakacyjnej, jest więc jeszcze dużo czasu na przemyślenie strategii i ulepszeń na kolejną edycję. Czas pozwala przemyśleć 
wydarzenia i spojrzeć z dystansem, może więc organizator zaskoczy nas humorem typowym dla Basry (zawsze chciałeś na niej być!) 
i nowymi pomysłami... które tym razem może w pełni się uda zrealizować? A potem nawet Ci, którzy nie byli zachwyceni, mimo 
wszystko będą chcieli przyjechać jeszcze raz.
Do powstania tekstu przyczynili się miłościwie nam panujący organizatorzy Basry – ARC i Adams. Pomogli również Budziak, 
Regdorn, oraz oczywiście grupa Bajm, której piosenkę “Nie ma wody na pustyni” fragmentarycznie w tekście użyto. A wszystko 
rzecz jasna inszallah – zgodnie z wolą Allaha.

























